1 września 1939 roku w godzinach porannych wojska niemieckie i słowackie
 przekroczyły południową granicę Polski. Rozpoczęła się II wojna 
światowa. Grozę tych pierwszych okupacyjnych dni wspomina Kazimierz 
Romański: Wybuch wojny zastał mnie na punkcie obserwacyjnym Ligi 
Obrony Kraju, który był umieszczony na Gilówce. Składał się on z dwóch 
podoficerów Wojska Polskiego i kilku ochotników z terenu Rabki. 
Obserwacje z tego punktu prowadzone były na kilka dni przed wybuchem 
wojny. Mieliśmy do dyspozycji  plansze z sylwetkami niemieckich 
samolotów.  Punkt wyposażony był w aparat telefoniczny. Meldunki z 
takiego punktu, a była ich cała siatka na terenie kraju, kierowane były 
do centrali LOK gdzie na odpowiednich mapach nanoszono kierunek lotu, 
ilość i rodzaj samolotów nieprzyjacielskich. W godzinach popołudniowych 
otrzymaliśmy rozkaz aby zniszczyć wyposażenie punktu i udać się w 
kierunku Myślenic. Wieczorem kolejny rozkaz nakazał nam powrót na 
opuszczone stanowisko gdyż uderzenie wojsk niemieckich zostało 
powstrzymane przez żołnierzy Maczka. Noc spędziliśmy w Lubniu. Rankiem 2
 września 1939 roku powróciliśmy do Rabki. Tłumy uciekinierów przewalały
 się przez ulice uzdrowiska. Wieczorem otrzymaliśmy rozkaz wycofania się
 w kierunku Mszany Dolnej, tam byliśmy świadkami pierwszego 
bombardowania miasta przez samoloty nieprzyjacielskie. 3 września 
byliśmy w Nowym Sączu, tam dowiedzieliśmy się, że Anglia i Francja 
przystąpiły do wojny. Mimo to nasz odwrót trwał nadal. Kolejnym etapem 
był Tarnów, gdzie ze względu na sytuację wojenną nasza drużyna została 
rozwiązana. My jednak w dalszym ciągu maszerowaliśmy na wschód. 
Dotarliśmy aż pod Równe. Tam 17 września 1939 roku byłem naocznym 
świadkiem wkraczania wojsk sowieckich do Polski. Patrzyłem na 
niekończące się kolumny jeńców polskich eskortowanych przez żołnierzy 
sowieckich, pędzeni byli na wschód. Widziałem łzy w oczach obserwujących
 te sceny ludzi. Tak skończył się „sen o szpadzie”. Zawróciłem do Lwowa.
 Tam zachorowałem. Po wyzdrowieniu postanowiłem wracać do domu. Zostałem
 jednak schwytany podczas próby nielegalnego przekraczania granicy 
radziecko–niemieckiej i umieszczony w sowieckim obozie przejściowym.  
Szczęście jednak mnie nie opuściło, zdołałem zbiec. Po kilkutygodniowej 
tułaczce dotarłem wreszcie do domu.
| Pierwsze dni września 1939 roku, uciekinierzy w okolicach Rabki | 
Rabka przedstawiała ponury widok, przygnębienie potęgował obraz 
jesiennej słoty oraz opadające mokre żółtobrązowe liście. Opustoszałe 
uzdrowisko stało się ponure i obce. Na tablicach, murach i drzewach 
wisiały zarządzenia i ogłoszenia władz okupacyjnych oraz plakaty z 
napisem: „Anglio, twoje dzieło!”. Po ulicach krążyły kilkuosobowe 
patrole wojskowe. Wszędzie było dużo szwędających się, hałaśliwych 
żołnierzy niemieckich. Większość sklepów była pozamykana, w otwartych 
brakowało towaru.
| Niemiecki plakat propagandowy okskarżający  rząd Wielkiej Brytanii, pojawił się na ulicach polskich miast w październiku 1939 roku | 
Dnia 3 września 1939 roku rozpoczęła się niemiecka okupacja Rabki. W 
pierwszej połowie września Niemcy zorganizowali Zarząd Gminy. Dnia 15 
września 1939 roku na plebanii przy kościele św. Marii Magdaleny zebrała
 się grupa mężczyzn, mieszkańców Rabki. Przybyli na wezwanie ks. 
Mateusza Zdebskiego z polecenia kpt. Hubnera, który w tym czasie stał na
 czele okupacyjnych władz niemieckich.
| Ks. Mateusz Zdebski (po prawej) w trakcie 50 lecia kapłaństwa w 1966 roku. Po lewej biskup Jan Pietraszka, były rabczański wikary. Fot. Stanisław Świerczek, Nasze Strony 7 XI 1999. | 
Zebrani reprezentowali różne grupy społeczne: księży, lekarzy, 
nauczycieli i rolników. W ten sposób powstała dziesięcioosobowa Rada 
Gminy. Wójtem gminy wybrano Antoniego Nawarę, a jego zastępcą Stanisława
 Mlekodaja. Poza nimi do rady weszli: ks. dziekan Mateusz Zdebski, ks. 
kanonik Stanisław Dunikowski, dr Teodor Cybulski, dr Ludwik Łuka, 
Sebastian Kapłon, Jan Palarczyk, Ludwik Klempka, Józef Wójciak. Wszyscy 
członkowie rady zostali zakładnikami, zobowiązano ich do utrzymania 
spokoju i porządku na terenie Rabki.
| Sebastian Kapłon (po lewej) w rozmowie ze swoim synem dr Józefem Kapłonem. Fot. Stanisław Świerczek, Nasze Strony 7 XI 1999. | 
Jan Mlekodaj: Pierwszy komendant wezwał znanych obywateli Rabki na 
plebanię. Ktoś go poinformował o nazwiskach ludzi, którzy byli w Radzie 
Gminnej albo byli znani w mieście. Wezwano też mojego ojca. Komendant 
ustanowił z nich Radę. Byli jednocześnie zakładnikami. Odpowiadali głową
 za każdy atak wrogi wobec Niemców. Pierwszy to był ks. Mateusz Zdebski 
ówczesny proboszcz, drugi był Cybulski Teodor, który miał sanatorium na 
ul. Polnej, trzeci był ks. Dunikowski Stanisław, to był kapelan kaplicy,
 mój kapelan szkolny, mój prefekt, w willi "Erem" mieszkał. Następny dr 
Ludwik Łuka, zamieszkały w willi "Echo", przy ulicy Polnej. Kapłon 
Sebastian, to był rabczański rzeźnik, masarz, miał duży zakład masarski.
 Następnie był Mlekodaj Stanisław, to mój ojciec. Następny Palarczyk 
Jan, tutejszy góral. Byli także Klempka Ludwik i Wójciak Józef i Nawara 
Antoni. 
| Kserokopia odpisu dokumentu powołującego Zarząd Gminy Rabka, 15 września 1939 r. | 
Władze okupacyjne zakazały prowadzenia zajęć w szkołach średnich. Naukę 
wznowiono tylko w Szkole Powszechnej. Tak pierwszy rok nauki w 
okupacyjnej szkole zapamiętał Józef Szewczyk:  1 września 1939, 
zamiast uroczystego otwarcia roku szkolnego, wybuchła wojna. Szybko 
ujrzeliśmy w Rabce wkraczające w charakterze okupantów najpierw wojska 
słowackie, a za nimi niemiecki Wehrmacht. Ja miałem wówczas 8 lat i 
patrzyłem wokół oczami dziecka, aczkolwiek w takich okolicznościach i 
dzieci bardzo szybko zaczynają pojmować świat po dorosłemu. Widziałem, 
że wszyscy sąsiedzi byli załamani, zrozpaczeni, zmiażdżeni psychicznie i
 moralnie, zwłaszcza tak błyskawiczną klęską militarną. Nie mogliśmy 
pojąć, jak mogło  dojść do tego, że nasza milionowa armia została tak 
szybko rozbita, gdzie ci sojusznicy: Anglia i Francja, które miały 
przyjść z natychmiastową pomocą? Prawie wszyscy nauczyciele-mężczyźni 
poszli na front. Część z nich trafiła do niewoli niemieckiej lub 
radzieckiej. Część – różnymi drogami przedostała się do Francji, gdzie 
Gen. Władysław Sikorski, Premier Rządu RP i Wódz Naczelny,  odtwarzał 
Wojsko Polskie. Niektórzy podjęli walkę zbrojną z okupantem w podziemiu,
 jako żołnierze Służby Zwycięstwu Polski, później Związku Walki 
Zbrojnej, wreszcie Armii Krajowej, a zatem  musieli się ukrywać. Nie 
mogli przecież powrócić do pracy dydaktycznej w szkole. Cały więc ciężar
 reaktywowania szkolnego życia spadł na barki naszych Pań-nauczycielek. 
 Wszystkie z honorem zdały swój najtrudniejszy, życiowy i patriotyczny 
egzamin. Pamiętam do dziś wspaniałe postaci naszych wychowawczyń z tego 
okresu, Panie Kortową, Balonową, Ziembową, Tadrzyńską i pozostałych, 
których nazwiska zatarły mi się już w pamięci. Budynek mojej  Szkoły 
Powszechnej w Rabce-Zdroju, został zajęty przez żołnierzy słowackich na 
koszary. Miałem rozpocząć naukę w II klasie, jednakże szkoły de facto 
nie mieliśmy. Wojsko słowackie co prawda po pewnym czasie ewakuowało się
 z  Rabki, ale opuszczony przez nie budynek szkoły był tak zdewastowany,
 że nie nadawał się do użytku.
| Obszerny budynek szkoły ludowej z 1890 roku mieścił przestronne sale lekcyjne oraz mieszkanie dla nauczyciela. Fot. ze zbiorów Antoniego Trybowskiego. | 
Przydzielono nam więc,  jako pomieszczenia zastępcze, budynki 
„Starego Dworu”, które miejscowi Górale przystosowali do nowych potrzeb.
 Rozpoczęły się więc zajęcia szkolne. Była to już jednak zupełnie inna 
szkoła, nie tylko w sensie lokalowym. Niemcy narzucili swój okupacyjny 
reżim, którego celem miała być intelektualna degradacja Polaków. 
Okupanci chcieli uczynić z nas prymitywną siłę roboczą służącą 
hitlerowskiej machinie wojennej. Stąd w programach nauczania szkoły 
pozostały jedynie przedmioty z zakresu nauki czytania, pisania, 
rachunków, zajęć praktycznych. Wyeliminowano natomiast te przedmioty, 
które – chociażby pośrednio – mogły wpływać na kształtowanie postaw 
patriotycznych, jak historia i geografia Polski oraz wszystko, co 
wiązało się z polską kulturą i obyczajowością. Nawet w obrządku 
wyznaniowym, w modlitwach i pieśniach religijnych zakazane były 
jakiekolwiek akcenty narodowe. Nie wolno było np. śpiewać ani w szkole, 
ani w kościele, ani poza nim, pieśni „Serdeczna Matko, Opiekunko 
ludzi…”, jako że jej melodia była taka sama, jak znanej pieśni 
patriotycznej „Boże coś Polskę”.
| Przed wojną na terenie rabczańskiego dworu mieściło się Prywatne Gimnazjum Męskie dr Jana Wieczorkowskiego. | 
W październiku 1939 roku siostry Nazaretanki zorganizowały gimnazjum i 
liceum. Jednak po miesiącu władze niemieckie nakazały zamknięcie szkoły.
 Jan Mlekodaj: Nasi przedwojenni, profesorowie gimnazjalni, którzy w 
Rabce zostali, u sióstr Nazaretanek, gdzie przed wojną znajdowało się 
gimnazjum żeńskie, zorganizowali gimnazjum i liceum. Skończyłem przed 
wojną cztery klasy gimnazjum i zostałem przyjęty do liceum, które Jan 
Wieczorkowski miał dopiero otworzyć. Zaczęliśmy naukę na początku 
października i uczyliśmy się do 11 listopada - dzień święta 
Niepodległości Polski. Wtedy do kancelarii przyszedł oficer gestapo, 
który natychmiast kazał przerwać naukę. Szkoły zamknięto.
| Budynek Gimnazjum Żeńskiego oraz Szkoły Powszechnej sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu w Rabce. Fot. ze zbiorów Józefa Szlagi | 
Po zamknięciu szkół część nauczycieli wyjechała, pozostali kontynuowali 
swą pracę. Z inicjatywy dr Zofii Sutorowskiej postanowiono zorganizować 
tajne nauczanie młodzieży gimnazjalnej. W tą akcję zaangażowało się 
większość nauczycieli przebywających w Rabce. Nauka na tajnych 
kompletach była prowadzona do końca okupacji. Józef Szewczyk: Po 
pewnym czasie skierowano do naszej Szkoły kilku nauczycieli wysiedlonych
 przez Niemców z wcielonych do III Rzeszy terenów Pomorza, Wielkopolski i
 Górnego Śląska, którzy ze względu na wiek lub stan zdrowia nie zostali 
powołani do wojska i nie wzięli udziału w Wojnie Obronnej 1939 roku. 
Byli to profesorowie gimnazjów i liceów  w swoich miastach, ludzie o 
wielkiej wiedzy i doświadczeniu pedagogicznym, prawdziwi patrioci, 
dotknięci, jak my wszyscy, represyjnymi działaniami okupanta. Spełniając
 swoją misję wychowawczą i patriotyczny obowiązek, zorganizowali – przy 
aktywnym udziale miejscowych nauczycielek - tajne nauczanie dzieci i 
młodzieży szkolnej. To dzięki nim nasz rozwój duchowy i umysłowy 
przebiegał, jak na owe czasy, pomyślnie. Oni także skutecznie zachęcali 
nas do indywidualnego czytania książek najwybitniejszych polskich 
pisarzy, które pożyczaliśmy sobie nawzajem z prywatnych biblioteczek 
oraz u miejscowego księdza. Szczególnym powodzeniem cieszyły się te 
pisane ku pokrzepieniu serc, jak sienkiewiczowska Trylogia, Krzyżacy, 
popowstańcze epopeje, czy literatura legionowa. 
| dr Zofia Sutorowska. Fot. Słownik Biograficzny Rabki. | 
Od pierwszych dni okupacji władze niemieckie starały się zastraszyć 
mieszkańców wydając zarządzenia, których niewykonanie groziło ostrymi 
sankcjami. Rozpoczęły się aresztowania. Pierwszy zatrzymany został wójt 
gminy Antoni Nawara.
| Antoni Nawara, zdjęcie z czasów uniwersyteckich | 
Antoni Nawara urodził się w Olszówce 28 maja 1904 roku. Po ukończeniu 
szkoły powszechnej wstąpił do Korpusu Kadetów w Modlinie. Po czterech 
latach, w 1925 roku zdał maturę z wynikiem bardzo dobrym. Następnie 
rozpoczął studia na wydziale filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego w 
Krakowie. Przez cztery lata studiował matematykę i w 1929 roku otrzymał 
absolutorium.
| Indeks Antoniego Nawary, 1925 r. | 
Po ukończeniu studiów zamieszkał w Rabce gdzie znalazł zatrudnienie na 
stanowisku nauczyciela matematyki w Prywatnym Gimnazjum Męskim dra Jana 
Wieczorkowskiego. W tym czasie pełnił również funkcję obserwatora w 
stacji meteorologicznej Państwowego Instytutu Meteorologii. Sprawował 
także wiele funkcji społecznych. Pracował w Komisji Zdrojowej, był 
zastępcą, a później wójtem gminy Rabka. Był współredaktorem „Wiadomości 
Rabczańskich”, które ukazywały się od stycznia 1937 roku.  Na łamach 
tego pisma ukazało się kilka jego artykułów propagujących walory 
zdrowotne, klimatyczne i turystyczne Rabki, między innymi „Podhale i 
Podhalanie”, „O możliwościach rozwojowych zdrojowiska Rabka”, „O planowe
 zadrzewienie Rabki”. Pisał również poezję, w wierszu „Ludziom pracy” 
opisywał trud warunków bytowania i pracy ludu Podhala. 
Po rozpoczęciu okupacji Rabki, został powołany przez Niemców w skład dziesięcioosobowego Zarządu Gminy, który spełniał równocześnie rolę zakładnika. Został wójtem Rabki. W październiku 1939 roku Antoni Nawara, sierżant podchorąży Wojska Polskiego, złożył przysięgę i został członkiem Służby Zwycięstwu Polski, a następnie Związku Walki Zbrojnej, przyjął pseudonim „Orkan”. Brał aktywny udział w organizacji siatki ZWZ w Rabce i okolicy. W dniu 11 listopada 1939 roku, prawdopodobnie na skutek donosu został aresztowany
.
Władysław Kapłon: Jak wynika z relacji Katarzyny Nawary, do aresztowania jej męża przyczynił się volksdeutsch Noras, który w Rabce przed 1939 rokiem prowadził zakład wodno-kanalizacyjny. Noras zwrócił się do Antoniego Nawary, który budował w tym czasie willę o nazwie „Jedynaczka” z propozycją wykonania robót wodno-kanalizacyjnych. Nawara ofertę Norasa odrzucił, na co ten zagroził mu słowami: „pan mnie jeszcze popamięta!” Że Noras był konfidentem świadczy fakt, że mieszkał w willi „Astoria” na Nowym Świecie w Rabce, w której mieszkali sami Niemcy. Oprócz tego jego syn służył w gestapo i zginął na Słowacji. Noras po zakończeniu działań wojennych uciekł z Rabki i został aresztowany przez Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Krakowie. W czasie rewizji przeprowadzonej w jego mieszkaniu znaleziono między innymi listy osób aresztowanych w Rabce, członków ZWZ i AK oraz sympatyzujących z organizacją konspiracyjną.
Inną przyczyną zatrzymania mogło być wywieszenie na słupach przy ulicach w Rabce, w noc poprzedzającą aresztowanie, ulotek wzywających do uczczenia zbliżającego się Święta Niepodległości. Jan Mlekodaj: Ktoś przed 11 listopada poprzybijał na słupach, ulotki o treści „Polaku Pomnij Polskę”. Oczywiście Niemcy to zauważyli, pozrywali i zrobili naradę. Pierwszym wnioskiem było: rozstrzelać zakładników, było ich dziesięciu. Ale to był początek okupacji, dopiero byli tutaj dwa miesiące, więc zrezygnowali z tego. Doszli do wniosku, aby rozstrzelać głowę domu, koło którego ten napis był przybity, ale i z tego zrezygnowali. Aresztowali jednak wójta Antoniego Nawarę.
| Antoni Nawara | 
Po aresztowaniu został przewieziony do więzienia w Nowym Targu, a 
następnie osadzony w więzieniu sądowym przy ulicy Nowotarskiej w 
Zakopanem. 11 grudnia 1939 roku pełniący w zastępstwie obowiązki wójta w
 Rabce Władysław Gawłowski wydał w imieniu Zarządu Gminy Rabka 
zaświadczenie, w którym stwierdzał, że aresztowany Antoni Nawara jest 
wieloletnim, cenionym,  pracownikiem Zarządu Gminy, jest żonaty i ma 
sześcioro dzieci. Niewiele to jednak pomogło. 
W tym okresie Niemcy dokonali licznych aresztowań ludzi przekraczających
 „zieloną granicę” oraz mieszkańców Podhala podejrzanym o udzielanie 
pomocy uchodźcom próbującym przekroczyć nielegalnie granicę aby przejść 
na Węgry. 11 listopada 1939 roku w Zakopanem, Nowym Targu i Rabce 
zatrzymano również grupę nauczycieli szkół średnich, zostali oni 
zakładnikami. Aresztowano wtedy miedzy innymi Stanisława Frączystego, 
rolnika z Chochołowa, który pełnił funkcję kuriera oraz Jana 
Kontrymowicza–Ogińskiego, dyrektora elektrowni w Zakopanem. Zatrzymanych
 umieszczono w celach więzienia sadowego w Zakopanem przy ulicy 
nowotarskiej. Więźniów doprowadzano na przesłuchania do willi „Splendit”
 gdzie wówczas mieściła się placówka gestapo. Na początku grudnia 1939 
roku nową siedzibą gestapo została willa „Palace”, która szybko stała 
się symbolem okrucieństwa okupanta.
| Willa „Palace”, siedziba gestapo w Zakopanem. | 
Przez kolejne tygodnie żona Antoniego Nawary, Katarzyna, kilkakrotnie 
odwiedziła męża w więzieniu w Zakopanem. Przekazywała mu paczki 
żywnościowe oraz czystą bieliznę. Kiedy udała się tam kilka dni po 
świętach Bożego Narodzenia paczki nie przyjęto, strażnik stwierdził, że 
zatrzymanego o takim nazwisku nie ma już w ewidencji więźniów. Jan 
Mlekodaj: Żona na początku jeździła tam, dowiadywała się o niego, 
paczki mu zawoziła. Po Bożym Narodzeniu pojechała ponownie, ale już nie 
przyjęli, powiedzieli, że go nie ma i ślad po nim zaginął. Nie odezwał 
się ani razu, ani nie napisał.
Przez lata nikt nie znał losów aresztowanego. Co prawda do Zarządu Gminy
 wpłynęło zawiadomienie od gestapo z Zakopanego, że Antoni Nawara został
 rozstrzelany, ale nie podano daty ani miejsca wykonania egzekucji. 
Oryginalny dokument zaginął ale po wojnie Zarząd Gminy  w Rabce wydał, 7
 lipca 1945 roku, zaświadczenie, w którym świadkowie Kazimierz Smolarski
 i Władysław Bala potwierdzili istnienie takiego pisma o treści: Sieherheitspolizei
 Zakopane zawiadamia Zarząd  Gminy, że Antoni Nawara ur. Dnia 25.5.1904 w
 olszówce Burmistrz Rabki został rozstrzelany, o powyższym należy 
zawiadomić wdowę Katarzynę Nawarę.
| Katarzyna Nawara | 
Dopiero cztery lata po wojnie przyczyny i okoliczności mordu zostały wyjaśnione. Stanisław Frączysty: Na
 Nowotarskiej w niedużej celi siedziało nas 25 więźniów. Pewnego 
wczesnego poranka otworzyły się gwałtownie drzwi i ujrzeliśmy w nich 
dwóch gestapowców – Weissmana i Rohla. Wywołali Ogińskiego, Motykę, 
Dwernickiego, Schabenbecka oraz siedmiu innych, których nazwisk nie 
pamiętam, ponieważ wcześniej ich nie znałem. Jak się później 
dowiedziałem, załadowano ich do oczekującej ciężarówki, która zaraz 
odjechała. Świadkiem tego wydarzenia był mieszkaniec Zakopanego Stanisław Orkisz: W
 dniu bezpośrednio po świętach Bożego Narodzenia, t. j. 27 grudnia 1939 
roku widziałem Jana Kontrymowicza–Ogińskiego siedzącego skutego w 
samochodzie ciężarowym, którym gestapowcy podjechali pod więzienie 
sądowe przy ul. Nowotarskiej i stamtąd zabrali więźniów i wrzucili do 
samochodu kilofy i łopaty. Ciężarówka wraz z jedenastoma 
zakładnikami, eskortowana przez gestapowców, ruszyła w kierunku Doliny 
Chochołowskiej. Samochód przejechał przez Siwą Polanę. Zatrzymał się na 
jej skraju pod lasem za szałasami, u wylotu Suchej Doliny.
| Droga do Suchej Doliny | 
Eskorta wydała więźniom rozkaz wyjścia z ciężarówki. Poprowadzono ich w 
kierunku lasu, za stojącą obok drogi skałę. Gestapowcy już wcześniej 
musieli rozpoznać to miejsce, gdyż jest ono praktycznie niewidoczne z 
drogi prowadzącej do Doliny Chochołowskiej. Zakładnicy przystąpili do 
kopania dołu. Nie było to łatwe,  był grudzień, ziemia była zmarznięta. 
Żołnierze eskorty niecierpliwili się coraz bardziej. Więźniowie zdawali 
już sobie sprawę, że to ich ostatnie chwile życia. Po zakończeniu pracy 
ustawiono ich nad mogiłą. Pierwszy w szeregu stał dyrektor Ogiński, gdy 
gestapowcy przygotowywali się do oddania strzału, odwrócił się z 
krzykiem „Warum, dlaczego zabijacie nas bez sądu?”. Wtedy podbiegł do 
niego  gestapowiec Martin Opitz, który strzelił mu w tył głowy. Był to 
sygnał dla innych egzekutorów. Po zamordowaniu pozostałych, grób 
pospiesznie zasypano i zamaskowano.
| Samotna skała u wylotu Suchej Doliny | 
Ciężarówka  odjechała w kierunku Zakopanego. Świadkiem tej pierwszej 
masowej egzekucji na Podhalu był góral z Chochołowa, który z ukrycia 
obserwował jej przebieg. Wieść o tej zbrodni bardzo szybko rozeszła się 
wśród mieszkańców Zakopanego i okolic. Po pewnym czasie w miejscu mogiły
 postawiono niewielki drewniany krzyż. Stanisław Frączysty: Gestapowcy
 widocznie nie mieli zbyt wiele czasu, bo grób był dość płytki. 
Rozstrzelanych więźniów przysypano byle jak ziemią. Z nadejściem wiosny,
 kiedy spłynęły śniegi i osiadła nieco świeżo zruszona ziemia, wystawały
 spod niej buty pomordowanych.
| Widok na miejsce egzekucji. W głębi widoczny symboliczny grób ofiar. | 
Przyczyną rozstrzelania 11 zakładników była zemsta Niemców za rzekome 
pobicie przez nieznanych sprawców volksdeutscha Wilhelma Sztompka, który
 pracował dla nich jako tłumacz. Rozkaz egzekucji, według świadków,  
wydał Hauptstumführer Hans Krüger komendant Szkoły Dowódców Policji 
Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa, która mieściła się w tym czasie w
 Zakopanem, niedługo potem przeniesiono ją do Rabki. 
Ekshumacja zwłok odbyła się 31 maja 1949 roku dzięki staraniom władz gminy Chochołów. Po rozkopaniu mogiły ujrzano powrzucane do wspólnego dołu zwłoki z roztrzaskanymi, od strzałów w tył głowy, czaszkami. Po
 ubraniach i znalezionych przedmiotach rozpoznano zwłoki trzech osób: 
inż. Jana Kontrymowicza-Ogińskiego, dwóch instruktorów narciarstwa: 
Leona Motyki i Tadeusza Dworanickiego. Zwłok dalszych pomordowanych nie 
udało się rozpoznać. Alina Ziemiańska, pasierbica Jana 
Kontrymowicza-Ogińskiego, zeznawała: Kiedy po okupacji ogłoszono o 
ekshumacji zwłok z mogiły z Suchej Doliny, udałam się na to miejsce. 
Zebrało się tam niewiele osób. Pamietam z Zakopanego była bratowa Leona 
Motyki z mężem i Warczygłowową, siostra Warczygłowy. Tam zaopiekował się
 mną góral nazwiskiem Frączysty. Imiona jego nie znam. On pomógł mi w 
rozpoznaniu zwłok ojczyma. Zwłoki ojczyma były na samym dnie mogiły. Pod
 nim leżał jego pilśniowy kapelusz. Czaszkę poznałam po długich wtedy 
zupełnie białych włosach i po uzębieniu, wykonanym przez dentystę w 
Zakopanem. Zabrałam także skrawek koszuli i materiału spodni, 
przyklejonych do skórzanych uchwytów szelek, które ojczym nosił. Nie 
było więc żadnych wątpliwości, że to były jego zwłoki, gdyż miałam w 
domu kołnierzyk zapasowy tej koszuli. Rozpoznała zwłoki swoich bliskich:
 Warczygłowowa zwłoki brata swego, imię zapomniałam oraz Motykowie 
rozpoznali zwłoki brata motyki Leona. Początkowo sądzono, że w 
grobie pochowano 9 osób, późniejsze badania potwierdziły odnalezienie 11
 ciał. Szczątki pomordowanych zostały przeniesione na cmentarz w 
Chochołowie, gdzie zostały pochowane we wspólnej mogile. W następnych 
latach udało się zidentyfikować kolejne ofiary  dzięki osobistym 
przedmiotom odnalezionym przy zamordowanych. Wśród rzeczy osobistych 
wydobytych z grobu znajdował się zegarek.
| Wspólna mogiła ofiar bestialstwa hitlerowskiego na Polanie Siwej. Spoczywają w niej m.in. zwłoki znanego instruktora narciarskiego L. Motyki. Córeczka jego składa kwiaty na mogile. Fot. Echo Krakowskie 29 czerwiec 1949 r. | 
Echo Krakowskie 29 czerwca 1949 roku na swych łamach donosiło: Oprócz
 drobnych szczątków papierów, z których może da się jeszcze coś 
odcyfrować, znaleziono zegarek podłużny, chromowany z napisem „Od 
chrzestnej matki”. Może ten szczegół pomoże w ustaleniu nazwiska 
któregoś z zamordowanych.
Jan Mlekodaj: Po 10 latach, będąc w Krakowie na studiach znalazłem w gazecie notatkę, że na Polanie Chochołowskiej odnaleziono nieznany nikomu grób, w którym leżały zwłoki dziewięciu ludzi i tak się mi to skojarzyło z tym Nawarą, który zginął. Poszedłem do swojej cioci, która była przyjaciółką jego żony. Mówię: „Idź, że do niej, masz tu notatkę, pokaż jej.” Pojechała do Zakopanego, gdzie pokazali jej zegarek, który rozpoznała, był to zegarek syna. Zapamiętała, że jak mąż wychodził do pracy spostrzegł że ma zepsuty zegarek, więc wziął zegarek syna.
Zegarek został rozpoznany przez panią Katarzynę Nawarę jako własność jej syna Włodzimierza. W dniu aresztowania Antoni Nawara miał go przy sobie ponieważ jego się zepsuł. Zegarek został rozpoznany po napisie „Chrzestna matka – 13.6.1934 r.”. Dzięki temu udało się po dziesięciu latach odkryć miejsce śmierci i pochówku Antoniego Nawary.
| Zegarek „Od chrzestnej matki” - wydobyty z grobu podczas ekshumacji w maju 1949 roku. | 
Szczątki pomordowanych przeniesiono na cmentarz w Chochołowie. U wylotu 
Suchej Doliny pozostała jednak samotna, symboliczna mogiła w miejscu 
gdzie wsiąkła krew zamordowanych mieszkańców Podhala. Grób wyznaczono 
betonowym krawężnikiem. Na betonowym krzyżu przez lata wisiała tabliczka
  z przylepioną kartką papieru osłoniętą szybą. Zamazany napis 
informował: Ciężko jest dla ojczyzny pracować, jeszcze ciężej walczyć
 za nią. Trudniej umrzeć, ale najtrudniej cierpieć! Tu zostali 
pomordowani w biały dzień przez siepaczy hitlerowskich. Było ich 
dziewięciu, między nimi prof. Antoni Nawara lat 32 z Rabki Zdroju. Dnia 
27 XII 1939 r. Nazwiska pozostałych osób nieznane. Ekshumacja zwłok 
wymordowanych odbyła się w październiku 1949 roku, a prochy zostały 
przeniesione z miejsca mordu Suchej Doliny do Chochołowa i tam na 
cmentarzu spoczywają. Cześć ich pamięci. Za komitet SI – CH. Całość ogrodzona została sztachetowym płotkiem.
| Katarzyna Nawara wraz z rodziną przy symbolicznej mogile w Suchej Dolinie, lata 60. Od prawej stoją: Jerzy Nawara, Włodzimierz Nawara wraz z żoną Jagodą. | 
| Tablica upamiętniająca miejsce kaźni Polaków u wylotu Wielkiej Suchej Doliny | 
W latach 90-tych nieczytelna kartka została zastąpiona tablicą, na 
której dopisano 8 kolejnych nazwisk. Zaś na pobliskiej skale, obok 
miejsca kaźni, umieszczono okolicznościową tablicę oraz krucyfiks 
upamiętniającą dokonaną  27 grudnia 1939 roku egzekucję,  umieszczono 
tam lista zawiera 11 nazwisk pomordowanych. Uzupełniono ją o 2 nazwiska 
mieszkańców Skarżyska Kamiennej, którzy zostali aresztowani za 
nielegalną próbę przekroczenia granicy i rozstrzelani wraz z 9 
mieszkańcami Podhala.
| Tablica nagrobna na symbolicznej mogile w miejscu egzekucji | 
Na cmentarzu parafialnym w Chochołowie znajduje się kwatera 
pomordowanych w pierwszej masowej egzekucji na Podhalu. We wspólnej 
mogile spoczywają obok siebie: 
Józef Cukier z Zakopanego
Jerzy Dworanicki z Zakopanego
Jan Kontrymowicz-Ogiński z Zakopanego
Franciszek Katoński z Zakopanego
Antoni Nawara z Rabki
Kazimierz Niemczyk z Zakopanego
Leon Motyka z Zakopanego
Henryk Schabenbek z Zakopanego
Warczygłowa z Rabki
Zygmunt Trzaskowski ze Skarżyska Kamiennej
Kazimierz Wanat ze Skarżyska Kamiennej
oraz 5 partyzantów zastrzelonych przez żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa w Dolinie Starorobociańskiej w Tatrach 7 grudnia 1946 roku.
Cześć ich pamięci !
| Kwatera pomordowanych 27 grudnia 1939 roku w Dolinie Suchej znajdująca się na cmentarzu parafialnym w Chochołowie | 
Po latach komisja weryfikacyjna Armii Krajowej Okręgu Kraków, Obwód 
Limanowa przyznała Antoniemu Nawarze pośmiertnie Srebrny Krzyż Zasługi z
 Mieczami oraz zweryfikowała go do stopnia podporucznika „ze 
starszeństwem” od 2 lutego 1940 roku.
| Zaświadczenie weryfikacyjne pośmiertne Antoniego Nawary | 
Zespół Historia Rabki składa podziękowania śp. Bogumile Wasilewskiej za udostępnienie materiałów ze zbiorów rodziny Nawarów. W artykule wykorzystano między innymi fragmenty wywiadu z Józefem Szewczykiem przeprowadzonym w 2006 roku przez Mateusza Cieciurę. Składamy podziękowania Tadeuszowi Klimińskiemu, Marcinowi Chorązkiemu i Jerzemu Legutko za pomoc w poszukiwaniu materiałów.
 

















 
 
Bardzo dziękuję wszystkim osobom, które tak pięknie i szczegółowo przygotowały wspaniałą kartę rabczańskiej historii, której bohaterem był m.in. mój dziadek Antoni Nawara- wspaniały człowiek i wielki patriota.
OdpowiedzUsuń/*
Autor: Barbara Pułkowska
Data: 2011-10-04
Godzina: 20:20:09
Komentarz przeniesiony z poprzedniej strony Historii Rabki
*/
Bardzo ciekawy artykuł.
OdpowiedzUsuń