poniedziałek, 3 marca 2014

Zwyczaje ostatkowe i wielkopostne

Zapusty      


Od wieków już różne ludy chrześcijańskie przed nadchodzącym wielkim postem żegnały mięso wesołemi zabawami i ucztami mięsnemi. Zabawy te we Francyi i Włoszech, gdzie najpierw powstał karnawał, przypominały żywo greckie i rzymskie uciechy ku czci Bachusa. Karnawał włoski a zwłaszcza rzymski i wenecki, jest dotąd szczęściem zabaw ulicznych, w których bierze udział lud cały.

Z karnawału. Rys. F. Kostrzewski. Kłosy, 1884 r., nr 974.



W dawnej Polsce również licznie odbywały się zabawy karnawałowe, słynne owe maskarady i kuligi. Do pierwszego lepszego dworku zajeżdżała młodzież tłumnie z muzyką  i śpiewem. Dwór przyjmował ich całem sercem. Zabawa rozpoczynała się nadobre i trwała zwykle do rana. Przybyli zabierali wreszcie domowników ze sobą i tak zwiększone Towarzystwo udawało się do następnego dworu, gdzie zabawa rozpoczynała się na nowo. Bawiono się często całą noc i dzień. Kiedy zjedzono i wypito co było przygotowane, całe towarzystwo udawało się dalej i dalej, aż z czasem taki kulig dochodził do kilkudziesięciu sań.

Kulig, Rys. J. Chełmoński. Kłosy, 1886 r., nr 1079.

A co było uciechy w takiej jeździe! Umysły podniecone zabawą i trunkami wysilały się na coraz nowe żarty, na coraz lepsze figle. Jazda taka kończyła się dopiero z nadejściem środy popielcowej.

Te piękne i wesołe, pełne animuszu polskiego kuligi poszły dziś w zapomnienie. Inaczej dziś ludzie się bawią, raczej może nie umieją się bawić!

Szkic karnawałowy. Rys. K. Pillaty. Kłosy, 1875 r., nr 502.

Zgnieconym walką o byt piersiom tchu zbrakło. W miejsce dawnej prostoty i szczerego temperamentu weszła maniera i szablon – blichtr i szminka.

Tłusty Czwartek


Karnawał schodzi do grobu. Wbrew umierającym kończy swój żywot wesoło, jak na utracyusza przystało. Błazeński kostyum nieco zblakły i poszarpany ogląda po raz ostatni, poprawia dzwonki na głowie i puszcza się ostatkiem sił w tany.

Powrót z wieczoru. Rys. F. Wastkowski.
Kłosy, 1883 r., nr 919.

Oto nadszedł benefisowy dzień Karnawału: Tłusty Czwartek. Jeden z ostatnich dni wesołości zapustnej.

Tłusty Czwartek należy do tradycyjnych obchodów w Polsce.

Od dawien dawna był on święcony obfitością jadła i napitków, wśród których dominował – jako tłusty a smaczny symbol karnawału – pączek. Podobnie symbolem Popielca jest śledź marynowany. Dzisiaj jednak dzieli nas od kwaśnego śledzia prawie tydzień cały. Mówimy więc o pączku, o jego dosłownej i przenośnej słodyczy.

Tajemnice przyrządzania tego smakołyku pozostawmy zawodowym kucharkom i gospodyniom. My stwierdzamy na tem miejscu, że jest to rzecz smaczna, ale jak wszystko, co smaczne – w miarę powinien być używany. Dobroć i pulchność pączka jest niejako wskaźnikiem sfery towarzyskiej, w której się rodzi w brytwannie i ginie w szczękach amatorów.

Szkic karnawałowy. Rys. K. Pillaty.
Kłosy, 1875 r., nr 502.

Burżuj przepada za pulchnym i miękkim pączkiem nadzianym konfiturą. Im niżej zaczniemy zstępować po społecznej drabinie – tem bardziej pączek zyskuje na objętości i wadze, aż dochodzi do ideału przedmiejskich gustów: wielkości kociego łba, a odporności kuli bilardowej... Odpowiedniej odporności bywają i konsumenci tego frykasu.

Jeden z nich opowiada swe wspomnienia Tłustego Czwartku na Zwierzyńcu w ten sposób:

„Takiej zabawy dawno nie pamiętam. Antek grał na harmonii, Felek mordował grzebień, a Ceśka akompaniowała na blaszanej miednicy. Podawali potem parówki, jakie kto chciał – ciepłe, zimne, z musztardą , z chrzanem, z powidłami... A pączki!... Jak mnie Ceśka palnęła nim w gębę tak odrazu oko mi podbiła...” Takie to były zabawy w owych czasach – kiedy mąka była tańsza. Oczywiście i pączki mogły być większe i twardsze. Dzisiaj zmieniły się czasy. Pączki są mniejsze i lżejsze i zabawa nie taka jak w dawne czasy –  –   –

Pożegnanie Karnawału. Rys. K. Mirecki.
Kłosy, 1883 r., nr 919.

Z tem wszystkiem jesteśmy przekonani, że bez względu na objętość i ciężar gatunkowy pączków zabawa dzisiaj, w Tłusty Czwartek, w każdej sferze będzie wesoła. 
                                                                                                                                          Kruk


Ilustrowany Kurier Codzienny nr. 42 z 20 lutego 1914 roku.


Wielki Post


Asceza średnich wieków szła zgodnie ręka w rękę z młodszą swą siostrą Nietolerancyą i starszym bratem Zabobonem. Ciemna a despotyczna ta trójka uzurpowała sobie prawo do rządzenia światem, narzucała wszystkim swą wolę, wydawała prawa i ferowała wyroki, które dreszczem grozy przejmują nas dzisiaj. Inkwizycya święta, tortury, czarownice, heretycy, krwawa bajka o mordzie rytualnym, prawo pierwszej nocy – oto pomniki hańby, jaką w historyi ludzkości – Asceza religijna, Zabobon i Nietolerancya po sobie pozostawiły.

Popielec. Rys. Powalisz.
Przewodnik katolicki, 1935 r., nr 10.

Im to również zawdzięczać należy humanitarne prawo, według którego łamiących post Wielki karano wybiciem zębów. Pisze o tem wyraźnie merburski Dytmar na początku ósmej księgi swej kroniki.

Ogółem w średnich wiekach poszczono i suszono z zapałem godnym lepszej sprawy. Przed każdem wielkiem świętem poszczono 40 dni, nadto obchodzono suche dni, dni krzyżowe, wigilie, poszczono na cześć rozmaitych świętych. Suszono poniedziałki, środy, piątki i soboty w każdym tygodniu, tak, że tylko 3 dni, u skrupulatniejszych jeden dzień w tygodniu tylko pozostawał na mięsne potrawy. Ci, którzy tem pewniej chcieli się dostać do nieba – nie zmieniali przez cały wielki tydzień bielizny, nie czesali się ani myli, unikali nietylko styczności z białogłowami, ale uciekali nawet od ich widoku, uważając je widocznie także za „sztukę mięsa”. Kobiety ówczesne pomagały i utrwalały mężczyzn w tej wstrzemięźliwości. Gdy już musiały koniecznie pokazać się w męzkiem towarzystwie, zjawiały się pozapinane i zawijane szczelnie od brody do stóp, nie prezentując nikomu ani kawałka ręki, a broń już Boże – nogi.

Małżonkowie na czas Wielkiego Postu rozdzielali się. Sypialnia małżeńska, na równi ze spiżarnią, gdzie wisiały szynki i kiełbasy – zostawała zamkniętą. Klucze od jednej i drugiej brał w depozyt spowiednik domowy.

Strapiony małżonek szukał w największej tajemnicy przytułku nocnego w „piekarni” lub na folwarkach u dziewek służebnych. Tych się nie liczyło.

Kto wie czy gorętszego temperamentu jejmość w myśl instrukcyi średnio. – nie powybijałaby jegomości zębów za takowe łamanie świętego postu… Ale o tem milczą kroniki i pamiętniki błogosławionych owych czasów.

W taki to sposób dawniej zdobywano niebo, z taką żarliwością i zaparciem się siebie – przygotowywano się do generalnego obżarstwa i walnego pijaństwa świątecznego…

A dzisiaj?... Pożal się Boże!...

Nie mówimy już o bezbożnikach, którzy w poniedziałek, a czasem i środę używają mięsa (żeby to tylko na talerzu lub w butersznycie), ale przykładni nawet chrześcijanie nie traktują postu tak, jakby powinni.

Przyjdzie do Hawełki albo Suskiego!... Taki pseudo-katolik zje wprawdzie śledzia, ale dzieje się to tylko gwoli oszukania sumienia a ukontentowania żołądka. A ile potem bomb wypije, ile rozmaitych smakołyków pochłonie. Na zakończenie postnej uczty obucha się kawioru i z nieprzystojnemi myślami wraca do domu. I grzeszy i żonę do grzechu podmawia. Ale stokroć biada jego grzesznej duszy, gdy zamiast żony, która wyszła na sprawunki natknie się oto – na pokojówkę lub kucharkę!…

W kuchni. Rys. L. Rausz. Kłosy, 1883 r., nr 919.

Pobożność upada i dlatego źle się dzieje. I grzesznik takowy dogodziwszy sobie nadmiarem jadła w święta – gdy umrze – pójdzie z pewnością tam, gdzie jest płacz i zgrzytanie zębów – amen !...

Kruk.


Ilustrowany Kurier Codzienny nr.78 z 03 kwietnia 1914 roku

Tekst przygotował i nadesłał Józef Szlaga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz