Z okazji Świąt Bożego Narodzenia, Zespół Historia Rabki składa wszystkim swoim sympatykom najserdeczniejsze życzenia – przede wszystkim zdrowia, wszelkiej pomyślności, spełnienia marzeń tych wielkich i tych najmniejszych oraz wielu pogodnych chwil, tak w życiu rodzinnym jak i zawodowym.
Powoli dobiega końca kolejny rok – przed nami kolejne święta Bożego Narodzenia.
A my – zapracowani i zaprzątnięci sprawami dnia codziennego, nie mamy nawet chwili by zatrzymać się i zastanowić nad tym, jak nieubłaganie i szybko upływa czas. Że to, co jeszcze przed chwilą było aktualne i ważne, już bezpowrotnie odeszło, ustępując wciąż miejsca nowemu i nieznanemu. Coraz mniej uwagi przywiązujemy do tego co istotne i nieprzemijające. Tłumaczymy sobie, że to bolączka naszych zwariowanych czasów, które sprzyjają temu by żyć wygodnie i szybko lecz zbyt powierzchownie.
Problem ten jednak był również bolączką wcześniejszych pokoleń, czego potwierdzeniem może być poniższy artykuł sprzed prawie 120 lat, bo zamieszczony w czasopiśmie warszawskim Gazeta Polska nr 349, z dnia 24 grudnia 1902 roku (pisownia oryginalna).
Choinka
Wysmukłe drzewko, na nim trochę świecidełek i świeczki płonące. Tylko tyle. A jednak – idzie to za człowiekiem w świat, idzie, jako wspomnienie dni dziecięctwa, jako pamiątka, wyniesiona z domu rodzicielskiego.
I życie nie zaciera tych wrażeń. Przeciwnie, w złej doli człowiek uczy się je cenić i szuka w nich oparcia. To jego poezya.
Choinka, stara pieśń kolendowa, ciepło serdeczne wieczoru wigilijnego, kiedy bliscy i kochani stają się sobie jeszcze bliżsi, jeszcze drożsi, cały nastrój świąteczny, pełen drobnych szczegółów, które wiążą się razem w obraz przesycony blaskiem, i ponęta szczęścia – to wszystko jest jak muzyka cicha i przytłumiona, której tony śpią gdzieś głęboko w duszy, pod pokrywą późniejszych uwarstwień i – odzywają się raz do roku wspomnieniem. To wszystko jest takie jak klamra, która spina życie nasze dzisiejsze z przeszłością, bo wtedy zwyczaj i obyczaj starodawny, to, co zapomniane, odrzucone, wyparte przez inne czasy i inne prądy, nagle nabiera barwy i jakiemś echem dalekiem, idącem skroś całe szeregi pokoleń, wstaje w zbiorowej duszy społeczeństwa. Czujemy wówczas mimowoli, że bliscy jeszcze jesteśmy tym, którzy już dawno odeszli. I w tem tkwi urok i znaczenie Świąt.
A przecież odbiegamy coraz bardziej od ich obchodu, przekazanego nam tradycyą. Coraz prozaiczniej je spędzamy. Coraz bardziej bagatelizujemy to, co stanowi ich istotę – nastrój.
A idzie tu nietylko o ucztę wigilijną, o parzystą czy nie parzystą liczbę osób przy niej, o jakość i dobór potraw, ale o to skupienie duszom, o to święto rodzinne, o to tchnienie Miłości, które z promieniami gwiazdy pierwszej spływa pod każdą strzechę w wieczór wigilijny. Tego coraz mniej w naszych rodzinach, wśród naszej inteligencyi współczesnej, wśród ludności wielkomiejskiej.
I to jest źle, bo odbieramy przez to przyszłym pokoleniom to jasne i czyste źródło wspomnień, z którego sami jeszcze pijemy i pijemy tak chętnie, mimo pozornej obojętności. Pielęgnujmy więc stary i piękny zwyczaj dla dzieci naszych – urządzajmy im choinki, śpiewajmy z niemi kolendy, wprowadzajmy pod dachy nasze poezyę i nie skąpmy jej blasku młodym duszom, zanim je świat i życie swoim chłodem owioną.
d.
Tekst opracował Józef Szlaga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz