czwartek, 29 września 2011

„Zegarek od chrzestnej matki”

1 września 1939 roku w godzinach porannych wojska niemieckie i słowackie przekroczyły południową granicę Polski. Rozpoczęła się II wojna światowa. Grozę tych pierwszych okupacyjnych dni wspomina Kazimierz Romański: Wybuch wojny zastał mnie na punkcie obserwacyjnym Ligi Obrony Kraju, który był umieszczony na Gilówce. Składał się on z dwóch podoficerów Wojska Polskiego i kilku ochotników z terenu Rabki. Obserwacje z tego punktu prowadzone były na kilka dni przed wybuchem wojny. Mieliśmy do dyspozycji plansze z sylwetkami niemieckich samolotów. Punkt wyposażony był w aparat telefoniczny. Meldunki z takiego punktu, a była ich cała siatka na terenie kraju, kierowane były do centrali LOK gdzie na odpowiednich mapach nanoszono kierunek lotu, ilość i rodzaj samolotów nieprzyjacielskich. W godzinach popołudniowych otrzymaliśmy rozkaz aby zniszczyć wyposażenie punktu i udać się w kierunku Myślenic. Wieczorem kolejny rozkaz nakazał nam powrót na opuszczone stanowisko gdyż uderzenie wojsk niemieckich zostało powstrzymane przez żołnierzy Maczka. Noc spędziliśmy w Lubniu. Rankiem 2 września 1939 roku powróciliśmy do Rabki. Tłumy uciekinierów przewalały się przez ulice uzdrowiska. Wieczorem otrzymaliśmy rozkaz wycofania się w kierunku Mszany Dolnej, tam byliśmy świadkami pierwszego bombardowania miasta przez samoloty nieprzyjacielskie. 3 września byliśmy w Nowym Sączu, tam dowiedzieliśmy się, że Anglia i Francja przystąpiły do wojny. Mimo to nasz odwrót trwał nadal. Kolejnym etapem był Tarnów, gdzie ze względu na sytuację wojenną nasza drużyna została rozwiązana. My jednak w dalszym ciągu maszerowaliśmy na wschód. Dotarliśmy aż pod Równe. Tam 17 września 1939 roku byłem naocznym świadkiem wkraczania wojsk sowieckich do Polski. Patrzyłem na niekończące się kolumny jeńców polskich eskortowanych przez żołnierzy sowieckich, pędzeni byli na wschód. Widziałem łzy w oczach obserwujących te sceny ludzi. Tak skończył się „sen o szpadzie”. Zawróciłem do Lwowa. Tam zachorowałem. Po wyzdrowieniu postanowiłem wracać do domu. Zostałem jednak schwytany podczas próby nielegalnego przekraczania granicy radziecko–niemieckiej i umieszczony w sowieckim obozie przejściowym. Szczęście jednak mnie nie opuściło, zdołałem zbiec. Po kilkutygodniowej tułaczce dotarłem wreszcie do domu.

Pierwsze dni września 1939 roku,
uciekinierzy w okolicach Rabki

Rabka przedstawiała ponury widok, przygnębienie potęgował obraz jesiennej słoty oraz opadające mokre żółtobrązowe liście. Opustoszałe uzdrowisko stało się ponure i obce. Na tablicach, murach i drzewach wisiały zarządzenia i ogłoszenia władz okupacyjnych oraz plakaty z napisem: „Anglio, twoje dzieło!”. Po ulicach krążyły kilkuosobowe patrole wojskowe. Wszędzie było dużo szwędających się, hałaśliwych żołnierzy niemieckich. Większość sklepów była pozamykana, w otwartych brakowało towaru.

Niemiecki plakat propagandowy okskarżający  rząd
Wielkiej Brytanii, pojawił się na ulicach  polskich miast
w październiku 1939 roku
Dnia 3 września 1939 roku rozpoczęła się niemiecka okupacja Rabki. W pierwszej połowie września Niemcy zorganizowali Zarząd Gminy. Dnia 15 września 1939 roku na plebanii przy kościele św. Marii Magdaleny zebrała się grupa mężczyzn, mieszkańców Rabki. Przybyli na wezwanie ks. Mateusza Zdebskiego z polecenia kpt. Hubnera, który w tym czasie stał na czele okupacyjnych władz niemieckich.

Ks. Mateusz Zdebski (po prawej) w trakcie 50 lecia kapłaństwa
w 1966 roku. Po lewej biskup Jan Pietraszka,
były rabczański wikary.
Fot. Stanisław Świerczek, Nasze Strony 7 XI 1999.
Zebrani reprezentowali różne grupy społeczne: księży, lekarzy, nauczycieli i rolników. W ten sposób powstała dziesięcioosobowa Rada Gminy. Wójtem gminy wybrano Antoniego Nawarę, a jego zastępcą Stanisława Mlekodaja. Poza nimi do rady weszli: ks. dziekan Mateusz Zdebski, ks. kanonik Stanisław Dunikowski, dr Teodor Cybulski, dr Ludwik Łuka, Sebastian Kapłon, Jan Palarczyk, Ludwik Klempka, Józef Wójciak. Wszyscy członkowie rady zostali zakładnikami, zobowiązano ich do utrzymania spokoju i porządku na terenie Rabki.

Sebastian Kapłon (po lewej) w rozmowie
ze swoim synem dr Józefem Kapłonem.
Fot. Stanisław Świerczek, Nasze Strony 7 XI 1999.
Jan Mlekodaj: Pierwszy komendant wezwał znanych obywateli Rabki na plebanię. Ktoś go poinformował o nazwiskach ludzi, którzy byli w Radzie Gminnej albo byli znani w mieście. Wezwano też mojego ojca. Komendant ustanowił z nich Radę. Byli jednocześnie zakładnikami. Odpowiadali głową za każdy atak wrogi wobec Niemców. Pierwszy to był ks. Mateusz Zdebski ówczesny proboszcz, drugi był Cybulski Teodor, który miał sanatorium na ul. Polnej, trzeci był ks. Dunikowski Stanisław, to był kapelan kaplicy, mój kapelan szkolny, mój prefekt, w willi "Erem" mieszkał. Następny dr Ludwik Łuka, zamieszkały w willi "Echo", przy ulicy Polnej. Kapłon Sebastian, to był rabczański rzeźnik, masarz, miał duży zakład masarski. Następnie był Mlekodaj Stanisław, to mój ojciec. Następny Palarczyk Jan, tutejszy góral. Byli także Klempka Ludwik i Wójciak Józef i Nawara Antoni. 

Kserokopia odpisu dokumentu powołującego
Zarząd Gminy Rabka, 15 września 1939 r.
Władze okupacyjne zakazały prowadzenia zajęć w szkołach średnich. Naukę wznowiono tylko w Szkole Powszechnej. Tak pierwszy rok nauki w okupacyjnej szkole zapamiętał Józef Szewczyk: 1 września 1939, zamiast uroczystego otwarcia roku szkolnego, wybuchła wojna. Szybko ujrzeliśmy w Rabce wkraczające w charakterze okupantów najpierw wojska słowackie, a za nimi niemiecki Wehrmacht. Ja miałem wówczas 8 lat i patrzyłem wokół oczami dziecka, aczkolwiek w takich okolicznościach i dzieci bardzo szybko zaczynają pojmować świat po dorosłemu. Widziałem, że wszyscy sąsiedzi byli załamani, zrozpaczeni, zmiażdżeni psychicznie i moralnie, zwłaszcza tak błyskawiczną klęską militarną. Nie mogliśmy pojąć, jak mogło dojść do tego, że nasza milionowa armia została tak szybko rozbita, gdzie ci sojusznicy: Anglia i Francja, które miały przyjść z natychmiastową pomocą? Prawie wszyscy nauczyciele-mężczyźni poszli na front. Część z nich trafiła do niewoli niemieckiej lub radzieckiej. Część – różnymi drogami przedostała się do Francji, gdzie Gen. Władysław Sikorski, Premier Rządu RP i Wódz Naczelny, odtwarzał Wojsko Polskie. Niektórzy podjęli walkę zbrojną z okupantem w podziemiu, jako żołnierze Służby Zwycięstwu Polski, później Związku Walki Zbrojnej, wreszcie Armii Krajowej, a zatem musieli się ukrywać. Nie mogli przecież powrócić do pracy dydaktycznej w szkole. Cały więc ciężar reaktywowania szkolnego życia spadł na barki naszych Pań-nauczycielek. Wszystkie z honorem zdały swój najtrudniejszy, życiowy i patriotyczny egzamin. Pamiętam do dziś wspaniałe postaci naszych wychowawczyń z tego okresu, Panie Kortową, Balonową, Ziembową, Tadrzyńską i pozostałych, których nazwiska zatarły mi się już w pamięci. Budynek mojej Szkoły Powszechnej w Rabce-Zdroju, został zajęty przez żołnierzy słowackich na koszary. Miałem rozpocząć naukę w II klasie, jednakże szkoły de facto nie mieliśmy. Wojsko słowackie co prawda po pewnym czasie ewakuowało się z Rabki, ale opuszczony przez nie budynek szkoły był tak zdewastowany, że nie nadawał się do użytku.

Obszerny budynek szkoły ludowej z 1890 roku mieścił
przestronne sale lekcyjne oraz mieszkanie dla nauczyciela.
Fot. ze zbiorów Antoniego Trybowskiego.
Przydzielono nam więc, jako pomieszczenia zastępcze, budynki „Starego Dworu”, które miejscowi Górale przystosowali do nowych potrzeb. Rozpoczęły się więc zajęcia szkolne. Była to już jednak zupełnie inna szkoła, nie tylko w sensie lokalowym. Niemcy narzucili swój okupacyjny reżim, którego celem miała być intelektualna degradacja Polaków. Okupanci chcieli uczynić z nas prymitywną siłę roboczą służącą hitlerowskiej machinie wojennej. Stąd w programach nauczania szkoły pozostały jedynie przedmioty z zakresu nauki czytania, pisania, rachunków, zajęć praktycznych. Wyeliminowano natomiast te przedmioty, które – chociażby pośrednio – mogły wpływać na kształtowanie postaw patriotycznych, jak historia i geografia Polski oraz wszystko, co wiązało się z polską kulturą i obyczajowością. Nawet w obrządku wyznaniowym, w modlitwach i pieśniach religijnych zakazane były jakiekolwiek akcenty narodowe. Nie wolno było np. śpiewać ani w szkole, ani w kościele, ani poza nim, pieśni „Serdeczna Matko, Opiekunko ludzi…”, jako że jej melodia była taka sama, jak znanej pieśni patriotycznej „Boże coś Polskę”.

Przed wojną na terenie rabczańskiego dworu mieściło się
Prywatne Gimnazjum Męskie dr Jana Wieczorkowskiego.
W październiku 1939 roku siostry Nazaretanki zorganizowały gimnazjum i liceum. Jednak po miesiącu władze niemieckie nakazały zamknięcie szkoły. Jan Mlekodaj: Nasi przedwojenni, profesorowie gimnazjalni, którzy w Rabce zostali, u sióstr Nazaretanek, gdzie przed wojną znajdowało się gimnazjum żeńskie, zorganizowali gimnazjum i liceum. Skończyłem przed wojną cztery klasy gimnazjum i zostałem przyjęty do liceum, które Jan Wieczorkowski miał dopiero otworzyć. Zaczęliśmy naukę na początku października i uczyliśmy się do 11 listopada - dzień święta Niepodległości Polski. Wtedy do kancelarii przyszedł oficer gestapo, który natychmiast kazał przerwać naukę. Szkoły zamknięto.

Budynek Gimnazjum Żeńskiego oraz Szkoły Powszechnej
sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu w Rabce.
Fot. ze zbiorów Józefa Szlagi
Po zamknięciu szkół część nauczycieli wyjechała, pozostali kontynuowali swą pracę. Z inicjatywy dr Zofii Sutorowskiej postanowiono zorganizować tajne nauczanie młodzieży gimnazjalnej. W tą akcję zaangażowało się większość nauczycieli przebywających w Rabce. Nauka na tajnych kompletach była prowadzona do końca okupacji. Józef Szewczyk: Po pewnym czasie skierowano do naszej Szkoły kilku nauczycieli wysiedlonych przez Niemców z wcielonych do III Rzeszy terenów Pomorza, Wielkopolski i Górnego Śląska, którzy ze względu na wiek lub stan zdrowia nie zostali powołani do wojska i nie wzięli udziału w Wojnie Obronnej 1939 roku. Byli to profesorowie gimnazjów i liceów w swoich miastach, ludzie o wielkiej wiedzy i doświadczeniu pedagogicznym, prawdziwi patrioci, dotknięci, jak my wszyscy, represyjnymi działaniami okupanta. Spełniając swoją misję wychowawczą i patriotyczny obowiązek, zorganizowali – przy aktywnym udziale miejscowych nauczycielek - tajne nauczanie dzieci i młodzieży szkolnej. To dzięki nim nasz rozwój duchowy i umysłowy przebiegał, jak na owe czasy, pomyślnie. Oni także skutecznie zachęcali nas do indywidualnego czytania książek najwybitniejszych polskich pisarzy, które pożyczaliśmy sobie nawzajem z prywatnych biblioteczek oraz u miejscowego księdza. Szczególnym powodzeniem cieszyły się te pisane ku pokrzepieniu serc, jak sienkiewiczowska Trylogia, Krzyżacy, popowstańcze epopeje, czy literatura legionowa. 

dr Zofia Sutorowska.
Fot. Słownik Biograficzny Rabki.
Od pierwszych dni okupacji władze niemieckie starały się zastraszyć mieszkańców wydając zarządzenia, których niewykonanie groziło ostrymi sankcjami. Rozpoczęły się aresztowania. Pierwszy zatrzymany został wójt gminy Antoni Nawara.

Antoni Nawara,
zdjęcie z czasów uniwersyteckich
Antoni Nawara urodził się w Olszówce 28 maja 1904 roku. Po ukończeniu szkoły powszechnej wstąpił do Korpusu Kadetów w Modlinie. Po czterech latach, w 1925 roku zdał maturę z wynikiem bardzo dobrym. Następnie rozpoczął studia na wydziale filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Przez cztery lata studiował matematykę i w 1929 roku otrzymał absolutorium.

Indeks Antoniego Nawary, 1925 r.
Po ukończeniu studiów zamieszkał w Rabce gdzie znalazł zatrudnienie na stanowisku nauczyciela matematyki w Prywatnym Gimnazjum Męskim dra Jana Wieczorkowskiego. W tym czasie pełnił również funkcję obserwatora w stacji meteorologicznej Państwowego Instytutu Meteorologii. Sprawował także wiele funkcji społecznych. Pracował w Komisji Zdrojowej, był zastępcą, a później wójtem gminy Rabka. Był współredaktorem „Wiadomości Rabczańskich”, które ukazywały się od stycznia 1937 roku. Na łamach tego pisma ukazało się kilka jego artykułów propagujących walory zdrowotne, klimatyczne i turystyczne Rabki, między innymi „Podhale i Podhalanie”, „O możliwościach rozwojowych zdrojowiska Rabka”, „O planowe zadrzewienie Rabki”. Pisał również poezję, w wierszu „Ludziom pracy” opisywał trud warunków bytowania i pracy ludu Podhala. 



Po rozpoczęciu okupacji Rabki, został powołany przez Niemców w skład dziesięcioosobowego Zarządu Gminy, który spełniał równocześnie rolę zakładnika. Został wójtem Rabki. W październiku 1939 roku Antoni Nawara, sierżant podchorąży Wojska Polskiego, złożył przysięgę i został członkiem Służby Zwycięstwu Polski, a następnie Związku Walki Zbrojnej, przyjął pseudonim „Orkan”. Brał aktywny udział w organizacji siatki ZWZ w Rabce i okolicy. W dniu 11 listopada 1939 roku, prawdopodobnie na skutek donosu został aresztowany
.
Władysław Kapłon: Jak wynika z relacji Katarzyny Nawary, do aresztowania jej męża przyczynił się volksdeutsch Noras, który w Rabce przed 1939 rokiem prowadził zakład wodno-kanalizacyjny. Noras zwrócił się do Antoniego Nawary, który budował w tym czasie willę o nazwie „Jedynaczka” z propozycją wykonania robót wodno-kanalizacyjnych. Nawara ofertę Norasa odrzucił, na co ten zagroził mu słowami: „pan mnie jeszcze popamięta!” Że Noras był konfidentem świadczy fakt, że mieszkał w willi „Astoria” na Nowym Świecie w Rabce, w której mieszkali sami Niemcy. Oprócz tego jego syn służył w gestapo i zginął na Słowacji. Noras po zakończeniu działań wojennych uciekł z Rabki i został aresztowany przez Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Krakowie. W czasie rewizji przeprowadzonej w jego mieszkaniu znaleziono między innymi listy osób aresztowanych w Rabce, członków ZWZ i AK oraz sympatyzujących z organizacją konspiracyjną.

Inną przyczyną zatrzymania mogło być wywieszenie na słupach przy ulicach w Rabce, w noc poprzedzającą aresztowanie, ulotek wzywających do uczczenia zbliżającego się Święta Niepodległości. Jan Mlekodaj: Ktoś przed 11 listopada poprzybijał na słupach, ulotki o treści „Polaku Pomnij Polskę”. Oczywiście Niemcy to zauważyli, pozrywali i zrobili naradę. Pierwszym wnioskiem było: rozstrzelać zakładników, było ich dziesięciu. Ale to był początek okupacji, dopiero byli tutaj dwa miesiące, więc zrezygnowali z tego. Doszli do wniosku, aby rozstrzelać głowę domu, koło którego ten napis był przybity, ale i z tego zrezygnowali. Aresztowali jednak wójta Antoniego Nawarę.

Antoni Nawara
Po aresztowaniu został przewieziony do więzienia w Nowym Targu, a następnie osadzony w więzieniu sądowym przy ulicy Nowotarskiej w Zakopanem. 11 grudnia 1939 roku pełniący w zastępstwie obowiązki wójta w Rabce Władysław Gawłowski wydał w imieniu Zarządu Gminy Rabka zaświadczenie, w którym stwierdzał, że aresztowany Antoni Nawara jest wieloletnim, cenionym, pracownikiem Zarządu Gminy, jest żonaty i ma sześcioro dzieci. Niewiele to jednak pomogło. 

W tym okresie Niemcy dokonali licznych aresztowań ludzi przekraczających „zieloną granicę” oraz mieszkańców Podhala podejrzanym o udzielanie pomocy uchodźcom próbującym przekroczyć nielegalnie granicę aby przejść na Węgry. 11 listopada 1939 roku w Zakopanem, Nowym Targu i Rabce zatrzymano również grupę nauczycieli szkół średnich, zostali oni zakładnikami. Aresztowano wtedy miedzy innymi Stanisława Frączystego, rolnika z Chochołowa, który pełnił funkcję kuriera oraz Jana Kontrymowicza–Ogińskiego, dyrektora elektrowni w Zakopanem. Zatrzymanych umieszczono w celach więzienia sadowego w Zakopanem przy ulicy nowotarskiej. Więźniów doprowadzano na przesłuchania do willi „Splendit” gdzie wówczas mieściła się placówka gestapo. Na początku grudnia 1939 roku nową siedzibą gestapo została willa „Palace”, która szybko stała się symbolem okrucieństwa okupanta.

Willa „Palace”, siedziba gestapo w Zakopanem.
Przez kolejne tygodnie żona Antoniego Nawary, Katarzyna, kilkakrotnie odwiedziła męża w więzieniu w Zakopanem. Przekazywała mu paczki żywnościowe oraz czystą bieliznę. Kiedy udała się tam kilka dni po świętach Bożego Narodzenia paczki nie przyjęto, strażnik stwierdził, że zatrzymanego o takim nazwisku nie ma już w ewidencji więźniów. Jan Mlekodaj: Żona na początku jeździła tam, dowiadywała się o niego, paczki mu zawoziła. Po Bożym Narodzeniu pojechała ponownie, ale już nie przyjęli, powiedzieli, że go nie ma i ślad po nim zaginął. Nie odezwał się ani razu, ani nie napisał.

Przez lata nikt nie znał losów aresztowanego. Co prawda do Zarządu Gminy wpłynęło zawiadomienie od gestapo z Zakopanego, że Antoni Nawara został rozstrzelany, ale nie podano daty ani miejsca wykonania egzekucji. Oryginalny dokument zaginął ale po wojnie Zarząd Gminy w Rabce wydał, 7 lipca 1945 roku, zaświadczenie, w którym świadkowie Kazimierz Smolarski i Władysław Bala potwierdzili istnienie takiego pisma o treści: Sieherheitspolizei Zakopane zawiadamia Zarząd Gminy, że Antoni Nawara ur. Dnia 25.5.1904 w olszówce Burmistrz Rabki został rozstrzelany, o powyższym należy zawiadomić wdowę Katarzynę Nawarę.

Katarzyna Nawara
Dopiero cztery lata po wojnie przyczyny i okoliczności mordu zostały wyjaśnione. Stanisław Frączysty: Na Nowotarskiej w niedużej celi siedziało nas 25 więźniów. Pewnego wczesnego poranka otworzyły się gwałtownie drzwi i ujrzeliśmy w nich dwóch gestapowców – Weissmana i Rohla. Wywołali Ogińskiego, Motykę, Dwernickiego, Schabenbecka oraz siedmiu innych, których nazwisk nie pamiętam, ponieważ wcześniej ich nie znałem. Jak się później dowiedziałem, załadowano ich do oczekującej ciężarówki, która zaraz odjechała. Świadkiem tego wydarzenia był mieszkaniec Zakopanego Stanisław Orkisz: W dniu bezpośrednio po świętach Bożego Narodzenia, t. j. 27 grudnia 1939 roku widziałem Jana Kontrymowicza–Ogińskiego siedzącego skutego w samochodzie ciężarowym, którym gestapowcy podjechali pod więzienie sądowe przy ul. Nowotarskiej i stamtąd zabrali więźniów i wrzucili do samochodu kilofy i łopaty. Ciężarówka wraz z jedenastoma zakładnikami, eskortowana przez gestapowców, ruszyła w kierunku Doliny Chochołowskiej. Samochód przejechał przez Siwą Polanę. Zatrzymał się na jej skraju pod lasem za szałasami, u wylotu Suchej Doliny.

Droga do Suchej Doliny
Eskorta wydała więźniom rozkaz wyjścia z ciężarówki. Poprowadzono ich w kierunku lasu, za stojącą obok drogi skałę. Gestapowcy już wcześniej musieli rozpoznać to miejsce, gdyż jest ono praktycznie niewidoczne z drogi prowadzącej do Doliny Chochołowskiej. Zakładnicy przystąpili do kopania dołu. Nie było to łatwe, był grudzień, ziemia była zmarznięta. Żołnierze eskorty niecierpliwili się coraz bardziej. Więźniowie zdawali już sobie sprawę, że to ich ostatnie chwile życia. Po zakończeniu pracy ustawiono ich nad mogiłą. Pierwszy w szeregu stał dyrektor Ogiński, gdy gestapowcy przygotowywali się do oddania strzału, odwrócił się z krzykiem „Warum, dlaczego zabijacie nas bez sądu?”. Wtedy podbiegł do niego gestapowiec Martin Opitz, który strzelił mu w tył głowy. Był to sygnał dla innych egzekutorów. Po zamordowaniu pozostałych, grób pospiesznie zasypano i zamaskowano.

Samotna skała u wylotu Suchej Doliny
Ciężarówka odjechała w kierunku Zakopanego. Świadkiem tej pierwszej masowej egzekucji na Podhalu był góral z Chochołowa, który z ukrycia obserwował jej przebieg. Wieść o tej zbrodni bardzo szybko rozeszła się wśród mieszkańców Zakopanego i okolic. Po pewnym czasie w miejscu mogiły postawiono niewielki drewniany krzyż. Stanisław Frączysty: Gestapowcy widocznie nie mieli zbyt wiele czasu, bo grób był dość płytki. Rozstrzelanych więźniów przysypano byle jak ziemią. Z nadejściem wiosny, kiedy spłynęły śniegi i osiadła nieco świeżo zruszona ziemia, wystawały spod niej buty pomordowanych.

Widok na miejsce egzekucji.
W głębi widoczny symboliczny grób ofiar.
Przyczyną rozstrzelania 11 zakładników była zemsta Niemców za rzekome pobicie przez nieznanych sprawców volksdeutscha Wilhelma Sztompka, który pracował dla nich jako tłumacz. Rozkaz egzekucji, według świadków, wydał Hauptstumführer Hans Krüger komendant Szkoły Dowódców Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa, która mieściła się w tym czasie w Zakopanem, niedługo potem przeniesiono ją do Rabki. 

Ekshumacja zwłok odbyła się 31 maja 1949 roku dzięki staraniom władz gminy Chochołów. Po rozkopaniu mogiły ujrzano powrzucane do wspólnego dołu zwłoki z roztrzaskanymi, od strzałów w tył głowy, czaszkami. Po ubraniach i znalezionych przedmiotach rozpoznano zwłoki trzech osób: inż. Jana Kontrymowicza-Ogińskiego, dwóch instruktorów narciarstwa: Leona Motyki i Tadeusza Dworanickiego. Zwłok dalszych pomordowanych nie udało się rozpoznać. Alina Ziemiańska, pasierbica Jana Kontrymowicza-Ogińskiego, zeznawała: Kiedy po okupacji ogłoszono o ekshumacji zwłok z mogiły z Suchej Doliny, udałam się na to miejsce. Zebrało się tam niewiele osób. Pamietam z Zakopanego była bratowa Leona Motyki z mężem i Warczygłowową, siostra Warczygłowy. Tam zaopiekował się mną góral nazwiskiem Frączysty. Imiona jego nie znam. On pomógł mi w rozpoznaniu zwłok ojczyma. Zwłoki ojczyma były na samym dnie mogiły. Pod nim leżał jego pilśniowy kapelusz. Czaszkę poznałam po długich wtedy zupełnie białych włosach i po uzębieniu, wykonanym przez dentystę w Zakopanem. Zabrałam także skrawek koszuli i materiału spodni, przyklejonych do skórzanych uchwytów szelek, które ojczym nosił. Nie było więc żadnych wątpliwości, że to były jego zwłoki, gdyż miałam w domu kołnierzyk zapasowy tej koszuli. Rozpoznała zwłoki swoich bliskich: Warczygłowowa zwłoki brata swego, imię zapomniałam oraz Motykowie rozpoznali zwłoki brata motyki Leona. Początkowo sądzono, że w grobie pochowano 9 osób, późniejsze badania potwierdziły odnalezienie 11 ciał. Szczątki pomordowanych zostały przeniesione na cmentarz w Chochołowie, gdzie zostały pochowane we wspólnej mogile. W następnych latach udało się zidentyfikować kolejne ofiary dzięki osobistym przedmiotom odnalezionym przy zamordowanych. Wśród rzeczy osobistych wydobytych z grobu znajdował się zegarek.

Wspólna mogiła ofiar bestialstwa hitlerowskiego na Polanie Siwej.
Spoczywają w niej m.in. zwłoki znanego instruktora narciarskiego
L. Motyki. Córeczka jego składa kwiaty na mogile.
Fot. Echo Krakowskie 29 czerwiec 1949 r.
Echo Krakowskie 29 czerwca 1949 roku na swych łamach donosiło: Oprócz drobnych szczątków papierów, z których może da się jeszcze coś odcyfrować, znaleziono zegarek podłużny, chromowany z napisem „Od chrzestnej matki”. Może ten szczegół pomoże w ustaleniu nazwiska któregoś z zamordowanych.

Jan Mlekodaj: Po 10 latach, będąc w Krakowie na studiach znalazłem w gazecie notatkę, że na Polanie Chochołowskiej odnaleziono nieznany nikomu grób, w którym leżały zwłoki dziewięciu ludzi i tak się mi to skojarzyło z tym Nawarą, który zginął. Poszedłem do swojej cioci, która była przyjaciółką jego żony. Mówię: „Idź, że do niej, masz tu notatkę, pokaż jej.” Pojechała do Zakopanego, gdzie pokazali jej zegarek, który rozpoznała, był to zegarek syna. Zapamiętała, że jak mąż wychodził do pracy spostrzegł że ma zepsuty zegarek, więc wziął zegarek syna.

Zegarek został rozpoznany przez panią Katarzynę Nawarę jako własność jej syna Włodzimierza. W dniu aresztowania Antoni Nawara miał go przy sobie ponieważ jego się zepsuł. Zegarek został rozpoznany po napisie „Chrzestna matka – 13.6.1934 r.”. Dzięki temu udało się po dziesięciu latach odkryć miejsce śmierci i pochówku Antoniego Nawary.

Zegarek „Od chrzestnej matki” - wydobyty
z grobu podczas ekshumacji w maju 1949 roku.
Szczątki pomordowanych przeniesiono na cmentarz w Chochołowie. U wylotu Suchej Doliny pozostała jednak samotna, symboliczna mogiła w miejscu gdzie wsiąkła krew zamordowanych mieszkańców Podhala. Grób wyznaczono betonowym krawężnikiem. Na betonowym krzyżu przez lata wisiała tabliczka z przylepioną kartką papieru osłoniętą szybą. Zamazany napis informował: Ciężko jest dla ojczyzny pracować, jeszcze ciężej walczyć za nią. Trudniej umrzeć, ale najtrudniej cierpieć! Tu zostali pomordowani w biały dzień przez siepaczy hitlerowskich. Było ich dziewięciu, między nimi prof. Antoni Nawara lat 32 z Rabki Zdroju. Dnia 27 XII 1939 r. Nazwiska pozostałych osób nieznane. Ekshumacja zwłok wymordowanych odbyła się w październiku 1949 roku, a prochy zostały przeniesione z miejsca mordu Suchej Doliny do Chochołowa i tam na cmentarzu spoczywają. Cześć ich pamięci. Za komitet SI – CH. Całość ogrodzona została sztachetowym płotkiem.

Katarzyna Nawara wraz z rodziną przy symbolicznej mogile
w Suchej Dolinie, lata 60. Od prawej stoją: Jerzy Nawara,
Włodzimierz Nawara wraz z żoną Jagodą.

Tablica upamiętniająca miejsce kaźni Polaków
u wylotu Wielkiej Suchej Doliny
W latach 90-tych nieczytelna kartka została zastąpiona tablicą, na której dopisano 8 kolejnych nazwisk. Zaś na pobliskiej skale, obok miejsca kaźni, umieszczono okolicznościową tablicę oraz krucyfiks upamiętniającą dokonaną 27 grudnia 1939 roku egzekucję, umieszczono tam lista zawiera 11 nazwisk pomordowanych. Uzupełniono ją o 2 nazwiska mieszkańców Skarżyska Kamiennej, którzy zostali aresztowani za nielegalną próbę przekroczenia granicy i rozstrzelani wraz z 9 mieszkańcami Podhala.

Tablica nagrobna na symbolicznej
mogile w miejscu egzekucji
Na cmentarzu parafialnym w Chochołowie znajduje się kwatera pomordowanych w pierwszej masowej egzekucji na Podhalu. We wspólnej mogile spoczywają obok siebie: 

Józef Cukier z Zakopanego
Jerzy Dworanicki z Zakopanego
Jan Kontrymowicz-Ogiński z Zakopanego
Franciszek Katoński z Zakopanego
Antoni Nawara z Rabki
Kazimierz Niemczyk z Zakopanego
Leon Motyka z Zakopanego
Henryk Schabenbek z Zakopanego
Warczygłowa z Rabki
Zygmunt Trzaskowski ze Skarżyska Kamiennej
Kazimierz Wanat ze Skarżyska Kamiennej
oraz 5 partyzantów zastrzelonych przez żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa w Dolinie Starorobociańskiej w Tatrach 7 grudnia 1946 roku.

Cześć ich pamięci ! 

Kwatera pomordowanych 27 grudnia 1939 roku
w Dolinie Suchej znajdująca się na cmentarzu
parafialnym w Chochołowie


Po latach komisja weryfikacyjna Armii Krajowej Okręgu Kraków, Obwód Limanowa przyznała Antoniemu Nawarze pośmiertnie Srebrny Krzyż Zasługi z Mieczami oraz zweryfikowała go do stopnia podporucznika „ze starszeństwem” od 2 lutego 1940 roku.
Zaświadczenie weryfikacyjne pośmiertne Antoniego Nawary

Zespół Historia Rabki składa podziękowania śp. Bogumile Wasilewskiej za udostępnienie materiałów ze zbiorów rodziny Nawarów. W artykule wykorzystano między innymi fragmenty wywiadu z Józefem Szewczykiem przeprowadzonym w 2006 roku przez Mateusza Cieciurę. Składamy podziękowania Tadeuszowi Klimińskiemu, Marcinowi Chorązkiemu i Jerzemu Legutko za pomoc w poszukiwaniu materiałów. 

2 komentarze:

  1. Bardzo dziękuję wszystkim osobom, które tak pięknie i szczegółowo przygotowały wspaniałą kartę rabczańskiej historii, której bohaterem był m.in. mój dziadek Antoni Nawara- wspaniały człowiek i wielki patriota.

    /*
    Autor: Barbara Pułkowska
    Data: 2011-10-04
    Godzina: 20:20:09

    Komentarz przeniesiony z poprzedniej strony Historii Rabki
    */

    OdpowiedzUsuń