niedziela, 31 sierpnia 2014

Rabczański Sztetl - cz. 1

Co i w jaki sposób, napisać o społeczności, o której niewiele wiadomo? Gdzie znaleźć potrzebne informacje? Nie wiemy... Zdajemy sobie jednak sprawę, że podążając po zatartych śladach, jakie pozostawiła po sobie funkcjonująca w Rabce społeczność żydowska, i korzystając ze strzępów zdobytych informacji, choćby w małym stopniu uzupełnimy kolejne białe karty historii naszej miejscowości. Przypomnimy dzisiejszym mieszkańcom Rabki ich dawnych sąsiadów, z którymi terror hitlerowski rozprawił się bardzo brutalnie. Chcemy przywołać wydarzenia, odnaleźć miejsca, wyrwać z otchłani zapomnienia sylwetki ludzi, którzy włożyli wkład w nasze miasto, budowali je i traktowali jak swoje do czasu, gdy ich plany niespodziewanie i niezależnie od nich legły w gruzach. Gdzie podział się ten gwar rabczańskiej ulicy? Starozakonni i ich śpiewny język jidysz? Sklepikarze? Pan Steiner ze swoimi bławatami w rynku, zachęcający do robienia zakupów, zawsze uśmiechnięty? Gdzie ten wspaniały zapach unoszącej się woni świeżo upieczonych kajzerek z nowoczesnej, jak na tamte czasy, Piekarni Mechanicznej Pana Stillera? Spróbujmy zmierzyć się z historią sprzed lat. Niech to będzie dla wszystkich pasjonatów historii, zaproszenie do wspólnej wyprawy do tamtej Rabki.

Górale rabczańscy na tle żydowskich zabudowań otaczających Rynek.
Fot. ze zbiorów Józefa Szlagi


Oblicze wyznaniowe Rabki od chwili powstania parafii aż do pierwszej połowy XIX wieku było jednorodne. (...) W roku 1827 nieliczną społeczność żydowską Rabki tworzyło zaledwie 6 osób, być może należących do jednej rodziny. - napisał Kamil Kowalczyk w swoim artykule Społeczność żydowska dziewiętnastowiecznej Rabki. Dla porównania w 1824 roku społeczność żydowską Nowego Targu tworzyło 17 osób. Przyczyną tak niewielkiej liczby Żydów na Podhalu była głównie konkurencja, jaką czyniła im miejscowa ludność w handlu, usługach i pośrednictwie. Podróżujący po Podhalu w początkach XIX w. Czech Krotochwila, stwierdza, że Żydów spotykało się tam niewielu, a w Nowym Targu stały pobyt był im wzbroniony. Trudnili się faktorstwem i kramarstwem, lecz czerpali z tego małe zyski "bo górale przebiegli ich często w błąd wprowadzali". (Miasto w latach 1770-1867, Mieczysław Adamczyk w Dzieje miasta Nowego Targu). Z czasem ich liczba wzrastała jednak nieco szybciej. W 1834 roku w Rabce mieszkało 34 Żydów, trzydzieści lat później 108, a pod koniec dziewiętnastego wieku około 260, stanowiąc około 3% liczby osób zamieszkującej tereny administracyjnie podlegające parafii rabczańskiej. Przed wybuchem wojny samą Rabkę zamieszkiwało około 450 Żydów, natomiast około 1941 roku liczba ta wzrosła do 695 - wzrost ten wynikał z ucieczki Żydów z większych miast przed prześladowaniami i zamknięciem w gettach. Terror okupanta niemieckiego rozprawił się bardzo brutalnie ze społecznością rabczańską. W przypadku społeczności żydowskiej ciężko jest oszacować ile osób przetrwało wojnę i pozostało w Rabce. 

Odrębności kultury, języka i religii nie były pomocne w asymilacji Żydów w Rabce. Naturalna podejrzliwość wobec początkowo wyalienowanej grupy Żydów, z czasem zaczęła ulegać ciekawości miejscowych górali, przyczyniając się do nawiązywania współpracy i poprawy stosunków. Żyjąc wśród lokalnej społeczności, Żydzi przejmowali pewne wzory zachowań społeczności gospodarzy, cierpieli wraz ze wszystkimi klęski elementarne i sami też starali się mieć wpływ na społeczność pośród której przyszło im się osiedlić. Zgodnie z zasadą ile głów, tyle zdań często, miały miejsce obustronne przepychanki na różnych płaszczyznach - co jest nieuniknione w tak różniących się spojrzeniem na życie społecznościach.

Żydowscy kuracjusze spacerujący rabczańskimi ulicami w Zdroju.
Fot. ze zbiorów Józefa Szlagi

Rodziny żydowskie zamieszkujące wieś tylko w nielicznych przypadkach zajmowały się uprawą roli; większość trudniła się rzemiosłem, handlem i prowadzeniem wyszynków. Karczmy, sklepy, magle, farbiarnie, piekarnie – w większości prowadzone były przez Żydów. Ludność żydowska zamieszkiwała okolice placu targowego. Wokół rynku powstawały zakłady rzemieślnicze, kramy i jatki. Tam też koncentrowało się żydowskie życie kulturalno – religijne. Dlatego w okolicach rynku znajdowały się Bożnica, Mykwa – rytualna łaźnia oraz rytualna rzeźnia. Znajdowały się … no właśnie, gdzie? Dziś już niewielu mieszkańców naszej miejscowości pamięta tamte czasy i może pomóc w rozwiązaniu tej zagadki. 

Na podstawie zdobytych informacji udało się ustalić miejsce, w którym znajdowała się Bożnica. W 2011 roku odkryliśmy znajdujące się przy ul. Gilówka schody, które do niej prowadziły. 

Ukryte pod warstwą zieleni schody prowadzące do nieistniejącej Bożnicy.
Fot. Narcyz Listkowski

Mają one około 4,5 metra szerokości i 20 metrów długości. O przebiegu tego przedsięwzięcia można przeczytać w artykule Michała Olszewskiego pt. "Schody", który ukazał się na łamach Tygodnika Powszechnego.

Porządkowanie terenu wokół schodów odkrytych
do połowy swojej szerokości.
Fot. Narcyz Listkowski

Od tamtej pory przez cały czas poszukujemy informacji by utrwalić historię społeczności, która bez wątpienia wpłynęła na dzisiejszy obraz naszego miasta, a przynajmniej jego części.

Obecny wygląd terenu,
gdzie kiedyś znajdowała się Bożnica.

Nasze poszukiwania zaczęliśmy od zebrania informacji na temat Bożnicy. Dzięki uprzejmości Józefa Szlagi otrzymaliśmy dostęp do pocztówek przedstawiających rejon Rynku i Gilówki. Na jednej z nich odnaleźliśmy budynek Żydowskiego Domu Modlitwy.

Rabczańska Bożnica. Synagoga to żydowski dom modlitwy. Nazwa
pochodzi od greckiego słowa synagoge, oznaczającego zgromadzenie.
W języku polskim rozpowszechniło się pojęcie bożnicy lub bóżnicy
od słowa Bóg, była ona bowiem miejscem odprawiania nabożeństw,
ale również, miejscem zebrań, studiów nad Torą i Talmudem
oraz miejscem służącym do rozstrzygania sporów wewnątrz gminy.
Fot. ze zbiorów Józefa Szlagi.

Budynek Bożnicy zbudowany na planie prostokąta, o wymiarach 15 metrów długości i 9 metrów szerokości, był drewniany i kryty blachą. Fundamenty stanowiła zaprawa cementowa wymieszana z kamieniami wydobytymi z pobliskiej rzeki Raby. Wznoszący się na około 6 do 8 metrów budynek musiał być dobrze widoczny z rynku i budził zapewne spore zainteresowanie wśród ludzi, którzy odwiedzali cotygodniowe jarmarki. Główne wejście dla mężczyzn stanowiła przybudówka znajdująca na ścianie północnej budynku, na szczycie schodów. Wejście dla kobiet stanowiły schody umieszczone na ścianie zachodniej budynku (widoczne na zdjęciu), które prowadziły na znajdujący się na piętrze babiniec. 

Tyle można wywnioskować z pozostałych po Bożnicy fundamentów oraz ze zdjęcia. Pozostałe aspekty architektury Bożnicy można przestawić korzystając z ogólnodostępnej wiedzy co do reguł ich budowy. Budowę synagogi regulowały przepisy Talmudu oraz szereg praw narzuconych przez państwo, w którym mieszkała dana społeczność żydowska. Co prawda o wyglądzie budowli decydowały możliwości finansowe gminy żydowskiej, to jednak starano się, aby architektura synagogi nie odbiegała od najbliższego otoczenia. Talmud nakazywał by wierni podczas modlitwy kierowali się w stronę wschodnią, czyli ku Jerozolimie. Ponadto dach synagogi górować miał nad innymi budynkami, a ona sama stać miała w pobliżu płynącej wody. Starano się o wzniesienie jej w centrum miasta, wsi, dzielnicy, z uwagi na bezpieczeństwo, a także z powodu przepisów religijnych, które ograniczały swobodne przemieszczanie się w świąteczne dni, poza ustalonymi odległościami.

Rabczańska Bożnica znajdowała się nad rzeką Rabą,
w dzielnicy zamieszkiwanej przez społeczność żydowską.
Fot. ze zbiorów Józefa Szlagi

Z zewnątrz wchodziło się do mniejszej sali, gdzie znajdował się niewielki kącik do nauki języka hebrajskiego i zgłębiania nauki wiary oraz umywalka i ręcznik do obmycia rąk. W przedsionku można było zostawić okrycia wierzchnie i parasole. Dopiero za nim otwierała się właściwa świątynia, niejednokrotnie bardzo bogato zdobiona. W głównej sali modlitewnej, najważniejszym miejscem był umieszczony w głębi ściany wschodniej aron ha-kodesz (z hebr. święta szafa). Była to dekorowana drewniana skrzynia w której przechowywano rodał - zwój pergaminu nawinięty na dwa wałki, zawierający tekst Tory. Swoim wyglądem miała nawiązywać do Arki Przymierza, w której zamknięte były tablice z dziesięciorgiem przykazań. O wadze miejsca, w którym znajdowała się Tora przypominały chroniące zwoje zamykane drzwiczki, nad którymi paliła się lampka (z hebr. ner tamid – wieczne światło). Skrzynię osłaniała również bogato zdobiona, zazwyczaj aksamitna kotara zwana parochet, symbolicznie oddzielając sferę sacrum od profanum. Z kolei na parochecie zawieszony był kaporet, czyli pas tkaniny symbolizujący wieko Arki Przymierza.

Aron ha-Kodesz wewnątrz
Starej Synagogi w Krakowie.
Źródło: http://www.sztetl.org.pl/pl/image/47655/

Zwoje Tory spoczywające w aron ha-kodesz ubrane były w tak zwaną sukienkę (meil), na powierzchni której zawieszało się metalową tarczę (tas) oraz wskaźnik (jad) do odczytania wersetów. Umieszczane były także dzwonki, na których odgłos, rozlegający się przy wyjmowaniu Tory z aron ha-kodesz, wierni w synagodze powstawali z miejsc. 

W centrum synagogi znajdowała się bima (hebr. – podwyższenie). Było to podium z pulpitem służące jako mównica, miejsce do prowadzenia modłów i odczytywania Pisma Świętego. Najczęściej przyjmowała formę ośmiobocznej, lub czworobocznej altany z balustradą. Na podwyższeniu umieszczony był stół pod zwoje Tory.

Wnętrze Starej Synagogi w Krakowie
z widokiem na Bimę.
Źródło: http://www.sztetl.org.pl/pl/image/47504/

Babiniec był wydzieloną dla kobiet częścią synagogi. Twierdzono bowiem, że kobiety mogą rozpraszać mężczyzn swoją obecnością. Babińce musiały mieć niezależne wejście i takie połączenie z salą główną, żeby kobiety nie były widziane ani słyszane przez mężczyzn zgromadzonych w synagodze. Zazwyczaj dlatego połączenie między babińcem a salą męską ograniczało się do małych okienek. 

Tyle o budowie mówi teoria. Prowadząc poszukiwania udało nam się nawiązać kontakt z żyjącą w Izraelu przedwojenną mieszkanką Rabki, Wandą Schreiber z domu Schifeldrin: Urodziłam się w 1918 roku w Zarytem. W Rabce spędzałam dzieciństwo, aż do wybuchu wojny. Szkołę skończyłam w Rabce. Mój dziadek miał duży tartak w Zarytem i mój ojciec z nim pracował. Moja mama była w domu. Było nas sześcioro. Ojciec, matka, cztery siostry, najstarszy brat i braciszek malutki - 7 lat miał. Ojciec nazywał się Michał. Matka Anna. Rodzeństwo: Mania i Frania - bliźnięta, Sala, Augusta. Najstarszy brat nazywał się Roman. 

Lola Schifeldrin z mężem Leonem Schreiberem
Fot. ze zbiorów Anny Janowskiej-Ciońćka

W czasie rozmowy uzyskaliśmy m.in. informacje o wyglądzie rabczańskiej Bożnicy: Wiem dokładnie gdzie znajdowała się Bożnica. Pamiętam ją od czasu gdy byłam dzieckiem. – wspominała Wanda Schreiber - Do Bożnicy chodził mój ojciec w piątki, a moja mama chodziła w święta. Mamę odprowadzałyśmy w święta Rosz ha-Szana i Jom Kippur do Bożnicy. Zaglądałyśmy wtedy do niej. Zanosiliśmy jej jabłka wybite pachnącymi goździkami. Schody do Bożnicy wyglądały tak, że była przerwa co dwa kolejne stopnie. Na końcu schodów było podium od którego się wchodziło do Bożnicy. Od tyłu było wejście na pierwsze piętro. To było dla kobiet. Były tam dwa rzędy ławek numerowanych. Każdy miał swoje miejsce, które było płatne. Wzdłuż ściany była krótka firanka, bo tak rytuał każe, ale kobiety sobie ją odsuwały i wszystko widziały co było na dole. Mężczyźni byli na dole, a kobiety na górze. Jak się wchodziło do Bożnicy na dole to była umywalnia. Każdy musiał sobie ręce umyć, zawsze był czysty ręcznik. Budynek Bożnicy miał dwa pokoje. W pierwszym jak się wchodziło były książki, można tam było ubranie zostawić. Główny pokój był bardzo ładny. Zawsze pięknie oświetlony. Dużo srebra tam było oraz tory. Budynek był elektrycznie oświetlany, świece też się paliły. Świece palono w święto za zmarłych. Bożnica nie była ogrzewana. No dole były duże prostokątne okna. Na ścianach nie było malowideł. Bożnicą opiekował się Szames, który utrzymywał porządek. 

cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz