środa, 13 lipca 2011

„Pedagodzy” z Kriminalpolizei*

Ktokolwiek będzie w Zakopanem, powinien pójść na ulicę Chałubińskiego i przystanąć przed nowoczesnym, dwupiętrowym gmachem, którego jasna sylwetka odcina się wyraźnie od ciemnozielonych smreków Antołówki. Powinien przystanąć i podumać trochę w skupieniu przed domem, który w latach przedwojennych należał do reprezentacyjnych pensjonatów zakopiańskich, a który w czasie wojny stał się dla Zakopanego i Podhala tym, czym ulica Montelupich dla Krakowa, Aleja Szucha dla Warszawy, Fort VII czy „Dom Żołnierza” dla Poznania. Ten gmach to „Palace”. I podobnie jak w Krakowie starczyło powiedzieć „wzięli go na Montelupich” a w Warszawie „na Szuch”, dla ludności Podhala starczyło to jedno słowo, które pod pałacową nazwą kryło upiorną treść. Nawet w najbardziej zapadłym przysiółku góralskim wiedziano dobrze, co się dzieje w „Palacach” (bo górale tak wymawiali to słowo), komu i do czego służył ten elegancki gmach zakopiański.

Włodzimierz Wnuk
(Walka podziemna na szczytach, Warszawa 1985)

Historia tej zakopiańskiej katowni jest dość dobrze znana ludności Podhala. Dla Rabczan taką katownią była willa "Tereska". Czteropiętrowy gmach, znajdujący się przy ulicy Słonecznej w Rabce, przed wojną mieścił pierwsze w Polsce Gimnazjum Sanatoryjne, w którym kształciły się młode dziewczęta. W czasie wojny budynek ten stał się siedzibą Szkoły Dowódców Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa, a jego okolice miejscem masowych mordów niewinnej ludności. Rzec można, że ironią losu stało się to, że budynek, w którym mieściła się szkoła o najwyższych ideałach wychowawczych polskiej oświaty, stał się siedzibą założonej przez faszystów szkoły zwyrodniałych oprawców.

Willa „Tereska” i jej okolice stały się Miejscem Pamięci Narodowej
Obecność Żydów towarzyszyła nam od dzieciństwa. Ojciec pracował jako inżynier elektryk i inżynier budowy maszyn na Śląsku, lekarze jednak doradzili mu, aby nas obie, tj. moją młodszą o półtora roku siostrę Kasię i mnie, postarał się ulokować - o ile możności - w zdrowym klimacie, z uwagi na nasze nadwątlone zdrowie. Ponieważ nasza Mama pochodziła z Rabki, gdzie przebywało jeszcze sporo członków jej rodziny, postanowiono, że zamieszkamy w Rabce w jednym z pensjonatów prowadzonych przez rodzoną siostrę Mamy, ciotkę Helę Wieczorkowską.

Żydowscy kuracjusze spacerujący rabczańskimi ulicami w Zdroju.
Na rozstanie to Ojciec zgodził się z ciężkim sercem, uznał jednak za konieczne - i tak oto wylądowałyśmy w pensjonacie "Pod Orłem", drugim z kolei pensjonatem ciotki Heli. Pierwszy pensjonat "Luboń" połączony był z naszym specjalnie dobudowanym holem, gdzie stały stoły do gry w ping-ponga i do zabaw zręcznościowych. "Pod Orłem" zajmowałyśmy dwa pokoje wraz z naszą - wówczas pierwszą z kolei - wychowawczynią: panną Karoliną Malicką. Obiady i kolacje jadałyśmy przy wspólnym "rodzinnym" stole w samym środku obszernej jadalni, której boczne pomieszczenia zastawione były kwadratowymi stołami przeznaczonymi dla kuracjuszy. Układ ten pozwalał nam na obserwację wszystkich osób udających się na zajmowane przez nich miejsca. Większość z nich była dla nas zupełnie obca, miałyśmy już jednak znajomych, z którymi wymieniałyśmy ukłony i uśmiechy, a czasem i przyjazny uścisk dłoni.

Pensjonat Heleny Wieczorkowskiej, wille „Orzeł” i „Luboń”.
Wśród gości ciotczynych pensjonatów byli również Żydzi należący do żydowskiej arystokracji i najwyższych sfer: była więc pani Loewenstein o ciekawej, choć nie wyróżniającej się szczególną urodą twarzy, za to obdarzona tak wspaniałą figurą, że przyciągała spojrzenia wszystkich obecnych. Ubierała sie gustownie, z dużym smakiem, ruchy miała spokojne i opanowane; wyczuwało się jednak, że w pełni zdaje sobie sprawę z wrażenia jakie wywiera jej postać. Chodziły słuchy, że wyróżnia ją również wuj Jan Wieczorkowski, człowiek niepospolitej urody o twarzy klasycznego rzymianina. Ale nas to specjalnie nie interesowało. Zresztą podobne "słuchy" często obijały się o nasze uszy i nie przypisywałyśmy temu żadnego, głębszego znaczenia. Byli także państwo Kohnowie z synem Lucjanem. Pan Kohn zjawiał się przelotnie na kilka dni, pani Kohnowa wyjeżdżała niedługo po nim, pozostawiając syna pod opieką wychowawcy, zwykłego aryjczyka, którego zadaniem było m.in. nauczenie chłopca języka francuskiego. Z Luckiem poznałyśmy sie prędko i równie prędko stał się nieodłącznym towarzyszem we wszystkich wolnych chwilach. W twarzy jego uderzały przede wszystkim piękne czarne oczy okolone długimi, wywiniętymi rzęsami, które podkreślały jeszcze spokojny blask spojrzenia. Zwracały uwagę również ręce Lucka: wąskie dłonie o długich palcach, jakich mógłby mu pozazdrościć niejeden pianista. Ręce te świadczyły zresztą najdobitniej o przynależności Lucjana Kohna do prawdziwej arystokracji.

Dr Jan Wieczorkowski przed budynkiem dworu,
w którym mieściło się Gimnazjum Sanatoryjne Męskie.
Poza pensjonatem często spotykałyśmy Żydów w czasie codziennych spacerów z panną Karoliną. Dostojni i poważni, w długich czarnych chałatach w okrągłych czarnych kapeluszach z szerokim rondem, nosili długie, gęste brody ozdobione po bokach spadającymi wzdłuż uszu kręconymi pejsami. Pejsy, równie długie i kręcone mieli także wszyscy młodzieńcy. Zamiast kapeluszy nosili jarmułki tj. okrągłe czapeczki zupełnie podobne do znanych nam piusek. Znacznie rzadziej od mężczyzn spotykałyśmy kobiety z dziećmi, przy czym jedno takie spotkanie na zawsze utkwiło mi w pamięci. Otóż w pewnym momencie dołączyła do nas grupka kilku dziewcząt, które idąc tuż obok, wskazywały wyciągniętymi paluszkami grube, długie loki Kasi i nie przestawały powtarzać "szajne morajne, szajne morajne". Panna Karolina uczyła nas początków niemieckiego, słowo "szajne" zatem tłumaczyłyśmy sobie jako "shoene" czyli "piękne". Co oznaczało słowo "morajne" mogłyśmy się tylko domyślać.

Spacer alejką parkową. W tle willa „Trzy Róże”.
Przez Rabkę płynęły dwie rzeki: szeroko wówczas rozlana, nieujarzmiona Poniczanka i wpadająca prostopadle do niej, już w owym czasie ujęta w uregulowane brzegi, Słonka. Stanowiła ona niejako granicę pomiędzy "Zakładem" a dzielnicą "Słone" zamieszkaną prawie wyłącznie przez rodziny żydowskie. Żydzi prowadzili szereg sklepów usytuowanych wzdłuż Słonki. Któregoś dnia wybrałyśmy się z panną Karoliną po zakup skarpetek dla Kasi. Przy zakupie panna Karolina zauważyła dziurę w jednej ze skarpetek, co oczywiście pokazała sprzedawcy. - nu co jest? - zdziwił się on szczerze - Przecież dziura jest gratis! Po dłuższej wymianie zdań zgodził się jednak na wymianę towaru bez dodatkowego "gratisu".

Bazary w Zdroju, usytuowane wzdłuż rzeki Słonki.
Potentatem wśród kupców był pan Steiner, którego duży sklep z manufakturą mieścił się na rynku, na dole Rabki. Byłyśmy tam z panną Karoliną zaledwie kilka razy, ale głębia ciemnego pomieszczenia, szereg półek wzdłuż ścian ze starannie poukładanymi zwojami ciężkich materiałów, jak wreszcie imponująca łysina pana Steinera - wszystko to przejmowało nas podziwem i szacunkiem, które budzą się we mnie jeszcze i teraz, kiedy powracam pamięcią do tamtych odległych lat. 

Widok na zabudowania Rynku.
Po wojnie niejednokrotnie odwiedzałam Rabkę, z którą łączy mnie znacznie więcej niż poruszane tutaj wspomnienia. Ale idąc tak dobrze mi znanymi chodnikami, mimo woli dziwię się, gdzie podziali się ci wszyscy dostojni starcy w długich, czarnych chałatach, w okrągłych kapeluszach, dyskutujący z przejęciem w niezrozumiałym języku. Nie był to jidysz, ale - jak sądzę do dziś - czysty język hebrajski. Budzili oni w nas obu, nie tyle ciekawość, co żywe zainteresowanie i chęć dowiedzenia się czegoś więcej o tych ludziach i o całym ruchliwym i wrzaskliwym plemieniu, gęsto zaludniającym Słone w Rabce.

Pensjonaty i sklepy na Słonem w Rabce.
 Maria Mierzyńska

Po zajęciu Podhala przez wojska niemieckie i słowackie w początkach września 1939 roku, na zajętych terenach pojawiły się grupy funkcjonariuszy policji kryminalnej, gestapo i SD - Einsatzgruppe. Na przełomie września i października 1939 roku z grup operacyjnych rozpoczęto tworzenie nieznanych dotąd w Polsce urzędów policji. Jednym z nich była placówka Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa – Komisariat Policji Granicznej w Zakopanem. Szefem tej placówki został SS-Hauptsturmführer Robert Philip Weissmann pochodzący z Drezna, który w połowie października 1939 roku przybył do Zakopanego i rozpoczął tworzenie placówki Policji Bezpieczeństwa, której podlegać miał cały powiat nowotarski.

SS-Hauptsturmführer
Robert Philip Weissmann
Mimo, że stolicą powiatu był Nowy Targ siedzibą gestapo zostało Zakopane. Stało się tak dlatego, że Niemcy planowali utworzenie z Zakopanego i okolic, terenu wypoczynkowego dla żołnierzy i urzędników niemieckich. Poza tym bliskość granicy ze Słowacją nakładała na placówkę obowiązki i zadania policji granicznej.

Krupówki w okresie okupacji.
Źródło: http://www.sww.w.szu.pl/serw_tem/alianci/polacy/
okupacja/terror_na_okupowanych_terenach.html
Jej siedzibą początkowo była willa „Excelsior” (obecnie „Krokus”) przy ulicy Grunwaldzkiej, a następnie dom wczasowy „Splendid”. W grudniu 1939 roku przeniesiono placówkę na ulicę Chałubińskiego do willi „Palace”. Bardzo szybko została utworzona przez Weissmanna sieć placówek Policji Bezpieczeństwa w powiecie nowotarskim. Powstały posterunki w Czarnym Dunajcu, Szczawnicy i Makowie Podhalańskim, które podlegały placówce w Zakopanem. Przez cały czas okupacji gestapowcy z „Palace” wspomagani byli przez kilka innych rodzajów policji, które stacjonowały w Zakopanem oraz przez słuchaczy szkół wojskowych, między innymi Szkoły Dowódców Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa.

Willa „Palace”, siedziba zakopiańskiego gestapo.
Na początku grudnia 1939 roku Dowódca Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa SS-Brigadenführer Bruno Streckenbach wydał rozkaz założenia w Zakopanem Szkoły Dowódców Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa (Szkoła Sipo-SD).

SS-Brigadenführer
Bruno Streckenbach
Założycielem i pierwszym komendantem szkoły był SS-Hauptstumführer Hans Krüger.

SS-Hauptstumführer Hans Krüger.
Na stanowisko zastępcy komendanta i sekretarza szkoły mianowano SS-Untersturmführera Wilhelma Rosenbauma. Jego zadania były typowo administracyjne. Układał plan szkoleń, organizował zakwaterowanie i wyżywienie kursantów, przygotowywał wypłaty. Był też odpowiedzialny za przymusowych pracowników żydowskich. Na rozkaz Rosenbauma, Rada Żydowska skierowała do pracy na terenie szkoły kilka osób.

Wilhelm Rosenbaum w stopniu
SS-Oberscharführera, 1939 r.
Źródło: http://yadvashem.org/
Siedzibą szkoły była willa „Stamary”. Od stycznia 1940 roku rozpoczęto pierwsze kursy. Ich celem miało być kształcenie przyszłych kadr Sipo-SD, oficerów policji granatowej, agentów i kolaborantów. Słuchaczami tej szkoły byli między innymi Ukraińcy. Dali się oni bardzo szybko poznać mieszkańcom Zakopanego. Wszczynali awantury i bójki w restauracjach i na ulicach. Okradali mieszkania i sklepy żydowskie. Popełnili kilka morderstw na polskich i żydowskich mieszkańcach miasta. Bardzo szybko władze niemieckie zdecydowały się na przeniesienie szkoły w inne miejsce, kursanci psuli obraz miasta, które miało stać się kurortem wyłącznie dla Niemców.

Siedziba Szkoły Dowódców Policji Bezpieczeństwa
i Służby Bezpieczeństwa, willa „Stamary”.
Tymczasem w Rabce władze okupacyjne rozpoczęły swą działalność. Dwa tygodnie po wybuchu wojny została założona dziesięcioosobowa Rada Gminy, na czele której stanął wybrany na wójta Antoni Nawara. Wszyscy jej członkowie stali się jednocześnie zakładnikami, którzy byli zobowiązani do utrzymania spokoju na terenie Rabki.

Antoni Nawara, wójt gminy Rabka.
Mimo to zaczęły powstawać zalążki konspiracji. Działała zbrojna organizacja podlegająca rządowi emigracyjnemu – Związek Walki Zbrojnej. Rabka weszła w skład Inspektoratu Nowotarskiego pod dowództwem majora Franciszka Galicy ps. „Ryś”.

Franciszek Galica ps. „Ryś”.  
Na jego zastępcę oraz komendanta Obwodu ZWZ – Rabka został wybrany kapitan Roman Zwoniczek-Piotrowski ps. „Ryba”. Do głównych zadań Inspektoratu należało organizowanie przerzutów uchodźców przez granicę słowacką na Węgry. Byli to przeważnie oficerowie i żołnierze, którzy chcieli dotrzeć do Francji aby wstąpić do tworzących się tam Polskich Sił Zbrojnych.

Roman Zwoniczek-Piotrowski ps. „Ryba”.
Bardzo aktywną działalność podczas okupacji prowadziła również służba zdrowia Obwodu ZWZ Rabka kierowana przez dr Tadeusza Malewskiego i lek. med. Zdzisława Olszewskiego. W jej pracę włączyła się większość rabczańskich lekarzy. Jednym z zadań konspiracyjnej służby zdrowia było zorganizowanie opieki lekarskiej nad rannymi żołnierzami oraz jeńcami wracającymi z niemieckiej niewoli. 

Sanatoria, pensjonaty i większe domy zostały skonfiskowane przez władze okupacyjne. Stały się one siedzibami instytucji niemieckich. Wiele z nich zostało przeznaczonych na mieszkania dla przybywających wojskowych i cywilnych pracowników administracji okupacyjnej. Między innymi Niemcy zarekwirowali budynek fundacji Marii i Wilhelma Fränklów na Łęgach. W lipcu 1940 roku została w nim umieszczona, przeniesiona z Zakopanego, Szkoła Dowódców Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa. Wraz z personelem przeniesiono część pracowników żydowskich.

Dom Kolonii Leczniczej Dzieci Żydowskich
fundacji Marii i Wilhelma Fränklów na Łęgach.
Niemcy postanowili przenieść szkołę do Rabki, ponieważ nie posiadała ona żadnych zakładów przemysłowych. Ponadto Rabka miała stać się kurortem dla pracowników administracji niemieckiej i wojskowej. Przewidywano, że liczba Niemców w uzdrowisku będzie wyższa od liczby Polaków. Dobra lokalizacja miejscowości, która położona jest obok głównej drogi łączącej Kraków z Zakopanem, pozwalała na dojazd wykładowców i kursantów transportem kolejowym i samochodowym. Usytuowanie szkoły w małej miejscowości, leżącej na uboczu głównej drogi do Zakopanego zapewniało również możliwość utrzymania tajemnicy jej funkcjonowania.

Widok na Rabkę tuż przed okupacją niemiecką.
Początkowo „Schule der Sipo und SD” umieszczono w domu Marii Fränklowej, w rabczańskiej dzielnicy Łęgi. W domu tym przed wojną organizowano kolonie letnie dla dzieci żydowskich. Abraham Schiffeldrin: Szkoła ta została przeniesiona z Zakopanego i początkowo jej kierownikiem był Hans Krüger. Był on stosunkowo krótko, a po nim komendantem został Wilhelm Rosenbaum, który razem z Krügerem Hansem i innymi gestapowcami został przeniesiony z Zakopanego do Rabki. Zetknąłem się z nimi w pierwszym dniu przybycia ich do Rabki. W dniu tym na zarządzenie Hansa Krügera i Wilhelma Rosenbauma cała ludność żydowska Rabki miała się zgłosić na teren szkoły. Zgłosiło się ponad dwieście osób. Spośród tych wezwanych wybrano około 60 osób i przeznaczono do prac związanych z przygotowaniem budynku do objęcia go przez szkołę. W czasie wykonywania tych prac, Żydzi byli bici przez SS-manów i Ukraińców. Ja zostałem przydzielony do stajni, jeździłem parą koni, dowoziłem do szkoły żywność, opał. Pod koniec 1940 roku szkoła została przeniesiona do willi „Tereska”, gdzie przed wojną mieściło się sanatoryjne gimnazjum żeńskie należące do pań Szczuka.

Budynek Prywatnego Żeńskiego Gimnazjum Sanatoryjnego,
willa „Tereska”.
Na terenie kolonii Marii Fränklowej utworzono koszary dla słuchaczy szkoły. Po wybuchu wojny niemiecko – radzieckiej skoszarowano tam oddział rekrutów ukraińskich, którzy byli uczestnikami kursów w „Teresce”. Ukraińcy pełnili również służbę wartowniczą oraz wykonywali zadania policyjne, wspomagając swych niemieckich mocodawców.

Ukraińscy rekruci.
Funkcję komendanta szkoły w Rabce nadal pełnił SS-Hauptstumführer Hans Krüger, po jego odwołaniu do Berlina, tymczasowo funkcje tą objął SS-Hauptsturmführer Rudolf Voigtländer. Stanisław Roskosz: Na początku września 1940 roku przybyłem do Rabki do rodziny Zofii i Ireny Szczuka, właścicielek willi „Tereska”. (…) W październiku 1940 roku Gestapo zajęło willę na szkołę Gestapo. Szkoła zaczęła funkcjonować z końcem października 1940 roku. Uczniami pierwszymi byli Ukraińcy. W tym czasie komendantem Szkoły był Hauptsturmführer Voigtländer. (…) W celu umożliwienia mi pozostania w willi „Tereska” pani Irena Szczuka przedstawiła mnie jako kuzyna i pracowałem jako palacz. Nazwisko Voigtländer pamiętam stąd, że Żydówki sprzątaczki przynosiły do kotłowni różne papiery, między innymi widziałem blankiety zaświadczeń dla pracowników fizycznych zatrudnionych w „Teresce” z podpisem Komendanta Szkoły Voigtländera. (…) W Komendzie Szkoły w tym czasie było kilkanaście osób, osoby te zmieniały się i nie potrafię podać żadnego nazwiska z wyjątkiem Rosenbauma. Kilka razy zetknąłem się z Rosenbaumem w związku z wykonywaną przeze mnie funkcja palacza. Przychodził do kotłowni zazwyczaj z pretensjami, że jest zimno, wrzeszczał, groził pobiciem. Był postrachem dla wszystkich pracowników willi „Tereska” ze względu na jego brutalne odnoszenie się do Polaków i Żydów. 

Willa „Tereska” w czasie okupacji.
Po kilku tygodniach, na przełomie 1940 i 1941 roku stanowisko komendanta szkoły objął, wspomniany przez świadka, SS-Untersturmführer Wilhelm Rosenbaum.

SS-Untersturmführer Wilhelm Rosenbaum.
Źródło: http://yadvashem.org/
Nowy komendant bardzo szybko dał się poznać mieszkańcom Rabki z jak najgorszej strony. Znakomicie ułożył sobie w Rabce życie prywatne. Mieszkał w willi „Margrabianka” zarekwirowanej jednej z rodzin żydowskich.

Willa „Margrabianka” przy ulicy Nowy Świat w Rabce.
Często jednak przebywał u swej przyjaciółki i kochanki Anny Marii Bachus.

Anna Maria Bachus.
Źródło: http://yadvashem.org/
Dla niej zarekwirował willę „Kremerówkę”, którą na jej cześć nazwał „Haus Annemie”. Zatrudniano tam żydowskich pracowników, którzy dbali o dom i ogród. Pokoje wyposażono w najlepsze meble, które zrabowano mieszkańcom Rabki.

„Haus Annemie”, obecnie willa „Krokus”.
Źródło: http://yadvashem.org/
W domu organizowano przyjęcia dla gości i współpracowników komendanta. Abraham Schiffeldrin: W tym czasie Rosenbaum często wzywał przedstawicieli gminy żydowskiej i żądał od nich pieniędzy, kosztowności, dywanów i innych wartościowych przedmiotów. Pośrednikiem pomiędzy gminą żydowską, a komendantem został Józef Beck, który przybył wraz z Rosenbaumem z Zakopanego.

Wilhelm Rosenbaum wraz Anną Marią Bachus
przyjmują gości w swoim mieszkaniu.
Źródło: http://yadvashem.org/
Rosenbaum, dwudziestopięcioletni mężczyzna, przystojny, szczupły, średniego wzrostu, w nienagannie skrojonym mundurze, był miłośnikiem koni, bryczek, powozów i sań góralskich. Od Judenratu zażądał zaprzęgu z powozem. Żydzi spełnili jego zachciankę. Bryczka ta stała się symbolem okrucieństwa komendanta, który podczas przejazdów przez Rabkę potrafił niespodziewanie strzelać z niej do przechodniów. Bardzo szybko mieszkańcy zaczęli go określać mianem „krwawej bestii” lub „katem”.

Wilhelm Rosenbaum.
Źródło: http://yadvashem.org/
Władysław Kapłon: Kat Rabki, Rosenbaum, miał około 30 lat, wysoki, przystojny, zawsze elegancko ubrany, nawet bić do krwi potrafił z uśmiechem na ustach. Często wieczorem lub nocą krążył po mieście swoim powozem w towarzystwie kochanki Anne Marie Bachus, wzbudzając lęk u przypadkowych przechodniów.

Dorożka konna przed budynkiem szkoły.
Źródło: http://yadvashem.org/
W czerwcu 1941 roku Rosenbaum został oddelegowany do Krakowa i powołany w skład grupy „Lwów” pod dowództwem SS-Brigadeführera Eberharda Schöngartha. W lipcu 1941 roku wziął czynny udział w wymordowaniu polskich profesorów we Lwowie. Gdy wrócił, do Rabki przywiózł ze sobą wiele przedmiotów będących własnością pomordowanych, m.in. meble byłego premiera RP Kazimierza Bartla. Józef Grochowalski: Gdy 22 czerwca 1941 roku wojska hitlerowskiej Rzeszy bez wypowiedzenia wojny uderzyły na Związek Radziecki, Rosenbaum niespodziewanie wyjechał swoją osobową „dekawką” wraz z ciężarowym wozem. Wkrótce powróciły obydwa samochody i byłem świadkiem wyładowania ciężarówki. Robotnicy - Żydzi zdejmowali z wozu duże biurko, szafę gabinetową i kilka foteli klubowych pokrytych ciemną skórą. Stałem z dala, lecz zauważyłem, że na fotelach od spodu przyklejone są nalepki. Korzystając z chwilowej nieuwagi strażnika poprosiłem robotników, by odczytali napisy na przyklejonych kartkach. Młody Żyd odpowiedział mi, że na kartkach uwidoczniona jest firma i adres, właściciela tych mebli. Widniało tam nazwisko profesora Politechniki Lwowskiej, sławne-go uczonego, byłego premiera Rzeczpospolitej Polskiej Kazimierza Bartla. Były to więc meble profesora, który już nie żył, rozstrzelany, w kilka dni po wkroczeniu hitlerowców do Lwowa. Wiadomość o tragicznej śmierci sławnego uczonego była dla mnie ogromnym wstrząsem i ze zgrozą patrzyłem na zupełnie „naturalne” zachowanie się komendanta Willego Rosenbauma. Długo, bardzo długo nie mogłem ochłonąć z wrażenia.

Lwów – Wzgórza Wuleckie. Pomnik w miejscu kaźni.
Autor: Stanisław Kosiedowski
Abraham Schiffeldrin: Przypominam sobie jak pewnego razu, a było to latem 1941 roku, przywiozłem Rosenbauma bryczką z Chabówki do jego willi „Margrabianka”. Widziałem u niego zakrwawione spodnie i częściowo płaszcz. Zapytałem Ukraińca, który trzymał warte w „Margrabiance” gdzie był Rosenbaum, Ukrainiec odpowiedział: że „wyżył się bo był w akcji we Lwowie lub Przemyślu”. Jak wiozłem Rosenbauma wtedy, to powiedział mi w pewnej chwili wskazując na leżący na siedzeniu pistolet maszynowy: że „ten się wczoraj napracował”.

Wilhelm Rosenbaum -„miłośnik koni”.
Źródło: http://yadvashem.org/
Wiosną 1941 roku na terenie willi „Tereska” rozpoczęto prace budowlane. Z rozkazu Rosenbauma zaprojektowano i wybudowano nowe budynki. Powstały m.in. garaże, budynki gospodarcze, bunkry, stajnie, a w piwnicy zostało urządzone niewielkie więzienie.

Jeden z budynków gospodarczych obok „Tereski”.
Cela więzienna pod budynkiem gospodarczym.
W tym czasie powstało również boisko sportowe, a tuż za budynkami gospodarczymi strzelnica przystosowana do strzelania z broni krótkiej, natomiast kilkaset metrów dalej, w niewielkim lasku wybudowano drugą, większą, wraz z bunkrem, przystosowaną do strzelania z broni maszynowej.

Plac apelowy naprzeciwko szkoły.
Strzelnica w lasku obok „Tereski”.
Źródło: http://yadvashem.org/
Powstała droga prowadząca na strzelnicę oraz uregulowano Gorzki Potok, przepływający przez lasek za budynkiem szkoły. Materiały budowlane na te inwestycje pochodziły głównie z żydowskich cmentarzy, które znajdowały się w okolicy, między innymi z Jordanowa. Na rozkaz komendanta z płyt nagrobnych robotnicy wykonali wielkie dziesięciometrowe schody, prowadzące na plac apelowy. Józef Sochacki: Brat był zatrudniony w charakterze murarza w Szkole Policyjnej – „Sicherheitzpolizei” w Rabce. (…) Prace murarskie nie były kontynuowane stale lecz w miarę potrzeb i życzenia kierownika tej szkoły Wilhelma Rosenbauma. Brat mój zatrudnił mnie od r. 1942 jako swojego pomocnika przy wykonywaniu robót murarskich. (…) Niemcy przywieźli do Rabki bardzo dużo pomników marmurowych ze zlikwidowanych w okolicy cmentarzy żydowskich. Z tego to materiału brat mój otrzymał polecenie wykonania schodów przed budynkiem prowadzących do szkoły. Robotę tą wykonywaliśmy wspólnie z moim bratem. Budowa schodów trwała około 3 miesiące. Zaznaczam, że Niemcom specjalnie chodziło o to, aby napisy w języku hebrajskim znajdujące się na płytach marmurowych były widoczne po wbudowaniu ich w nowe schody. Po zakończeniu budowy schodów brat mój został zatrudniony na budowie garaży. 

„Schody Rosenbauma” przed willą „Tereska”.
Abraham Schiffeldrin: Po przeniesieniu szkoły do willi „Tereska” Rosenbaum rozpoczął rozbudowę szkoły, wyrównywanie terenu przed szkołą, budowanie budynków gospodarczych i strzelnicy. Przy pracach tych byli zatrudnieni częściowo Polacy, a przede wszystkim Żydzi. Żydów pracowało około 200, wykonywali najcięższe prace, byli przy tym bici i maltretowani. Schody prowadzące do willi „Tereska” zostały zbudowane przez Żydów z kamieni nagrobkowych z cmentarza żydowskiego w Jordanowie. Dla wyrównania terenu przed szkołą Żydzi wozili ziemię taczkami z pobliskiego lasu, byli przy tym bardzo bici Mnie prace te częściowo ominęły dlatego, że pracowałem w stajni i powoziłem końmi. Jednak przez około 10 dni pracowałem przy ciągnięciu walca ugniatającego ziemie przed budynkiem. Walec ten był napełniony wodą i w normalnych warunkach ciągnęły go dwie do trzech par koni. Nas trzydziestu jednocześnie ciągnęło ten walec za łańcuch, między który, a piersi, wkładaliśmy kawałki drzewa żeby łańcuch się nie wrzynał. (…) Byliśmy bici i poganiani rajtpejczami przez Ukraińców przeznaczonych przez Rosenbauma do pilnowania i poganiania nas. (…) Strzelnica była budowana w odległości 500 metrów od budynku szkoły, w lesie. Przy strzelnicy pracę wykonywali tylko Żydzi. Praca była ciężka, polegała na karczowaniu lasu i przebijaniu skał. Ja też pracowałem przy budowie strzelnicy. Pracami przy budowie strzelnicy kierował Żyd – inżynier. Resenbaum nie lubił go i kazał go zastrzelić, dlatego, że nieudolnie prowadził budowę. Bodowa rozpoczęła się latem 1942 roku, a zakończona na wiosnę 1943 roku. Przy budowie pracowało różnie od 70 do 100 Żydów.

SS-Untersturmführer Wilhelm Rosenbaum nienawidził narodu żydowskiego. Zabijał swoje ofiary z błahego powodu, głównie aby pokazać swoją siłę. Swoimi zachowaniem, poniżając i torturując ludzi, chciał pokazać Żydom, że istnieją na świecie dwie rasy, wyższa i niższa, czyli rasa panów i ich niewolników. Swe okrucieństwo ćwiczył na pracownikach i więźniach. Z ich punktu widzenia, był on „panem życia i śmierci”, „postrachem obozu”, „bogiem”. Praca żydowskich pracowników w szkole przebiegała pod stałym widmem strachu przed śmiercią. Każdy z pracowników go unikał. Jego pojawienie się w miejscu pracy oznaczało okrutną karę nawet za najmniejsze przewinienie. Julian Statter: Podczas swego pobytu w obozie pracowałem jak fizyczny robotnik przy budowie strzelnicy, apelowego placu i innych robót. Podejrzany Rosenbaum znęcał się nad robotnikami w ten sposób, że wpadał na budowę i bez jakiegokolwiek powodu bił po głowach skórzaną pejczą zakończoną ołowianą kulką pokrytą skórą. Jego specjalnością było uderzenie od tyłu w głowę więźnia skutkiem czego zamykała się powieka oka i oko zupełnie czerniało.

Przymusowi pracownicy żydowscy byli maltretowani
i bici podacza prac nad rozbudową szkoły.
W budynku „Tereski” z polecenia Rosenbauma założono różne pracownie rzemieślnicze, w których zatrudniano rzemieślników żydowskich. Były tam zakłady: krawiecki, szewski, siodlarski, fryzjerski oraz ślusarski, które pracowały na rzecz kursantów i Niemców przebywających w Rabce. Zorganizowano również gospodarstwo rolne, które dostarczało stołówce potrzebnych produktów spożywczych.

Teren szkoły został otoczony ogrodzeniem i oświetlony reflektorami oraz czerwonymi lampionami. Na budynku umieszczono napis: „Befehlshaber der Sicherheitspolizei und SD im GG. Schule der Sicherheitspolizei.”

Napis na budynku „Tereski”.
W „Teresce” uczono podstaw kryminalistyki - wykrywania sprawców napadów, kradzieży i zabójstw, prowadzenia ewidencji, inwigilacji. Tematyka kursów obejmowała również metody współpracy z konfidentami oraz umiejętność ich werbowania.

Uroczystość z okazji drugiej rocznicy funkcjonowania
Szkoły Dowódców Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa,
willa „Tereska”,  grudzień 1941 rok. Źródło: http://yadvashem.org/
Ćwiczono sposoby wydobywania zeznań od aresztowanych. Wykładowcy zapoznawali kursantów z metodami zwalczania organizacji konspiracyjnych. W szkole znajdowały się również pracownie do praktycznej nauki o broni, fotografii kryminalnej i daktyloskopii. Uczono przepisów prawnych, różnych technik śledczych i sposobów zabezpieczania śladów.

Uroczystość z okazji drugiej rocznicy funkcjonowania
Szkoły Dowódców Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa,
willa „Tereska”,  grudzień 1941 rok. Źródło: http://yadvashem.org/
Kursanci poznawali wywiadowcze środki łączności. Program obejmował także terenoznawstwo i posługiwanie się mapą. Prowadzono też zajęcia ideologiczne i polityczne. Każdemu z kursantów przekazywano obraz wroga w taki sposób, aby podczas swojej pracy nie cofał się przed żadną zbrodnią.

Kursanci w czasie zajęć.
„Absolwenci” po przeszkoleniu kierowani byli do placówek gestapo i policji, a także do obozów śmierci na całym okupowanym terenie. W latach 1942-1944 niemieccy i ukraińscy kursanci wykorzystywani byli również do akcji pacyfikacyjnych i antypartyzanckich na terenie powiatu nowotarskiego.

Świadectwo ukończenia kursu w rabczańskiej szkole.
Organizacja kursów i szkoleń była możliwa dzięki sprawnie funkcjonującemu aparatowi administracyjnemu, na czele którego stał Wilhelm Rosenbaum. „Szefowi” pomagali liczni współpracownicy:

Uroczystość z okazji drugiej rocznicy funkcjonowania
Szkoły Dowódców Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa,
willa „Tereska”,  grudzień 1941 rok, w pierwszym rzędzie siedzą:
Wilhelm Rosenbaum, Schriewer, Müller, Draheim, Martens;
w drugim: NN, Kuhlmann;  w trzecim: Brückner, NN,
Jerzy Pełech, Franz Radke. Źródło: http://yadvashem.org/ 
SS-Hauptscharführer Erich Bohnert, który był zastępcą komendanta. SS-Hauptscharführer Walter Proch, po ukończeniu kursu pozostał w Rabce, został dowódcą kompanii Ukraińców.

SS-Hauptscharführer Walter Proch.
Źródło: http://yadvashem.org/
W kancelarii szkoły od marca 1942 roku pracował Austriak, SS-Oberscharführer Wilhelm Oder, pełnił on funkcję kierownika gospodarczo – administracyjnego, zajmował się finansami, jemu podlegały też magazyny. Walter Proch i Wilhelm Oder byli równocześnie instruktorami podczas kursów, odpowiadali oni między innymi za wyszkolenie strzeleckie. Wykładowcami byli również SS-Oberscharführer Herman Schüppler oraz SS- Scharführer Alfred Schulz. Warsztatami zarządzał SS-Scharführer Otto Schroff. Nadzór nad magazynem z żywnością pełnił SS-Scharführer Engelbert Dziuba, kantyną kierował SS-Scharführer Richter . SS-Scharführer Wilhelm Badura był kierowcą. Żydowski obóz pracy podlegał SS-Oberscharführerowi Krukowi. W szkole pracowali również ukraińscy instruktorzy, bracia Wilhelm i Johann Mauer, ukraiński oficer gestapo Jerzy Wozdułowycz oraz sierżanci: Zenon Jaworski, Hwosdowicz, Radke, Jerzy Pełech i Wasiłko.

SS-Oberscharführer Wilhelm Oder wraz ze swoją
sekretarką Kathe. Źródło: http://www.bournemouthecho.co.uk/
news/features/8952490.The_son_of_a_Nazi_criminal_a_Polish_
Holocaust_survivorand_their_journey_together_to_a_death_camp/
Żydowscy mieszkańcy Rabki stali się darmową siłą roboczą. Pracowali na potrzeby szkoły Rosenbauma. Jednak plany jej rozbudowy stawały się coraz większe. Niemcy potrzebowali więcej darmowej siły roboczej. Od jesieni 1941 roku do Rabki przybywało coraz więcej ludności żydowskiej, która wynajmowała mieszkania między innymi w domach na Słonem. Z powodu ciągle narastającej liczby Żydów w Rabce, na początku 1942 roku okupant wydał rozkaz uruchomienia łaźni przeznaczonej dla ludności żydowskiej. Znajdowała się ona w Rynku, niedaleko miejsca gdzie był Żydowski Dom Modlitwy.

Budynek łaźni przy ulicy Gilówka.
W tym czasie Rosenbaum rozpoczął starania o sprowadzenie żydowskich robotników z getta w Nowym Sączu. W okresie od maja do lipca 1942 roku do Rabki przybyło kilkuset mężczyzn, którzy zostali zatrudnieni w kamieniołomach w Zarytem, przy budowie dróg i rozbudowie szkoły. Robotnicy zostali zakwaterowani w domach na Słonem. Dlatego też mieszkańcy Rabki zamieszkały przez przymusowych pracowników obszar nazywali gettem.

Wille na Słonem.
Jeden z takich transportów przybył na rabczański dworzec pod koniec czerwca 1942 roku. Został przejęty przez eskortę złożoną z Ukraińców pod dowództwem Waltera Procha. Abraham Schiffeldrin: Ja osobiście zetknąłem się z SS-manem Prochem w dniu 26 czerwca 1942 r. w łaźni, dokąd przyprowadzono transport około 100 starszych już Żydów (…). Transport ten odbierał osobiście Proch i z miejsca znęcał się nad przybyłymi, prowadząc ich zamiast drogą, środkiem wyboistego koryta rzeki, a po drodze z łaźni, obok kościoła w Rabce, na moich oczach zastrzelił dwóch Żydów. Kolumnę prowadzoną przez Procha widział inny świadek, Roman Dattner, który tego dnia pracował na terenie szkoły. Proch w asyście kilku Ukraińców prowadził transport ten z dworca kolejowego do willi „Tereska”. Już po drodze, blisko willi „Tereska”, kopnął on, zepchnął do rowu starszego, a nieznanego mi z nazwiska Żyda i w tym rowie go zastrzelił. Cały ten transport rozstrzelano w pobliskim lesie, za wyjątkiem kilku młodych Żydów, których pozostawiono w pracy.

Widok na ulicę Orkana.
Od początku swych rządów władze okupacyjne rozpoczęły systematyczną grabież mienia należącego do ludności żydowskiej. Nakładano różnego rodzaju kontrybucje. Alicja Nogala: W 1941 roku pracowałam w kuchni dla robotników. Byłam kierowniczkom tej kuchni. W związku z pracą miałam kontakt z Judenraten. Wiedziałam o wszystkich zarządzeniach jakie wydawał Rosenbaum. Przypominam sobie, że na żądanie Rosenbauma Judenrat zebrał wśród ludności żydowskiej, znaczną kwotę pieniędzy, jaką dziś nie potrafię określić i biżuterię. Wszystko to zostało przekazane Rosenbaumowi. Ja dałam wówczas pierścionek z brylantem, szpilkę z perłą i srebrną papierośnicę. Rosenbaum groził, że jeżeli nie damy okupu to zabierze wszystkich mężczyzn. Poza tym Rosenbaum miał pojedyncze żądania do Judenratu. W tych przypadkach przysyłał swojego zaufanego Józefa Becka. Przypominam sobie, że w związku z takim żądaniem dałam serwis kawowy na 12 osób i rakietę do tenisa. Żydzi byli bici i poniżani w miejscach publicznych. Początkowo dokonywano pojedynczych egzekucji, ale rychło przystąpiono do masowych mordów.

Przebywajacy w szkole ortodoksyjni
Żydzi ze zwojami tory.
Rok 1942 był katastrofalny dla Żydów. Nie pomagały już żadne formy okupu. Od maja do lipca 1942 roku Rosenbaum i jego podwładni przeprowadzili kilka masowych egzekucji w lasku obok „Tereski”. W egzekucjach tych zamordowano część żydowskich mieszkańców Rabki, ludzi przywiezionych transportami oraz Żydów z okolicznych wsi i miasteczek. Oblicza się że w czasie trzech największych masowych egzekucji przeprowadzonych pomiędzy majem, a lipcem 1942 roku zginęło co najmniej 350 osób. Egzekucje zostały poprzedzone przygotowaniami. Na żądanie komendanta Rosenbauma Judenrat dostarczył mu listę Żydów mieszkających w Rabce. Na początku maja 1942 roku rozkazał Żydom przybycie do szkoły. Stawiło się kilkaset osób. Rosenbaum usiadł przy stoliku z listą żydowskich mieszkańców Rabki, rozpoczęła się selekcja. Beck czytał nazwiska, wywołani przechodzili obok stolika. Komendant wraz z SS-Scharführerem Bohnertem robili notatki. Przy nazwiskach ludzi starszych lub niepełnosprawnych stawiali krzyżyk. Po zakończeniu selekcji pozwolili wszystkim wrócić do domów.

Ostatnie chwile przed zagładą,  od lewej stoją:
Łucja Goldfinger, Helena Bauman, Filip Ettinger,
Ada Peller (Rawicz),  Mala Brand, leży: Zilbermann
Dnia 20 maja 1942 roku Rosenbaum wezwał do szkoły osoby, które znalazły się na jego liście. Byli to ludzie starsi, niedołężni. Alicja Nogala: W dniu 20 maja 1942 roku zawiadomieni przez Judenrat musieli stawić się na placu szkoły na godzinę trzecią po południu ci Żydzi obok nazwisk których Rosenbaum postawił krzyżyki. Odprowadziłam wówczas moją matką Laurę Paster i teściową Antoninę Klainberg. Na placu szkoły było zgromadzonych ponad sto osób. Widziałam jak wszystkich zgromadzonych wtłoczono do garażu, jeszcze jakiś czas czekałam, a następnie wróciłam do domu. Willa „Jedynaczka” znajduje się poniżej willi „Tereska”, blisko. (…)

Antonina Kleinberg
Około godziny 21-szej usłyszałam głośne pojedyncze strzały. Strzelanie trwało około pół godziny. Na drugi dzień rano dowiedziałam się od robotników, Żydów, którzy poprzedniego dnia wykopali doły w lesie obok willi „Tereska”, a następnie po rozstrzelaniu zasypywali groby ziemią, że zgromadzeni w garażu Żydzi zostali popędzeni do pobliskiego lasku, bito ich po drodze, byli już rozebrani, ustawiano ich przed wykopanymi dołami i strzałami w tył głowy mordowano. Opowiadali o tym w kuchni jak przyszli na śniadanie. Mówili, że rozstrzelaniem kierował Rosenbaum, a niektórzy twierdzili, że Rosenbaum też strzelał. Udało mi się przez znajomą Żydówkę, (…) zdobyć bluzkę matki, którą miała w chwili zabrania na sobie. Abraham Schiffeldrin: Na początku okupacji przed utworzeniem szkoły policyjnej w Rabce, na polecenie gminy żydowskiej ukończyłem kurs sanitarny. W r. 1942 zostałem przeniesiony do dalszej pracy w łaźni, gdzie byli kąpani robotnicy żydowscy, zatrudnieni na gestapo. W związku z tym w czasie wszystkich akcji prowadzonych przez załogę szkoły, przeciwko Żydom pracowałem w łaźni żydowskiej przy dezynfekcji odzieży po zamordowanych. Odzież była przywożona do łaźni, najpierw ją dezynfekowano i odsyłano z powrotem do willi „Tereska”. Przypominam sobie, że na prośbę Alicji Klainberg wyszukałem spośród ubrań pomordowanych bluzkę jej matki zamordowanej w czasie pierwszej akcji, i bluzka ta została oddana Alicji Klainberg przez moją siostrę.

Laura Paster
Ile osób zostało w tym dniu zamordowanych? Tego już nie jesteśmy w stanie ustalić. Świadkowie podają różne liczby od 42 do 100. Jest to związane z tym, że prawdopodobnie pomiędzy 10 a 20 maja 1942 roku dokonano jeszcze jednej egzekucji na robotnikach przysłanych do szkoły przez Arbeitsamt w Nowym Sączu, których podczas selekcji uznano za niezdolnych do pracy.

Willa „Tereska” w czasie okupacji
Jedną z wielu zbrodni popełnionych w tym czasie przez Rosenbauma było wymordowanie kilkuosobowej rodziny żydowskiej noszącej to samo nazwisko co on. W Rabce od lat mieszkała rodzina Rosenbaumów. Składała się z ojca, matki - Adeli, 15-letniej córki Polusi i 12-letniego syna Semka. Po wybuch wojny i utworzeniu w Rabce Szkoły Dowódców Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa Żyd Rosenbaum został skierowany do pracy w „Teresce”. Prawdopodobnie w czasie majowej rejestracji Żydów komendant Rosenbaum dowiedział się, że w Rabce mieszka rodzina żydowska o tym samym nazwisku co on. Zdawał on sobie doskonale sprawę z żydowskiego brzmienia swego nazwiska gdyż już przed wojną złożył wniosek o jego zmianę, został on jednak odrzucony. Kiedy istnienie rabczańskich Rosenbaumów zostało odkryte komendant stał się przedmiotem szeptanych żartów swoich kolegów i podwładnych. Rozłoszczony tym faktem nakazał aresztować i zamordować całą rodzinę. Latem 1942 roku Rosenbaumowie zostali aresztowani. Zaprowadzono ich do lasku obok „Tereski” i tam rozstrzelano. Maria Mlekodaj: Przed wojną i w czasie okupacji mieszkałam w Rabce. Posiadałam i posiadam własny dom przy ulicy Wąskiej 19. W domu tym od 1933 roku lub wcześniej mieszkała rodzina żydowska Rosenbaumów, z tym że ojciec tej rodziny nazywał się Sztriken, natomiast jego żona nosiła swoje panieńskie nazwisko Rosenbaum i takie nazwisko nosiły ich dzieci. (…) Przypominam sobie, że pewnego dnia, było to w maju, pracowałam w polu przy domu. W pewnej chwili zawołała mnie Rosenbaumowa, poszłam z nią do jej mieszkania, była zrozpaczona. Mówiła, że jest na liście kontyngentowej Żydów, w pierwszej kolejności, dlatego, że zgubiło ja nazwisko. (…) Prosiła żebym zaopiekowała się jej dziećmi. Przyrzekłam, że zaopiekuję się dziećmi i w tym samym dniu zabrałam dzieci do siebie. Po trzech dniach pobytu mnie córka wróciła do domu. Rosenbaumowa mówiła, że coś załatwiła. Semek pozostał u mnie nadal. (…) W tym samym dniu wieczorem około godziny 19-tej przyszedł do mojego domu mąż Rosenbaumowej po Semka – syna, mówił, że maja się zgłosić na gestapo i dodał, że żonę i córkę już zabrali. Kto zabrał, nie mówił. Powiedział, „że idzie dać się zabić”, wziął syna i poszedł. Alicja Nogala: Znałam rodzinę Rosenbaumów mieszkającą w Rabce. (…) Wiem, że zostali wezwani do willi „Tereska” i własnoręcznie rozstrzelani przez Wilhelma Rosenbauma, tylko dlatego, że nosili takie samo nazwisko jak on. Mówiono, że rodzina została zastrzelona w lasku koło willi „Tereska” i że podobno Wilhelm Rosenbaum musiał sam strzelać, dlatego, że wahali się strzelać będący z nim SS-mani. Córka Rosenbaumów była rozebrana do naga, była to bardzo ładna dziewczyna, i do niej podobno nie chcieli strzelać. Maria Mlekodaj: Po upływie dwóch tygodni, poszłam do willi „Tereska” po klucze od mieszkania Rosenbaumów. Wartownik skierował mnie do lejtnanta. Zaprowadzili mnie do gabinetu na pierwszym piętrze, weszłam do pokoju, w pokoju zastałam Wilhelma Rosenbauma, wiedziałam, że tak się nazywa i zapytałam go o klucze do mieszkania Sztrikera, celowo nie wymieniając nazwiska Żydów Rosenbaumów. Jak wymieniłam nazwisko Sztrikera, zapytał mnie kto tam jeszcze mieszkał – ja go zrozumiałam. Wymieniłam wtedy nazwisko Rosenbaum, zdenerwował się, poruszyło go to, wskazał ręką na siebie, mówiąc „Rosenbaum tu” a „Rosenbaum Żyd nie ma” i wskazał ręką na ziemię. Zrozumiałem, że Roseumbaumowie Żydzi nie żyją, i że on oczywiście o tym wiedział. Jakiś SS-man wszedł w tym czasie, Rosenbaum kazał mnie sprowadzić na dół i na wartowni powiedzieli mi, że mieszkanie zostanie opróżnione.

Widoczny na fotografii budynek
zamieszkiwała rodzina Rosenbaumów
z Rabki.
W kolejnych miesiącach działalność katów z „Tereski” nasiliła się. Coraz więcej ludzi padało ofiarą hitlerowskich zbrodniarzy. W czerwcu 1942 roku, przeprowadzono kolejną masową egzekucje. Jednego dnia rozstrzelano ponad 200 rabczańskich Żydów obojga płci. Egzekucja zbiegła się z przybyciem do Rabki kolejnego transportu z Nowego Sącza. Stanisław Kaciczak: Gestapo kazało mojemu ojcu dostarczyć furmankę konna. W zastępstwie ojca ja pojechałem ta furmanką. Po przybyciu na miejsce t. j. pod willę „Tereska” zastałem tam jeszcze czterech innych furmanów. (…) W stajniach, które znajdowały się obok willi „Tereska” przebywało dużo Żydów, kobiet i dzieci. Zjawił się tam z eskortą szef gestapo Rosenbaum. (…) Oni wtedy otwarli stajnie i Rosenbaum bił tłoczących się w drzwiach Żydów lejcami i pejczem, a następnie udał się do pobliskiego lasku. Zaraz za nim dwóch wachmanów poprowadziło kilkoro Żydów. Na moją furę, na którą poprzednio załadowano wapno usiadł jeden z wachmanów i kazano mi jechać stronę lasu skąd już dochodziły strzały. Za moim wozem prowadzono druga grupę Żydów. Gdy przyjechaliśmy do lasu zauważyłem, że był tam ustawiony stolik i krzesła, na których siedzieli SS-mani pośrodku z Rosenbaumem. Na stoliku stała wódka, którą pili. Po prawej stronie wykopane były doły, obok których rozbierali się Żydzi. Zauważyłem taki moment jak znany mi Żyd, z zawodu szklarz, zaczął krzyczeć. Jego córka ujęła go pod rękę i ze słowami „tato idziemy do siódmego nieba”, poszli nad ten dół, gdzie wszyscy Żydzi musieli podchodzić już rozebrani. W tym miejscu Rosenbaum na zmianę z innymi towarzyszącymi mu SS-manami zabijali Żydów, strzelali z pistoletów ręcznych. (…) Gdy w dole ułożyła się już warstwa trupów podjeżdżałem tam z wapnem, które robotnicy żydowscy zsypywali na trupy. Później zabierałem na furę odzież i rzeczy pomordowanych i zawoziłem do willi „Tereska”. Józef Nowacki w ty czasie pracował jako majster murarski na terenie „Tereski” w swych zeznaniach przedstawił przebieg tej egzekucji: Od samego rana można było zauważyć przygotowania. Obsada szkoły niemiecka i ukraińska była podpita, chodziła z bronią i przy lada okazji biła. Niemcy wybierali spośród Żydów pracujących w szkole kilku, zabierali ich do lasu i kazali kopać doły. (…) Żydzi byli zwożeni samochodami. Ukrainiec, nazwiska jego nie pamiętam, z załogi szkoły, spisywał personalia dowożonych i następnie byli oni kierowani do pomieszczeń gdzie magazynowano cement. Mówiono, że zgromadzono około 240 Żydów. W tym dniu wieczorem, po powrocie do domu słyszałem seryjne strzały dochodzące od strony szkoły. Na drugi dzień rano w magazynie tym gdzie byli przetrzymywani Żydzi widziałem podarte pieniądze, części garderoby rozrzucone po placu, inne przedmioty jak okulary. Mówiono, że zgromadzonych Żydów wyprowadzano z tereny szkoły do pobliskiego lasu, że za nimi jechała furmanka, że w lesie Żydzi musieli się rozebrać, ubranie składać na tę furmankę, a następnie byli doprowadzani do wykopanych rowów i tam zabijani. (…) Żydzi, którzy kopali te groby, opowiadali, że musieli wkładać zwłoki jeżeli one od razu nie wpadły, równo, do rowu. Układali warstwami i przesypywali wapnem, a następnie zasypali groby. Na drugi dzień po rozstrzelaniu widziałem osobiście wóz z odzieżą pomordowanych Żydów. Wóz ten stał na placu szkoły za garażem.

Willa „Tereska”, widok ze stoku Bani
Trzecia masowa egzekucja została przeprowadzona w lipcu 1942 roku. W egzekucji tej wymordowano między innymi Żydów przywiezionych kolejnym transportem z Nowego Sącza oraz mieszkańców Krakowa, którzy szukali schronienia w Rabce. Ada Rawicz: Druga akcja miała miejsce w czerwcu 1942 roku, a lipcu 1942 roku odbyła się trzecia największa i najkrwawsza akcja, również kierowana przez Rosenbauma, w której wraz z innymi SS-manami i Ukraińcami brał udział. W czasie tej akcji zebrano nie tylko większą ilość, której określić nie mogę, Żydów z Rabki, ale nadto przywieziono około 100 Żydów z nowego Sącza. Nad ujętymi Żydami znęcano się w okrutny sposób, bito ich i kopano, kazano śpiewać pieśni religijne itp. po czym wszystkich tych Żydów rozstrzelano. (…) Dodaję, że w czasie tej akcji aresztowano również i poszczególnych Polaków, których następnie wywieziono do więzień, względnie do obozów koncentracyjnych. W tej akcji lipcowej brali udział wszyscy funkcjonariusze SS i Ukraińcy wspomnianej szkoły w Rabce. Z opowiadań Żydów, którzy byli świadkami rozstrzelania wiadomo mi, że rozstrzeliwano ofiary nago, po czym myśmy musiały pozostałe ubrania sortować, a nadto, że przy tej egzekucji zasypywano nawet jeszcze żywych, gdyż widziano, że po zakopaniu jeszcze się groby ruszały.

„Pedagodzy z Kriminalpolizei” podczas jednego z kursów,
od lewej: Ukrainiec Zenon Jaworski, SS-Scharführer Alfred Schulz,
NN, SS-Untersturmführer Wilhelm Rosenbaum
Druga połowa 1942 roku była też tragiczna dla ludności polskiej. Hitlerowcy przeprowadzili kilka akcji skierowanych przeciwko ludziom podejrzanym o współpracę z organizacjami podziemnymi.

Po szeregu indywidualnych aresztowań członków Związku Walki Zbrojnej w Rabce, w dniu 26 czerwca 1942 roku, doszło do kolejnych, tym razem masowych aresztowań. W godzinach rannych do Rabki przybyli gestapowcy z „Palace” w Zakopanem i na podstawie wcześniej sporządzonych list dokonywali zatrzymań. Zatrzymano około 200 osób, w tym wielu podoficerów kadrowych, którzy od początku okupacji związani byli z podziemiem. Zdekonspirowanych zostało wiele punktów kontaktowych oraz łączności. Aresztowanych zaprowadzono na dziedziniec willi „Tereska”. Wśród nich było wielu rabczańskich lekarzy, współpracujących z podziemiem, między innymi dr Tadeusz Malewski „Jastrzębiec” i dr Zdzisław Olszewski „Sławek”. Dwa dni potem 28 czerwca 1942 roku w Rabce doszło do kolejnych aresztowań. Do „Palace” przewieziono wówczas około 80 osób. Gestapowcy i tym razem podczas aresztowań posługiwali się wcześniej przygotowaną listą. Po przybyciu do Zakopanego rozpoczęto przesłuchania. W przesłuchaniach brał udział sam kierownik placówki Robert Weissmann. W pierwszych dniach lipca 1942 roku aresztowany został w Olszówce ppor. Mieczysław Wojciechowski „Ryś”, adiutant mjr Franciszka Galicy Inspektora Powiatu Nowy Targ z siedzibą w Rabce. Wraz z nim aresztowano księdza wikarego Piotra Przywarę ps. „Jerzy”. Tymczasem od aresztowanych z Zakopanego zaczęły przychodzić grypsy, w których pisali, że przyczyną wsypy i aresztowań jest zdrada por. Michała Brzozy „Tulipana” z Jordanowa, który był tam dowódcą jednego z oddziałów liniowych. W początkach 1942 roku po przeniesieniu do Okręgu Lwowskiego kpt. Romana Zwonniczka-Piotrowskiego, „Tulipan” objął funkcję komendanta Obwodu Rabka. Sprawdzono te wiadomości. Z Jordanowa nadeszła informacja, że „Tulipan” przed przejęciem obowiązków komendanta Obwodu został aresztowany przez gestapo lecz po kilku dniach powrócił do Jordanowa. Kolejne masowe aresztowania w Rabce nastąpiły w nocy z 2 na 3 sierpnia 1942 roku. Aresztowano ponad 60 osób i wywieziono do placówki gestapo w Zakopanem. Wśród aresztowanych znaleźli się członkowie ZWZ/AK między innymi dr Stanisław Czelny wraz z synem Kazimierzem. W miesiąc później, we wrześniu 1942 roku, przeprowadzono kolejną falę aresztowań, podczas której zatrzymany został między innymi Czesław Trybowski „Biruta”.

Czesław Trybowski, więzień obozu Auschwitz, nr 93684
Większość osób aresztowanych pomiędzy czerwcem a wrześniem 1942 roku po śledztwie w Zakopanem została przewieziona do więzienia w Tarnowie a następnie znalazła się w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. 

Aresztowania ominęły mjr Franciszka Galicę, który od połowy czerwca 1942 roku przebywał w Krakowie. W dniu 22 sierpnia 1942 roku otrzymał wiadomość od „Tulipana”, który prosił o pomoc w wyrobieniu fałszywych dokumentów, gdyż został spalony na terenie Obwodu Rabka. Major udał się na spotkanie nie podejrzewając prowokacji. Podczas spotkania został wskazany przez zdrajcę agentom gestapo i aresztowany. Przewieziono go do „Palace”, do Zakopanego. Po kilkudniowych przesłuchaniach w zakopiańskiej placówce gestapo postanowiono więźnia przewieźć do Krakowa. W czasie podróży, niedaleko Klikuszowej, gdy samochód podjeżdżał pod górę nastąpiła awaria silnika. Samochód zatrzymał się. Gdy gestapowcy konwojujący więźnia pomagali w naprawie samochodu, major postanowił skorzystać z nadarzającej się okazji i zaryzykować ucieczkę. Gestapowcy zezwolili mu na wyjście z samochodu za potrzebą. Wychodząc z auta zauważył, że gestapowcy są bez automatów, które zostały w samochodzie. Podszedł na skraj szosy, spostrzegł ostro opadający stok górski, a w dali las. Wykorzystując chwilę nieuwagi strażników puścił się biegiem po zboczu w kierunku lasu. Niemcy otworzyli ogień z pistoletów, na szczęście strzały były niecelne. Galica dotarł do lasu, gestapowcy nie pobiegli za nim, bali się. Po kilku dniach major powrócił do Krakowa gdzie złożył meldunek o zdradzie por. Michała Brzozy. Konspiracyjny Wojskowy Sąd Specjalny po przeprowadzeniu dochodzenia skazał zdrajcę na karę śmierci 3 marca 1943 roku. Wyrok został wykonany w Jordanowie, 21 maja 1944 roku, przez trzyosobowy patrol Kedywu z Krakowa, pod dowództwem pchor. Tadeusza Neya „Wiesława”.

Widok na Banię
W lipcu 1942 roku, kiedy trwała likwidacja żydowskich mieszkańców powiatu nowotarskiego z polecenia Rosenbauma rozpoczęto tworzenie na Słonem obozu pracy przymusowej dla rzemieślników i robotników żydowskich. Wille „Krakus”, „Zorza” i „Uciecha”, przedwojenne pensjonaty należące do właścicieli żydowskich, zostały otoczone wysokim drewnianym płotem i drutem kolczastym. Teren był strzeżony przez uzbrojonych strażników ukraińskich.

Rabka, ul. Poniatowskiego, miejsce gdzie podczas
okupacji znajdował się obóz pracy
Tworzenie obozu potwierdziło krążące wśród żydowskich mieszkańców Rabki i robotników pogłoski o deportacji ludności żydowskiej. Żydzi podejmowali próby opuszczenia Rabki, jednak z powodu braku odpowiednich dokumentów było to bardzo trudne. Przymusowi robotnicy pracujący w „Teresce” zorganizowali kilka ucieczek, jednak większość z nich kończyła się niepowodzeniem. Jako przestrogę dla kolejnych uciekinierów, Rosenbaum skazał na śmierć przez powieszenie 12 zakładników. Wśród nich był młody chłopak, Edek Liebenheimer, służący komendanta, którego Rosenbaum przywiózł w 1941 roku ze Lwowa oraz Józef Baran, elektryk zatrudniony w „Teresce”, podejrzany o udzielanie pomocy uciekinierom, jednak jemu udało się zbiec. Egzekucja odbyła się na kilka dni przed akcją wysiedlenia ludności żydowskiej, końcem sierpnia 1942 roku. Szymon Pistreich: Rosenbaum zarządził powieszenie i sam asystował przy egzekucji 10 zakładników za ucieczkę dwóch robotników z pracowni krawieckiej i jednego szofera Edka Liebenheimera, którego kazał powiesić z zakładnikami za to, że był podejrzany o napisanie listu do rodziny, czego podejrzany Rosenbaum nie stwierdził, ani nie starał się stwierdzić. Liebenheimer dwa razy urwał się ze sznura i prosił Rosenbauma by go zastrzelił, lecz on odmówił i trzeci raz kazał go powiesić. Egzekucja ta odbyła się w szopie w obecności wszystkich robotników i całej załogi szkoły. Abraham Schiffeldrin: Edka Liebenheimera znałem bardzo dobrze. Wiem, że Rosenbaum przywiózł go ze Lwowa. Liebenheimer początkowo pracował w garażu, a następnie jako palacz w willi „Margrabianka”. (…) Jak przypominam sobie około godziny 14-tej, wszystkich pracowników Żydów, którzy pracowali na terenie szkoły ustawiono w trójkąt. Z bunkra wyprowadzono 12 Żydów, poprowadzono pod belkę w szopie, na której wisiały stryczki i kolejno wieszano tych doprowadzonych Żydów. Między nami w tym czasie stał Liebenheimer. Wywołał go Rosenbaum. Liebenheimer wyszedł z szeregu, Ukraińcy chwycili go i założyli mu stryczek. Stryczek dwa razy się urwał. Liebenheimer prosił, żeby go zastrzelono, ale powieszono go trzeci raz. (…) Barana znałem. Wiem, że pracował jako elektryk w budynku szkoły. Słyszałem, że zbiegł, ale nie wiem kiedy (…). Wiem z całą pewnością, ze ci powieszeni Żydzi nie byli stałymi pracownikami zatrudnionymi na terenie szkoły.

Ściana budynku gospodarczego przed którą
prawdopodobnie odbyła się egzekucja.
Nadszedł dzień deportacji – 30 sierpnia 1942 roku, poprzedzony specjalnymi przygotowaniami. Do Rabki sprowadzono posiłki; Niemców i Ukraińców zakwaterowano w „Teresce”. Od wczesnych godzin rannych grupy esesmanów i policjantów wypędzały ludność żydowską z mieszkań. Wysiedleńców kierowano na plac opodal dworu, tam dokonano selekcji. Starców, kobiet i dzieci kierowano do podstawionych na stacji kolejowej w Chabówce wagonów, a zdolnych do pracy mężczyzn do obozu. Ludzi załadowano do towarowego pociągu, w którym byli już Żydzi z Nowego Targu i wysłano do obozu zagłady w Bełżcu, gdzie wszyscy zginęli. Abraham Schiffeldrin: Do Rabki przyjechało gestapo z Zakopanego, nawoływali – krzyczeli żeby wszyscy Żydzi wychodzili z mieszkań i stawiali się do dworu obok Rynku. Zgłosili się w 97 procentach. Ja się też zgłosiłem z rodziną to jest z ojcem, matką, czterema siostrami i bratem. Zgłosiło się około 600 osób. Około godziny 7-mej rano przyjechał Rosenbaum z kilkoma Ukraińcami, wybrał 25 młodych mężczyzn, w tym mnie, wszyscy wcześniej pracowaliśmy na terenie szkoły i zabrał nas. Pozostali Żydzi pieszo byli pędzeni z Rabki do Chabówki. W Chabówce jak opowiadano załadowano ich do wagonów i mówiono, że wywieziono ich do Bełżca i tam zostali zagazowani. Nikt nie wrócił. Cała moja rodzina zginęła.

Chabówka, stacja kolejowa
W Rabce pozostało około 150 - 200 robotników żydowskich, których skoszarowano w trzech willach „Krokus”, „Zorza” i „Uciecha” na Słonem przy dzisiejszej ulicy Poniatowskiego. Wille te zostały otoczone wysokim płotem oraz drutem kolczastym. Nad bramą umieszczono napis „Żydowski obóz pracy”. Wokół straż pełnili ukraińscy wartownicy. Na przełomie 1942 i 1943 roku około 80 przymusowych robotników zostało wywiezionych do obozu koncentracyjnego w Płaszowie. Pozostali pracowali przy rozbudowie szkoły do połowy 1943 roku. Następnie stopniowo obóz pracy ulegał likwidacji. Od czerwca 1943 roku kolejne grupy więźniów wywożono do Płaszowa. Ostatni więźniowie opuścili Rabkę we wrześniu 1943 roku, wśród nich był Abraham Schiffeldrin: Dla nas wszystkich został utworzony obóz na Słonem, zostaliśmy zgrupowani w trzech budynkach i otoczeni parkanem o wysokości trzech metrów i pilnowani przez Ukraińską załogę szkoły bez przerwy. Rano byliśmy odprowadzani przez Ukraińców do pracy w szkole, wracaliśmy na obiad i ponownie szliśmy do pracy. W obozie tym byłem do jego całkowitej likwidacji to jest prawdopodobnie do września 1943 roku. Przewieziono nas wówczas do obozu w Płaszowie.

Przedwojenne reklamy pensjonatów w willach „Krakus” i „Zorza” („Poraj”)
W kolejnych miesiącach po deportacji ludności żydowskiej Niemcy tropili i mordowali resztki ukrywających się poza obozem Żydów. Przeżyć w ukryciu mogli tylko nieliczni. Większość ukrywających się w okolicy Rabki wpadała w ich ręce. Aresztowanych doprowadzano do willi „Tereska”, gdzie byli mordowani przez załogę szkoły. Julian Statter: Podejrzany Jurko Hwozdulycz, Stabsfeldfebel ukraińskiej policji w Rabce przez cały czas mego pobytu w obozie brał czynny udział we wszystkich akcjach przeprowadzanych na terenie obozu strzelając do ludności. W akcjach bardzo chętnie brał udział a nawet sam zgłaszał się do przeprowadzania tych akcji. Hwozdulycz sam osobiście zastrzelił Pelerową z córką, które ukrywały się w jakiejś realności koło Rabki, było to w jesieni 1942 roku. Widziałem jak Hwozdulycz zaprowadził do lasu niepamiętnego mi nazwiska rodzinę żydowską złożona z 6 osób i sam ich zastrzelił, było to również jesienią 1942 roku. Abraham Schiffeldrin: Nie wszyscy Żydzi zgłosili się do wysiedlenia, przez następne dni wyłapywano ich, gromadzono w bunkrze na terenie szkoły i partiami rozstrzeliwano w lasku obok szkoły. Trwało to przez dwa do trzech tygodni. Zginęło w ten sposób około 40 – 50 osób.

Nie udało się ustalić ile ofiar pochłonęła „szkoła katów” w Rabce. Liczba osób zamordowanych nie znana jest do dziś. Wynika to z tego, że nie zostały przeprowadzone żadne badania, które pozwoliłyby ustalić liczbę zamordowanych w lasku obok „Tereski”. Świadkowie tych dramatycznych wydarzeń szacuję liczbę pomordowanych pomiędzy 500 a 900 osób. Roman Dattner: Ogółem zastrzelono około 900 Żydów w Rabce, w czasie tych trzech akcji. O ilości zastrzelonych dowiadywałem się od robotników, którzy pracowali przy grzebaniu trupów, oraz po ilości ubrań, które po zastrzeleniu otrzymywałem do magazynu. Za zużyte naboje przy egzekucjach musiał Judenrat płacić szkole. Czesław Trybowski w swym opracowaniu „Z dziejów Rabki–Zdroju”, pisze: Masowe groby zlokalizowane na terenie Księżego Lasku obok Liceum Pedagogicznego kryją ponad 500 ofiar.

Masowe groby w lasku za szkołą otoczone drutem kolczastym.
Źródło: http://yadvashem.org/
Po zakończeniu II wojny światowej członkowie załogi Szkoły Dowódców Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w Rabce znaleźli się na listach poszukiwanych zbrodniarzy hitlerowskich. Poszukiwani byli między innymi przez Szymona Wisenthala, słynnego „łowcę nazistów”, który przyczynił się do ujęcia około tysiąca nazistowskich przestępców. Ocaleni świadkowie składali swe zeznania , w których obok opisów zbrodni popełnionych przez oskarżonych znaleźć można również charakterystyki poszczególnych oprawców. 

Zacznijmy od komendanta „Schule der Sipo und SD” SS-Untersturmführera Wilhelma Rosenbauma. Emanuel Lusting: Był to człowiek przystojny o delikatnych rysach twarzy. Odznaczał się wybitną energią. (…) Rosenbaum był największym zbrodniarzem w Rabce, gdyż najczęściej brał udział w rozstrzeliwaniu, brał udział w prawie każdej akcji, osobiście strzelając z rewolweru w tył głowy. Naftali Derschowitz: Rosenbaum zajmował stanowisko Untersturmführera, był kierownikiem szkoły policyjnej i komendantem obozu pracy. Na tych stanowiskach odznaczał się rzadko spotykanym nawet wśród funkcjonariuszy SS bestialstwem. (…) Zdarzały się wypadki, że Rosenbaum przejeżdżając przez Rabkę strzelał z auta do napotkanych Żydów. W akcjach eksterminacyjnych osobiście brał udział wyznaczając na rozstrzelanie i osobiście rozstrzeliwując. Wypadków tych było wiele i byłem świadkiem, zwłaszcza gdy miałem polecenie wybierać grób lub układać rozstrzelanych w grobie w czasie egzekucji. (…) Gdy już odbyła się egzekucja – pluł na pomordowanych i odezwał się w języku niemieckim: „jak to pięknie wygląda” – następnie wyciągnął flaszkę i pił z innymi gestapowcami, którzy w tej akcji brali udział. Stanisław Knapczyk: Komendantem szkoły był Wilhelm Rosenbaum. Pamiętam go dobrze. (…) Rosenbaum był postrachem wszystkich w całej Rabce. (…) O wszystkim co działo się na terenie szkoły Rosenbaum wiedział, był zawsze obecny. Był zwierzchnikiem i o wszystkim decydował. Przypominam sobie, że jak w jego gabinecie politurowałem biurko to na ścianie widziałem wiszące pejcze i pałki gumowe zakończone ołowiem. 

Wilhelm Rosenbaum jako członek SA,
Berlin, 1933 r.
Źródło: http://yadvashem.org/
SS-Hauptscharführer Erich Bohnert - zastępca komendanta. Salomon Geller: Bohnert był szefem obozu, był wzrostu wysokiego, szczupły przystojny mężczyzna, zawsze elegancko ubrany, do apelu przychodził w czarnym kostiumie. Z pozoru był spokojny, elegancki człowiek, tak, że z wejrzenia trudno go było podejrzewać, że ten człowiek byłby zdolny do zabijania ludzi, w praktyce jednak robił to z cynizmem, strzelając do ludzi jak do much. Po prostu uprawiał sobie z tego sport. Julian Statter: Bohnert kierował robotami ziemnymi przeprowadzonymi na terenie obozu. Podczas przeprowadzanych kontroli bił i znęcał się nad więźniami. Bohnert brał czynny udział w egzekucjach strzelając do ludzi z automatu. Przeprowadzał selekcją wśród więźniów przeznaczając niektórych na rozstrzelanie. Bohnert miał prawo zwolnić kogoś z akcji lub też dołączyć kogoś do akcji. Emanuel Lusting: Ten osobnik nie tylko, że brał osobiście udział w rozstrzeliwaniach ludzi, lecz ponadto był znany z tego, że specjalnie znęcał się nad ludźmi, torturując ich przy pomocy broni, którą bił, lub jakiegokolwiek przedmiotu, który w danej chwili wpadł mu w rękę. Naftali Derschowitz: Podejrzany Bohnert był szefem obozu i do niego należały sprawy gospodarcze i administracyjne. On wyznaczał do robót i on wyznaczał miejsce i rozmiary grobów masowych, które polecał miedzy innymi i mnie kopać. Bohnert był wysokiego wzrostu, brunet, lat około 28, przystojny mężczyzna, odznaczający się pozornym spokojem, działający więcej skrycie i z flegmą. Upatrzone ofiary w czasie zajęć wyciągał na bok i sam je rozstrzeliwał. W akcjach eksterminacyjnych brał udział osobiście i strzelał z dubeltówki raniąc śrutem więźniów, których później inni rozstrzeliwali, albo też rannych skutkiem postrzałów z dubeltówki prawie żywcem zakopywano. Bohnert ożenił się w Rabce i mieszkał tam ze swoją żoną. Należał do czołowych funkcjonariuszy SS, którzy brali udział w dotkliwy sposób w akcjach eksterminacyjnych.

Jednym z pomocników komendanta był SS-Hauptscharfürer Walter Proch. Abraham Schiffeldrin: Jakoś w roku 1942 przybył do Rabki SS-Hauptscharfürer Proch i objął funkcje szefa kompanii Ukraińców, którzy byli na kursie, a zarazem pełnili obowiązki strażników. Proch z miejsca dał się we znaki robotnikom żydowskim i znany był z okrucieństwa w całym mieście. On to jeździł autem po domach i wybierał według listy, sporządzonej przez Rosenbauma ofiary przeznaczone na rozstrzelanie. Proch brał czynny udział w każdej likwidacji, tzw. akcji żydowskiej, przy czym z przyjemnością osobiście strzelał do Żydów. (…) Proch znany był również z grabieży mienia żydowskich mieszkańców Rabki, gdyż po odprowadzeniu tychże do placówki gestapo, plądrował ich mieszkania i rabował kosztowności. Ada Rawicz: O ile chodzi o Procha, to wiadomo mi, że przybył do Rabki jakoś z początkiem 1942 roku. I pełnił służbę we wspomnianej szkole policyjnej, przez okres kilku miesięcy. Znany był z tego, że bił okropnie Żydów i miał wśród nich opinie bandyty. W akcjach przeciw żydowskich Proch wprawdzie nie widziałam, ale widziałam, ze po takiej akcji, przyszedł do szkoły policyjnej z odpryskami mózgu i krwią na swoich butach.

SS-Hauptscharführer Walter Proch.
Źródło: http://yadvashem.org/
W kancelarii szkoły pracował SS-Oberscharführer Wilhelm Oder. Julian Statter: Oder pracował w kancelarii obozowej przez cały czas mego pobytu w obozie. Podczas pobytu Bohnerta na urlopie Oder kierował na terenie obozu. Był on postrachem obozu, bił więźniów i dawał nam akordy pracy, którym więźniowie nie mogli podołać. Brał udział w łapankach, strzelał do ludzi przy akcjach. Oder przywłaszczał sobie wartościowe rzeczy pozostałe po rozstrzelanych więźniach. Wystawiał Judenratowi do zapłacenia rachunek za zużyte przy akcjach naboje. Oder donosił Rosenbaumowi, że więźniowie pracują niewydajnie co powodowało jeszcze większy rygor w obozie. Roman Dattner: Byłem świadkiem jak oskarżony Oder bił więźniów podczas pracy. Słyszałem jak dał rozkaz Ukraińcom, aby się znęcali i bili więźniów, którzy byli zatrudnieni przy budowie strzelnicy i drogi w lesie. Ukraińcy znęcali się tak ze jednemu więźniowi wybili oko. (…) Po egzekucji na więźniach zabierał im rzeczy, które później sprzedawał za drób i nabiał, a najlepsze rzeczy zabierał dla siebie. Salomon Geller: Podejrzanego Odera nie widziałem przy akcjach eksterminacyjnych i nie widziałem chodzącego z bronią. Chodził ubrany po cywilnemu i był zajęty w kancelarii. Wyglądu był strasznego i miał wejrzenie bandyty zbrodniarza. Oder przychodził przyglądać się pracy i przy sposobności bił więźniów, a z taką zapamiętałością aż do upadku danego więźnia na ziemię. Oder osobiście mnie pobił wtedy, kiedy byłem zajęty przy przenoszeniu cegieł. Było to w związku z jakimś niepowodzeniem Niemców na froncie i z tego powodu mścił się w specjalny sposób na każdym kto mu pod rękę wpadł. Oder był niskiego wzrostu, blondyn, o pociągłej i zapadniętej twarzy. Odznaczał się mrożącym krew w żyłach spojrzeniem.

SS-Oberscharfürer  Wilhelm Oder,
przed willą „Tereska”
W swych powojennych zeznaniach świadkowie wskazują jeszcze kilku sprawców popełnionych w Rabce zbrodni, którzy wchodzili w skład załogi szkoły: SS-Oberscharführera Hermana Schüpplera, SS-Scharführera Wilhelma Badure oraz Ukraińców Jerzego Wozdułowycza (Jurko Hwosdowicz, Hwozdulycz, Ozdułowicz) i Zenona Jaworskiego. Julian Statter: Podejrzany Schüppler brał udział w akcjach eksterminacyjnych skierowanych przeciwko ludności żydowskiej w tym czasie kiedy ja byłem w obozie to jest od maja 1942 do stycznia 1943 roku. Sam osobiście spisywał wszystkich przeznaczonych na zagładę i sam decydował o zwolnieniu. Sam tez strzelał do ludzi podczas akcji. Podejrzany Schüppler brał tez udział w łapankach, sam zwoził ludzi na teren obozu gdzie strzelano ich. Salomon Geller: Podejrzany Badura – był nadzorca nad autami. Pod jego kierownictwem przewoziło się różne materiały – jak cement, szuter, cegły, pomniki i wiele innych rzeczy. Podejrzany ten znęcał się w dotkliwy sposób. (…) Badura brał również udział w akcjach eksterminacyjnych razem z innymi. Pochodził ze Śląska, mówił gwarą śląską, a był tęgi i bardzo otyły tak, że niezgrabnie się poruszał. Bił ludzi przeważnie rajtpejczem i różnymi innymi przedmiotami. Naftali Derschowitz: Podejrzany Jurko Ozdułowicz, Ukrainiec z pochodzenia, sierżant wojska polskiego, Stabsfeldfebel policji ukraińskiej w służbie SS. Był wzrostu dość wysokiego, silnie zbudowany, zdaje mi się blondyn, lat około 28 liczący. (…) Dało się zaobserwować, że Ozdułowicz używał ołowianej rury ze skuwką na końcu, która bił zwłaszcza wtedy, kiedy eskortował ludzi przeznaczonych na rozstrzelanie, t. j. tuz przed egzekucją. Swoją działalnością na terenie obozu i Rabki – zaznaczył się jako dobry pomocnik i gorliwy wykonawca rozkazów Rosenbauma, jeżeli chodzi o maltretowanie, dręczenie i strzelanie ludzi. (…) Odnośnie podejrzanego Jaworskiego to mogę stwierdzić, że miał funkcję wywiadowczą obok drugiej funkcji nadzorcy nad warsztatami rzemieślniczymi. Był znany z tego, że kontrolował pociągi osobowe na linii Rabka – Chabówka i z tych pociągów wyciągał podejrzanych mu ludzi o pochodzenie żydowskie lub Polaków dla niego podejrzanych. Ludzi tych sprowadzał do obozu i ci byli w obozie rozstrzeliwani. Podejrzany ten brał udział osobiście w akcjach eksterminacyjnych i w znęcaniu się nad uwięzionymi Żydami. Człowiek ten był średniego wzrostu, pociągły na twarzy, ciemny szatyn, nosił się trochę przygarbiony, lat około 30 – 33. Mówił po polsku, po niemiecku i po żydowsku używając wyrażeń hebrajskich. Podejrzany ten często występował w ubraniu cywilnym, przebierając się za postępowego Żyda. Z pochodzenia był Ukraińcem.

Jeden z SS-manów przebywających w szkole.
Źródło: http://yadvashem.org/
Jako jeden z pierwszych został ujęty Walter Proch. Do jego zatrzymania przyczynił się Szymon Wisenthal, który, w 1947 roku, odnalazł Procha w wiosce Blomberg leżącej niedaleko Salzburga. Po procesie został on skazany na sześć lat więzienia. Kolejnym sukcesem Wisenthalabyło wytropienie na terenie Austrii Wilhelma Odera, został aresztowany, następnie osadzony i skazany na sześcioletni pobyt w więzieniu. Przez cały ten czas trwały poszukiwania Wilhelma Rosenbauma, który ukrywał się pod zmienionym nazwiskiem. Poszukiwanego odnaleziono na początku lat sześćdziesiątych w Hamburgu. W lipcu 1964 roku szef Prokuratury przy Sądzie Krajowym w Hamburgu skierował do władz polskich odpis wniosku o rozpoczęciu śledztwa przeciwko Wilhelmowi Rosenbaumowi oskarżonemu o zbrodnie wojenne. Proces rozpoczął się 12 listopada 1964 roku. W czasie procesu zeznawało 270 świadków. Przyjechali oni ze Stanów Zjednoczonych, Kanady, Izraela i Polski. W swych zeznaniach mówili o zbrodniach popełnionych przez oskarżonego i jego podwładnych. Dopiero po czterech latach w procesie nastąpił przełom. Ostatnimi świadkami zeznającymi w czasie hamburskiego procesu byli mieszkańcy Rabki, miedzy innymi pani Elfryda Trybowska i pani Alicja Nogala, która przed wojną mieszkała razem z mężem Romanem Kleinbergiem w Rabce. W czasie procesu nie udało się ustalić liczby ofiar „bestii z kurortu Rabka”. W dniu 15 sierpnia 1968 roku ogłoszono wyrok. Sąd skazał oskarżonego na karę dożywotniego więzienia. „Kat Rabki” spędził w więzieniu tylko dziewięć lat. W 1977 roku został ułaskawiony i zwolniony. Jako przyczynę zwolnienia podano rozwój choroby reumatycznej. Parę miesięcy po wyjściu z więzienia zmarł.

Willa „Tereska” po wojnie.
* Tytuł pracy Józefa Bratko.

W pracy wykorzystano materiały znajdujące się w aktach oddziału Instytutu Pamięci Narodowej - Komisji Ściagania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie. Dziękujemy panu Marcinowi Chorązkiemu za pomoc w poszukiwaniu materiałów.

Zespół Historia Rabki serdecznie dziękuje panu Markowi Mierzyńskiemu za przesłane wspomnienia. Podziękowania składamy również Józefowi Szladze i Markowi Goldfingerowi za udostępnione archiwalne fotografie.

5 komentarzy:

  1. Mój tato też pracował w czasie okupacji w willi Tereska i znamy z jego opowiadań obszerną historię okrucieństwa komendanta.Nigdy nie chciał wracać do tych wspomnień,przez całe życie ta trauma mu towarzyszyła.Dziękujemy autorom tego artykułu ,czekamy również na nowe wiadomości na temat dawnej Rabki. Pozdrowienia dla rodaków i mieszkańców Rabki ślemy z drugiej strony oceanu.

    /*
    Autor: niki
    Data: 2011-07-15
    Godzina: 04:27:17

    Komentarz przeniesiony z poprzedniej strony Historii Rabki
    */

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny artykul, czekam na kolejna czesc!

    /*
    Autor: ElectricalStorm
    Data: 2011-07-15
    Godzina: 09:16:41

    Komentarz przeniesiony z poprzedniej strony Historii Rabki
    */

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za tak szczegółowe i profesjonalnie opracowane informacje. Jestem pod ogromnym wrażeniem!

    /*
    Autor: Rivke
    Data: 2011-08-08
    Godzina: 21:50:20

    Komentarz przeniesiony z poprzedniej strony Historii Rabki
    */

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny artykul, wiele sie dowiedzialem o miescie mojego dziecinstwa i mlodosci.
    Jest to naprawde wielka szkoda ze wszyscy wiedzielismy co miescilo sie w czasie wojny w Teresce jednak w szkole na lekcjach histori nikt o tym nie mowil.
    Brzmi to moze bardzo paradoksalnie ale rowniez strzelalismy na strzelnicy w lasku na lekcjach Przysposobienia Obronnego. Nie wiem ilu z nas wtedy myslalo o tragedi ktora miala tam miejsce 30 lat wczesniej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Znakomity artykuł. Jestem pod wrażeniem zarówno jeśli chodzi o poziom merytoryczny jak i klarowność przekazu. Dziękuję!
    Maria Łaś

    OdpowiedzUsuń