niedziela, 23 grudnia 2018

Boże Narodzenie w Rabce i okolicy

Na scynście, na zdrowie, na to Boze Narodzynie,
Coby sie wom dażylo, mnożylo syćko boskie stworzynie!
Coby sie wom darzyły kury cubate, gęsi siodłate

Cobyście mieli telo wołków, kielo w dachu kołków
Telo cielicek kielo w lesie jedlicek
Telo łowiecek kielo mak mo ziorecek
Telo krów kielo w sąsieku plów

Coby sie wom darzyły konie z biołymi nogami
Cobyście orali śtyroma pługami
Jak nie śtyroma – to trzoma
Jak nie trzoma – to dwoma
Jak nie dwoma – to jednym
Ale co godnym!

Siyngnijcie do pieca – wyjmijcie kołoca
Siyngnijcie do skrzynie – wyjmijcie pół świnie
Siyngnijcie na wyzke – wyjmijcie masła łyzke
Piekliście, kłóliście – kolyndnikom daliście

Coby sie wom darzyły dzieci – kielo przy piecu śmieci
W kozdym kątku po dzieciątku, a na pościeli troje
Ino cobyście nie pedzieli, ze to ftore moje!

Na scynście, na zdrowie, na tyn Nowy Rok!
Coby wom wypod z pieca bok!
Coby wom z pieca wypadła ruła!
Coby wom gaździno zhrubła!

Coby wom nicego nie chybiało
Z roku na rok przybywało
A do reśty – cobyście byli scynśliwi i weseli
Z okazji świąt Bożego Narodzenia, składamy wszystkim naszym sympatykom i ich rodzinom serdeczne życzenia, do których dołączamy opis zwyczajów bożonarodzeniowych, zawartych w czasopiśmie Organu Towarzystwa Ludoznawczego we Lwowie pt. Lud, z 1904 roku, tom X, zeszyt 1, pod redakcją K. Potkańskiego i S. Udzieli.

Kościół w Rabce zimą.
Źródło: Nowiny Codzienne, nr 1, 1939 r.

BOŻE NARODZENIE

w Rabce i w okolicy (w powiecie myślenickim)

opisał

Józef Cieplik


Wilia. Wieczorem we wigilię Bożego Narodzenia przygotowują stół, na którym mają spożyć wieczerzę zwaną „wilią”. Nakrywają go w tym celu sianem w dość grubej warstwie, a następnie białym świeżym obrusem: pod nim na rogu stołu kładą chleb, wyrobu własnego. Zanim przystąpią do „wilii”, klękają wszyscy i modlą się, dziękując Bogu za szczęśliwie przebyty rok. Następnie zasiadają do stołu, wedle starszeństwa i łamiąc się opłatkiem (zaczyna ojciec), składają sobie wzajemnie życzenia szczęścia, zdrowia i pomyślności, a przedewszystkiem, aby wszyscy , jak siedzą przy wilii, doczekać mogli tej uroczystej chwili następnego roku. Czasem smarują opłatki miodem lub częściej rozczynem miodu z wodą.

Wieczerza, naturalnie postna (bez nabiału), zaczyna się wodzianką lub barszczem śliwkowym z ziemniakami, grzybami (woda grzybowa), karpielami: dalej dają ziemniaki z kapustą, czasem marchew przysmażaną, w końcu bób, niekiedy jeszcze herbatę. Po wieczerzy wilijnej dają resztki potraw wraz z opłatkami (osobno przyrządzonymi) do cebrzyków dla bydła, aby cały rok było zdrowe.

Nadmienić muszę, że cały dzień wigilijny wszyscy unikają starannie wszelkich sporów, kłótni, aby zgoda i spokój i w następnym roku nie zostały niczem zakłócone.

Po wilii zabierają się młodsi do robienia „podłaźniczki” czyli „światu”, na pamiątkę, że w tym czasie narodził się Jezus Chrystus, Pan nieba i ziemi. Wycinają w tym celu z opłatków różnokolorowych kółka (40-50 sztuk) i za pomocą nitek długości 2 cm przytwierdzają do okrągłej podstawy uplecionej ze słomy a podobnej do dna szerokiego kapelusza słomkowego i złożonej z kwadracików i jednego sześcioboku na środku, u którego zawieszają kulę, sklejoną nader kunsztownie z opłatków z krzyżykiem, wyobrażającą kulę ziemską (świat). Świat zawieszają u sufitu nad stołem, gdzie pozostaje do następnej wilii. W niektórych domach znów robią podłaźniczki z kilku gałązek choiny, u których zawieszają jabłka, gruszki i orzechy. W czasie sporządzania tych podłaźniczek śpiewają kolendy, często z towarzyszeniem skrzypiec.

 Koło północy wybierają się na Mszę zwaną „pasterką”, z której wracają do domów, sypiąc zbożem i
mówią:
– – Na scęście, na zdrowie.
Na to Boze Narodzenie.
Zeby sie darzyło w komorze, w oborze,
W kozdym kątku po dzieciątku
Dej Boze!
W niektórych miejscowościach istnieje zwyczaj, że rodzice, mający córkę na wydaniu, zapraszają do domu upatrzonego dla swej córki kawalera na „podłazy” po Mszy pasterskiej lub w Nowy Rok, naturalnie po poprzedniem, porozumieniu się z jego rodzicami. Czasem znowu kawaler, któremu się dziewczyna podoba, wbrew woli swych rodziców, aby tylko zapoznać się z jej rodzicami przychodzi na „podłazy”.

Przynosi wtedy ze sobą wino, wódkę, a wchodząc do domu, sypie owsem lub pszenicą na wszystkie strony izby i donośnym głosem mówi: „Na scęście, na zdrowie itd” (jak wyżej). Resztę owsa pozostałą w kieszeni, wysypuje na stół lub na ławę. Gospodarstwo zastawiają stół kołaczami, babkami, plackami, przynoszą szklanki i kielichy, w braku tych – garnuszki, a wśród ożywionej rozmowy, przerywanej popijaniem i odgłosem trącanych szklanek, schodzi im czas nieraz do białego rana. Pod koniec tej zabawy dziewczyna przypina „podłaźnikowi” kolorową wstążkę jedwabną do kapelusza i na szyję (zwyczaj to więcej używany w południowej okolicy Rabki) – którą tenże nosi, nie zdejmując jej wcale, aż do Trzech Króli. Po barwie takiej wstążki poznają dziewczęta, a zwłaszcza sąsiadki podejmującej, który parobczak i gdzie, ma zamiar żenić się, układając między sobą na najbliższy mięsopust najrozmaitsze kombinacye na tle matrymonialnem.

Dzień pierwszy Świąt Bożego Narodzenia schodzi przed południem na wysłuchaniu Mszy św. i kazania. Po południu śpiewają po domach kolendy. Aby dzień ten jako największe święto w roku, jak najlepiej uczcić, każdy siedzi w domu, nikt nikogo nie odwiedza, nie bawią się ani nie piją: a po sumie nie zbierają się na rynku, jak zwykle, lecz wszystko spieszy w pobożnym nastroju ducha wprost do domu*.

Drugi dzień świąt czyli dzień św. Szczepana, jest już więcej ożywiony. Przed sumą, gdy ksiądz pokrapia lud, rzucają na niego jęczmieniem lub owsem, aby się lepiej ziarno rodziło następnego lata. Wieczorem zaś zbiera się, razem po kilkunastu chłopaków starszych (parobczaków), przywdziewają odpowiednie stroje (kostyumy) i chodzą z t.zw. „Herodem”, z szopką lub turoniem. W Trzech Króli chodzą już zazwyczaj z gwiazdą.

Chodzenie z „Herodem” przyjętem jest zwłaszcza w Rabie wyżnej i w Rokicinach, skąd wychodząntakże do sąsiednich wiosek jak do Spytkowic, Chabówki, Rabki i Skawy. Ponieważ jednak kostyumy potrzebne w Herodzie są dość kosztowne, niszczą się łatwo (bo są przeważnie sporządzone z tektury i papieru pozłacanego lub posrebrzanego), a nie ma kto łożyć na nowe, więc i „kolendnicy” zniechęcają się i coraz mniej dbają o utrzymanie tego zwyczaju. Chodzenie z szopką również przechodzi w niepamięć, a tylko turoń i gwiazda są najbardziej rozpowszechnione.

W miejscowościach, gdzie jest kościelna orkiestra n.p. w Rabce, Rabie wyżnej i Spytkowicach, chodzi ta „muzyka” zazwyczaj z organistą w dzień św. Szczepana, Nowego Roku i Trzech Króli, po dworach, folwarkach i zamożniejszych chatach i gra kolendy w ten sposób, że jedną zwrotkę śpiewają muzykanci a drugą grają. Oprócz tych, chodzą inni, którzy za oknami domów śpiewają kolendy i grają na skrzypcach, basach i klarnecie. W końcu chodzą i to prawie codziennie, od św. Szczepana aż do Trzech Króli mali chłopcy, najmłodsza generacya kolendników, których się zazwyczaj zaraz pozbywają najskromniejszym datkiem, bo 6, 10 lub 20 helerami.
Kolendnicy.
Pocztówka ze zbiorów Józefa Szlagi.

Starszych „kolendników” przyjmują już o wiele gościnniej, a po dworach i u zamożniejszych gospodarzy zapraszają do pokoju**, częstują , a w końcu obdarzają datkiem pieniężnym (po koronie, dwie lub więcej, wedle możności). Ujemną stroną tych „gościn” jest częste upijanie się kolendników raczonych wódką i piwem a potem częste awantury, skutkiem czego miejscowe duchowieństwo nierzadko zabrania chodzenia po kolendzie.

Gdy kolendnicy wejdą do domu mówią zwykle:
Niech gospodarz wesół będzie,
Ze nas przyjon po kolendzie,
Wienc mu na to nowe lato
Niech do Pon Bóg zdrowie za to!
Hej nam kolenda!
Po zakończeniu kolendy i otrzymaniu datku śpiewają:
Za kolende dziękujemy.
Scęścia, zdrowia winsujemy,
Byscie byli scęśliwymi
Oraz błogosławionymi!
Hej nam kolenda! (...).

SZOPKA


Zwyczaj chodzenia ze szopką w tutejszej okolicy od kilku (może 5 – 8) lat, prawie zaginął. Podaję go zatem niżej z opowiadania Szczęśniaka, gospodarza w Rokicinach***.

Szopka miała kształt kapliczki, ze środkową wieżą i z dwoma mniejszymi wieżyczkami po bokach. W środkowej wieży w górze było 6 par lalek (figurek, wyrzeźbionych z drzewa, wysokości 8 – 10 cm) – które puszczano w ruch za pomocą korbeczki umieszczonej z tyłu: tańczyły krakowiaka, mazurka lub sztajera. Na dolnej podstawie w największej wieżyczce były figurki, przedstawiające: dzieciątko Jezus w żłóbku, Matkę Jego i św. Józefa, - dalej obok żłóbka stał wół, osieł i pastuszkowie niosący podarki, a nad żłóbkiem dwaj aniołkowie, ze wstęgą i napisem na niej:„Gloria, gloria, in excelsis Deo”. W jednej z bocznych wieżyczek było 12 par lalek; niepokazywano wszystkich, jeżeli nie spodziewano się otrzymać większego datku. Lalki te kolejno przechodziły z tej wieży przed żłóbek, a po odprawieniu swej roli przesuwały się dalej do drugiej wieżyczki bocznej.

Lalki, najczęściej w szopce występujące były: pilarz, dwaj pastuszkowie, dwóch młocków (cepaków), góral, lach, madziar, pajac, czarownica, cygan z cyganką, żyd ze żydówką, szafranik (domokrążca), Herod z żoną, śmierć, djabeł, dziad. Prócz tych był czasem jeszcze: stolarz, szewc, krawiec, bednarz, żołnierz i inni przedstawiciele różnych zawodów i narodowości. Każda z tych lalek poruszała się odpowiednio, np. żyd kiwał się, dziad poruszał ustami w modlitwie itd. Śpiewy wykonywali ustawieni z tyłu szopki kolendnicy (szopkarze) – przy akompaniamencie muzyki złożonej czasem ze skrzypiec, basów, klarnetu lub fletu. Lalki poruszały się w takt muzyki. (...).

Stanisław Czajkowski - Wozy w Rabce.
Źródło: Światowid, nr 6, 15.02.1930 r.

* Dla objaśnienia dodać muszę, że rynek np. w Rabce, obok kościoła, jest co niedziela i święto punktem zbornym, gdzie może każdy załatwić sprawy i sprawuneczki, mając możność spotkania się z interesowanym, choćby z drugiego końca wsi lub parafii (liczącej 8 wsi). Tutaj rozdaje wójt (ze Skawy) listy adresatom, które w ciągu tygodnia zebrał z poczty dla całej gminy. Tutaj młodzi stawiają pierwsze kroki na punkcie robienia znajomości i naznaczają sobie schadzki: starsi politykują i radzą, a wszyscy zalewają się wódką dla dobrego „interesu” po szynkach żydowskich.
**Wszyscy kolendnicy, z wyjątkiem przedstawień z Herodem lub z szopką, niezaproszeni, śpiewają za oknami.

*** Wieś, leżąca niedaleko Rabki.


Tekst nadesłał i opracował Józef Szlaga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz