Zapraszamy Czytelników do zapoznania się z ostatanią publikowaną przez 
nas pracą wyróżnioną na konkursie "Losy Bliskich i Losy Dalekich - życie
 Polaków w latach 1914-1989", która nosi tytuł "Wojenne losy „Jadwigi” i
 „Biruty” (ze wspomnień Elfrydy Trybowskiej)" Autorkami jej są uczennice
 Gimnazjum nr 1 w Rabce Zdroju, Ewa Wrzeszczak i Paulina Żółtek. 
Dwunastego dnia lutego 1909 roku, we wsi Ciężkowice koło Tarnowa, na świat przyszedł syn Jana i Moniki, Czesław Trybowski. Ojciec był kolejarzem. Przed odzyskaniem niepodległości przez Polskę pełnił funkcję kierownika pociągów na trasie Kraków-Wiedeń, a w okresie międzywojennym pracował w Polskich Kolejach Państwowych w Krakowie. Matka opiekowała się czwórką dzieci i zajmowała się niewielkim gospodarstwem.
Czesław dorastał. Szkołę powszechną ukończył w Ciężkowicach, a następnie rozpoczął naukę w gimnazjum im. Jana Sobieskiego w Krakowie. Niestety nie ukończył go razem ze swoimi rówieśnikami, gdyż już wtedy rozpoczęły się jego kłopoty ze zdrowiem. Nabwił się między innymi zapalenia stawów przez co musiał powtarzać rok. Zaraz po ukończeniu gimnazjum, w 1930 roku, rozpoczął studia geograficzne na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie studiów wiele czasu poświęcał pracy społecznej. Należał do Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Pracował w Kole Geografów UJ, gdzie przez pewien czas pełnił funkcję prezesa, był również jednym z założycieli Studium Turyzmu UJ, które prowadził doc. dr Stanisław Leszczyski. Studium zajmowało się propagowaniem szeroko pojętej turystyki i reklamą Polski za granicą.
Młody, aktywny student nie spodziewał się, że studia oprócz pokładów wiedzy przyniosą mu również tą jedyną, prawdziwą miłość. Dwa lata po podjęciu przez Czesława studiów, na Wydziale Geografii pojawiła się cztery lata od niego młodsza Elfryda Nawratil.
Elfryda urodziła się w Wiedniu 7 października 1913 roku. Jej ojciec Antoni Nawratil pochodził z Niska nad Sanem. W czasie I wojny światowej był oficerem armii austro-węgierskiej. Walczył na froncie, następnie został przeniesiony jako oficer sztabowy do Wiednia. Matka, Berta Kirchlachner, pochodziła z Tyrolu. Zmarła jednak na białaczkę, gdy dziewczynka miała cztery lata. Elfryda naukę rozpoczęła w Wiedniu. Po zakończeniu I wojny światowej i odzyskaniu przez Polskę niepodległości ojciec postanowił wrócić do kraju. W lipcu 1920 roku zamieszkali w Białej Krakowskiej, gdzie jako oficer otrzymał przydział do pułku. W kolejnych miesiącach Antoni Nawratil brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. W 1924 roku ukończył służbę wojskową i przeszedł na emeryturę. Rodzina przeprowadziła się do Katowic. Elfryda rozpoczęła tam naukę w Humanistycznym Gimnazjum im. Marii Konopnickiej. Maturę zdała w maju 1932 roku. W tym też roku rozpoczęła studia na Wydziale Geografii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tam poznała Czesława Trybowskiego. Połączyła ich wspólna pasja do geografii. Stali się nierozłączną parą. Razem się uczyli, razem pracowali w Kole Geografów i w Studium Turyzmu.
Czas nauki szybko dobiegł końca. W roku 1935 Czesław złożył magisterium u profesora Jerzego Smoleńskiego (6 listopada 1939 roku został on aresztowany wraz z grupą profesorów UJ i innych krakowskich uczelni, a następnie wywieziony do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, gdzie wskutek nieludzkiego traktowania zmarł 5 stycznia 1940 roku). Zaraz po ukończeniu studiów przeniósł się do Rabki, gdzie dzięki wsparciu doc. Stanisława Leszczyckiego, uzyskał posadę u ówczesnego właściciela uzdrowiska dr Kazimierza Kadena. Został kierownikiem stacji meteorologicznej Państwowego Instytutu Meteorologii. Był również nauczycielem geografii w prywatnym Sanatoryjnym Gimnazjum Męskim dra Jana Wieczorkowskiego.
Dwunastego dnia lutego 1909 roku, we wsi Ciężkowice koło Tarnowa, na świat przyszedł syn Jana i Moniki, Czesław Trybowski. Ojciec był kolejarzem. Przed odzyskaniem niepodległości przez Polskę pełnił funkcję kierownika pociągów na trasie Kraków-Wiedeń, a w okresie międzywojennym pracował w Polskich Kolejach Państwowych w Krakowie. Matka opiekowała się czwórką dzieci i zajmowała się niewielkim gospodarstwem.
Czesław dorastał. Szkołę powszechną ukończył w Ciężkowicach, a następnie rozpoczął naukę w gimnazjum im. Jana Sobieskiego w Krakowie. Niestety nie ukończył go razem ze swoimi rówieśnikami, gdyż już wtedy rozpoczęły się jego kłopoty ze zdrowiem. Nabwił się między innymi zapalenia stawów przez co musiał powtarzać rok. Zaraz po ukończeniu gimnazjum, w 1930 roku, rozpoczął studia geograficzne na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie studiów wiele czasu poświęcał pracy społecznej. Należał do Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Pracował w Kole Geografów UJ, gdzie przez pewien czas pełnił funkcję prezesa, był również jednym z założycieli Studium Turyzmu UJ, które prowadził doc. dr Stanisław Leszczyski. Studium zajmowało się propagowaniem szeroko pojętej turystyki i reklamą Polski za granicą.
Młody, aktywny student nie spodziewał się, że studia oprócz pokładów wiedzy przyniosą mu również tą jedyną, prawdziwą miłość. Dwa lata po podjęciu przez Czesława studiów, na Wydziale Geografii pojawiła się cztery lata od niego młodsza Elfryda Nawratil.
Elfryda urodziła się w Wiedniu 7 października 1913 roku. Jej ojciec Antoni Nawratil pochodził z Niska nad Sanem. W czasie I wojny światowej był oficerem armii austro-węgierskiej. Walczył na froncie, następnie został przeniesiony jako oficer sztabowy do Wiednia. Matka, Berta Kirchlachner, pochodziła z Tyrolu. Zmarła jednak na białaczkę, gdy dziewczynka miała cztery lata. Elfryda naukę rozpoczęła w Wiedniu. Po zakończeniu I wojny światowej i odzyskaniu przez Polskę niepodległości ojciec postanowił wrócić do kraju. W lipcu 1920 roku zamieszkali w Białej Krakowskiej, gdzie jako oficer otrzymał przydział do pułku. W kolejnych miesiącach Antoni Nawratil brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. W 1924 roku ukończył służbę wojskową i przeszedł na emeryturę. Rodzina przeprowadziła się do Katowic. Elfryda rozpoczęła tam naukę w Humanistycznym Gimnazjum im. Marii Konopnickiej. Maturę zdała w maju 1932 roku. W tym też roku rozpoczęła studia na Wydziale Geografii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tam poznała Czesława Trybowskiego. Połączyła ich wspólna pasja do geografii. Stali się nierozłączną parą. Razem się uczyli, razem pracowali w Kole Geografów i w Studium Turyzmu.
Czas nauki szybko dobiegł końca. W roku 1935 Czesław złożył magisterium u profesora Jerzego Smoleńskiego (6 listopada 1939 roku został on aresztowany wraz z grupą profesorów UJ i innych krakowskich uczelni, a następnie wywieziony do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, gdzie wskutek nieludzkiego traktowania zmarł 5 stycznia 1940 roku). Zaraz po ukończeniu studiów przeniósł się do Rabki, gdzie dzięki wsparciu doc. Stanisława Leszczyckiego, uzyskał posadę u ówczesnego właściciela uzdrowiska dr Kazimierza Kadena. Został kierownikiem stacji meteorologicznej Państwowego Instytutu Meteorologii. Był również nauczycielem geografii w prywatnym Sanatoryjnym Gimnazjum Męskim dra Jana Wieczorkowskiego.
| Czesław Trybowski na stacji  meteorologicznej w Rabce  | 
Tymczasem, w 1936 roku, magistrem geografii została również Elfryda. Z 
pomocą ponownie przyszedł doc. Leszczycki, który dla niej również 
znalazł pracę w Rabce. Wyniesione doświadczenie z Studium Turyzmu, 
pomogły jej otrzymać posadę w dyrekcji uzdrowiska. Została kierownikiem 
biura podróży „Orbis”. 
| Dom Zdrojowy w Rabce, lata 30 | 
Nadszedł wreszcie ten tak oczekiwany dzień. W 1938 roku, w Katowicach, 
Elfryda i Czesław stanęli na ślubnym kobiercu. Było to 
przypieczętowaniem ich trwającej od czasów studiów, przez okres wspólnej
 pracy w uzdrowisku, miłości.
W tym czasie państwo Trybowscy włączyli się aktywnie w życie społeczne Rabki. Współpracowali z Polskim Czerwonym Krzyżem oraz z rabczańskim oddziałem Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Z inicjatywy Czesława powstała pierwsza meterologiczno-krajobrazowa gablota informacyjna dla turystów i kuracjuszy. W tym czasie młodzi geografowie wydawali liczne publikacje, między innymi: „Rabka i okolica oraz krótki przewodnik po Beskidzie Wyspowym i Gorcach”. Przez cały ten czas wpółpracowali ze Studium Turyzmu. Pełni inicjatywy planowali kolejne przedsięwzięcia, jednak wybuch wojny zniweczył wszelkie zamierzenia.
W tym czasie państwo Trybowscy włączyli się aktywnie w życie społeczne Rabki. Współpracowali z Polskim Czerwonym Krzyżem oraz z rabczańskim oddziałem Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Z inicjatywy Czesława powstała pierwsza meterologiczno-krajobrazowa gablota informacyjna dla turystów i kuracjuszy. W tym czasie młodzi geografowie wydawali liczne publikacje, między innymi: „Rabka i okolica oraz krótki przewodnik po Beskidzie Wyspowym i Gorcach”. Przez cały ten czas wpółpracowali ze Studium Turyzmu. Pełni inicjatywy planowali kolejne przedsięwzięcia, jednak wybuch wojny zniweczył wszelkie zamierzenia.
| Meterologiczno-krajobrazowa gablota informacyjna  dla turystów i kuracjuszy przed willą „Krzywoń”  | 
Nadszedł 1 września 1939 roku. Wstał piękny poranek, promienie słoneczne
 przyjemnie ogrzewały. Jednak z oddali słychać było pomruki artylerii i 
strzały. O godzinie 4:45 wojska niemieckie przekroczyły granice Polski. 
Wybuchła wojna. 
Trybowscy jako geografowie, posiadający spore zbiory map, dostali od miejscowych władz wojskowych, polecenie ukrycia ich i usunięcia się na pewien czas z Rabki. Było wiadomo, że po wkroczeniu Niemców zostaliby natychmiast aresztowani. Pozostawiwszy mieszkanie pod opieką przyjaciół, 2 września 1939 roku, opuścili Rabkę i udali się na wschód. Tak zaczęła się ich wieloletnia poniewierka, która jak wydawać się mogło powinna osłabić ich więzi, a tymczasem jeszcze bardziej je wzmocniła.
Ucieczka na wschód trwała dwa tygodnie. Pewnego dnia pociąg którym jechali wraz z innymi uciekinierami został ostrzelany przez Niemców. W wagonie wybuchła panika, każdy chował się gdzie mógł. Moment ten wykorzystali Ukraińcy, którzy wdarli się do środka. Czesław próbował ochronić dobytek, ale walka z uzbrojonymi napastnikami nie miała sensu. Zabrano im wszystkie wartościowe rzeczy jakie mieli przy sobie. Na szczęście z rabunku ocalał plecak z dokumentami. Jednakże najważniejsze dla nich było to, że Elfryda, wyszła z napadu bez żadnych obrażeń, spodziewali się przecież dziecka. W swej tułaczce dotarli aż do Łucka. Następnie wyruszyli w kierunku na Równe. Dowiedziawszy się jednak, że Armia Czerwona przekroczyła wschodnią granicę Polski postanowili zawrócić na zachód. Dotarli do Sarn, a potem do Chełmna. Wpław przekroczyli Bug, granica niemiecko-radziecka nie była jeszcze wtedy dostatecznie strzeżona, panowało zamieszanie. Patrząc z perspektywy czasu ciężko uświadomić sobie, jakie trudności towarzyszyły im podczas tej podróży. Suche słowa nigdy nie odzwierciedlą uczucia lęku przed nieznanym, które jakże często musiało nimi targać. Byli dla siebie wzajemnym ukojeniem i pocieszeniem w trudnościach napotykanych na drodze. Ich oddanie sprawiało, że mimo ciężkich chwil, życie nie traciło sensu. Prawie po sześciu tygodniach tułaczki, 10 października 1939 roku, cali i zdrowi powrócili do Rabki.
Rabkę zastali wyludnioną. Puste ulice i pozamykane sklepy. Wczasowicze opuścili Zdrój, po którym wałęsali się znudzeni żołnierze niemieccy. Trybowscy wrócili do domu. Na szczęście przyjaciele dopilnowali dobytku. Działania wojenne w większości oszczędziły Rabkę. Należało jednak poszukać pracy. Musieli z czegoś żyć. Elfryda dzięki biegłej znajomości języka niemieckiego otrzymała pracę na Deutsche Post Osten. Pracowała w sekretariacie niemieckiego Naczelnika poczty. Do jej zadań należało między innymi tłumaczenie rozmów pomiędzy szefem a polskimi pracownikami. Czesław tymczasem kontynuował obserwacje meteorologiczne na stacji, którą przejęli Niemcy. Znalazł również zatrudnienie w urzędzie gminy, gdzie objął funkcję kierownika biura meldunkowego.
W listopadzie 1939 roku rok Czesław Trybowski wstąpił do organizacji konspiracyjnej, został zaprzysiężony na członka Związku Walki Zbrojnej i przyjął pseudonim „Biruta”. Dla organizacji był bardzo użyteczny pracował przecież w biurze meldunkowym. To dzięki niemu wielu młodych Rabczan uniknęło wywózki na przymusowe roboty do Niemiec, wydawał im fałszywe zaświadczenia o zatrudnieniu. Wielu odwiódł od przystąpienia do akcji Goralenvolku i starania się o góralską kenkartę. Informował również władze organizacji o morderstwach popełnianych na ludności żydowskiej w willi „Tereska”, gdzie mieściła się niemiecka szkoła policyjna. Komendant szkoły Wilhelm Rosenbaum co jakiś czas odwiedzał biuro i nakazywał wymeldować rozstrzelanych z adnotacją „zmarł na zawał serca”. W pracy organizacyjnej „Birucie” pomagała żona, która również stała się członkiem organizacji, przyjęła pseudonim „Jadwiga”. Pracując na poczcie starała się przechwytywać donosy wysyłane do władz niemieckich. Mając dyżury na centrali telefonicznej mogła podsłuchiwać rozmowy. Miała również dostęp do radia. Wraz z mężem przekazywali zasłyszane informacje znajomym.
W marcu 1940 roku Elfryda urodziła syna. Na cześć dziadka Nawratila chłopczyk otrzymał imię Antoni. Radość z narodzin dziecka była wielka, ale Elfryda i Czesław coraz częściej z niepokojem myśleli o przebywającym w niewoli radzieckiej Antonim Nawratilu. Ostatni list rodzina otrzymała w marcu 1940 roku, potem korespondencja ustała.
Trybowscy jako geografowie, posiadający spore zbiory map, dostali od miejscowych władz wojskowych, polecenie ukrycia ich i usunięcia się na pewien czas z Rabki. Było wiadomo, że po wkroczeniu Niemców zostaliby natychmiast aresztowani. Pozostawiwszy mieszkanie pod opieką przyjaciół, 2 września 1939 roku, opuścili Rabkę i udali się na wschód. Tak zaczęła się ich wieloletnia poniewierka, która jak wydawać się mogło powinna osłabić ich więzi, a tymczasem jeszcze bardziej je wzmocniła.
Ucieczka na wschód trwała dwa tygodnie. Pewnego dnia pociąg którym jechali wraz z innymi uciekinierami został ostrzelany przez Niemców. W wagonie wybuchła panika, każdy chował się gdzie mógł. Moment ten wykorzystali Ukraińcy, którzy wdarli się do środka. Czesław próbował ochronić dobytek, ale walka z uzbrojonymi napastnikami nie miała sensu. Zabrano im wszystkie wartościowe rzeczy jakie mieli przy sobie. Na szczęście z rabunku ocalał plecak z dokumentami. Jednakże najważniejsze dla nich było to, że Elfryda, wyszła z napadu bez żadnych obrażeń, spodziewali się przecież dziecka. W swej tułaczce dotarli aż do Łucka. Następnie wyruszyli w kierunku na Równe. Dowiedziawszy się jednak, że Armia Czerwona przekroczyła wschodnią granicę Polski postanowili zawrócić na zachód. Dotarli do Sarn, a potem do Chełmna. Wpław przekroczyli Bug, granica niemiecko-radziecka nie była jeszcze wtedy dostatecznie strzeżona, panowało zamieszanie. Patrząc z perspektywy czasu ciężko uświadomić sobie, jakie trudności towarzyszyły im podczas tej podróży. Suche słowa nigdy nie odzwierciedlą uczucia lęku przed nieznanym, które jakże często musiało nimi targać. Byli dla siebie wzajemnym ukojeniem i pocieszeniem w trudnościach napotykanych na drodze. Ich oddanie sprawiało, że mimo ciężkich chwil, życie nie traciło sensu. Prawie po sześciu tygodniach tułaczki, 10 października 1939 roku, cali i zdrowi powrócili do Rabki.
Rabkę zastali wyludnioną. Puste ulice i pozamykane sklepy. Wczasowicze opuścili Zdrój, po którym wałęsali się znudzeni żołnierze niemieccy. Trybowscy wrócili do domu. Na szczęście przyjaciele dopilnowali dobytku. Działania wojenne w większości oszczędziły Rabkę. Należało jednak poszukać pracy. Musieli z czegoś żyć. Elfryda dzięki biegłej znajomości języka niemieckiego otrzymała pracę na Deutsche Post Osten. Pracowała w sekretariacie niemieckiego Naczelnika poczty. Do jej zadań należało między innymi tłumaczenie rozmów pomiędzy szefem a polskimi pracownikami. Czesław tymczasem kontynuował obserwacje meteorologiczne na stacji, którą przejęli Niemcy. Znalazł również zatrudnienie w urzędzie gminy, gdzie objął funkcję kierownika biura meldunkowego.
W listopadzie 1939 roku rok Czesław Trybowski wstąpił do organizacji konspiracyjnej, został zaprzysiężony na członka Związku Walki Zbrojnej i przyjął pseudonim „Biruta”. Dla organizacji był bardzo użyteczny pracował przecież w biurze meldunkowym. To dzięki niemu wielu młodych Rabczan uniknęło wywózki na przymusowe roboty do Niemiec, wydawał im fałszywe zaświadczenia o zatrudnieniu. Wielu odwiódł od przystąpienia do akcji Goralenvolku i starania się o góralską kenkartę. Informował również władze organizacji o morderstwach popełnianych na ludności żydowskiej w willi „Tereska”, gdzie mieściła się niemiecka szkoła policyjna. Komendant szkoły Wilhelm Rosenbaum co jakiś czas odwiedzał biuro i nakazywał wymeldować rozstrzelanych z adnotacją „zmarł na zawał serca”. W pracy organizacyjnej „Birucie” pomagała żona, która również stała się członkiem organizacji, przyjęła pseudonim „Jadwiga”. Pracując na poczcie starała się przechwytywać donosy wysyłane do władz niemieckich. Mając dyżury na centrali telefonicznej mogła podsłuchiwać rozmowy. Miała również dostęp do radia. Wraz z mężem przekazywali zasłyszane informacje znajomym.
W marcu 1940 roku Elfryda urodziła syna. Na cześć dziadka Nawratila chłopczyk otrzymał imię Antoni. Radość z narodzin dziecka była wielka, ale Elfryda i Czesław coraz częściej z niepokojem myśleli o przebywającym w niewoli radzieckiej Antonim Nawratilu. Ostatni list rodzina otrzymała w marcu 1940 roku, potem korespondencja ustała.
| Budynek Poczty w Rabce, lata 30 | 
W lipcu 1939 roku podpułkownik Antoni Nawratil został zmobilizowany. 
Przydzielono mu funkcję zastępcy dowódcy obrony przeciwlotniczej miasta 
Katowice. Po rozpoczęciu wojny wraz z wojskiem i władzami województwa 
śląskiego został ewakuowany na wschód. Dotarł do Buczacza, gdzie 17 
września 1939 roku dostał się w ręce Rosjan. Następnie został wywieziony
 do obozu jenieckiego w Starobielsku. Z obozu do rodziny systematycznie 
napływała korespondencja, która urwała się wiosną 1940 roku. Elfryda 
wysłała kilka listów ale wróciły z adnotacją, że adresata nie 
znaleziono. Dopiero po latach ujawniono, że podpułkownik Antoni Nawratil
 pod koniec marca 1940 roku podzielił los 3739 oficerów polskich, 
przewiezionych ze Starobielska do Charkowa, którzy zostali rozstrzelani w
 piwnicach budynku NKWD (Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych ZSRR). 
Jego zwłoki, tak jak zwłoki tysięcy innych oficerów i żołnierzy, leżały w
 bezimiennej mogile w lesie po Charkowem przez ponad pięćdziesiąt lat. 
Rok 1942. Nadeszło lato. Nie cieszyło ono jednak już od kilku lat. Tylko dzieci nie do końca świadome grożącego niebezpieczeństwa, jak co roku okazywały radość z powodu letniego szaleństwa. Niemniej jednak dla wielu było to ostatnie lato życia. Od maja tego roku Niemcy przeprowadzali obok willi „Tereska” masowe egzekucje ludności żydowskiej. Po całym uzdrowisku niosły się odgłosy strzałów. Strach padł na mieszkańców Rabki, oczekiwano najgorszego. Atmosfera zdenerwowania udzieliła się również Niemcom. Pewnego dnia Elfryda mając dyżur w centrali podsłuchała rozmowę telefoniczną między kierownikiem Sanatorium Wojskowego „Lotos” kpt. dr Heinemayerem a Rosenbaumem. Lekarz żądał natychmiastowego wstrzymania egzekucji. Motywował to tym, że w jego szpitalu przebywają ranni żołnierze i nie może dopuścić do tego, aby ich odpoczynek był zakłócany ciągłymi strzałami, jękiem i krzykiem. Latem tego roku Elfryda była również świadkiem morderstwa popełnionego przez samego komendanta szkoły policyjnej Wilhelma Rosenbauma, który na ulicy zastrzelił żydowskiego staruszka. W tym czasie gestapo rozpoczęło aresztowania wśród członków ZWZ. Największa akcja została przeprowadzona w nocy z 25 na 26 czerwca 1942 roku. W jej wyniku w Rabce i okolicy aresztowano około 200 osób, które zostały przewiezione do placówki gestapo w Zakopanem. Niemcom udało się praktycznie rozbić całą siatkę rabczańskiej konspiracji. Swój sukces zawdzięczali por. Michałowi Brzozie ps. „Tulipan”, który w początku 1942 roku objął stanowisko komendanta ZWZ Obwodu Rabka po odwołaniu kpt. Romana Zwonniczka-Piotrowskiego. „Tulipan” okazał się tajnym współpracownikiem gestapo i po rozpoznaniu siatki konspiracyjnej wydał jej członków Niemcom. Tylko nieliczni uniknęli aresztowania. Wśród nich był Czesław Trybowski, o którego działalności Brzoza nie wiedział. Śledztwo w „Palace” trwało. Aresztowano kolejnych członków podziemia. Gdy wydawało się, że śledztwo w sprawie rabczańskiej konspiracji zostało zakończone, w sierpniu nie było aresztowań, 17 września 1942 roku gestapo przeprowadziło kolejna akcję w Rabce. W jej wyniku aresztowany został między innymi Czesław Trybowski „Biruta”.
Rok 1942. Nadeszło lato. Nie cieszyło ono jednak już od kilku lat. Tylko dzieci nie do końca świadome grożącego niebezpieczeństwa, jak co roku okazywały radość z powodu letniego szaleństwa. Niemniej jednak dla wielu było to ostatnie lato życia. Od maja tego roku Niemcy przeprowadzali obok willi „Tereska” masowe egzekucje ludności żydowskiej. Po całym uzdrowisku niosły się odgłosy strzałów. Strach padł na mieszkańców Rabki, oczekiwano najgorszego. Atmosfera zdenerwowania udzieliła się również Niemcom. Pewnego dnia Elfryda mając dyżur w centrali podsłuchała rozmowę telefoniczną między kierownikiem Sanatorium Wojskowego „Lotos” kpt. dr Heinemayerem a Rosenbaumem. Lekarz żądał natychmiastowego wstrzymania egzekucji. Motywował to tym, że w jego szpitalu przebywają ranni żołnierze i nie może dopuścić do tego, aby ich odpoczynek był zakłócany ciągłymi strzałami, jękiem i krzykiem. Latem tego roku Elfryda była również świadkiem morderstwa popełnionego przez samego komendanta szkoły policyjnej Wilhelma Rosenbauma, który na ulicy zastrzelił żydowskiego staruszka. W tym czasie gestapo rozpoczęło aresztowania wśród członków ZWZ. Największa akcja została przeprowadzona w nocy z 25 na 26 czerwca 1942 roku. W jej wyniku w Rabce i okolicy aresztowano około 200 osób, które zostały przewiezione do placówki gestapo w Zakopanem. Niemcom udało się praktycznie rozbić całą siatkę rabczańskiej konspiracji. Swój sukces zawdzięczali por. Michałowi Brzozie ps. „Tulipan”, który w początku 1942 roku objął stanowisko komendanta ZWZ Obwodu Rabka po odwołaniu kpt. Romana Zwonniczka-Piotrowskiego. „Tulipan” okazał się tajnym współpracownikiem gestapo i po rozpoznaniu siatki konspiracyjnej wydał jej członków Niemcom. Tylko nieliczni uniknęli aresztowania. Wśród nich był Czesław Trybowski, o którego działalności Brzoza nie wiedział. Śledztwo w „Palace” trwało. Aresztowano kolejnych członków podziemia. Gdy wydawało się, że śledztwo w sprawie rabczańskiej konspiracji zostało zakończone, w sierpniu nie było aresztowań, 17 września 1942 roku gestapo przeprowadziło kolejna akcję w Rabce. W jej wyniku aresztowany został między innymi Czesław Trybowski „Biruta”.
| Willa „Tereska”, w czasie wojny siedziba  niemieckiej szkoły policyjnej  | 
Po zatrzymaniu, Czesława przewieziono do „Palace” siedziby gestapo w 
Zakopanem. Noc spędził w celi oczekując na przesłuchanie. Rano 18 
września 1939 roku rozpoczęło się śledztwo, które prowadził sam „szef” 
placówki zakopiańskiego gestapa SS-Hauptsturmführer Robert Weissmann. 
„Birucie” postawiono zarzut współpracy z nielegalną organizacją, 
fałszowanie dokumentów oraz słuchanie i przekazywanie wiadomości 
radiowych. Brutalne przesłuchania trwały przez cały tydzień. Był bliski 
załamania. Podczas przesłuchań przyznał się do słuchania radia i 
wystawiania fałszywych dowodów osobistych. Po śledztwie zmaltretowany i 
pobity został przeniesiony do ogólnej celi, gdzie współwięźniowie 
otoczyli go opieką. W początkach października podjął próbę nawiązania 
kontaktu z rodziną. Napisał gryps, który zaszył w bieliźnie. Bielizna co
 tydzień była wydawana członkom rodzin więźniów w celu wymiany na 
czystą. Te nielegalne więzienne listy są przechowywane przez rodzinę do 
dzisiaj. W jednym z nich opisał przebieg przesłuchań: Przeszedłem straszne maltretowanie, czemu nie umarłem, sam nie wiem. (…) Przeszedłem
 straszne bicie połamano na mnie bambusowe lagi, kopanie omdlałem 
mordobicie, całe nogi i plecy czarne, potem ciemnica, łańcuchy i 
głodówka. Przez cały czas pobytu w „Palace” Czesław myślał o 
najbliższych. Nie mógł darować sobie, że naraził żonę i synka na tak 
wielkie niebezpieczeństwo. Nie wiem co się dzieje w domu i na 
świecie? Czy zachowałaś posadę? Czy dużo masz przykrości z tytułu mojego
 zamknięcia? Jak tam Antoś - to dziecko daje mi się tutaj najbardziej we
 znaki. Trudno i bardzo ciężko siedzieć tu o głodzie i myśleć o Was, a 
mieć to przekonanie, że się już Was nie zobaczy.
| Willa „Palace” w Zakopanem,  w czasie wojny siedziba gestapo  | 
Tymczasem Elfryda również znalazła się w kręgu zainteresowania gestapo. 
Po aresztowaniu Czesława w domu przeprowadzono gruntowną rewizję 
połączoną z rabunkiem wartościowszych rzeczy. Na szczęście nie 
znaleziono nic co mogłoby dodatkowo obciążyć ją i męża. Tylko ze względu
 na dwuletniego synka nie została aresztowana, ale gestapowcy 
zapowiedzieli, że będzie musiała na wezwanie stawić się na przesłuchanie
 w Zakopanem. Przez październik i listopad Elfryda systematycznie 
jeździła do Zakopanego, aby dostarczać Czesławowi czystą bieliznę, 
żywność i lekarstwa. Po ponad dwóch miesiącach pobytu w „Palace”, 27 
listopada1942 roku, „Biruta” został przewieziony do więzienia w 
Tarnowie. Tam udało się rodzinie przekupić jednego ze strażników. Dzięki
 temu Czesław raz w tygodniu otrzymywał paczki z chlebem i owocami oraz 
najpotrzebniejsze przedmioty. Rodzina zaś otrzymywała obszerniejsze 
listy. Choć dla Trybowskich czas zatrzymał się w miejscu, to w 
rzeczywistości płynął dalej. Dlatego tak niespodziewanym wydarzeniem 
było nadejście świąt Bożego Narodzenia. Uroczystość ta pierwszy raz 
zamiast przynieść jak zwykle radość i ciepło rodzinne jeszcze dotkliwiej
 przypomniała całej rodzinie o trudnej sytuacji, w jakiej się znajdują. 
Czesław, bowiem musiał spędzić Święta w tarnowskim więzieniu.
| Elfryda Trybowska z synkiem Antkiem,  rok 1943  | 
Nadszedł Nowy Rok 1943. Elfryda otrzymała wezwanie na gestapo. Miała 
stawić się w zakopiańskiej placówce 18 stycznia. W wyznaczonym dniu z 
małym Antkiem i bratową pojechała do Zakopanego. Przesłuchanie trwało 
cztery godziny. Gestapowcy nie wykryli powiązań Elfrydy z działalnością 
męża. W takiej sytuacji mogła wrócić do domu. Kilka dni później przyszła
 wiadomość z Tarnowa. Znajomy strażnik informował, że Czesław 25 
stycznia zostanie wywieziony do Oświęcimia. Postanowiła za wszelką cenę 
spotkać się z mężem. Udała się wraz z synkiem do rodziny w Ciężkowicach.
 Od rana, 25 stycznia 1943 roku, wraz z rodziną męża, czekała pod 
więzieniem w Tarnowie na zapowie-dziany transport. Elfryda Trybowska 
wspominała: Drogę na dworzec kolejowy odbyłyśmy obok niego w szeregu nie
 odpędzane bardzo przez konwojentów. Na peronie, gdzie podstawione były 
wagony towarowe dla więźniów, czekała rodzina, aż do wyjazdu, doręczając
 mu jeszcze ciepłe rzeczy i jedzenie. Nawet jeden ze strażników pozwolił
 podać na chwilę dziecko by mógł się z nim pożegnać. 
| Czesław Trybowski, więzień obozu Auschwitz, nr 93684 | 
W ten mroźny, styczniowy dzień z więzienia w Tarnowie skierowano do 
Auschwitz 70 więźniów. W obozie oznaczono ich numerami od 93684 do 
93753. Czesław otrzymał numer 93684. W obozie oświęcimskim przebywał 
cztery miesiące. W tym czasie Elfryda otrzymała tylko jeden list w lutym
 1943 roku. W maju tego roku Czesław został przewieziony do obozu w 
Flossenburgu w Bawarii, gdzie otrzymał numer 4341.
| Naszywka z numerem więźnia  Czesława Trybowskiego  | 
Więźniowie tego obozu pracowali w pobliskich kamieniołomach. Praca była 
bardzo ciężka i wyczerpująca. Tylko dzięki systematycznie otrzymywanym 
paczkom z żywnością i lekarstwami od różnych członków rodziny, mógł 
przetrwać ten trudny okres.  W tym czasie Elfryda podjęła starania o 
pozwolenie na widzenie z mężem. Dzięki wstawiennictwu i protekcji 
ówczesnego Naczelnika poczty, Emila Salweskiego, weterana I wojny 
światowej, otrzymała bilet kolejowy do Flossenburga. 17 lipca 1943 
przybyła wraz z synkiem do komendantury obozu, mimo listu polecającego 
nie otrzymała pozwolenia na widzenie. Podróż okazała się daremna. Na 
szczęście po roku, dzięki paczkom żywnościowym, Czesław zdołał przekupić
 jednego z kapo i otrzymał pracę w kancelarii obozowej, to pozwoliło mu 
przetrwać do wyzwolenia obozu.
| Mały Antek w Flossenburgu,  zdjęcie wykonano 17 lipca 1943 roku  | 
| Widok na kamieniołom w Flossenburgu,  zdjęcie wykonano 17 lipca 1943 roku  | 
Elfryda powróciła do Rabki trochę uspokojona, wiedziała że mąż żyje. 
Systematycznie nadchodziły od niego listy, z lakoniczną co prawda 
wiadomością „ich bin gesund” - jestem zdrowy, ale podtrzymywały 
nadzieję. W połowie 1943 roku odnowiła kontakty z organizacją. Sieć 
Armii Krajowej w Rabce pomału się odbudowywała. Dzięki podsłuchowi w 
centrali telefonicznej, wiele osób dało się uchronić przed aresztowaniem
 i represjami. W dziale pocztowym „Jadwiga” przechwytywała anonimowe 
listy do władz okupacyjnych. Poza tym z sekretariatu poczty zdobyła 
adresy oflagów (niemieckich obozów jenieckich, w których trzymani byli 
oficerowie) i stalagów (obóz jeniecki dla szeregowców i podoficerów). 
Przez cały ten czas była pod obserwacją gestapo. Niewielu jest takich 
ludzi, którzy dla dobra ojczyzny potrafią niejeden raz „nadstawiać 
karku”. Warto pamiętać, że Elfryda w tym czasie ryzykowała więcej niż 
inni - miała małe dziecko i męża, na którego życie w obozie mogło 
wpłynąć jej nieposłuszeństwo wobec Niemców. Kobieta jednak poświęcała 
się dla dobra sprawy, każdego dnia musiała walczyć z lękiem, i na tyle 
tłumić w sobie gniew na wrogów, aby nie zauważyli nic podejrzanego. Pod 
koniec 1943 roku została jednak zwolniona z pracy na poczcie. Zwolnienie
 wymogło gestapo, które argumentowało, że osoba której mąż jest w obozie
 koncentracyjnym nie powinna pracować w niemieckiej instytucji. Na 
krótko znalazła pracę w jednym z sanatoriów rabczańskich, gdzie na 
turnusy wypoczynkowe przybywały dzieci z terenów Niemiec objętych 
bombardowaniami. Po pół roku została zwolniona.
| List z Auschwitz z 14 lutego 1943 roku  i karta pocztowa z Flossenburga z 12 września 1943 roku  | 
W połowie 1944 roku zatrudniła się w sekretariacie polskiej firmie 
budowlanej, gdzie pracowała do końca wojny. Ponownie odnowiła kontakty z
 podziemiem, gestapo już się nią nie interesowało. Została kurierem na 
odcinku Rabka-Kraków. Przewoziła pieniądze - dolary, nielegalną prasę i 
inne materiały na punktu kontaktowy, który znajdował się przy kościółku 
na Obidową. Uczestnikiem tych wypraw był niejednokrotnie mały Antek, w 
którego plecaku ukrywano nielegalne przesyłki. Dziecko przecież nie 
wzbudzało podejrzeń. Przez cały ten czas w zastępstwie męża, prowadziła 
obserwacje w rabczańskiej stacji meteorologicznej. 
| Mały Antek, zdjęcie wykonano  obok kościółka na Obidowej w sierpniu 1944 roku.  | 
W styczniu 1945 roku front był już coraz bliżej, Niemcy uciekali w 
panice. Ewakuowano szpitale i sanatoria. Wywożono sprzęt medyczny i 
laboratoryjny. Elfryda zdołała ukryć wszystkie przyrządy 
meteorologiczne. Stacja została uratowana. Wycofujący się Niemcy 
wysadzili elektrownię, spalili Dom Zdrojowy, podpalili kilka sanatoriów.
 28 stycznia wojska radzieckie wkroczyły do Rabki. Zakończył się okres 
hitlerowskiej okupacji. Równocześnie jednak Elfryda utraciła kontakt z 
mężem. Niepewność trwała do połowy 1945 roku. W sierpniu do Rabki 
powrócił Czesław Trybowski i rodzina ponownie była w komplecie.
| Czesław Trybowski, zdjęcie wykonano  po wyzwoleniu obozu w maju 1945 roku  | 
Czesław od razu rzucił się wir pracy. Został kierownikiem 
administra-cyjnym szpitala w Rabce. W marcu 1946 roku został przyjęty 
ponownie przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej na stanowisko 
kierownika stacji klimatologicznej w Rabce. Poświęcił się również pracy 
społecznej. Pod koniec 1945 roku założył Koło b. Więźniów 
Ideowo-Politycznych, którego został prezesem. Koło przemianowane zostało
 w 1946 roku na Polski Związek b. Więźniów Politycznych hitlerowskich 
więzień i obozów koncentracyjnych – Koło w Rabce. Koło w ramach swej 
działalności organizowało między innymi wycieczki-pielgrzymki dla 
mieszkańców Rabki do Oświęcimia i Brzezinki. W czasie jednej z takich 
wycieczek, w 1946 roku, pobrano z krematorium, do drewnianej urny, 
prochy pomordowanych. Po przywiezieniu do Rabki prochy przechowywane 
były w kościele parafialnym Marii Magdaleny. W tym czasie, na 
rabczańskim cmentarzu, rozpoczęto budowę Pomnika-Mauzoleum ofiar II 
wojny światowej. Odsłonięcie pomnika odbyło się w dniu 1 listopada 1947 
roku. Po uroczystej Mszy świętej zorganizowano procesję, w której wzięło
 udział społeczeństwo Rabki. Urna z prochami została przeniesiona z 
kościoła na cmentarz i uroczyście złożona wewnątrz pomnika. Po 
uroczystym apelu poległych nastąpiło odsłonięcie pomnika.
| Rabczańska delegacja pod krematorium w Auschwitz,  Czesław Trybowski trzyma urnę z prochami pomordowanych  | 
W kolejnych latach Czesław pełnił szereg innych funkcji. Był 
założycielem i długoletnim prezesem Oddziału Polskiego Towarzystwa 
Turystyczno Krajoznawczego w Rabce. Pełnił funkcję wiceprezesa Ligi 
Ochrony Przyrody. Był przodownikiem Górskiej Odznaki Turystycznej i 
aktywnym członkiem Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Przez 
wiele lat piastował stanowisko członka Rady Miasta. Ukochał Rabkę i 
góry. Przez cały ten czas jego najbliższym współpracownikiem była jego 
żona. 
Wspomnienia wojennych dni odżyły w marcu 1965 roku, kiedy Czesław Trybowski powołany został na światka w procesie przeciwko katom z zakopiańskiego gestapo: Robertowi Weissmannowi i jego zastępcy Arno Sehmischowi. Pojechał na proces do Fryburga. Na sali sądowej opasłe twarze Weissmanna i Sehmischa z wielkim zaciekawieniem przyglądają się świadkom. Widać na tych zwyrodniałych obliczach wielki wysiłek myślowy: chcą sobie przypomnieć ofiary, kiedy były w ich rękach. Jest to jednak trudne, bo delikwentów były tysiące. Pewne fragmenty jednak pamiętają. Żałują zapewne, że nas nie zlikwidowali. Dziś nie byłoby świadków… (…) Zeznaję w języku polskim. Oskarżeni wszystkiemu zaprzeczają i do niczego się nie przyznają. Końcowe pytania przewodniczącego sądu dotyczą rozpoznania gestapowców wśród sterty różnorakich zdjęć. (…) Ostatnie pytanie brzmiało: - Czy świadek widział jak oskarżeni rozstrzeliwali? – Nie! Bo gdybym widział – to bym tutaj dzisiaj nie był. Ciekawe – wszyscy polscy świadkowie to mówią – kończy swe wywody prezes sadu. (…) Znamienne stanowisko. Żywi bowiem nie mogą dostarczyć „dostatecznych” dla tamtejszych sądów dowodów, a umarli milczą…
Wspomnienia wojennych dni odżyły w marcu 1965 roku, kiedy Czesław Trybowski powołany został na światka w procesie przeciwko katom z zakopiańskiego gestapo: Robertowi Weissmannowi i jego zastępcy Arno Sehmischowi. Pojechał na proces do Fryburga. Na sali sądowej opasłe twarze Weissmanna i Sehmischa z wielkim zaciekawieniem przyglądają się świadkom. Widać na tych zwyrodniałych obliczach wielki wysiłek myślowy: chcą sobie przypomnieć ofiary, kiedy były w ich rękach. Jest to jednak trudne, bo delikwentów były tysiące. Pewne fragmenty jednak pamiętają. Żałują zapewne, że nas nie zlikwidowali. Dziś nie byłoby świadków… (…) Zeznaję w języku polskim. Oskarżeni wszystkiemu zaprzeczają i do niczego się nie przyznają. Końcowe pytania przewodniczącego sądu dotyczą rozpoznania gestapowców wśród sterty różnorakich zdjęć. (…) Ostatnie pytanie brzmiało: - Czy świadek widział jak oskarżeni rozstrzeliwali? – Nie! Bo gdybym widział – to bym tutaj dzisiaj nie był. Ciekawe – wszyscy polscy świadkowie to mówią – kończy swe wywody prezes sadu. (…) Znamienne stanowisko. Żywi bowiem nie mogą dostarczyć „dostatecznych” dla tamtejszych sądów dowodów, a umarli milczą…
| Uroczystości odsłonięcia  Pomnika-Mauzoleum  ofiar II wojny światowej, 1 listopada 1947roku  | 
Po procesie, który wywołał w nim tylko rozczarowanie, stan zdrowia 
Czesław Trybowskiego uległ nagłemu pogorszeniu. Zmarł 14 lipca 1966 
roku. W nekrologu ogłoszonym w Przeglądzie Geofizycznym czytamy: Śmierć,
 która nadeszła w dniu 14 lipca 1966 roku, zastała Go w pełni 
świadomego. Z wielkim podziwem podkreślić należy, że przygotował się na 
jej przyjęcie z taką wielką godnością, z jaką umiał żyć, pracować  i 
walczyć. Żegnając grono bliskich Mu osób i przyjaciół, troszczył się do 
ostatnich swoich dni o ich los, żegnając pracę naukową, żałował, że nie 
jest Mu danym dokończyć dzieła, nad którym pracował z góra 30 lat. 
Nieubłagana śmierć wyrwała z naszego grona niezwykle szlachetnego, 
skromne i wielkiego serca Człowieka, Pracownika naukowego, Społecznika, 
Przyjaciela.
| Pomnik-Mauzoleum ofiar II wojny światowej  na cmentarzu w Rabce  | 
Po śmierci męża Elfryda kontynuowała jego dzieło. Została prezesem 
Oddziału PTTK w Rabce. To z jej inicjatywy od 1954 roku rozpoczęto 
organizowanie młodzieżowych zlotów turystycznych, które od 1966 roku 
noszą imię „Czesława Trybowskiego” i są organizowane po dzień 
dzisiejszy. Przez lata wraz z mężem walczyła o odbudowę spalonego przez 
wycofujących się Niemców schroniska na Starych Wierchach. Udało się, w 
styczniu 1974 roku otwarto nowe schronisko, które otrzymało imię 
„Czesława Trybowskiego”.
| Stare Wierchy, schronisko im. Czesława Trybowskiego,  rok 1974  | 
| Krzyż Katyński z wizerunkami Matki Boskiej Katyńskiej  i Matki Boskiej Kozielskiej na cmentarzu w Rabce  | 
Po przejściu na emeryturę Elfryda Trybowska pracowała społecznie. Była 
między innymi honorowym prezesem Oddziału PTTK. Aby uczcić pamięć swego 
ojca, Antoniego Nawratila i innych pomordowanych w Charkowie, Miednoje i
 Katyniu zorganizowała w 2000 roku Komitet Budowy Krzyża Katyńskiego w 
Rabce. Krzyż na cmentarzu w Rabce został odsłonięty podczas uroczystości
 21 października 2000 roku. Zmarła 4 kwietnia 2007 roku. Została 
uroczyście pochowana na rabczańskim cmentarzu, gdzie spoczęła obok męża.
| Elfryda Trybowska, honorowy  prezes Oddziału PTTK w Rabce  | 
Ewa Wrzeszczak i Paulina Żółtek
Bibliografia:
1.Błaszek Mateusz, Rodzina w wirach historii, maszynopis, Szczecin 2000.
2.Lewińska Janina, Nekrolog Czesław Trybowski, Przegląd Geofizyczny, XI (XIX), 1966.
3.Śliż Helena, Mężczyźni – transport z 25 stycznia 1943 roku, maszynopis.
4.Trybowski Czesław, Grypsy, korespondencja obozowa, ze zbiorów Antoniego Trybowskiego.
5. Trybowski Czesław, Proces w Fryburgu, Za Wolność i Lud, 1965.
6.Trybowska Elfryda, Życiorys mgr Czesława Trybowskiego, więźnia KL Oświęcim i Flossenburg, maszynopis.
7.Trybowska Elfryda, Życiorys, maszynopis, Rabka 2001.
8.Zdjęcia wykorzystane w pracy pochodzą z rodzinnych zbiorów Antoniego Trybowskiego.
Zespół Historia Rabki składa serdeczne podziękowania panu Antoniemu 
Trybowskiemu za udostępnienie materiałów z archiwum rodzinnego.




















To coś wspaniałego, że istnieją jeszcze ludzie którzy interesują się historią i przekazują ją z pokolenia na pokolenie, a także tworzą takie strony jak ta. Serdecznie pozdrawiam z wyrazami głębokiego szacunku dla "Historii Rabki". Krystian, Jordanów
OdpowiedzUsuń/*
Autor: Krystian
Data: 2011-01-23
Godzina: 18:48:05
Komentarz przeniesiony z poprzedniej strony Historii Rabki
*/