niedziela, 17 maja 2009

Rzeczpospolita Podhalańska 1669/1670

W ubiegłym roku na łamach naszej strony mogli Państwo zapoznać się z artykułem Jacka Pędzimęża pt. "Śladami Kostki Napierskiego", w którym autor przedstawił dzieje największego buntu chłopskiego na Podhalu w połowie XVII w. Dzisiejsza publikacja jest kontynuacją tego tematu i opisuje mało znaną historię starcia wojsk koronnych z góralami pod Nowym Targiem w 1670 roku.

Zespół Historia Rabki serdecznie dziękuje autorowi za nadesłany artykuł!

W powszechnej świadomości mało znane są pewne wydarzenia, które miały miejsce na Podhalu w XVII w. Dlatego wszelkie skąpe wzmianki, znajdujące się w materiałach źródłowych należałoby przybliżyć w kontekście poszerzenia wiedzy o regionie. Zwłaszcza jeśli są to informacje wyjątkowo skąpo udokumentowane, a nie dotyczą zapisów ksiąg kościelnych. Gdy jednak wiadomości te odnoszą się do zdarzenia, którego efektem końcowym jest starcie wojska koronnego Rzeczypospolitej z góralami podhalańskimi w 1670 roku, wymaga przybliżenia nie tyle samego epizodu, co jego przyczyn. Zwłaszcza, jeśli przynajmniej w dziejach Podhala, była to historia bez precedensu. Ma ona nawet w swej niezbyt licznej literaturze swoją nazwę „Bitwy pod Nowym Targiem”.

Panorama Nowego Targu, rys. Zdana Jasińska

Wydarzenie to jest wyrwane z ciągu burzliwych dziejów Podhala, które trwają przez cały XVII wiek, a nawet obejmują znacznie szerszy okres i układają się w systematyczny ciąg. Jednak zakres artykułu zmusza do przedstawienia tylko najważniejszych faktów nie tylko Podhala ale także Polski.

Taniec nad ogniem, rys. Władysław Skoczylas
W 1668 roku po raz pierwszy dochodzi w Polsce do sytuacji gdy panujący monarcha dobrowolnie rezygnuje z tronu. Król Jan Kazimierz abdykuje niemalże w 20 rocznicę swej koronacji. Przyczyn było wiele, jednak główną było fiasko polityki królewskiej wobec opozycji magnackiej, zwłaszcza przeprowadzenia na rzecz kandydata francuskiego elekcji vivente rege (wyboru następcy za życia obecnego monarchy). Ostatecznym ciosem i tak zniechęconego do spraw polskich króla była śmierć królowej Ludwiki Marii Gonzagi, która pod koniec panowania była głównym motorem działań Jana Kazimierza.

Król Jan Kazimierz Waza, rys. Jan Matejko
Szlachta zebrana na sejmie elekcyjnym niemal siłą przeforsowała wybór na króla kandydata polskiego. Ich wybrańcem okazał się „Syn wielkiego Ojca” – Michał Korybut Wiśniowiecki. Był on synem obrońcy Zbaraża i znanego nam choćby z „Ogniem i Mieczem” księcia Jeremiego Wiśniowieckiego.

Książę Jeremi Wiśniowiecki na mogile, mal. Juliusz Kossak
Naturalnie zmumifikowane szczątki księcia Jeremiego Wiśniowieckiego
w krypcie grobowej Kaplicy Oleśnickich klasztoru na Świętym Krzyżu
w Górach Świętokrzyskich
W tym przypadku syn nie dorównał ojcu. Michał Korybut Wiśniowiecki podczas swojego krótkiego panowania (1669-1673) okazał się władcą raczej nieudolnym. Wskutek wojny z Turcją i Tatarami Rzeczpospolita utraciła znaczne połacie kraju z Kamieńcem Podolskim na czele. Król nie potrafił zapanować nad skłóconymi stronnictwami magnackimi, zajętymi własnymi sporami zamiast obroną kraju przed nawałą turecko – tatarską. To, że nie doszło do większych strat zawdzięczać możemy zdolnościom oraz talentowi militarnemu i zmysłowi taktycznemu hetmana wielkiego koronnego Jana Sobieskiego. Ten zwany przez Turków „Lew z Lechistanu” mimo wewnętrznych politycznych waśni i sporów, robił swoje broniąc wschodnich kresów, w następstwie czego zasłużył sobie na Koronę Polską gdy zmarł Michał Korybut Wiśniowiecki.

Król Michał Korybut Wiśniowiecki,
rys. Jan Matejko
Opisywane zdarzenie zaczyna się jednak nieco wcześniej. W 1669 roku. Niedługo po koronacji króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego, która miała miejsce 29 września tego roku, zjawia się na Podhalu chorągiew pancerna Jana Wielopolskiego, stolnika koronnego, starosty – generała małopolskiego i starosty nowotarskiego. W grudniu 1669 roku wojsko to zakwaterowano na tzw. „leżach zimowych” w Nowym Targu.

Dokument króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego
zatwierdzający przywileje nowotarskie z lat: 1346, 1487,
1559 i 1593. Wydany 30 listopada 1669 roku w Krakowie.
Według ówczesnego prawa, obowiązek utrzymania takich „gości” ciążył na okolicznej ludności. Nie inaczej było w tym przypadku. Żołnierze rozsyłali swoich przedstawicieli tzw. deputatów po okolicznych wsiach celem pobierania hiberny czyli podatku na przebywające wojsko. Wiadomo, że deputaci dotarli na pewno do Białego i Czarnego Dunajca, Szaflar i Dzianisza. Nie wykluczone, że jeszcze do kilku innych wsi góralskich. Co się działo dalej opisuje nam w swojej skardze do Urzędu Grodzkiego Krakowskiego naoczny świadek tych wydarzeń, sługa towarzysza pancernego spod chorągwi Jana Wielopolskiego, Mikołaj Rzadkowski. Mimo jednostronności tej relacji, zdecydowanie wrogiej góralom, łatwo zinterpretować bieg wydarzeń. Miejsca przemilczane w tej skardze (no bo trudno swoich oskarżać) uzupełnili późniejsi autorzy własnymi interpretacjami.

Kmicicowa kompania, mal. Juliusz Kossak
Wysłani deputaci zaczęli zbierać podatki co według prawa słusznie im się należało. Sami górale o tym wiedzieli więc nie mogło to być powodem buntu. Jednak to, że tacy poborcy nie zawsze trzymali się taryfy podatkowej i często dochodziło do nadużyć było sprawą powszechnie wiadomą. Jeśli dodać do tego, że zapewne podczas takiego poboru poturbowali któregoś z gazdów i podpiwszy sobie, nabrali fantazji kawalerskiej oraz dopuścili się wobec górali a może i góralek jakichś krzywd, to odwet był tylko kwestią czasu. Być może w innej części kraju, takie rzeczy uszłyby na sucho. Ale nie na Podhalu. Jak pokazuje dalsza historia, panowie żołnierze pochodzili z innych regionów i chyba nie za bardzo znali panujące na Podhalu stosunki.

Targ w Nowym Targu, mal. Aleksander Kotsis
Na znużonych całodziennym wykonywaniem swych „obowiązków” deputatów, napadli zebrani i uzbrojeni górale w Czarnym Dunajcu i Dzianiszu. Rozbrojonych, pobitych, ogołoconych z dobytku powiązali i odstawili do Nowego Targu. Razem z nimi wysłali pewno kilku swoich, którzy legitymując się jakimiś dawnymi glejtami mieli przedstawić dowództwu krzywdy dokonane przez poborców.

Most na Czarnym Dunajcu, pocztówka z XX w.
Reakcja żołnierzy była zgoła inna niż myśleli to górale. Widok pobitych i powiązanych jak balerony towarzyszy leżących na góralskich furkach musiał wzbudzić w nich taką wściekłość, że nie bacząc na wyjaśnienia i glejty, wtrącili poselstwo góralskie do lochów dworu w Nowym Targu.

Pochód zbojników, mal. Władysław Skoczylas
Uwięzieniem swoich przedstawicieli (a raczej brakiem ich powrotu) można tłumaczyć nagłe pojawienie się kilkuset uzbrojonych górali pod Nowym Targiem. I to w wyraźnie nieprzyjacielskim zamiarze. W swej skardze na górali imć Rzadkowski pisze: …ciż górale zebrawszy się w kupę i zaopatrzywszy w broń rozmaitego gatunku, rzeczoną chorągiew, w mieście Nowym Targu na zimowych leżach rozłożoną, jako buntownicy i nieprzyjaciele zewsząd otoczyli, znieść i w pień wyciąć, a całą substancyą i wszystek sprzęt wojskowy zabrać usiłowali, ba, nawet całe miasto razem z chorągwią puścić z dymem odgrażali się, czego byli z pewnością dokazali, gdyby nie to, że chorągiew zdrowie swe ratując i uchylając się wściekłości rozszalałej tłuszczy, dobrowolnie ustąpiła z miasta.

Żołnierz polskiej jazdy pancernej z XVII w. – husarz,
mal. Józef Brandt
Tak więc chorągiew pancerna bojąc się stawić czoła góralom po prostu drapnęła z miasta. Pozwolono im odejść bezpiecznie. To, że poza wspomnianymi deputatami żaden z żołnierzy nie doznał krzywdy od górali możemy być pewni. W przeciwnym razie, imć Rzadkowski w swej skardze niewątpliwie odnotowałby każdy taki przypadek.

Kontrabanda w Tatrach, mal. Alfred Schouppe
Zbliżającą się wigilię 1669 roku górale spędzili nie mając nad sobą żadnej władzy zwierzchniej. Aż do wiosny 1670 roku żadna władza: szlachecka, królewska czy starościńska nie sięga na Podhale. Górale rządzili się sami. Zdawali sobie jednak sprawę, że taka sielanka nie potrwa długo. Wcześniej czy później musi dojść do konfrontacji.

Krajobraz z Poronina, mal. Władysław Jarocki
Błędem byłoby jednak uznać, że zachowanie przedstawicieli chorągwi pancernej było główną przyczyną wzburzenia górali. Żołnierze tylko dolali oliwy do ognia i przyśpieszyli coś co i tak od dawna wisiało w powietrzu. Jak pokazują dzieje Podhala w XVII w. średnio co 20 lat wybuchało tam powstanie górali. Przyczyną zwykle było zwiększenie ucisku przez szlachtę i wyjątkowy opór górali wobec zwiększania powinności. W przerwach między tymi zrywami sytuacja była tak napięta, że nawet trudno było poznać czy kolejny bunt już trwa czy wybuchnie za chwilę. Represje jakie spotykały górali po takich zrywach wywoływały skutek odwrotny do zamierzonego i tylko umacniały poczucie słuszności sprawy. Jeśli wszelki opór zawodził, zawsze pozostawało jeszcze zbójnictwo.

Typowa podhalańska chata góralska
Niestety nie ma żadnych informacji jak na wydarzenie z 1669 roku zareagowali sąsiedzi buntujących się górali – mieszkańcy ówczesnej Rabki. Miejscowość ta od 1665 roku była w posiadaniu Jana Wielopolskiego, tego samego, który sprowadził znaną nam już chorągiew pancerną do Nowego Targu i jeszcze szybciej na czele tej chorągwi stamtąd zmykał. Wielopolski nabył Rabkę poprzez małżeństwo z Konstancją Krystyną Komorowską. Z braku opisów reakcji na wydarzenia można by uznać Rabkę za oazę spokoju. Tylko czy był to efekt dobrej roboty uspokajającej mieszkańców wykonanej przez ówczesnego proboszcza rabczańskiego i/lub przedstawicieli właściciela, czy też w Rabce nie odczuwano takiego ucisku. Niewykluczony jest też udział Rabczan w opisywanych wypadkach tylko brak jakichkolwiek źródeł pozostawia jedynie domysły. Rabka była za blisko tych wydarzeń, aby echa wypadków tu nie docierały.

Szron w Tatrach, mal. Stefan Filipkiewicz
Z drugiej strony Rabki, w miejscowościach należących do kasztelanii krakowskiej, mamy w tym czasie środek kilkudziesięcioletniego sporu 6 tzw. „wsi górnych” z kasztelanem Stanisławem Warszyckim oraz jego następcami. Wsie te to Stróża, Pcim, Krzczonów, Lubień, Tęczyn i Krzeczów. Na czele chłopów z tych miejscowości stał Walenty Marszałek z Krzeczowa. Jako przywódca pojawia się podczas sporu w 1655 roku i odtąd przez prawie półwiecze występuje w zmaganiach przeciw uciskowi we „wsiach górnych”. W dokumentach spotykamy go jeszcze gdy otrzymuje glejt bezpieczeństwa w 1698 roku od zasiadającego wtedy na tronie polskim króla Augusta II Mocnego z saksońskiej dynastii Wettinów, a także w rok później gdy mimo tego glejtu jest ścigany w rodzinnej wsi przez podstarościego myślenickiego. Cały ten długoletni spór wymaga jednak osobnego opracowania. Walenty Marszałek w 1669 roku nie pociągnął mieszkańców wspomnianych wsi do działań jakie miały miejsce na Podhalu. Był przeciwnikiem radykalnych form walki, ograniczając akcje do wystąpień na drodze legalnej (sądowej) i do zorganizowanej odmowy powinności.

XVIII-wieczny kościół pw. św. Wojciecha w Krzeczowie
Z powstaniem 1669/1670 na Podhalu ściśle jest związane powstanie chłopów w starostwie lanckorońskim. Zresztą poddani ci wspierają potem czynnie górali w późniejszej bitwie pod Nowym Targiem. Starostwo to rządzone jest twardą ręką przez Michała Zebrzydowskiego, znanego jako wodza karnej ekspedycji spod Beresteczka przeciwko buntowi pod wodzą Kostki Napierskiego w 1651 roku. Po nim rządy obejmuje wdowa Marianna. Ucisk Zebrzydowskiej powoduje, że poddani niedawnym wzorem górali podhalańskich, pod wodzą szlachcica (!!!) Stanisława Wierzbięty wszczęli bunt. Początkowo odmawiali wykonywania powinności. Jednak z czasem zaczęli zamykać tartaki, spichlerze, folwarki. Rozganiali urzędników starościńskich i nachodzili dwory oraz rekwirowali wszelki dobytek.

Lanckorona, karta pocztowa z początków XX w.
Wieści o poczynaniach zbuntowanych chłopów szybko dotarły do króla. Istniało zagrożenie przeniesienia się tego zbrojnego ruchu na inne starostwa. Sytuacja była o tyle trudna, że klasa magnacka była rozbita na dwa zwalczające się obozy polityczne: malkontentów (obóz francuski) i obóz obrońców elekta szlacheckiego (austriacki). Na dodatek w powietrzu wisiała wojna turecko–tatarsko-kozacka.

Walka o sztandar, mal. Józef Brandt 
Wiosną 1670 roku, gdy stopniały śniegi, postanowiono rozprawić się ze zbuntowanymi starostwami. Dnia 6 kwietnia tego roku hetman wielki koronny Jan Sobieski wydaje rozkaz siedmiu chorągwiom cudzoziemskiego autoramentu, aby ściągnęły do Nowego Targu i położyły kres rebelii.

Hetman wielki koronny Jan Sobieski,
późniejszy król Polski
Na Podhalu kończył się okres swobody i wolności dla górali. Wiedzieli jednak, że do konfrontacji dojść musi. Dlatego przez ponad trzy zimowe miesiące i oni nie próżnowali. Wysłali suplikę do króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Znając jednak z własnego doświadczenia skuteczność egzekwowania swoich racji na drodze prawnej, rozpoczęli przygotowania zbrojne. W pierwszej kolejności zwiększając liczebność swoich stronników. Oddajmy jednak głos naocznemu świadkowi, panu Rzadkowskiemu: …przybrawszy sobie opryszków, zbójników od węgierskiej granicy i wzrósłszy do liczby kilku tysięcy…. Ta negatywna opinia udowadnia, że nawet jeżeli liczba uczestników jest przesadzona, to jednak nie odbiega daleko od prawdy. Wysłanie przeciw góralom 7 chorągwi doborowego, zaprawionego w bojach wojska (ponad 1000 ludzi), może świadczyć o sile powstańców.

Zbójnicy z kotlikiem, mal. Władysław Skoczylas
Górale przez całą zimę gromadzą broń, zwłaszcza palną. Z sąsiednich Węgier sprowadzili kule i proch. Na wzór wojskowy sformowali oddziały pod osobnymi dowódcami. Widzimy więc, że nie była to bezładna, kilkutysięczna masa ludzi, lecz zorganizowane wojsko podhalańskie. Co więcej, stworzyli nawet własną artylerię! Nie były to co prawda działa spiżowe ani żelazne, lecz domowym sposobem wykonane z materiału jaki górale mieli pod ręką. Lufy ze świeżo ściętych buków, wzmocnione żelaznymi obręczami. Dość, że po pierwszych strzałach nie pękły. Ile ich było? Tego nie wiemy. Wiadomo tylko, że 2 z nich, jako zdobycz wojenną oglądał potem cały zdumiony Kraków. A musiało ich być więcej, bo górale mieli wystarczająco dużo czasu na ich zrobienie i przeszkolenie obsługi.

Pochód zbójników, mal. Władysław Skoczylas
Wysłane przez hetmana Sobieskiego chorągwie weszły do Nowego Targu 23 kwietnia 1670 roku i gospodarowały w mieście przez tydzień szykując się zapewne do spacyfikowania wiosek. Górale, czując za sobą góry i las, ustępować nie zamierzali. Do starcia dojść musiało. To, że nie stało się to gdzieś pod Czarnym Dunajcem czy Dzianiszem świadczy o determinacji górali, którzy nie chcąc dopuścić do splądrowania swoich wsi, stanęli pod Nowym Targiem. Usiłowali wypłoszyć z miasta przybyłe chorągwie jak poprzednio żołnierzy Wielopolskiego. Działo się to między 1 a 3 maja 1670. Dokładnej daty dziennej nie da się ustalić.
Kliknij, aby powiększyć Mapę
Siedem doborowych chorągwi, regularnego, karnego i zaprawionego w bojach cudzoziemskiego autoramentu wojska nie tylko nie dało się zastraszyć, ale wyszło z miasta i stanęło naprzeciw wojska podhalańskiego wspartego przez chłopów lanckorońskich. Miejscem starcia była równina pod Nowym Targiem w okolicach dzisiejszej stacji PKP.

Stacja kolejowa w Nowym Tagu, prawdopodobne miejsce
bitwy armii podhalańskiej z wojskami królewskimi
Górale mieli za sobą las a wychodzące z Nowego Targu wojsko ustawiło się tyłem do miasta. Czy żołnierze mieli jakieś armaty? Tego nie wiemy, jeżeli tak, to były to lekkie działka polowe. Wiemy natomiast, że strzelała „góralska artyleria”, która oddała przynajmniej dwie salwy.

Panorama Nowego Targu, pocztówka z początków XX w.

O samym przebiegu bitwy mamy tylko skąpe informacje. Najlepiej opisuje to Rzadkowski: Jawni ci buntownicy, nie wzdrygając się przed żadnym bezprawiem, posunęli się do takiego zuchwalstwa, że kiedy kilka chorągwi pieszych i konnych z rozkazami JKMci, pana naszego miłościwego, oraz JW. Hetmana W.K. przybyło na stłumienie tychże zamieszek i otwartego buntu, sporządziwszy sobie drewniane armaty ze świeżych buków, żelaznymi obręczami obciągnięte, do strzelania sposobne, opatrzywszy się w rozmaitą broń, jako to: rusznice, kosy, siekiery i zaostrzone koły, a w taki sposób do stoczenia bitwy się przygotowawszy, po nieprzyjacielsku się postawili, w szyku bojowym na sposób wojskowy pod gęstym lasem się ustawiwszy, jako buntownicy i nieprzyjaciele z wojskiem koronnem bitwę zwiedli; przecie jednak siłą wojskową pokonani, rozgromieni i do ucieczki w gęste lasy przymuszeni i tam ocalenia szukali. 

Widok Tatr z Poronina, mal. Jan Nepomucen Głowacki 
Nie wyszli więc górale zwycięsko ze starcia z wojskiem koronnym. Bo raczej trudno oczekiwać innego wyniku. Las i góry zawsze były sprzymierzeńcami górala. Żołnierze w pościg za wycofującym się „wojskiem podhalańskim” nie odważyli się wejść do lasu. Dość, że jedynymi zdobyczami zwycięzców były wspomniane armatki domowej roboty (przynajmniej dwie) i 6 jeńców – górali, pewno rannych, których znamy z imienia i nazwiska: Wojciech Gadomski, Jakub Morawczyński, Krzysztof Sułek, Jan Galas, Urban Drążak, Maciej Jaworski. A może był to celowy manewr mający na celu wciągnięcie żołnierzy do lasu, gdzie regularne wojsko straciłoby swe walory taktyczno – bojowe?

Pod wieczór, mal. Stanisław Kamocki
Niestety, nie wiemy kim był dowódca wojska podhalańskiego. Może było ich kilku? A musiała to być postać niepospolita. Być może był to jakiś harnaś zbójnicki. Osoba ta musiała mieć niezwykły talent organizatorski i doświadczenie wojskowe. Samo zorganizowanie górali na wzór wojskowy świadczy o umiejętnościach dowódczych. Co do artylerii, to jeśli ktoś widział na żywo strzelanie z XVII–wiecznej armaty, to potwierdzi, że poprawne załadowanie i oddanie salwy jest nie lada sztuką. Dlatego podczas reform wojskowych w czasach króla Władysława IV, artylerię wyłoniono jako osobną formację wojskową. Wcześniej traktowana była jako rzemiosło. Trafiali do niej „specjaliści”. Dlatego nauczenie tej niezwykłej umiejętności, nie mających wcześniej o tym zielonego pojęcia górali, stanowiło niezwykłe wyzwanie. Co do samego wyglądu tych bukowych armatek, to poza skąpymi opisami nie wiemy jak wyglądały. Ale na pewno niejeden współczesny inspektor BHP złapałby się za głowę widząc takie urządzenie.

Stary baca spod Babiej Góry, mal. Aleksander Kotsis
Tak kończy się kilkumiesięczny żywot „wolnego Podhala”. Było to trzecie i ostatnie powstanie zbrojne ludności podhalańskiej. Tak jak poprzednie; zrywy z lat 1629-1633 przeciw staroście Komorowskiemu i powstanie z 1651 pod wodzą Kostki Napierskiego, kończy się klęską. Jednak jak każde poprzednie przyczyniło się do tego, że ucisk wobec górali był wprowadzany wolniej niż w pozostałych częściach kraju. Górale nie zrezygnowali jednak z biernej formy walki i skarg do sądów referendarskich i królewskich. Pewna forma walki zbrojnej jednak na Podhalu pozostała, a nawet w tym czasie przeżywa swój klasyczny rozkwit. Ta forma to zbójnictwo.

Pejzaż podhalański, rys. Władysław Skoczylas
Podziękowania dla Pracowników Czytelni Czasopism Biblioteki Narodowej w Warszawie za pomoc i zrozumienie.


Jacek Pędzimąż

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz