Wybierając się na wycieczkę z Rabki na popularną naszą górę Maciejową, najczęściej korzystamy z czerwonego szlaku stanowiącego niewielki fragment, liczącego niemal 500 kilometrów, Głównego Szlaku Beskidzkiego (GSB im. Kazimierza Sosnowskiego), wiodącego z Ustronia w Beskidzie Śląskim, aż po Wołosate w Bieszczadach. Szlak ten prowadzi przez szereg atrakcyjnych beskidzkich szczytów górskich oraz miejscowości będące często uzdrowiskami czy miejscami typowo turystycznymi. Przemierzając go na pewno niejednokrotnie można by usłyszeć wiele ciekawych historii dotyczących mijanych miejsc czy osób z nimi związanych, o których niby słyszano, ale jeszcze nawet nie zostały rzeczywiście odkryte, albo o których wie bardzo wąskie grono osób.
![]() |
Willa Erem przy ul. Gorczańskiej – widok współczesny |
Do takich miejsc śmiało zaliczyć można skromną, niewielką rabczańską willę „Erem” (wg Słownika Języka Polskiego – PWN 1982 – erem to klasztor zakonników żyjących w odosobnieniu, prowadzących pustelnicze życie). Usytuowana jest właśnie przy samym czerwonym szlaku, i dochodzi się do niej na wprost od Sanatorium im. Szebesty, u zbiegu ulic Dietla i Gorczańskiej. Jej budowniczym był ksiądz Stanisław Dunikowski, wieloletni kapelan kaplicy zdrojowej, katecheta prywatnego męskiego gimnazjum J. Wieczorkowskiego, przewodniczący Oddziału Polskiego Czerwonego Krzyża, działacz ruchu oporu, więzień obozów koncentracyjnych w Auschwitz, Gross-Rosen, Sachsenhausen i Dachau.
W roku bieżącym mija 90 lat od czasu kiedy w budynku tym ksiądz Dunikowski założył nietuzinkową, akademicką kolonię dla niezamożnych, potrzebujących pomocy i wypoczynku studentów.
Dziś, pomimo iż w ciągu całego roku olbrzymie rzesze turystów zmierzają tym szlakiem na Maciejową, Stare Wierchy, Turbacz i jeszcze dalej, czy też w odwrotną stronę, to mało kto spośród nich ma świadomość, że mija dom z niezwykle bogatą historią przed i wojenną (podczas okupacji Erem stanowił azyl przystankowy dla uchodźców i oficerów w drodze do granicznych punktów przerzutowych).
Bardzo interesujący artykuł ukazujący historię willi „Erem”, opublikował nieznany autor pod pseudonimem P – z, w czasopiśmie Głos Narodu, z sierpnia 1938 roku, który poniżej prezentujemy.
Józef Szlaga
Nowoczesny Jałmużnik akademicki w Rabce
Nareszcie miałem szczęście w tym roku ujrzeć Rabkę w całej krasie słonecznego blasku. Cóż, kiedy chcąc udać się na Luboń czy Turbacz, trzeba przejść przez Zdrój. Wejście zaś do Zdroju daje przedsmak życia w egzotycznej Palestynie, nie dzisiejszej, niespokojnej i krwawiącej lecz tej wymarzonej przez syjonizm, ojczyźnie Izraela. Już na stacji wita przybysza krzykliwy tłum semitów obojga płci i rożnego wieku. A dalej..., na każdym kroku spotykam w negliżach żydówki, rubensowskich kształtów żydzięta, choć nie brak i pejsatych chałaciarzy. Element ten cieszy się w Rabce specjalnymi względami, nic więc dziwnego, że przybrał postawę właściwą swej rasie, co objawia się w sposób charakterystyczny, tak dla nas niemiły.
Towarzysze opuszczają mnie, podążam więc samotnie i gdyby nie przejeżdżający górale, czułbym się obco w polskim uzdrowisku. – Dopiero w kaplicy można zauważyć, że Polacy są, że jest ich nawet sporo, łącznie z „tubylcami" coś około 40%.
Kaplicy warto poświęcić słów parę. Budowę jej rozpoczęto w roku 1927 z inicjatywy i ze składek kuracjuszy, a w roku następnym, oddając do użytku, poświęcenia dokonał Książę Metropolita Sapieha.
Jest to pierwsza kaplica w Polsce pod wezwaniem św. Teresy od Dzieciątka Jezus, której obraz pędzla J. Bąkowskiego znajduje się w głównym ołtarzu wykonanym z marmuru kararyjskiego. Jak wielkim kultem cieszy się ten obraz, świadczą najlepiej liczne wota zdobiące boki ołtarza. Dwa boczne, N.M.P. i Serca P. Jezusa, są z alabastru żurawnickiego. Ta część kaplicy jest murowana, resztę zaś, tj. dach oparty na kamiennych słupach, zaopatrzono w ostatnich czasach ze względu na sezon zimowy, drewnianymi ścianami.
![]() |
Kaplica Zdrojowa po rozbudowie |
Jak się okazuje i to nie wystarcza, gdyż tłumy wiernych muszą stać przed kaplicą. Rozbudowa kaplicy nie jest rzeczą łatwą, gdyż kapelan zarządzający nią, Ks. Kanonik Stanisław Dunikowski, poza ofiarnością samych kuracjuszy nie posiada na ten cel żadnych innych funduszów. Dotychczasowi hojni ofiarodawcy upamiętnieni są na tablicy umieszczonej wewnątrz kaplicy. Frekwencja katolików wzrasta z każdym miesiącem, tak że przypuszczać należy, iż i ofiarność proporcjonalnie się zwiększy, co umożliwi rozbudowę kościółka.
![]() |
Willa Erem – widok z okresu przedwojennego |
Na najwyższym punkcie dzielnicy Nowy Świat, wznosi się wśród skromnego ogródka równie skromna lecz piękna willa „Erem", własność Ks. Kapelana. Celem mym nie była ta „pustelnia". A jednak pozostałem tam aż do wieczora i nie żałuję tego. Tego bowiem co ujrzałem i usłyszałem tam, nie spotyka się często, a w dzisiejszych czasach szczególnie rzadko.
Ks. Kanonik Dunikowski wstąpił na teologię w wieku dojrzalszym, miał więc możność innym okiem przyjrzeć się pracy i życiu polskiego akademika. Ujrzał więc całą nędzę i ogrom walki znacznego zastępu młodzieży. Skutki tych wzmagań są aż nazbyt widoczne nie tylko przy egzaminach, ale i na zdrowiu i późniejszej działalności tej „soli ziemi". Postanowił więc choć w części ulżyć tej niedoli. Zdawał jednak sobie sprawę, że sam jeden człowiek, przy swych skromnych dochodach, niewiele zdoła uczynić. W Rabce trafia jednak do serc kilku zacnych właścicieli pensjonatów i przystępuje do realizacji swych zamierzeń.
W roku 1935 zostaje otwarta w „Eremie" bezpłatna kolonia akademicka.
Przy pomocy organizacyj akademickich ściąga Ks. Dunikowski kilku najbardziej potrzebujących pomocy i wypoczynku studentów, daje im u siebie mieszkanie, pomoc lekarską etc., a niejednokrotnie nawet i... ubrania, a kilka pensjonatów wyżywienie.
Od roku 1935 do chwili obecnej znalazło tu pomieszczenie kilkudziesięciu młodych ludzi, którzy przebywając od 3 tygodni do 3 miesięcy w „Eremie” zaczerpnęli nowe siły do dalszej pracy.
![]() |
Rewers fotografii |
Przeglądam tak zwaną Złotą Księgę Kolonii, na której wstępie nakreślił zacny Gospodarz te słowa :
„Jedno mam tylko gorące pragnienie, by wszyscy mieszkańcy „Eremu” czuli się w nim dobrze i byli zupełnie zadowoleni".
Następnie wpisywali się pensjonariusze, czyli t.zw. „eremici" oraz dostojni goście. M. in. widnieją podpisy oraz życzenia Ks. Metropolity Sapiehy, Bpa Lisowskiego, ks. ks. posła Lubelskiego, dyr. Lubowieckiego, Podoleńskiego T. J. i innych.
Wielu „eremitów " stara się wyrazić na kartach tej Księgi swą wdzięczność za otrzymane dobrodziejstwa, w słowach gorących jak: „Byłem w królestwie Bożym w „Eremie"..., „poznaliśmy Jego serce prawdziwie kapłańskie i złote"..., „pobyt w „Eremie" pozostanie mi we wspomnieniu jako jakieś potężne rekolekcje, w których nie słowa lecz czyny przemawiają"... .
Nazywają Gospodarza: „miłosiernym Samarytaninem biednych akademików" lub „słonecznym sercem", inni nie są w stanie – jak piszą – wyrazić swych uczuć, gdyż „niema takich słów, które by oddały całą głębię wdzięczności" więc większość kończy staropolskim, „Bóg zapłać".
Ale oto natrafiam na kartę jednego z uczestników Kolonii, który oburza się na tę formę podzięki a zarazem tłumaczy jak należy pojmować dzieło ks. Dunikowskiego. Oto jego słowa: „Jeżeli starzec za cokolwiek dziękuje staropolskim „Bóg zapłać", to jest to rzeczą naturalną, gdyż sam już nie będzie mógł zapłacić. Gdy jednak człowiek młody, przed którym świat stoi i życie, używa „Bóg zapłać” w tej czy innej formie, uważam to za rzecz niemoralną. Pobytu w „Eremie” nie wolno traktować jako korzystania z dobroczynności, która prawie zawsze demoralizuje, a po zapłatę za pobyt nie wolno odsyłać do P. Boga. Ludzie, którzy pomagają ks. Kanonikowi Dunikowskiemu realizować Jego zamierzenia, spełniają tylko prosty obowiązek solidarności narodowej, wobec młodego pokolenia, na którego barkach w najbliższych czasach spocznie ciężar odpowiedzialności za losy Narodu i Państwa. Korzystając zaś z „Eremu” i Rabki zaciągają całkiem realne, a nie tylko moralne zobowiązanie. Tak traktując pobyt w „Eremie”, postaram się w najbliższym czasie wywiązać ze swojego zobowiązania".
Tak, ten młody człowiek najściślej ujął sprawę uiszczenia długu wdzięczności.
„Eremici” rekrutują się ze wszystkich sfer, i bez względu na swe przekonania moralne i polityczne. „Erem” jest azylem dla wszystkich studiujących, którzy zmuszeni pracować na swe utrzymanie i studia, niszczą zdrowie i nerwy w dziewięciomiesięcznej gonitwie za dachem nad głową, za kawałkiem chleba i łykiem herbaty. W „Eremie” znajdują beztroski wypoczynek, godziwą rozrywkę i czułą opiekę, czyli to wszystko czego brak odczuwają w mieście. Nie dziwię się więc tej atmosferze miłości i głębokiego szacunku, jaka otacza Gospodarza „Eremu”, a który prosi mię przy pożegnaniu, bym z tego com widział „nie robił użytku, bo to co czynię nie zasługuje na żadną specjalną pochwałę, to mój obowiązek!” Słowa te najlepiej charakteryzują postać rabczańskiego Samarytanina.
Akcja ks. Dunikowskiego powinna znaleźć naśladowców w innych polskich uzdrowiskach. Apeluję więc do wszystkich ludzi dobrej woli w Krynicy, Szczawnicy, Zakopanem etc., aby idąc za tym przykładem, zmniejszyli niedolę akademicką, i spełniali czyn wysoce chrześcijański i narodowy.
P-z.
Zobacz także: Tajemnica willi "Erem" z marca 2013 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz