sobota, 2 marca 2024

Rabczańskie reminiscencje sportowe. Część VI – sporty zimowe w 1936 roku (odc. 2/2)

Zawody hokejowe o mistrzostwo sokolstwa polskiego w Rabce


Rabka, luty (Huk). Pierwszego bm. odbyły się w Rabce związkowe zawody hokejowe o mistrzostwo sokolstwa polskiego. Do zawodów stanęło 6 drużyn sokolich z Krakowa, Zakopanego, Bielska, Nowego Sącza, Stryja, Katowic.

Odbyły się tylko spotkania drużyn Kraków – Zakopane z wynikiem 5:2 na korzyść Krakowa oraz Bielska – Nowy Sącz z wynikiem 0:0. Zawody Stryj – Katowice nie mogły się odbyć spowodu odwilży. Dalsze zawody hokejowe półfinałowe odbędą się w Rabce z chwilą polepszenia się warunków atmosferycznych.

Zawody narciarskie oraz skoki na Grzebieniu zostały odwołane.

Il. Kur. Codz. luty 1936 r.

Mając kilka kilometrów w nogach trzeba jeszcze tylko przekroczyć linię mety

Doroczny bieg z Turbacza do Rabki


Rabka, PAT. W Rabce odbył się czwarty z rzędu bieg z Turbacza do Rabki, zorganizowany przez TTN Kraków. Bieg ten urządzany tradycyjnie o puchar wędrowny ufundowany przez Komisję Zdrojową w Rabce – Zdroju zgromadził kilkudziesięciu zawodników.

Start na szczycie Turbacza – meta w Rabce. Ośnieżenie trasy biegowej od Turbacza po Stare Wierchy bardzo dobre przy nośnym śniegu.

Zespołowe pierwsze miejsce i puchar wędrowny zdobył Sokół z Nowego Targu.

Indywidualnie zwyciężył Fąfrowicz Stefan (Sokół Nowy Targ) przed Toporem Rudolfem (SN Zw. Podhalan w Rabce).

Biuletyn Sportowy luty 1936 r.

Wstrzymanie imprez sportowych


Z powodu wiosennej słonecznej pogody i związanej z nią odwilży, odwołano na razie zapowiedziane zimowe imprezy. (r. r)

Mały Dziennik 5 groszy luty 1936 r.

Hokej w Rabce


W niedzielę na lodowisku rabczańskiem rozegrały towarzyskie zawody hokejowe, następujące drużyny: Sokół (Zakopane) i z Krakowa Sokół I i Sokół II. Przed południem grał Sokół (Zakopane) z Krakowem I. Wynik 5:0 na korzyść Krakowa I. po południu grały drużyny Sokola z Krakowa I i II-ga. Wynik 6:5 na korzyść Krakowa I.

Poza tem odbył się pod Krzywoniem doroczny bieg zjazdowy z przeszkodami, zorganizowany przez sekcję narciarską Zw. Podhalan w Rabce. Pierwsze miejsce zajął Topór Tadeusz (SN Zw. Podhalan).

Il. Kur. Codz luty 1936 r.

Żeby dotrzeć do mety, trzeba się zmierzyć z wieloma przeszkodami.

Staraniem sekcji Związku Narciarskiego w Rabce, odbył się bieg z przeszkodami na Pasiece. Trasa biegu, wynosząca 4 km, przedstawiała dla zawodników duże trudności w postaci płotków, skoczni, tuneli oraz szeregu bramek slalomowych, zmuszając przez to narciarzy do wykazania umiejętności technicznych i precyzyjności w zjeździe.

W zawodach wzięło udział 20 zawodników, w 2 klasach: Senjorów i Junjorów.

Pierwsze miejsce z pośród Senjorów zajął Tadeusz Topór w czasie 6,52 , min, drugi Rudolf Topór 7,14 min.

Pierwsze miejsce wśród Juniorów zajął Morawa Karol w czasie 6,21 min, drugi był Papież Jan 6, 34min.

Czas lut1936 r.

Sprawy rabczańskie
(Korespondencja własna „Gazety Polskiej”)


Rabka w lutym
(…). Przed paru dniami spadł w Rabce śnieg. Słowo „śnieg” powinno się w Rabce pisać wielką literą. Bo wtedy Rabka od razu staje się inna. Odświętna, biała, podzwaniająca dzwoneczkami, uroczysta i urocza. Ze śniegiem przyszedł mróz. Dzieci, nawet te najbledsze, dostają rumieńców. Wszystko – co umie utrzymać się na własnych nogach, przypina narty, chwyta za saneczki.

Na lodowisku w parku zakładowym odbywały się również mecze hokejowe


A więc ślizgawka. Zacznijmy od ślizgawki.

Jest. Wstęp kosztuje 40 gr. Jesteśmy tak bogatem społeczeństwem, że czterdzieści groszy – to nie jest żadna suma! Powiedzmy: – dwoje dzieci chodzi co dzień na ślizgawkę – kosztuje to razem 80 groszy dziennie. To przecież drobiazg! Czy to może stanowić pozycję w czyimś budżecie? Jeżeli ktoś mógł się zdobyć na przyjazd do Rabki, to niech płaci, niech płaci na każdym kroku, słono i drogo, niech czuje, moster dzieju, że jest w polskiem uzdrowisku! Niech płaci taksę kuracyjną i za ślizgawkę i za wszystko, za co się da.

Największym jednak skandalem w Rabce jest nie uregulowanie zjazdów narciarskich i saneczkowych. Jeżeli dotychczas nie doszło na tem tle do wielkich katastrof i skończyło się na razie w tym sezonie zimowym na złamanej rączce dziecka, na które najechał narciarz, to jest istotnie wielka łaska Boża i słaby zjazd dziatwy w kryzysowym roku. W wieczornych godzinach, gdy zapada mrok, wolne od zajęć chłopaczki, chłopaki i dryblasy zaczynają orgje zjazdów narciarskich po wąskiej alei, na której dziesiątki dzieciaków uwijają się na saneczkach. W tym właśnie ścisku i natłoku domorośli rekordziści dokonywują skrętów i nagłych zahamowań, ćwiczą w telemarkach i wymyślnych ewolucjach z odpowiednim krzykiem., hałasem i brawurą.

Do największego szczytu rabczańskiego należy zjeżdżanie po pięciu oślizgłych schodkach [znajdowały się obok obecnego lokalu „Mon Ami” - JSz] i wpadanie z rozpędem stąd uzyskanym, prosto na głowy saneczkujących dzieci.

W to całe mrowisko krzyżujących się nart i saneczek, wjeżdżają od czasu do czasu dorożki rabczańskie zaprzęgnięte w krępe koniki.

Na deptaku często dochodziło do kolizji sań dużych z sankami dziecięcymi


Nikt dotychczas nie pomyślał o zorganizowaniu terenów zjazdowych dla dzieci i młodzieży, o uporządkowaniu ruchu, umieszczeniu odpowiednich tablic, postawieniu dozorców, o zaprowadzeniu porządku.

Ale na dole stukają maszyny i szeleszczą papierki skrzętnie urzędującej Komisji Zdrojowej. Odchodzi kancelaryjna robota. Aż miło. Kwitki, kwiteczki, kratki, krateczki, „przedkłada się”, odrabia gorliwie „kawałki”.

Tyle o śniegu, nartach i kłopotach zimowych. Ale na tem nie koniec. Są jeszcze kłopoty inne. (…). [Deja vu? - JSz] 

Wanda Pełczyńska

Gazeta Polska lut1936 r.

Górski bieg zjazdowy w Rabce


Staraniem Sekcji Narciarskiej Związku Podhalan w Rabce odbył się doroczny górski bieg zjazdowy o wędrowny puchar Wielkiego Lubonia.

Na starcie stanęło 23 zawodników. Start biegu znajdował się przy szczytowym schronisku PTT na Luboniu Wielkim – meta w Zarytem. Różnica poziomu trasy wynosiła 300 m, długość 3 300 m. Warunki śnieżne doskonałe.

Wyniki biegu: wędrowny puchar Lubonia Wielkiego zdobył po raz trzeci z rzędu Rudolf Topór (SN Zw. Podhalan Rabka), w czasie 10 min 24 sek,, jako drugi przyjechał Bala Józef (SN Zw. Podhalan Rabka).

Polska Zbrojna luty 1936 r.


Wisła – Żabie
Wrażenia uczestnika oficerskiego Raidu narciarskiego


„A ochota jest?" – „Hu! Ha"! To hasło i odzew II zespołu 6-tygodniowego raidu narciarskiego Wisła – Żabie.

Skład zespołu: kpt. dypl. Semilski Zbigniew z 21 p. a. l. — komendant.

Uczestnicy: por. Choroszczak Henryk – CW Piech., por. Malinowski Zygmunt – 1 p. art. p.lot., por. Morzkowski Ignacy – 1 p.p.Leg., ppor. rez. Semilski Władysław.

Wyruszających z Wisły 9 II żegnał ppłk. Wójcicki, kier. Okręgowego Urzędu WF i PW w Krakowie.
– „Poznacie olbrzymią połać kraju. Wynieście umiłowanie dla gór i dla najpiękniejszego ze sportów. Nie czujcie się osamotnieni na trasie. Interesujemy się. Czuwamy nad wami. Żegnajcie."

Ostatnia próba smarów, kontrola oporządzenia i marsz. Doliną Białej Wisełki, w głębokim kopnym śniegu na Baranią. Przy podchodzeniu na szczyt, dobre dotychczas warunki atmosferyczne zmieniają się. Ściemnia się, wiatr ze śniegiem i gęsta mgła uniemożliwiają orjentację. Kurniawa. Nikną pod pokrywą śnieżną ślady narciarskie, zacierają się znakowania na drzewach. Za chwilę idziemy w zupełnych ciemnościach.


Doświadczony narciarz – turysta, nasz komendant, prowadzi – „na nos". Od czasu do czasu zdławiony przez mgłę i śnieg snop światła latarki elektrycznej. Busola w zmarzniętych rękach i marsz dalej. Na szczyt. Stamtąd prowadzą znaki – słupy do schroniska. Głuchy łoskot nart po zamarzniętym śniegu, wycie wichru i od czasu do czasu okrzyk – „wszyscy"? „Wszyscy" – odpowiedź ostatniego.

Zespół skupiony prze w górę. Mróz dobiera się do palców mimo wełnianych rękawic i „łapawic". Przez kominiarkę szczypie w policzki i nos. Po głowie snują się wspomnienia, o zbłąkanych w górach, zasypanych, zamarzniętych. Fantastyczne kształty krzaków i drzew oblepionych śniegiem zdają się dołączać do zespołu. Towarzyszą nam, zastępują drogę, tańczą w takt poświstów wichru w migotliwem świetle latarki.

Lecz oto w niesamowity krąg cieni wkracza tak oczekiwany i poszukiwany słup – drogowskaz. W chwilę potem okrzyk „trygonometr". Jesteśmy na szczycie i na dobrej drodze. Busola i intuicja nie zawiodły.

Zostaje nie najłatwiejsza część drogi – zjazd. Światło prowadzącego znaczy kierunek. Nisko, nisko, w kucznej, mocno oporując, walimy nadół. Co chwilę zatrzymanie. Kontrola – czy wszyscy. Napomnienia – „grzać ręce", „rozcierać twarze" i jazda dalej.

Odpoczynki po „wannach" z których wygrzebujemy się kolejno i wreszcie wyglądane z takiem napięciem światło schroniska. Parę minut oczekiwania na ostatniego zjeżdżającego „na fokę" i z mocnem stukaniem zalodzonemi butami wkraczamy na salę.

Pierwszy dzień raidu za nami.

Schronisko, wyżerka, łóżko, ile to ma swoistych zalet i przyjemności, wie ten, co był w podobnych okazjach. Nam wszystkim wojskowym uczucie to jest dobrze znane.

10 II. O godz. 9 zjazd koło Gończarki, przez Satanówkę, do Kamesznicy i przez Milówkę, Halę Boraczą do Lipowskiej, gdzie po przejściu przez szczyt o godz. 16.30 wyciągamy się przy piecu.

Na trasie rajdu – krok po kroku, byle bliżej celu

11 II. Podejście na Pilsko i niezapomniany widok ośnieżonych Tatr w słońcu. Góry są tuż, a jednak tak odległe. Pociągają ku sobie. Obiecują tyle emocji i wrażeń. Cóż, kiedy trasa prowadzi w innym kierunku. Ale będziemy jeszcze na pewno. Wiem, że każdy z nas postanowił to sobie.

Z Pilska „krajoznawczy" zjazd przewleka trasę o 8 km., tak, że dopiero póżnym wieczorem dobijamy do miejsca przeznaczenia – gajówki Glinne. Dwugodzinne nacieranie śniegiem odmrożonego palca, docinki na temat obowiązkowego mycia rąk itp. „Zimny nocleg". (Nie dla wszystkich, niektórzy wylosowali – pierzynę).

12 II. Podejście na Babią. „Prawidłowa ta górka", jak zaznaczył jeden z uczestników, jest początkowo dla nas łaskawa. Oświetlona słońcem pozwala się fotografować ze wszystkich stron.

Jest to jednak tylko chwila. Lekkie podmuchy wiatru, igrającego ze śniegiem, gwałtownie zamieniają się w burzę. Do schroniska, położonego o 300 – 400 m niżej, zostajemy dosłownie zdmuchnięci. Dom jęczał i trzeszczał pod podmuchami wichru. „Halnego", jak go określił jeden z „ceprów".

Nie istniejące już niestety, schronisko na wys. 1616 m pod Diablakiem (1724 m),
w masywie Babiej Góry; posiadało 50 miejsc noclegowych


„Djablak" (szczyt Babiej) – hula", mówi gospodarz schroniska. Hulał też całą noc. Hulał, jak gdyby wspominając, że to rocznica śmierci pięciu osób, które w takąż noc wywiódł na bezdroża i uśmiercił. Może czyhał na nowe ofiary. Może też dlatego z taką złością walił śniegiem w oświetlone okno schroniska. Może chciał zniszczyć ten drogowskaz zbłąkanych. Bezsilny jednak pieklił się i ciskał.

13 II. Dzień feralny. Wspomnienia nieszczęśliwych wróżb. Wichura trwa. Ruszać jednak trzeba, jest program raidu.

Zapatuleni we wszystkie ciepłe rzeczy, kominiarki, wiatrówki, szale, swetry itp. wychodzimy. Pod osłoną schroniska przypinamy narty. A za chwilę 5 zjaw, duchów, w niesamowitych podrygach, przegięciach i ewolucjach, stara się za wszelką cenę utrzymać kierunek i równowagę.

Że nie wszystkim się to udało, świadczyły „sponiewierane" w śniegu postacie, zbierające się pod osłoną zalesień Sokolicy. Cały czas w kurniawie idziemy na Policę. Zjazd do Jordanowa i około godz. 19 błyskają z za pagórków światła Rabki. Całodzienny odpoczynek i pierwszy etap skończony.

Przy kolacji opowiadania, dzielenie się wrażeniami, docinki, wspomnienia nieudanych ewolucyj. Gwarno.


I oto przy zetknięciu się z innymi ludźmi zaczynamy sobie zdawać sprawę, że po tych paru dniach jesteśmy już całością, jednym zespołem. Trudne warunki nauczyły nas zaciętości, siły woli i chęci wytrwania. Pomagając sobie nawzajem, zżyliśmy się. Cieszyliśmy się wspólnie pięknemi widokami, marzyliśmy i mówiliśmy o tych samych rzeczach.

I w dalszą drogę na nowe szlaki idziemy pod hasłem, które nieraz dodawało smętnym minom zadzierzystości: A ochota jest? Hu! Ha! I M. por.

Polska Zbrojna luty 1936 r.

Wrażenia uczestników raidu narciarskiego
Wisła – Żabie


Etap Rabka – Krynica, przeszliśmy w warunkach bardzo urozmaiconych. Na odcinku Rabka – Turbacz Hala Długa, kąpaliśmy się w słońcu i nurzali w przecudnych widokach.

Droga z Rabki na Turbacz rozentuzjazmowała nasze dusze. Szło się wśród okiścią okrytych smreków i przecudnych, śnieżnych koronek gałęzi bukowych, jak w świecie bajki. Co za postacie! Co za przedziwne, fizjognomje zaklętych świerków, obwiedzionych aureolą słońca!

Partje podszczytowe i szczytowe Turbacza odsłaniały przebajeczną stąd panoramę Tatr, widzianą poprzez kapitalne śnieżne smreki.

Drugi dzień tego etapu Hala Długa – Lubań – Krościenko dał nam tzw. łupnia nie z powodu chwilowej śnieżycy, ale z powodu wprost fatamorganiczności, tego szczytu, który zdawał się ciągle blisko, a w miarę jak się do niego podchodziło, wprost uciekał od nas, co przy ciężkim, gipsowatym śniegu spotęgowało znużenie do maximum.

O ile dla najmłodszego wśród nas raidzisty Pop Iwan stał się w wyobraźni czemś groźnem i nieprzystępnem, co jest tylko urojeniem, o tyle Lubań złączył się w naszych wspomnieniach z przydomkiem „cholera". Brrr! Jakżeż się to beznadziejnie długo szło na ten Lubań!

Trzeci dzień etapu: Krościenko – Dzwonkówka – Prehyba – Radziejowa – Rogacze – Piwniczna, przeszliśmy przy zmiennych warunkach atmosferycznych, mając śnieżycę, mgłę. ciemno i pół godziny słońca na okrasę. Śnieg dość ciężki – gips i szreń.


Ostatni dzień. Piwniczna – Pisana Hala – Jaworzyna – Krynica, był dość ciężki. Gęsta mgła i śnieżyca na przemian utrudniały nam orientację w wysokim stopniu, zwłaszcza wobec małej możności posługiwania się znakami turystycznemi, które tu od Pisanej Hali począwszy, wiele pozostawiają do życzenia. Gubią się i brak ich w ogóle na przestrzeni z górą kilometra w miejscach, w czasie mgły, pod względem orientacyjnym bardzo trudnych. Tylko kompas i marsz na kierunek ratują tu turystę.

Trudności ostatniego dnia sprawiły nam nieco kłopotu i przeciągły nasz marsz do późnego wieczora.
Łączna ilość odbytych na tym etapie kilometrów wyniosła 125 km. Górskiej trasy, przebywanych w 6 – 11 godzinach dziennego marszu. Por. Kaliński Stefan

Polska Zbrojna marzec 1936 r.

Przygotowania narciarzy


Rabka – Zdrój, 10.10 (PAT), Od kilku dni w Rabce przy obniżonej znacznie temperaturze pada śnieg. Czynione są więc przygotowania do sezonu zimowego i dla sportu narciarskiego na Wielkim Luboniu.

Poniedziałek Rano październik 1936 r.

Przebudowa skoczni


W bieżącym miesiącu rozpoczęto roboty przy przebudowie skoczni narciarskiej na Grzebieniu w Rabce, która w ubiegłym sezonie zimowym została zamknięta Przez PZN z powodu nieodpowiedniej konstrukcji.

Zarząd miejscowej sekcji narciarskiej przystąpił do robót około skoczni według projektu p. R. Loteczki i pod kierownictwem p. Woźnego.

O ile warunki atmosferyczne dopiszą, ukończenie robót spodziewane jest w połowie listopada.

Biuletyn Sportowy październik 1936 r.

Imprezy turystyczne w grudniu


Zawody narciarskie młodzieży (SN Ogn. Zw. Podh. Rabka).

Zawody o odznakę Sprawności P. Z. N. (SN Ogn. Zw. Podh. Rabka).

Wiadomości turystyczne listopad 1936 r.

Rabka przed sezonem zimowym


Rabka, PAT W Rabce ukończono prace około poprawienia skoczni narciarskiej, przygotowując ją do imprez zimowych.

W nadchodzącym sezonie przewidziane są w Rabce zawody, według następującego terminarza orientacyjnego:

26 – grudnia bieg dzieci oraz bieg młodzików,
27 – grudnia bieg o odznakę sprawności PZN,
2 – 3 stycznia zawody narciarskie o puchar Rabki. W programie klasyczne konkurencje biegowe i skoki.

Warto nadmienić, ze Związek Podhala w Ameryce Północnej ufundował puchar dla zwycięzcy w kombinacji norweskiej.

Biuletyn Sportowy grudzień 1936 r.

Norweski trener.


Sekcja Narciarska AZS -u Kraków jako pierwszy klub narciarski w Polsce, sprowadza znakomitego skoczka norweskiego p. Eiego Nilsa na trenera do skoków w Polsce. P. Eie Nils startować będzie na Mistrzostwach Akademickich w Krynicy.

Pan Eie Nils zajął w r. 1935 pierwsze miejsce w skokach na Mistrzostwach Międzynarodowych Polski w Międzynarodowych Mistrzostwach Akademickich w Rabce.

Na nartach grudzień 1936 roku

Jazda na sankach to atrakcja dla małych, ale więksi też chętnie korzystają z uroków zimy

Atrakcje sezonu. Piękna słoneczna pogoda, przy mroźnej temperaturze ściągnęła na tereny górskie licznych narciarzy i saneczkarzy. Atrakcją obecnego sezonu będzie nowy tor saneczkowy w parku, którego budowa jest na ukończeniu.

Mały Dziennik 5 groszy nr. 346 z 16 grudnia 1936 r.

W Rabce – Zdroju oddano do użytku nowy tor saneczkowy, który cieszy się ogromną frekwencją. W najbliższym czasie zorganizowane zostaną w Rabce pierwsze zawody saneczkowe.

Gazeta Polska grudzień 1936 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz