niedziela, 6 września 2009

Wrześniowe dni

Dnia 1 września 1939 r. w godzinach porannych wojska niemieckie i słowackie przekroczyły południową granicę Polski. Ruchy wojsk nieprzyjacielskich na granicy zaobserwowano wcześniej. Żołnierze Korpusu Ochrony Pogranicza w nocy alarmowali dowództwo o ruchu wojsk nieprzyjaciela na granicy. Z okolic Jabłonki meldowano o godzinie 2.30:  Naprzeciwko za granicą, widać światła samochodów i słychać szum wielkiej ilości ciężkich silników... Na górce nad samą granicą widać kilkudziesięciu wojskowych niemieckich, zebranych jakby na jakąś naradę, czy odprawę, gdyż mają mapy w rękach i przez lornetki obserwują nasze stanowiska O godzinie 4.30 ten sam posterunek donosił: Niemcy schodzą z górki i słychać zapuszczanie motorów. O godzinie 4.45 ruszyły do natarcia niemieckie dywizje. Nieprzyjaciel wkraczał na Podhale. Niemieckie siły pancerne i zmechanizowane po zniszczeniu placówek Straży Granicznej parły na Jabłonkę, Spytkowice i Czarny Dunajec.

Łamanie polskich szlabanów granicznych
we wrześniu 1939 roku


Był to XXII Korpus Pancerny pod dowództwem gen. kaw. Ewalda von Kleista. Liczył on w sumie 40 tysięcy ludzi, 640 czołgów i samochodów pancernych, prawie 8 tysięcy pojazdów mechanicznych i 336 dział różnego kalibru. W jego skład wchodziły: 2 Dywizja Pancerna, 4 Dywizja Lekka, 3 Dywizja Piechoty Górskiej.

Kolumny żołnierzy niemieckich wkraczających do Polski

Polski plan obronny na południowej granicy naszego państwa przewidywał powstrzymanie sił nieprzyjaciela przez dwie armie: Armię „Kraków” oraz Armię „Karpaty”. Dowódcą Armii „Kraków” został gen. bryg. Antoni Szylling. Zadaniem Armii „Kraków” była obrona podejścia do Krakowa od strony południowego zachodu oraz opóźnienie i rozpoznanie sił nieprzyjacielskich. Armia „Karpaty” miało osłaniać tyły Armii „Kraków”. Za obronę południowego, beskidzko–podtatrzańskiego skrzydła Armii „Kraków”, rozciągającego się od Zwardonia do Czorsztyna, odpowiedzialna była 1 Brygada Górska pod dowództwem płk dypl. Janusza Gaładyka. Kwatera główna brygady znajdowała się w Suchej Beskidzkiej.

Żołnierze i tabory armii Kraków podczas postoju,
wrzesień 1939 rok

W skład 1 Brygady Górskiej wchodziły dwa pułki piechoty utworzone w marcu 1939 roku z batalionów Korpusu Ochrony Pogranicza. 1 Pułk Piechoty KOP pod dowództwem ppłk Wojciecha Wójcika liczył dwa bataliony, a 2 Pułk Piechoty KOP dowodzony przez Jana Rogowskiego - trzy bataliony. Dowódcy 1 Brygady Górskiej podporządkowano również bataliony Obrony Narodowej „Zakopane” i „Żywiec” oraz kompanie forteczne „Węgierska Górka” i „Jeleśnia”. Brygada została również wzmocniona przez 3 Dywizjon 65 Pułku Artylerii Lekkiej, dwie baterie artylerii górskiej, dwa plutony artylerii pozycyjnej oraz zmotoryzowaną kompanię saperów. W sumie było to około 5500 żołnierzy i 24 działa różnego kalibru, w większości przestarzałe.

Defilada żołnierzy batalionu KOP Snów, 1934 rok

Do walki z wojskami nieprzyjaciela włączyła się również ludności Podhala, która natychmiast przystąpiła do niszczenia mostów, tarasowania dróg, którymi posuwały się kolumny wojsk niemieckich. Brała czynny udział w walce zbrojnej.

Polska zapora przeciwczołgowa na leśnej drodze
Tak początek wojny opisuje w swych wspomnieniach, mieszkaniec Mszany Dolnej, Aleksander Kalczyński: W piątek 1 września 1939 r. o godz. 6 rano wpadł do mego domu krewniak z Jordanowa wołając:
- Olek, zaczęło się: Wojna! Dziś rano Niemcy przekroczyli granicę i atakują Jordanów!
Istotnie od wczesnego rana słychać było pomruki artylerii. Włączyłem radio: żadnych wiadomości, bez przerwy grają marsze. Zniecierpliwiony wybiegłem na ulicę. Tu stała duża grupa ludzi wkoło jakiegoś nowotarskiego górala, który opowiadał, że Niemcy nacierają na Czarny Dunajec i Czorsztyn. O godz. 10 ktoś przywiózł nadzwyczajny dodatek Kuriera z Krakowa, mówiący, że Niemcy przekroczyli granicę Rzeczypospolitej Polskiej na całej długości: od strony zachodniej, północnej i południowej. O godzinie jedenastej od strony Nowego Sącza przejechał przez Mszanę Dolną oddział tankietek i działek w kierunku Rabki. Stojący przy drodze ludzie spontanicznie klaskali i wołali:
-Niech żyje Polskie Wojsko! Brawo chłopcy!
Widziałem wielu ludzi płaczących z radości. Niestety, niepokojąco mało było tego wojska, przypuszczaliśmy, że dalsze oddziały nadciągną później. (...)

Widok ogólny Mszany Dolnej
Młodzież z Podhala już od rana skrótami przez Turbacz i Stare Wierchy szła w szeregach. Spodziewali się, że w Nowym Sączu dostaną broń – tak im ponoć powiedziano. Rzeka ludzka przepływała. Znajomi jadący i idący pytali się:
- A ty, Olek zostajesz u Niemców? Na wschodzie uzbroją nas i wrócimy. Chodź z nami. (...)
Wieczorem wezwano nas młodych do gminy. Po uzbrojeniu w stare karabiny wyznaczyli nam mosty do pilnowania. Dowódcą naszym był porucznik Władysław Galica, bohater, obrońca Lwowa, kawaler Krzyża Virtuti Militari, sportowiec, wspaniały kompan do popicia i zabawy. (...)

Obecnie, gdy się wojna zaczęła, Galica był dla nas młodych wielkim autorytetem, chętnie słuchaliśmy każdego jego rozkazu. Pilnowanie mostów trwało do rana. Po ściągnięciu nas z wart Galica oświadczył:
- Na tym terenie mosty nie są nam już potrzebne, powinniśmy je raczej wysadzić, bo – jak wiecie – pociągi już nie pojadą, a tu lada godzina przyjdzie nieprzyjaciel. Dla was młodych teraz jest obowiązkiem maszerować na wschód, tam prawdopodobnie będzie organizowana armia i obrona.
Jednak położenie 1 Brygady Górskiej broniącej odcinka od Węgierskiej Górki do Chabówki już w pierwszych godzinach wojny stało się beznadziejne wobec ogromnej przewagi nieprzyjaciela. W takiej sytuacji gen. bryg. Antonii Szylling już o godzinie 8-mej rano zdecydował się skierować większość odwodów swej armii na południe. 10 Brygada Kawalerii Zmotoryzowanej pod dowództwem płk dypl. Stanisława Maczka, stacjonująca w Woli Justowskiej o godzinie 9:30 otrzymała rozkaz: … nie dopuścić do wyjścia nieprzyjacielskich jednostek pancerno-motorowych z wąwozów górskich na linii Myślenice – Dobczyce, skąd otwierają się dla mas pancernych doskonałe warunki terenowe do uderzenia na tyły Armii „Kraków”.

Kolumna czołgów Vickers
10 Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej
Około godziny 17-tej główne siły 10 Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej osiągnęły rejon Pcim – Lubień – Mszana Dolna. O 18-tej w Skomielnej Białej odbyła się odprawa dowódców brygady. Pas działania brygady został podzielony na dwa odcinki „Jordanów” i „Rabka”. Odcinek „Jordanów” obejmował wzgórza Wysoka i Góra Ludwiki. Do obrony tego odcinka skierowano m.in. 24 Pułk Ułanów. Odcinek „Rabka” obejmował teren rozciągający się od Skawy Górnej do Ponic. Rejonu tego miał bronić: 1 Pułk Piechoty KOP – Bataliony „Snów I” i „Snów II”. W odwodzie brygady pozostawiono 10 Pułk Strzelców Konnych. Płk Maczek i mjr Skibiński po rozpoznaniu sytuacji stwierdzili, że główne uderzenie pancernych jednostek nieprzyjaciela zostanie skierowane na wzgórze Wysoka.

Płk dypl. Stanisław Maczek i mjr dypl. Franciszek Skibiński
wśród swoich żołnierzy, wrzesień 1939 r.
Od wczesnych godzin rannych, 2 września 1939 roku, trwały zacięte walki na odcinkach „Rabka” i „Jordanów”. Mimo bohaterskiej postawy obrońców nieprzyjaciel zyskiwał przewagę. Około godziny 16-tej płk Kazimierz Dworak meldował, że czołgi niemieckie wdzierają się na wzgórze Wysoka. Udało się zniszczyć 45 nieprzyjacielskich maszyn, jednak wśród obrońców straty były coraz większe. Obsługi armat przeciwpancernych nie nadążały strzelać do kolejnych nadciągających czołgów. Na wzgórze wdarło się 30 czołgów, nieprzyjaciel zniszczył wszystkie punkty obserwacyjne polskiej artylerii. Niemcy opanowali Wysoką. Wieczorem zajęli Chabówkę i Jordanów, podeszli pod Rabkę.

Niemieckie czołgi, PzKpfw I, pod Wysoką, wrzesień 1939 r.

Mimo zajęcia przez Niemców Jordanowa i Chabówki bilans walk stoczonych 2 września 1939 roku był korzystniejszy dla strony polskiej. Nieprzyjaciel w ciągu 36 godzin zepchnął polską obronę o niespełna dwa kilometry. Zdobył co prawda dominujące nad okolicą wzgórza, ale okupił to wielkimi stratami. Zniszczono ponad 50 czołgów, Niemcy mieli wielu zabitych i rannych. Tak silny opór był zaskoczeniem dla nieprzyjaciela. W odwecie już od pierwszych godzin wojny wojska niemieckie dopuszczały się mordów na bezbronnej ludności cywilnej. 2 września w Bielance żołnierze niemieccy aresztowali 22 osoby podejrzane o dywersje, zatrzymanych wywieziono do stalagu w Austrii, gdzie część z nich zmarła. Tego samego dnia w Rokicinach spośród uwięzionych wybrano 4 mężczyzn, których żołnierze Wehrmachtu rozstrzelali bez podania przyczyny, zastrzelono również kobietę podczas próby ucieczki. W Klikuszowej spalono kilkanaście zabudowań i rozstrzelano 2 mężczyzn za to, że jeden z oddziałów niemieckich został w tym rejonie ostrzelany przez żołnierzy polskich. Z tego samego powodu żołnierze Wehrmachtu niemal doszczętnie spalili Wysoką koło Jordanowa.

Płonąca wieś we wrześniu 1939 r.
3 września we wsi Niedźwiedź spalono 4 domy wraz z 4 osobami, które w nich się znajdowały. W Olszówce, tego samego dnia, z zemsty za śmierć niemieckiego oficera, żołnierze zabili 13 osób i spalili 18 gospodarstw. W toku śledztwa przeprowadzonego przez Wehrmacht wyszło na jaw, że kula, która dosięgła oficera została wystrzelona z niemieckiej broni. W Czarnym Dunajcu, Niemcy po odbyciu parodii sądu, zastrzelili 2 miejscowych chłopaków za rzekome strzelanie do wojska, po czym spalili dom, w którym mieszkali. Ogień, którego nie pozwolili gasić, rozszerzył się wokół, spłonęło 36 domów i zabudowań gospodarczych. W Skomielnej Białej rozstrzelano 14 osób i spalono 80 budynków, wśród nich zabytkowy modrzewiowy kościółek, który został obrzucony granatami i oblany benzyną. Aresztowano również rannego w głowę księdza Michała Sitarza. We wrześniu 1939 roku, Raba Niżna została zniszczona w 80%, a Jordanów w 65%.

Wjazd wojsk niemieckich do Myślenic.
Na zdjęciu widać obecną ul. Niepodległości. Wrzesień 1939 r.

Także Rabka, w okolice której wojska niemieckie dotarły w nocy 2 września 1939 roku, padła ofiarą najeźdźcy. Rankiem, 3 września, wojska nieprzyjaciela poprzez Maciejową zeszły na Słone, do Ponic i wkroczyły do Rabki. W tym dniu spalono kilka zabudowań w Chabówce, tłumacząc to rzekomym ostrzelaniem niemieckiego oddziału przez ludność cywilną.

Rabka, budynek zniszczony podczas bombardowania,
wrzesień 1939 r.

W Zarytem, podpalono kilka domów. Niemcy aresztowali Filipa i Józefa Stolarczyków, których zaprowadzono na Rolę Śmietanową, gdzie dołączono do nich zatrzymanych wcześniej: Józefa Dziechciowskiego, Stanisława Szczęśniaka, Wincentego Cholewę i Józefa Sularza. Wszystkich rozstrzelano.

Grób Józefa Sularza, Józefa Dziechciowskiego
i Franciszka Wajdy na cmentarzu w Rabce
Maria Grzesiak: 3 września 1939 roku Niemcy zabrali mego brata Józefa i naszego ojca Filipa Stolarczyka, urodzonego w 1888, żołnierza CK Armii, weterana I wojny światowej. Był on majstrem stolarskim i pod swoją opieką miał ekipę budowlaną złożoną z ludzi różnych zawodów. To on kierował między innymi budową schroniska na Luboniu Wielkim i adoptował stary kościółek na potrzeby powstającego wtedy Muzeum Etnograficznego im. Władysława Orkana. 

Filip Stolarczyk (stoi drugi od lewej) ze swoją brygadą
w czasie budowy schroniska na Luboniu Wielkim
Był również członkiem rabczańskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Zabrali ich do Zarytego, gdzie u Fisiorków dołączono ich do grupy czterech aresztowanych mężczyzn. Następnie kazano im wykopać grób. Po wykonaniu rozkazu zostali rozstrzelani. Ciała wrzucono do wykopanego dołu, który przysypano cienką warstwa ziemi. Przez kolejne dwa dni nie mogliśmy podejść do prowizorycznej mogiły gdyż drogą w kierunku Mszany Dolnej sunął sznur niemieckich pojazdów oraz maszerowały kolumny żołnierzy. Kilka dni później ciała pomordowanych zostały przeniesione na cmentarz w Rabce.

Grób rodziny Stolarczyków na cmentarzu w Rabce
W tym dniu rozstrzelano na Roli Biernatówka, wziętego do niewoli, nieznanego żołnierza polskiego. Dzień później, 4 września, na stacji kolejowej w Zarytem, żołnierze Wehrmachtu aresztowali i rozstrzelali Franciszka Wajdę i nieznanego mężczyznę około lat czterdziestu. Tego dnia zginęła również Maria Wróbel, która została zastrzelono obok własnego domu w chwili gdy wyprowadzała krowę z podpalonej przez żołnierzy niemieckich stajni. Wszystkie ofiary zostały w kolejnych dniach pochowane na cmentarzu parafialnym w Rabce. We wrześniu 1939 roku żołnierze Wehrmachtu aresztowali w Rabce 19 Żydów, których wywieziono do Mszany Dolnej gdzie ich rozstrzelano.

Tablice nagrobne Józefa Stolarza, Józefa Dziechciowskiego,
Franciszka Wajdy, Filipa Stolarczyka, Józefa Stolarczyka,
Stanisława Szczęśniaka

To tylko niektóre zbrodnie popełnione przez żołnierzy Wehrmachtu, było ich znaczne więcej. Pierwsze 55 dni wojny i wojskowej administracji Wehrmachtu na ziemiach Polski to 714 zarejestrowanych mordów, w których zginęło 16 336 osób. Znaczną część ofiar zabito w ciągu pierwszych czterech tygodni wojny. Ludzie ci ginęli przeważnie w bombardowaniach otwartych miejscowości i ostrzeliwaniu dróg ucieczki przez Luftwaffe, której piloci urządzali sobie swojego rodzaju „polowania”.

Niemiecki bombowiec Heinkel He 111 podczas nalotu,
wrzesień 1939 r.
Świadkiem takiego wydarzenia był Aleksander Kalczyński: „Od strony Rabki widać było dymy palących się osad, tam był w tej chwili front, jak trafnie przypuszczaliśmy. W pewnej chwili od strony Krakowa nadleciało kilkanaście samolotów, które zaczęły krążyć dużymi kołami nad doliną Mszanki. Koledzy z radością wołali:

- Łosie! Nasze Łosie /najnowocześniejsze wówczas polskie samoloty/ Och, nasze Łosie! /Trochę później cała Polska mówiła rymując:  
- Łosie! Jadło się, piło się i przegrało się.../
- To nie nasze – powiedziałem – to niemieckie samoloty.  
Koledzy optymiści zakrzyczeli mnie... A może rzeczywiście to polskie samoloty. Zacząłem i ja się cieszyć. Samoloty były na takiej wysokości nad doliną, na jakiej znajdowaliśmy się na zboczach góry. Słońce uniemożliwiało rozpoznanie znaków na samolotach, które majestatycznie okrążyły już kilkakrotnie dolinę.

W pewnym momencie z samolotów wyleciały srebrne nitki, a w dolinie podniosły się dziesiątki olbrzymich grzybów z dymu i kurzu na wysokość latających samolotów. Na niebie obok maszyn rozkwitały małe pęczki dymu; to artyleria przeciwlotnicza z pobliskiego frontu ostrzeliwała napastników, z samolotów zaczęto karabinami maszynowymi przeczesywać dolinę. Huk wybuchających bomb, jazgot karabinów maszynowych wzmagał się, odbijając się potężnym echem od zbocza góry. Po chwili całe miasteczko spowiło się w dymie, nie było już widać domów. Samoloty jeszcze chwilę postrzelały z karabinów maszynowych, następnie odpłynęły na południe, tj. do Czechosłowacji.

Po niemieckim nalocie, wrzesień 1939 r.
Gromadka nasza po chwilowej przerwie w marszu, klnąc na Niemców, przysięgając im zemstę za to bombardowanie Mszany, ruszyła żywo wyżej w górę. Ledwo uszliśmy kilkaset metrów, gdy nad nami przeszybował dwupłatowiec niemiecki. W pewnej chwili zakołował i zaczął ostrzeliwać jar, którego brzegiem posuwaliśmy się. Zorientowaliśmy się natychmiast, że tym razem chodziło o nas. Prawdopodobnie był to jednak zły strzelec, gdyż „pudłował”. W jarze był tęgi sosnowy las. Skoczyliśmy szybko, chowając się za drzewa. Załoga samolotu, którą dokładnie widzieliśmy, bo obniżyła lot na kilka metrów nad drzewami, uparcie ostrzeliwała naszą kryjówkę, krążąc nad nami. Samolot z jednej strony, my z drugiej strony drzew. Zabawa w chowanego trwała sporą chwilę, w końcu dwupłatowiec odleciał w kierunku zachodnim.

Mordowano także w aranżowanych naprędce egzekucjach, mszcząc się za opór stawiany najeźdźcom przez żołnierzy Wojska Polskiego, członków Straży Obywatelskich i innych umundurowanych formacji. Chcąc sparaliżować opór społeczny, wybierano znanych i cenionych obywateli, których zabijano na podstawie sfabrykowanych zarzutów. Podczas kampanii wrześniowej doszło do zbrodni popełnionych na tle rasowym na polskich Żydach. Sposób prowadzenia wojny przez zwykłych oficerów i żołnierzy Wehrmachtu niejednokrotnie daleko odbiegał od norm prawa międzynarodowego. Ofiarami licznych zbrodni wojennych popełnionych w czasie kampanii wrześniowej padała bezbronna ludność cywilna, jeńcy wojenni, a także ranni.

Mord pod Ciepielowem, gdzie żołnierze Wehrmachtu
rozstrzelali 300 polskich jeńców wojennych
Wielu żołnierzy Wehrmachtu sprzeniewierzyło się swojemu katechizmowi, który jako „Dziesięciu przykazań żołnierza Wehrmachtu” – drukowano i zamieszczano na wewnętrznej okładce w książeczce żołdu żołnierza, gdzie napisane było, że: W walce o zwycięstwo żołnierz niemiecki będzie przestrzegał zasad rycerskiego prowadzenia wojny. Okrucieństwa i bezmyślne niszczenie są poniżej jego godności. i dalej: Nigdy nie zabije nieprzyjaciela, który się poddał, ani nawet partyzantów i szpiegów – ci karani będą we właściwy sposób przez sądy. Żołnierzom Wehrmachtu trafiła bardziej do przekonania ideologia Adolfa Hitlera wyrażona w jego książce „ Mein Kampf”: Gdy narody walczą o swą egzystencję na ziemi, gdy stoją przed pytaniem »być albo nie być«, wszystkie rozważania o humanitaryzmie i estetyce rozpadają się w nicość.

Płonąca wieś, wrzesień 1939 r.
Oficerowie niemieccy traktowali dużą ilość ofiar wśród ludności cywilnej jako skutek wojny. 3 września 1939 roku niemiecki podporucznik G. , który poprzedniego dnia tłumaczył powtarzające się na podległym mu terenie operacyjnym strzelaniny nerwowością niemieckich żołnierzy, przeniósł się ze sztabem XVIII Korpusu Armijnego z Jabłonki do Rabki po drodze miał okazję obserwować skutki działań niemieckich przeciwko ludności cywilnej: Wyraźnie widać którędy przechodziła dywizja. Jedziemy w kierunku frontu mijając niekończące się kolumny i płonące domy (…) Na polu przy drodze leżą dziwacznie poskręcane ciała polskich cywilów – szpiegów i morderców czyhających w zasadzkach. Zauważyłem, że wszyscy patrzą w tę stronę ale na mało której twarzy pojawia się grymas. Wojna – myśli każdy.

Po przejściu wojsk niemieckich, wrzesień 1939 r.
Oficerowie tłumaczyli więc popełniane zbrodnie nerwowością swoich ludzi i aktywnością niewidocznych „partyzantów”. Zdaniem podporucznika G. cywile brali udział w walkach więc sami sobie byli winni. Dlatego tak liczne ofiary wśród cywilów nie robiły na nim żadnego wrażenia.

Droga po bombardowaniu, wrzesień 1939 r.



Pod koniec kampanii wrześniowej Adolf Hitler zatroszczył się o zapewnienie bezkarności odpowiedzialnym za zbrodnie w Polsce. Dnia 4 października 1939 r. ogłoszono amnestię dla tych żołnierzy, którzy winni byli mordów na cywilach. Ich przestępstwa miały być uzasadnione afektem wynikającym z morza zbrodni polskich przeciwko zamieszkującym Rzeczpospolitą Niemcom. W ten sposób przywódca III Rzeszy próbował usprawiedliwić zbrodnie wojenne oraz wskazać pożądany sposób postępowania w okresie okupacji na ziemiach polskich.

POSZUKIWANY! 
Za morderstwo... za porwanie...
za kradzież i za podpalenie

Adolf Hitler
Sarkastyczny list gończy ogłoszony na łamach 
londyńskiego pisma Daily Mirror z 4 września 1939 r.

2 komentarze:

  1. Super strona, naprawde mozna sie duzo z niej dowiedzieć.

    /*
    Autor: Kamil
    Data: 2009-11-08
    Godzina: 16:40:43

    Komentarz przeniesiony z poprzedniej strony Historii Rabki
    */

    OdpowiedzUsuń
  2. Barbara Drost (Stolarczyk) USA Interesujaca strona.Tutaj zawarte sa informacjie o Smierci mojego Dziadka Sp Filip Stolarczyk oraz o moim Wujku Sp Jozef Stolarczyk....oraz ujrzalam Dziadzia na zdjeciu jak tez Nasz Rodzinny gorb na Cmentarzu Parafialnym w Rabce.

    OdpowiedzUsuń