sobota, 8 sierpnia 2009

Dom Wycieczkowy PTTK „Turbacz” w Rabce-Zdroju

Poniższy artykuł opisuje historię ważnego w historii Rabki domu "Turbacz" oraz przedstawia losy osób z nim związanych. Jego autorka, Katarzyna Ceklarz, prowadzi nas po karatach historii tego budynku od początku jego istnienia, aż po dzień dzisiejszy. Niektóre zdjęcia znajdujące się w tym artykule są po raz pierwszy publikowane!

Serdecznie dziękujemy autorce tekstu za przesłany artykuł!

Zespół Historia Rabki

Przedruk z Gazety Górskiej nr 2(67)
http://www.gazetagorska.pttk.pl/
Przedwojenna reklama restauracji Turbacz
Tak w 1933 roku reklamowała się najpopularniejsza restauracja w Rabce prowadzona przez Władysława i Marię Klempkę. Restauracja „Turbacz” znana była zarówno kuracjuszom przybywającym do Rabki jak i miejscowym góralom. Miejscowi spotykali się tutaj w różnych celach, aby uczcić udaną sprzedaż krowy czy konia na pobliskim placu targowym, podyskutować na temat bieżących spraw popijając okocimskie piwo lub by dowiedzieć się co nowego wydarzyło się w uzdrowisku. Było to także miejsce spotkań miejscowej inteligencji skupiającej się w takich organizacjach jak Polskie Towarzystwo Tatrzańskie czy rabczański Związek Podhalan, do których należał, i które wspierał, sam restaurator – Władysław Klempka.

Dom Turbacz

Tradycje rodzinne restauratorów, atmosfera przedwojennej Rabki i w końcu wybuch II wojny światowej spowodowały, że popularna restauracja i hotel „Turbacz” w krótkim czasie stały się świadkiem niecodziennych wydarzeń. Działalność konspiracyjna oraz częste kontakty z Niemcami przychodzącymi do restauracji odmieniły spokojne i szczęśliwe dotąd losy rodziny Klempków. Raz zmącony rodzinny spokój powrócił do domu „Turbacz” dopiero z końcem lat 50. wraz z rozwojem nowej polskiej rzeczywistości. Dzisiaj tylko niewielka, marmurowa tablica umieszczona na frontowej ścianie budynku może przykuć uwagę i zasygnalizować, że warto zapoznać się z historią „Turbacza” i jego mieszkańców.

Tablica pamiątkowa znajdująca się na willi Turbacz
 Okres międzywojenny 

Reklamowana restauracja a później także hotel znajdowała się w bardzo dogodnym miejscu, naprzeciwko stacji PKP, przy ulicy Kolejowej 1 (dzisiaj ulica Wąska). Dom ten został wybudowany z początkiem XX wieku (budowę ukończono w 1901r.) przez bogatego rabczańskiego Żyda, z przeznaczeniem na ekskluzywną restaurację wraz z hotelem. Po kilkunastu latach od powstania został zakupiony przez Aniele Gierwas z Rabki i przystosowany pod wynajem. Wkrótce jednak Aniela Gierwas została wdową i wyszła kolejny raz za mąż za wdowca Kwaśniewskiego który miał trojkę dzieci z pierwszego małżeństwa. Postawiona w nowej sytuacji życiowej Aniela Gierwas, nie radząc sobie z gromadka małych dzieci, postanowiła ściągnąć do pomocy swoją chrześnicę Marie Orlicką, późniejsza właścicielkę „Turbacza”.

Sklep Kółek Rolniczych oraz dom „Turbacz” lata 30-te,
fot. archiwum prywatne
Maria Klempka (z domu Orlicka) urodziła się w 1898 roku w Morawskiej Ostrawie na terenie Czech, gdzie w poszukiwaniu pracy wyemigrowali jej rodzice pochodzący z Mszany Dolnej. W 1919 roku, w wieku 21 lat Orlicka przyjechała do Rabki by zajmować się wychowywaniem dzieci. Po kilku latach pobytu w uzdrowisku rozpoczęła pracę w Zakładzie Krawieczczyzny Damskiej, który prowadziła samodzielnie aż do 1926 roku. W ramach tej pracy projektowała i szyła ubrania dla pań oraz prowadziła kursy krawieckie dla dziewcząt z Rabki i okolicy.

Władysław Klempka
W połowie lat 20. poznała Władysław Klempkę, który pracował jako subiekt w Sklepie Kółek Rolniczych znajdującym się w budynku przylegającym do domu pani Gierwas od strony ul. Orkana (dzisiaj sklep spożywczy „Turystyczny”). Cioci Gierwasce bardzo się podobał Władysław Klempka, który był uważany za porządnego, uczciwego człowieka. I właśnie dlatego jak moi rodzice się pobrali w 1926 roku, ciotka zapisała im, jako prezent ślubny dom przy ul. Wąskiej 1. Nowożeńcy od razu zamieszkali w otrzymanym domu, gdzie rozpoczęli przygotowywanie pomieszczeń pod planowany hotel i restaurację, której w 1926 roku po raz pierwszy, oficjalnie nadano nazwę „Turbacz”.

Dom Turbacz, na szyldzie napis:
Restauracja ze sprzedażą wszelkich trunków
W pierwszych dniach swojej działalności Klempkowie prowadzili jedynie pokoje gościnne, w kolejnych latach, po niezbędnych remontach, na parterze urządzono stylową restaurację a na piętrze pokoje hotelowe oraz prywatne mieszkanie dla właścicieli. Władysław Klempka, właściciel restauracji, na co dzień pracował jako bufetowy natomiast jego żona gospodarzyła w kuchni, gdzie z pomocą kucharek przygotowywała specjały znane wszystkim kuracjuszom przyjeżdżającym do uzdrowiska.

Sala oraz bufet w restauracji „Turbacz”,
fot. archiwum prywatne
W 1928 roku, Władysław Klempka, wówczas sławny, ceniony i szanowany restaurator współuczestniczył w powstawaniu oraz rozwoju rabczańskiego Oddziału Towarzystwa Tatrzańskiego (m.in. czynnie wspierał budowę schroniska na Luboniu Wielkim w latach 1929-1932 oraz na Starych Wierchach latach 1932-1933). W ten sposób rozpoczęła się współpraca rodziny Klempków z organizacją PTT a później PTTK, która istnieje nieprzerwanie po dziś dzień.

Schronisko Odziału P.T.T. w Rabce
na Luboniu Wielkim
II wojna światowa

Podczas II wojny światowej starano się aby restauracja oraz hotel nadal funkcjonowały normalnie. Pokoje na piętrze wynajmowali częściowo polscy lokatorzy a częściowo Niemcy (m.in. młoda przystojna kobieta Zelma, kochanka Niemca Kurta Steinhauera, która jak się później okazało, była agentką NKWD ). Restauracja tak jak przed wojną, otwarta była dla wszystkich gości, często odwiedzali ją żołnierze Wermachtu stacjonujący w Rabce, gdyż restauratorzy płynnie mówili po niemiecku. Jednocześnie dom „Turbacz” stał się bazą kontaktową dla oddziałów partyzanckich działających w Gorcach i Beskidzie Wyspowym. Przychodzili tu do nas „chłopcy z lasu”, szczególnie z oddziału „Adama”, gdyż mój brat – Mieczysław Klempka, był łącznikiem tego zgrupowania. W pokojach na piętrze odbywały się narady i szkolenia partyzantów a w tym samym czasie za ścianą oraz na parterze przebywali i bawili się w najlepsze Niemcy. Po raz kolejny potwierdziło się stare przysłowie, że najciemniej jest pod latarnią. Partyzanckie szkolenia podchorążych AK dotyczyły głównie taktyki walki oraz posługiwania się bronią.

Żołnierze 1 Pułku Strzelców Podhalańskich AK w Dolinie Dunajca
Jeden z niemieckich żołnierzy Kurt Steinhauer, zakochany w mieszkającej w „Turbaczu” Zelmie, zwrócił się pod koniec wojny do Władysława Klempki aby ten skontaktował go z partyzantami przebywającymi w masywie Lubonia. Kontakt został bez trudu nawiązany poprzez Mieczysława Klempkę ps. „Kot” żołnierza AK. Steinhauer był szefem wojskowego magazynu z bronią przy sanatorium zwanym „Oficerskim Domem Wypoczynkowym” w Rabce. Widząc nieuchronną klęskę Hitlera chciał ocalić własne życie i być może pozostać z Zelmą w Polsce. W zamian za kilka skrzyń z amunicją i bronią (które przez cały dzień, do momentu zabrania przez partyzantów, stały na restauracyjnym korytarzu po którym spacerowali goście, w tym Niemcy) został on ukryty w leśnym bunkrze, gdzie doczekał końca wojny.

Władysław Klempka przed willą Turbacz
W momencie gdy zniknął magazynier oraz skrzynie z ładunkiem Niemcy rozpoczęli poszukiwania w całej Rabce. Trop jednoznacznie wskazywał na restaurację „Turbacz”. W noc sylwestrową 1945 roku cała rodzina (Kempkowie wraz z dwójka dzieci – Mietkiem i Ireną) została aresztowana przez żandarmów stacjonujących na Nowym Świecie w willi „Horyń”. Po wnikliwym przesłuchaniu, podczas którego więźniowie zgodnie mówili, że skrzynie były w korytarzu, ale zabrał je jeden z niemieckich lokatorów, który niedawno wyjechał z Rabki, Maria wraz z dziećmi, w związku z brakiem dowodów winy, została wypuszczona. W areszcie pozostał jednak Władysław, któremu grożono rozstrzelaniem. W tej sytuacji Maria Klempka zwróciła się z prośbą o pomoc do niemieckiego oficera z Austrii, który był stałym bywalcem restauracji i dobrze znał całą rodzinę. Jego wstawiennictwo pomogło i więzień został zwolniony z aresztu. Niemcy poszukiwali także Zelmy ukrywającej się w domu Klempków. Jak wspomina Irena Jabłońska: Zelma okazała się agentką sowieckiego wywiadu. Po wkroczeniu Rosjan do Rabki przyszła do nas w mundurze NKWD i zabrała swoje bagaże oraz zamurowaną wcześniej pod schodami puszkę ze złotem.

Obecna ulica Orkana, w głębi Hotel Turbacz,
stacja kolejowa, Apteka pod Gwiazdą.
W czasie wojny Mieczysław Klempka ps. „Kot” lub „Mietek” był podkomendnym por. Jana Stachury „Adama” i wykorzystując znajomość języka niemieckiego wielokrotnie brał udział w akcjach rozbrojeniowych niemieckich żołnierzy obronił także budynek dworca kolejowego, rabczańskie sanatoria oraz budynek poczty przed wysadzeniem. Wspólnie ze szkolnym kolegą Stanisławem Skowrońskim uniemożliwił żołnierzom z oddziału Józefa Kurasia „Ognia” wykonanie wyroku śmierci na Józefie Stalinie – pepeerowskim sekretarzu oraz burmistrzu Rabki, który był przedwojennym zagorzałym komunistą (o czym może świadczyć choćby zmiana poprzedniego nazwiska na Stalin). Dobrze znaliśmy tego pana, był uczciwym człowiekiem tylko zaślepionym ideami utopijnego socjalizmu, w który święcie wierzył. Mietek ostrzegł go przed wyrokiem, nie dopuścił do jego wykonania przez „ogniowców” oraz odesłał ich do dowódcy ręcząc własną głową za Stalina. W zamian za zasługi odznaczony został Krzyżem Walecznych oraz Krzyżem Zasługi z Mieczami.

Partyzanci z oddziału Adama przed schroniskiem na Luboniu Wielkim.
Od lewej: kpr.. „Grot” – Kazimierz Grzesiak, strz. „Jurek” – Wojciech Krasucki,
nad nimi (na tle okna) strz. „Zbyszek” – Zbigniew Krasucki, pchor. „Witold”
– Władysław Rogowiec, ppor. „Morski” – Roman Medwicz, strz. „Jeleń”
– Edward Palarczyk, nad nim st. strz. panc. „Pancerny” – Kazimierz Piastowski.
Po wojnie

Po zakończeniu działań wojennych Klempka wraz z innymi partyzantami ujawnił się jako żołnierz AK i powrócił do szkoły, aby ukończyć przerwaną naukę w gimnazjum. Szybko okazało się, że ogłoszona amnestia służy funkcjonariuszom UB do rozpoznawania i likwidowania podziemia niepodległościowego. Aby schwytać młodych partyzantów: W listopadzie 1945 roku, na krótko po ujawnieniu, gimnazjum rabczańskie zostało otoczone przez UB z Komendy powiatowej w Nowym Targu. Funkcjonariusze UB przychodzą do gimnazjum z gotowa listą byłych akowców. Ostrzeżeni przez kolegów i koleżanki uciekamy w czasie dużej przerwy do pobliskiego lasu i od tego momentu grupa młodzieży z rabczańskiego gimnazjum zaczyna się ukrywać. Koledzy, którzy wówczas wpadli są nieludzko bici i katowani na Komendzie Powiatowej UB w Nowym Targu. Przed nami stoją dwie alternatywy: dać się złapać i pod kije na UB, lub ukrywać się. Wybieramy to drugie i aby nie dać się złapać ukrywamy się z bronią. 

Pierwsi powojenni maturzyści szkoły dra Jana Wieczorkowskiego
Gimnazjaliści po kilku miesiącach życia w ukryciu zdecydowali przedostać się na zachód. Mieczysław Klempka poprzez Czechy, Niemcy Zachodnie oraz Włochy dotarł w 1948 roku do Londynu, gdzie zdał maturę i trawiony tęsknotą za krajem nawiązał kontakt z Delegaturą Zagraniczną Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość (WiN). W tym samym roku otrzymał od szefa Delegatury WiN - Józefa Maciołka zadanie wykonania misji kurierskiej do Polski. Po przyjęciu tego trudnego i niebezpiecznego zadania Klempka rozpoczął szkolenie (prowadzone m.in. przez wywiad brytyjski) oraz kompletowanie sprzętu. Nikt z osób przebywających w Wielkiej Brytanii nie zdawał sobie sprawy z tego, że w tym czasie Zrzeszenie WiN w kraju przestało istnieć i jest w całości podporządkowanie UB jako struktura prowokacyjna. Od momentu kiedy oficer WiN w Polsce Stefa Sieńko zdradził bezpiece szczegóły akcji Mieczysława Klempki nadano jej kryptonim „Cezar”. Jak podaje Maciej Korkuć: Wiosną 1950 roku „Mietek” wyruszył w drogę”. Dotarł do Pragi. W marcu 1950 roku przekroczył polską granicę. Misja przebiegała bez zakłóceń. Klempka odbył spotkania konspiracyjne m.in. w Szczecinie i w Warszawie, gdzie bezpośrednio spotkał się z agentem Sieńko. Funkcjonariusze bezpieki już wcześniej podjęli decyzję, że Klempka zostanie aresztowany. Jednakże nie zamierzali zbyt prostackim posunięciem ujawniać prowokacyjnego charakteru (…) ani narazić się na dekonspirację operacji „Cezar”. „Mietka” aresztowano w Czechach już w czasie powrotu z „udanej” misji. 

Mieczysław Klempka ps. Kot
razem z Januszem Biesem
W tym samym czasie rodzina „Mietka” pozostająca w Rabce, nie mając żadnych informacji na jego temat, została aresztowana i przez pięć miesięcy więziona na ul. Montelupich w Krakowie. W tym więzieniu znaleźli się wszyscy z wyjątkiem siostry – 16-letniej Ireny Klempki, względem której prowadzono osobne śledztwo w Nowym Targu, gdzie podczas kolejnych przesłuchań była bita w stopy i torturowana przez oficera śledczego Stanisława Zarakowskiego. Na tym jednak śledztwo się nie zakończyło. Rodzina Klempków kolejny raz trafiła do więzienia w momencie gdy „Mietek” wyruszał z Londynu. Wobec pewnego już przerzutu M. Klempki, – piszą historycy z IPN - bezpieka w Polsce postanowiła prewencyjnie pozbawić go zaplecza rodzinnego i skazać wyłącznie na kontakty przez nią kontrolowane. I dlatego w styczniu 1950 roku ponownie aresztowano Władysława, który po śledztwie prowadzonym przez UB w Nowym Targu został skazany na rok więzienia we Wronkach. Równocześnie aresztowano uczącą się w krakowskim Liceum Hotelarskim siostrę „Mietka” Irenę. Aresztowali mnie na stacji i przesłuchiwali w siedzibie UB na Placu Inwalidów. Podczas tego przesłuchania wybili mi 4 zęby i zmuszali do robienia tak dużej ilości przysiadów ze padałam z nóg. Na drugi dzień zmienili metodę śledztwa. Przy biurku siedział bardzo miły pan, który przez cztery dni i noce wmawiał mi jedno i to samo nie pozwalając zasnąć. Oni się co jakiś czas zmieniali i bez przerwy podkładali mi gotowe oświadczenia do podpisania. O „Mietku”, o którym i tak nic nie wiedzieliśmy, nie wspominali. Teraz po latach dziwię się jak to możliwe, ze byłam wtedy taka twarda i harda, że nic nie podpisałam i nic ode mnie nie wyciągnęli. W końcu przewieźli mnie do Nowego Targu, gdzie pamiętam duży korytarz z wieloma drzwiami zza których dochodziły odgłosy bicia, jęki i krzyki, zastanawiałam się za którymi drzwiami maltretują mojego ojca. Przetrzymywali mnie tam tydzień i w końcu wypuścili. 

Mieczysław Klempka ps. Kot
W maju 1950 roku po ujęciu „Mietka” w okolicy Morawskiej Ostrawy, poddano go okrutnemu, nieludzkiemu śledztwu podczas którego wybito mu 18 zębów a bicie i torturowanie było na porządku dziennym. Wkrótce został osadzony w niewielkim betonowym, podziemnym bunkrze bez okien w podziemiach budynku Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie. Celę można było porównać do wysokiej trumny (60 cm szerokości, 170 cm długości, 180 cm wysokości). Leżał tam początkowo na gołym betonie, dopiero po dłuższym czasie wrzucono mu tam cienki, zapluskwiony siennik . W takich warunkach, pozbawiony całkowicie możliwości spacerów, wypuszczany tylko na kolejne przesłuchania połączone z biciem przetrwał 3,5 roku. W swoich wspomnieniach Mietek napisał, że: Bunkrów takich jest tam pięć, a ponieważ są pod ziemią wiec nie posiadają okien. Ponieważ oznaczone są literami os A do E, dlatego więźniowie X Departamentu nazywali je „literałkami”. (…) Po dwóch latach straciłem rachubę czasu, nie wiedząc kiedy noc, kiedy dzień, nie wiedziałem jakie są pory roku i który rok . Aresztowanie Klempki było ściśle tajne ze względu na trwającą nadal operację „Cezar” (nie istniał w ewidencji więźniów a tymczasowy nakaz aresztowania wystawiono w trzy lata od uwięzienia). Nikt z współpracowników z Londynu a tym bardziej rodzina z Rabki nie wiedzieli co się z nim stało i czy jeszcze żyje.

Mieczysław Klempka z nogą złamaną w czasie
akcji GOPR w górach - fotografia z końca lat 60.
W 1954 roku w stanie skrajnego wyczerpania i wychudzenia (z 70 kg przed aresztowaniem do 48 kg po zwolnieniu) został przekazany prokuraturze do dalszego śledztwa i osadzony w izolatce więzienia UB na Mokotowie. Stamtąd trafił do więziennego szpitala psychiatrycznego gdzie, jak sam wspomina: Następne lata śledztwa, aczkolwiek lepsze pod względem metod, gdyż sprawę przejęła prokuratura, zacierają się w mojej pamięci. Pamiętam tylko, że byłem w Tworkach, gdzie dostawałem elektrowstrząsy, wstrząsy kardiazdowe oraz insulinę. Potem przez dłuższy czas byłem w więziennym szpitalu psychiatrycznym na Sądowej we Wrocławiu. Stamtąd przekazano mnie do Kliniki Akademii Medycznej we Wrocławiu . Dopiero z kliniki, po pięciu latach od aresztowania, do rodziny dotarła pierwsza informacja o tym, że Mieczysław żyje i jest w kraju. Z Kliniki zostałem odebrany przez rodziców z orzeczeniem, że mam jakieś przewlekłe zaburzenia psychiczne. Jakie nie wiem, bo się na tym nie znam. Wówczas to, po pięciu latach zawieszono mi śledztwo. Byłem ruiną człowieka – miałem już prawie 28 lat i nie przypominałem młodego chłopaka – niegdyś zdrowego i pełnego sił. W Rabce ludzie nie mogli mnie poznać. Rok 1955 pamiętam słabo. W roku 1956-tym zacząłem przychodzić do sił i równowagi.

Mieczysław Klempka ps. Kot w gronie
znajomych podczas wspólnej wycieczki.
Po powrocie do Rabki, rozpoczęły się długie miesiące rehabilitacji i leczenia. Mietek powoli powracał do sił, zaczął działać w harcerstwie, PTTK, został ratownikiem GOPR rozpoczął także zaoczne studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jednocześnie dowiedział się co działo się podczas jego nieobecności w domu, który w 1946 roku, przez trzy miesiące był nieczynny, gdyż służył jako stołówka oraz hotel dla radzieckich oficerów. Właściciele domu otrzymali z tej okazji stosowne zaświadczenie od wójta Gminy Rabka – M. Czerwca. W kolejnych latach przestała funkcjonować restauracja. Na bazie hotelu wkrótce zorganizowano Stację Turystyczną PTTK, która zaczęła działać i funkcjonowała pod niezmienioną nazwą „Turbacz” oraz niezmiennym kierownictwem aż do 1960 roku, w którym zmarła ulubiona przez turystów gospodyni Maria Klempka nazywana często „Mamą Turbaczową”.

Zaświadczenie wydane przez wójta gminy Rabka, fot. archiwum prywatne 
Wkrótce okazało się, że władze komunistyczne nadal śledzą poczynania Mieczysława Klempki. Brat był dla nich bardzo niewygodny, nie należał do żadnej partii, zawsze mówił to co myślał a do tego wspólnie ze swoimi harcerzami święcił chusty od munduru w kościele co ich bardzo bulwersowało . Na reakcje długo nie trzeba było czekać Klepmka w 1959 roku został ponownie aresztowany i osadzony w więzieniu na Mokotowie. Postępowanie karne przeciw niemu zostało zawieszone dzięki opinii biegłych lekarzy z krakowskiej Akademii Medycznej, którzy stwierdzili, ze stan zdrowia oskarżonego nie pozwala na stawanie przed sądem. Mietek powrócił do Rabki ożenił się i rozpoczął prace wśród osób cierpiących na alkoholizm (w Krakowie). Zmarł rok przed swoim ojcem, w 1972 roku na zawał serca.

Mieczysław Klempka, fot. zbiory prywatne
 Stacja turystyczna „Turbacz” 

Po śmierci Marii Klempki w 1960 roku Stacja Turystyczna PTTK przez dwa lata działała bez zmian. W 1962 roku przeprowadzono gruntowny remont i przemianowano budynek ze Stacji Turystycznej PTTK na Dom Wycieczkowy „Turbacz”. Od tego roku ster wzięła w ręce Irena Jabłońska córka Klempków, która wraz z ojcem prowadziła dom do 1973 roku (kiedy zmarł Władysław Klepmka) a następnie samodzielnie aż do dzisiaj. 

Maria Klempka
Wielką pomocą w kuchni Stacji Turystycznej „Turbacz” była Aniela Wójtowicz z Gilówki. Ta 18-letnia, lekko opóźniona w rozwoju dziewczyna zjawiła się w „Turbaczu” w 1945 roku. Przyszła boso i w jednej lnianej sukience – wspomina Irena Jabłońska – i więcej już nie wróciła do swojego domu – została u nas na zawsze. Mama ubrała ją od stóp do głów, wysłała do szkoły, gdzie udało jej się nauczyć czytać i pisać. Nauczyła się także, podpatrując kucharki, świetnie gotować i pomagać w gospodarstwie. Pilnowała także często zmieniające się pokojówki, aby nic nie zniknęło z pokoi. Mieszkała w tym domu 60 lat wielokrotnie oddając nieocenione przysługi naszej rodzinie. Pomoc Anielci przydała się szczególnie w 1946 roku, kiedy całą rodzinę aresztowało UB dokonując jednocześnie jednej z 30 rewizji w domu. Anielcia również była aresztowana, ale podczas przesłuchania udawała chorą psychicznie i została zwolniona z nowotarskiego więzienia. Chodząc bezradnie po rynku w Nowym Targu udało jej się przez przypadek spotkać gaździnę, która raz w tygodniu przywoziła do nas różne produkty żywnościowe. Ona ją poznała, wsadziła na furmankę i odwiozła do Rabki. Tutaj przez pięć miesięcy naszej nieobecności Anielcia opiekowała się domem, zebrała wszystkie plony, jakie urosły na polu i zajmowała się zwierzętami. Jak rodzice wrócili z więzienia to świnia był utuczona jak nigdy wcześniej. Anielcia zmarła w 2007 roku.

Przez lata dom „Turbacz” służył jako miejsce spotkań członków rabczańskiego Oddziału PTT a następnie PTTK. Tutaj między innymi odbyło się 30 stycznia 1955 roku uroczyste blachowanie pierwszych ratowników Rabczańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i stąd wyruszyła pierwsza górska wyprawa ratunkowa nowo powstałej sekcji. Tutaj także rozpoczęła się półwieczna już historia „Nieprzetartego Szlaku” czyli drużyn harcerskich skupiających dzieci i młodzież niepełnosprawną. „Nieprzetarty szlak” powstał w lutym 1958 roku, kiedy hm. Maria Łyczko – kierowniczka wydziału Kształcenia Instruktorów Komendy Chorągwi Krakowskiej na prośbę Resortu Zdrowia i Oświaty zorganizowała w Rabce pierwszy, trzytygodniowy kurs instruktorów harcerstwa dla wychowawców z sanatoriów i placówek specjalnych dla dzieci. Kurs ten miał za zadanie przeszkolić kadrę do prowadzenia drużyn harcerskich dla dzieci niewidomych, niesłyszących, upośledzonych umysłowo oraz wychowujących się w zakładach poprawczych. Dom Wycieczkowy „Turbacz” w latach 1958-1985 aż 65 razy gościł w swoich progach instruktorów harcerstwa oraz kolejne drużyny kursantów. Jak wspominają sami instruktorzy: Na miejsce kursu wybrano Dom Wycieczkowy „Turbacz” w Rabce, który prowadzili jego właściciele, doskonale rozumiejący ideę pracy i harcerskiej służby i z nią się identyfikujący państwo Maria i Władysław Kempkowie . W kolejnych latach dom otwarty był dla harcerzy za sprawą ich córki – Ireny Jabłońskiej. Nazwa „Nieprzetartego Szlaku” wszystkim dzisiaj dobrze znana także powstała w Rabce a dokładnie na stokach Lubonia Wielkiego w Beskidzie Wyspowym. Wśród licznych atrakcyjnych zajęć owego kursu była również całodzienna wyprawa n pobliski szczyt górski – Luboń. W czasie wycieczki jej uczestnicy mieli zastanowić się nad nazwą dla kursowej drużyny. Mozolny marsz pod górę w głębokim śniegu, gdy idący przodem przecierali drogę postępującym za nimi, skojarzył się komuś z trudnościami, jakie napotyka w swojej pracy każdy instruktor drużyny specjalnej. Padła więc propozycja nazwy „Nieprzetarty Szlak”. Przyjęto ją jednogłośnie.

Symbol Nieprzetartego Szlaku
Dom Klempków posiadając renomę gościnnego i zawsze otwartego budynku odwiedzany był przez znane osobistości. Częstym gościem był m.in. Władysław Orkan – pisarz i poeta oraz serdeczny przyjaciel pana domu, prof. Władysław Szafer oraz prof. Walery Goetel, Jalu Kurek – pisarz związany z Naprawą, Edward Moskała – działacz turystyczny PTT-PTTK a także dziennikarze, radiowcy i autorzy przewodników górskich (np. Józef Nyka, Andrzej Matuszczyk, Elfryda Trybowska). W latach 50. zaglądnął tu także ks. Karol Wojtyła prosząc Władysława Klempkę o radę w sprawie szlaków turystycznych w Gorcach. Po wielu latach, podczas prywatnej audiencji w papieskiej bibliotece Jan Paweł II przypomniał o tym epizodzie uczestnikom rabczańskiej pielgrzymki w tym Irenie Jabłońskiej.

Rodzina Klempków przed willą Turbacz
Katarzyna Ceklarz

Reprodukcje oraz retusz fotografii ilustrujących ten artykuł zostały wykonane w Pracowni Fotografii Cyfrowej FotoKoliber w Rabce.

http://www.fotokoliber.pl/

6 komentarzy:

  1. Takie małe miasto a ma tak wielkich bohaterów i patriotów.Szkoda,że teraz w naszej Polsce patriotyzm to śmieszność.Dziękuję ,za piękną lekcję historii,oby tylko dotarła ona do zagubionej młodzieży a ona czerpała wzorce z takich pozytywnych postaci.

    /*
    Autor: nina
    Data: 2009-08-16
    Godzina: 22:32:32

    Komentarz przeniesiony z poprzedniej strony Historii Rabki
    */

    OdpowiedzUsuń
  2. Bohaterska postać Pana Mietka Klempki. Chwała autorowi , że przybliżył nam historię tej Rodziny. Znałam tylko osobiście najmłodszą córkę - Ninę, ale pamiętam Pana Mietka. Rabka może sie szczycić takim bohaterem, nie waham się użyć tego określenia

    /*
    Autor: maria jolanta
    Data: 2009-08-16
    Godzina: 23:02:45

    Komentarz przeniesiony z poprzedniej strony Historii Rabki
    */

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy tekst. Rodzinna historia i wielka historia Marek Witkowski

    /*
    Autor: markiz.witkowski
    Data: 2010-10-12
    Godzina: 17:14:28

    Komentarz przeniesiony z poprzedniej strony Historii Rabki
    */

    OdpowiedzUsuń
  4. RABKA ! Tam w młodych latach kształtował się mój charakter.Dane mi było znać Pana Mieczysława Klempkę .Wspaniały,prawy CZŁOWIEK! Prowadził obóz harcerski wraz z ks.Mieczysławem Maliński w Zawoi (a może Zubrzycy)w którym brałem udział.Był to rok 1957 a może 1958. Czas zaciera szczegóły! Pamiętam też jak w spędzie licealistów z okazji 1-go maja na stadionie "Wierchów" jakaś oszalała kobieta uderzyła naszego druha Mietka w twarz,który w mundurze harcerskim przemawiał z trybuny. Jakże tragiczne były losy POLAKÓW !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniała jest ta historia, ale należałoby uwzględnić czasy współczesne. Wspaniała pani Irena godnie kontynuuje tradycje domu wycieczkowego , ,Turbacz" . Wielokrotnie przebywałam tam z młodzieżom. Była bardzo wyrozumiała i stanowcza. Wskazywała nam szlaki, którymi chadzał kardynał Wyszyński i biskup Karol Wojtyła. Bardzo miło wspominam tamte miejsca i czas tam spędzony. Chętnie wybiorę się tu ponownie z wnukami. :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z Panią powyżej :)

    OdpowiedzUsuń