czwartek, 15 grudnia 2022

Wspomnienia i refleksje

Minął już rok od czasu, gdy w cyklu kilku odcinków opublikowaliśmy historię powołania Komitetu Budowy oraz samej budowy Kaplicy p. w. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Rabce – Zdroju, opartą głównie na tekstach zawartych w miesięczniku pt. „Róże św. Teresy”. W międzyczasie udało się natrafić na różne inne teksty dotyczące tego tematu, jednakże w większości nie wnoszą one nowych, interesujących faktów, a raczej powielają te już poznane.

Jeden natomiast ze znalezionych tekstów wart jest szerszego poznania więc chcemy go dziś przedstawić, chociaż chronologicznie to właśnie on powinien rozpocząć ubiegłoroczną prezentację. Nie było to jednak wtedy możliwe, gdyż udało się go znaleźć już po opublikowaniu tamtej całości. Tekst pochodzi z czasopisma „Czas”, z 11 lutego 1927 roku, i dotyczy nie istniejącej już niestety, starej kapliczki, posadowionej niegdyś przed dzisiejszym budynkiem Konary – obecną siedzibą Urzędu Miejskiego w Rabce – Zdroju.

Widok na kościół parafialny, znacznie oddalony od zakładu kąpielowego.
Fot. ze zbiorów Józefa Szlagi.


W roku 1868, ówczesny właściciel Rabki, Julian Zubrzycki (1814 – 1892), kazał postawić w lasku u zbiegu dzisiejszych ulic: Parkowej i Nowego Światu, (…) altankę obszerną w sześciokąt z desek zbudowaną, z oknami żaluzyjami opatrzonemi, zaś u góry w około okna z szkła kolorowego mającej, która to altanka służy za czytelnię (…). Altankę tę, w 1871 roku przystosowano do potrzeb tymczasowej kaplicy, dla coraz bardziej rozwijającego się zakładu kąpielowego, natomiast w roku 1872 roku po przebudowie i odpowiedniej adaptacji, urządzono w niej stałą kaplicę zakładu kąpielowego,  (…) by przyjezdni księża mogli codziennie odprawiać w pobliżu zakładu nabożeństwa, dla wygody przybywających tu na leczenie u wód (…). 

Ćwierć wieku później – w roku 1897, właścicielem Rabki wraz z zakładem kąpielowym był dr. Kazimierz Kaden (1861 – 1917), natomiast kapelanem tejże kaplicy zdrojowej, został jezuita ks. Feliks Zosel (Cosel). W tym też roku, właściciel sprowadził do Rabki kopię statuy cudownej Matki Boskiej z Lourdes, z zamiarem umieszczenia jej na kolumnie, gdzieś w parku zakładowym. Jednakże, za namową kapelana ks. Zosela, zmienił swój pierwotny zamiar i dał zgodę na umieszczenie jej w specjalnej grocie, nie wskazując jednak miejsca, w którym grota ta miałaby stanąć. Do tego czasu statua miała pozostać w kapliczce. Budowę groty wziął więc na siebie sam ks. Zosel, i przy pomocy okolicznych mieszkańców, którzy wraz z dziećmi wybrali leśne ustronie oraz głównie dzięki ich ofiarności i pracy, w sierpniu roku 1897, w tym samym lasku, około 200 metrów na wschód od kapliczki, grota została postawiona. Bardzo uroczyste przeniesienie statuy Matki Boskiej z kapliczki do groty odbyło się w niedzielę 15 sierpnia 1897 roku tj. w Święto Wniebowzięcia Matki Boskiej.

Pocztówka z reprodukcją obrazu rabczańskiego
malarza Lucjana Kobierskiego, przedstawiająca
kapliczkę zakładową u zbiegu
ul. Parkowej i Nowego Światu.
W głębi po prawej widoczna
nieistniejąca już willa Pod Koroną.
Fot. ze zbiorów Józefa Szlagi.


Niestety kapliczka nie przetrwała zawieruchy II wojny światowej i prawdopodobnie została rozebrana na rozkaz okupantów niemieckich. Szkoda, bo wraz z nieodległą grotą Matki Boskiej z Lourdes i nową kaplicą p.w. św. Teresy stanowiłaby dziś kolejną, nie małą atrakcję architektoniczną Rabki.

O tej właśnie kapliczce opowiada poniższy tekst, i myślę, że warto poznać kolejny, niewielki może, ale zawsze to przecież kawałek naszej – rabczańskiej historii. 

 (Zachowano oryginalną pisownię) 

Wspomnienia i refleksje


Zapada grudniowy mrok. Za oknem szaleje śnieżna zawieja, zasypując miasto całe, białym lodowym całunem. W pokoju ciepło, cicho, – spokojnie, to też myśli jak te białe płatki gnane wichrem w dal – przywodzą szeregi wspomnień, jasnych, – ciepłych, – słonecznych.

Jesteśmy w jednym z najpiękniejszych zakątków Polski, u stóp Gorcy – w Rabce. – Pogoda prześliczna, dwugodzinną jazdę samochodem, drogą obfitującą w tak piękne widoki, zaliczyć można do przyjemności – to też niezmęczeni spieszymy poznać to „Królestwo dzieci”; zaczynając, iż jest to niedziela, od kościoła.

Grota ze statuą Matki Boskiej z Lourdes,
na pocztówce z roku 1901,
a więc cztery lata po zbudowaniu groty.
Fot. ze zbiorów Józefa Szlagi.


Jak się dowiadujemy kościół parafialny jest w miasteczku Rabce, dosyć daleko od zakładu, natomiast dla kuracjuszy jest kapliczka w parku. Godzina 10 – ta. Trafić do niej łatwo, tłumy bowiem ludzi stoją na drodze, w lasku otaczającym tę doprawdy minjaturę Domu Bożego. Drewniane to maleństwo stoi w parku, pośród will zakładowych, otoczone jedynie dużemi drzewami, wśród których ginie całkowicie. Zewnętrzne, jeśli się tak można wyrazić, obejście kapliczne, robi nader miłe wrażenie, spotęgowane jeszcze urokiem pogodnego dnia i widokiem tego rozmodlonego tłumu, którego drewniane ściany pomieścić już nie są zdolne.

Gdzież więc tedy mieszczą się Ci, te w sezonie tysiące ludzi, chcących w niedzielę bodaj, oddać chwałę Bogu, modlitwą na Mszy św.? Część szuka schronienia wewnątrz naturalnie, ale drewniane ściany choć cienkie i słabe stoją mocno i niegościnnie bronią wstępu zbyt wielu. A w takim tłoku i gorącu czyż mogą wytrwać ci, co przyjechali tu po siły i zdrowie? A dzieci? – te tysiące mniejszych i większych, zdrowszych i bardziej cierpiących…

Okoliczna ludność na modlitwie przy Kapliczce zakładowej.
Fot. ze zbiorów Józefa Szlagi.


Msza św. skończona. Spieszno mi zobaczyć wnętrze kapliczki i zadać parę pytań gospodarzowi jej, tutejszemu księdzu kapelanowi. [ Ks. Stanisławowi Dunikowskiemu (1893 – 1969)].

Po paru schodkach wchodzimy na ganeczek i do wnętrza. Jest ono doprawdy nie większe jak przeciętny pokój. Odrazu pierwsze wrażenie, to panująca wszędzie wzorowa czystość i mimo skromności, dbałość o bardzo estetyczny wygląd. Jeden jedyny ołtarz, gustownie ubrany kwiatami, prosta biała komoda, która w swoich dwóch szufladach mieści całe bogactwo aparatów liturgicznych zakładowej kaplicy, jednego z najbardziej w Polsce znanych uzdrojowisk, kilkanaście krzeseł, w jednym rogu maleńka fisharmonja, w drugim prosta kratka konfesjonału i zaiste trudno sobie wyobrazić, gdzie podczas nabożeństwa mieszczą się ci, którzy nie zdążyli zająć krzeseł. Na ścianie nad komodą wisi prawdziwe arcydzieło; dużych rozmiarów obraz św. Teresy od Dzieciątka Jezus, pendzla artysty malarza p. Bąkowskiego. Śliczne i mądre oczy świętej patrzą z miłością z ram obrazu na dorosłych i dzieci, możnych i małych, co do Niej się garną.

A teraz szereg pytań i dowiadujemy się nieco szczegółów. Kapliczka ta wzniesiona przed kilkudziesięciu laty, służyła tylko w letnim sezonie na Msze św., odprawiane przez przygodnych księży – kuracjuszy. Nie mając stałego opiekuna powoli zaczęła się chylić ku ziemi i zaiste smutny przedstawiała obraz, gdy przed dwoma laty zarząd zakładu kąpielowego zdecydował się oddać ją w jedynie do tego powołane ręce stałego kapelana. I zaczęła się ciężka praca. Kapliczkę trzeba było chronić od zniszczenia i myśleć o wybudowaniu nowej odpowiadającej dzisiejszym potrzebom miejscowym. Z tem założeniem zabrał się do dzieła ks. kapelan pokonywując piętrzące się przeszkody i trudności cudownym tylko sposobem. Ze składek jedynie kuracjuszy podtrzymywał walące się ściany, przyprowadzając do dzisiejszego wyglądu; posprawiał konieczne aparaty i szaty liturgiczne, a dziś kładzie fundamenta pod nową kaplicę, pierwszą w Polsce pod wezwaniem św. Teresy od Dzieciątka Jezus.

Dobrze! – a gdzież fundusze na tę budowę? - oto pierwsze pytanie, jakie się ciśnie na usta, po wysłuchaniu tego prostego, a tak pełnego zapału i umiłowania swej sprawy opowiadania. Czy zakład kąpielowy dużo daje? Dał tylko grunt, reszta należy do Boga i ludzi dobrej woli.

Chwila odpoczynku przed kapliczką.
Fotografia z VI 1926 roku,
na krótko przed publikowanym tekstem.
Fot. ze zbiorów Józefa Szlagi.


Dochodzimy do miejsca, gdzie ma stanąć przyszła kaplica. Uroczy zakątek parku, odsunięty trochę od głównej drogi i domów mieszkalnych, otoczony lasem, cichy teraz, spokojny, niedługo jednak rozbrzmiewać będzie echem pieśni śpiewanych w nowej kaplicy.

Po szeregu miesięcy wspomnienie jasne, - ciepłe, - słoneczne – wspomnienie dzieła pracy wysiłku ludzkiego, który ginie zapoznane nie mając szumnego rozgłosu tego świata. Ale zginąć nie może. Podjęte dla chwały Bożej i pożytku tysięcy najbiedniejszych i najnieszczęśliwszych, bo chorych, dzieci naszych i braci, musi stanąć jako świadectwo prawdzie głoszonej słowami natchnionego wieszcza: 

Z wiary waszej, wola wasza

Z woli waszej, czyn wasz będzie
Emka. 


Przedrukował i opracował Józef Szlaga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz