Na opublikowaną niedawno trzecią część cyklu artykułów traktujących o społeczności żydowskiej w Rabce, złożyły się dwa przedruki artykułów z czasopisma „Głos Narodu” oraz wspomnienia pani Marii Mierzyńskiej, z domu Heller. O stosunku rabczan do społeczeństwa żydowskiego możemy wnioskować także z przedwojennych wydań „Wiadomości Rabczańskich”.
Już w pierwszym numerze ze stycznia 1937 roku znalazłem taką informację:
Na terenie Rabki od dwu lat istnieje Związek Kupców, do którego to Związku należy prawie całe miejscowe kupiectwo bez względu na wyznanie. Lokal Kupieckiego Związku mieści się we willi „Jasnej“ u prezesa Związku Korngrüna. Celem Związku jest wspólnota interesów i obrona prawna oraz moralna członków. Na posiedzeniach zarządu poza sprawami czysto związkowemi załatwia się i sprawy społeczne. Na ostatnim zebraniu po gorącym przemówieniu prezesa Korngrüna został uchwalony wniosek udzielenia pomocy zimowej dla bezrobotnych przez całe miejscowe kupiectwo.
Zakładając, że kupiectwo i handel to domena semickiej nacji, można założyć, że miejscowa, polska społeczność potrafiła współżyć, a nawet współdziałać z żydowską. I to jak pięknie! Powyższy artykuł to jedyny o tematyce „żydowskiej”, na jaki natrafiłem w „Wiadomościach Rabczańskich” z roku 1937.
Począwszy od numeru 15 z grudnia 1937 r. gazeta zmieniła tytuł na „Wiadomości Zakopiańskie i Rabczańskie”. Wraz z tą zmiana nastąpiła także zmiana w podejściu ówczesnej Redakcji czasopisma do społeczności żydowskiej. Już w tym 15. numerze ukazały się wyróżnione „wstawki”, będące swoistą kampania antyżydowską.
Dawniej a dziś? Dawniej żaden Polak obejść się nie mógł bez faktora żyda.
Minęły już te czasy…
W kolejnym, 16. numerze redaktorzy poszli dalej, zamieszczając poniższy tekst:
„Kochajmy się jak bracia, liczmy się jak żydzi”. Stare polskie przysłowie, przedstawiające chyba najplastyczniej główną ideę „narodu wybranego”. Liczyć i liczyć — byle tylko zasadniczy cel spełnić — dorobić się! — Czy i my nie możemy wziąć tych haseł pod rozwagę i podobne idee przejąć w stosunku do tych, którzy kosztem naszym nierzadko zbijają majątki? „Swój do swego po swoje“! Oto nasze hasło narodowe, które wszyscy solidarnie powinni mieć nie tylko na ustach, lecz także dowieść czynem!
Uniezależniając się zaś od obcych elementów, stworzymy trwałe fundamenty gospodarki narodowej!!!
Numer 17 z lutego 1938 roku przynosi nie przebierającą w słowach informację o Rabce jako „żydowskim uzdrowisku”. Warto tu jednak zwrócić uwagę na stwierdzenie, że Rabka pozostała konserwatywną w żydofilstwie.
W Rabce w dalszym ciągu dopisują dobre warunki zimowe. Gości jeszcze dosyć, a nawet porównując statystyki ubiegłych lat widzi się znaczną zwyżkę.
Niestety w dalszym ciągu, w liczbie przybywających do Rabki gości, przeważają żydzi i to tacy, jakich tylko na starym krakowskim Kaźmierzu, lub warszawskich Nalewkach można spotkać. Dlatego też omijają nasz Zdrój, katolickie Poznańskie, Śląsk, Pomorze, to jest te dzielnice Polski, które obywatelstwu rabczańskiemu na prawdę dałyby zarobić i to dobrze.
Smutne jest, iż Zdrój nasz nosi miano żydowskiego uzdrowiska, którego hasłem: „tylko z żydami i wszystko dla żyda”. (Sic!)
Dziś, gdy ogólnym jest pęd do walki ekonomicznej z obcymi żywiołami i która to walka akcentuje się wszędzie, we wszystkich dzielnicach Polski, Rabka pozostała konserwatywną w żydofilstwie! Niechaj więc powszechny apel: „swój do swego po swoje”, i u nas w Rabce w czyn się zamieni! Niech całe miejscowe katolickie społeczeństwo stanie przykładnie w ordynku akcji nie popierania firm żydowskich, i poprze nasz rodzimy handel i przemysł. Nie bądźmy samotną wyspą wśród ogólnego zrozumienia mas społeczeństwa. Wszak i my potrafimy być samowystarczalni i wiernie stać na straży obrony interesów narodowych.
Tylko rzetelną pracą od podstaw, zwyciężymy i stworzymy własny, rodzimy, katolicki handel i przemysł! - A więc do pracy i czynu!
Wątek ten kontynuowany jest w numerze 18 (marzec 1938 r.), wskazując nawet rozwiązanie problemu odrębności Rabki na tle innych uzdrowisk.
Przypomnę, że inż. Doboszyński zasłynął z akcji, jaką przeprowadził w Myślenicach w nocy z 22 na 23 czerwca 1936 r. Jego bojówki zerwały łączność telefoniczną z Myślenicami, rozbiły posterunek policji, splądrowały i spaliły towary z żydowskich sklepików, a na koniec podjęto nieudaną próbę spalenia synagogi. Najazd miał na celu spopularyzowanie idei handlu narodowego, opartego na polskich kupcach. Doboszyński chciał zarówno sterroryzować żydowskich kupców, jak i zmusić myśleniczan do wyboru polskich sklepów. Za tą akcję skazany został na trzy i pół roku więzienia.
Żaden z przytoczonych powyżej artykułów nie był podpisany, natomiast pod poniższym artykułem z czerwcowego, 19. numeru WR widnieje podpis Mieczysława Żuławskiego, wydawcy i odpowiedzialnego redaktora – dziś nazwalibyśmy go naczelnym. Swój artykuł zatytułowany W walce o ład i porządek kończy tak:
Fakt, że frekwencja gości w porze letniej w Rabce, prawie zawsze dostatecznie dopisuje, nie zwalnia nas bynajmniej od krytyki, która ma na celu nie złośliwe utyskiwania, lecz zdąża do poprawy i uzdrowienia na prawdę chorych stosunków i niedomagań! Uważamy, iż gdy wygląd naszego Zdroju ulegnie poprawie, wzbudzi Rabka bez wątpienia szersze zainteresowanie i to nie tylko u Żydów ciągnących przeważnie do brudów i niechlujstwa, lecz przede wszystkim u tych warstw społeczeństwa Chrześcijańskiego, które stanowczo lepsze mogłyby przynieść korzyści materialne.
W tym samym numerze zamieszczono przedruk artykułu z „Życia polskiego”.
Wypowiadanie sądów jest rzeczą trudną. Wymaga zdolności obserwacji, kojarzenia okoliczności, warunkujących pewne stany faktyczne itd. I wydawałoby się, że ludzie przed wypowiedzeniem sądu rzeczywiście przedmiot swej oceny wszechstronnie rozpatrzą i rozważą, by ich ocena była dojrzałą, ważką i nieodwołalną.
Tymczasem dzieje się wręcz przeciwnie. Nic częstszego w życiu społecznym jak konieczność — towarzyska konieczność — wysłuchiwania cudzych, nieprzetrawionych poglądów. Czasem to nudzi, często złości. Drugim takim nagminnym objawem społecznym jest tendencja generalizowania pewnych bolączek w życiu polskim. Bolączek. Bo gdy idzie o dobre strony tego życia, pochopny sędzia bliźnych jest jak najdalszy od wszelkich uogólnień. Tę dobrą stronę skłonny jest traktować jako przykrość osobistą, jako coś, co w sposób złośliwy dezorganizuje jego system narzekania, wyrzekania, psioczenia i — co jest biczem bożym — ględzenia na temat "naszych stosunków".
Typowym przykładem dla powyższego tła, jest sprawa kupiectwa polskiego. Taki gderliwy Polak od dziecka — co mówię — z mlekiem matczynym wyssał tę prawdę i tradycję, że jeśli idzie o zaspakajanie jego potrzeb gospodarczych — to jak w dym do Żyda. Tylko tam. I tam go nic nie razi. Ani to, że Żyd często ma obskurny lokal, ani to, że Żyd wymierzy mu towar swą własną, rodzoną, często niedomytą ręką. I jeśli go przy tym jeszcze okpi, to go conajwyżej serdecznie złaje — przy następnej wizycie i ponownym zaopatrzeniu się u niego w towar. Bo wiadomo: „Żyd spekulant“. Okpiwać goja, to coś jakby od Boga jemu dane prawo. Weźmy tego samego "Polaka", który jakimś cudem boskim wpadł do kupca polskiego. Z miejsca nastawia się krytycznie. Wymagania jego wzrosły o 100%. I lokal musi być sympatyczny i ceny niższe, niż gdzie indziej (nad jakością towaru zwykle się nie zastanawia) no i obsługa „panie dobrodziejaszku” jak się patrzy. Niech mu Kupiec nie ukłoni się w pas, niech nóg nie łamie przy obsługiwaniu naszego dobrodzieja, to onże dobrodziej powie, że kupiec „hrabiego odstawia“ i z powrotem smyknie do Żyda.
Daleko jestem od wybielania naszego młodego kupiectwa. Od przypisywania mu w każdym wypadku całkowitego opanowania zawodu kupieckiego, jego tajemnic i subtelności. Prawdą jest, że niejednokrotnie wykazuje on pewne mankamenty, że nie dorównuje on czasem — powtarzam — czasem, swemu semickiemu konkurentowi. Ale tu właśnie leży sedno rzeczy. Przecież Żydzi zajmują się handlem od pokoleń całych i powiedzenie, że handel leży im we krwi nie jest frazesem. Polski kupiec jest człowiekiem nowym. W krwi mu może handel nie leży. Ale ma swoją aryjską, na chrześcijańskiej podbudowie opartą etykę. Ma entuzjazm tworzenia nowych wartości. Polskiego, rzetelnego handlu. A z nim razem bogactwa całkowicie narodowego, A to są wartości olbrzymie. Nie dadzą się wymierzyć tylko w pieniądzu. Wkraczają w granice ideału. I to tworzy przepaść moralnej natury między kupcem polskim a obcym. Tego entuzjazmu nie wolno gasić lekkomyślnym wydawaniem sądów i uogólnianiem, które krzywdzi całość kupiectwa polskiego.
Generalizujemy, ale generalizujmy dodatnie strony polskiego kupca. W ten sposób wytworzymy atmosferę sprzyjającą jego twórczej działalności. Będziemy mogli wówczas z dumą twierdzić, że wszyscy braliśmy udział w tworzeniu gmachu silnego, polskiego handlu
Numer 20. (lipiec 1938 r.) przyniósł jakby odpowiedź na powyższy tekst.
Znalazła się w tym numerze także pierwsza informacja o bezpośrednim konflikcie pomiędzy katolicką a żydowską częścią mieszkańców Rabki.
W święto Bożego Ciała i w okresie samej procesji, otwartych było w bazarach rabczańskich cały szereg galanteryjnych i spożywczych sklepów żydowskich. Uważamy, iż w okresie tego największego święta Kościoła, przepisy o zamykaniu sklepów (przynajmniej na czas procesji) winny być przestrzegane, a uchylający się od nich, pociągnięci do surowej odpowiedzialności.
Ostatni artykuł nawołujący do wspierania tego co Polskie i walki z obcym zalewem znalazłem w numerze 24. z grudnia 1938 r.
W związku z pobytem w Rabce sekretarza generalnego Związku Polskiego w Poznaniu płk. w st. spocz. Antoniego Chocieszyńskiego, zawiązanym zostało ostatnio w naszym Uzdrowisku Związek Polski. W skład Zarządu Zw. P. weszli pp.: prezes płk. w st. sp. Bukowski Wład., sekretarz Stawski Stan., skarbnik Fr. Dziechciowski, oraz Wojtusiak Mateusz jako członek Zarządu. Celem Związku jest stworzenie niepodległości gospodarczej i kulturalnej. W tym celu urządzane być mają zebrania publiczne, na których wygłaszane będą okolicznościowe referaty, zmierzające do bliższego zapoznania się społeczeństwa z celem Związku, oraz usprawnienia walki ekonomicznej z obcym zalewem. Wzywa się tą drogą społeczeństwo polskie na terenie Rabki i jej okolic, do popierania powyższej akcji. „Swój do swego po swoje“, niech będzie hasłem dla wszystkich!
Ten ostatni przytoczony tekst ma szczególną wymowę w zestawieniu z tym pierwszym, o działalności Związku Kupców. Trudno nie oprzeć się tu wrażeniu, że przytoczone teksty miały spełniać rolę edukacyjną, sprowadzającą polską społeczność Rabki na "właściwą, antyżydowską" drogę. Nie jestem historykiem i nie wiem na ile ta akcja się powiodła, jak zmieniła - chyba dobre - stosunki panujące między obiema społecznościami. Mam jednak nadzieję, że przeczytamy o tym w kolejnych częściach tego cyklu.
Już w pierwszym numerze ze stycznia 1937 roku znalazłem taką informację:
Z DZIAŁALNOŚCI ZWIĄZKU KUPCÓW.
Na terenie Rabki od dwu lat istnieje Związek Kupców, do którego to Związku należy prawie całe miejscowe kupiectwo bez względu na wyznanie. Lokal Kupieckiego Związku mieści się we willi „Jasnej“ u prezesa Związku Korngrüna. Celem Związku jest wspólnota interesów i obrona prawna oraz moralna członków. Na posiedzeniach zarządu poza sprawami czysto związkowemi załatwia się i sprawy społeczne. Na ostatnim zebraniu po gorącym przemówieniu prezesa Korngrüna został uchwalony wniosek udzielenia pomocy zimowej dla bezrobotnych przez całe miejscowe kupiectwo.
Zakładając, że kupiectwo i handel to domena semickiej nacji, można założyć, że miejscowa, polska społeczność potrafiła współżyć, a nawet współdziałać z żydowską. I to jak pięknie! Powyższy artykuł to jedyny o tematyce „żydowskiej”, na jaki natrafiłem w „Wiadomościach Rabczańskich” z roku 1937.
Począwszy od numeru 15 z grudnia 1937 r. gazeta zmieniła tytuł na „Wiadomości Zakopiańskie i Rabczańskie”. Wraz z tą zmiana nastąpiła także zmiana w podejściu ówczesnej Redakcji czasopisma do społeczności żydowskiej. Już w tym 15. numerze ukazały się wyróżnione „wstawki”, będące swoistą kampania antyżydowską.
Dawniej a dziś? Dawniej żaden Polak obejść się nie mógł bez faktora żyda.
Minęły już te czasy…
Dziś najwybitniejsi przedstawiciele naszego "katolickiego" społeczeństwa
- faktorują żydom (Sic!!!)
Głos na czasie! Aby uniezależnić się gospodarczo od elementów obcych
— należy popierać wyłącznie handel i przemysł polski. Przykazanie takie
— powinno być hasłem każdego prawego Polaka — Chrześcijanina! —
W kolejnym, 16. numerze redaktorzy poszli dalej, zamieszczając poniższy tekst:
Liczmy się jak żydzi!...
„Kochajmy się jak bracia, liczmy się jak żydzi”. Stare polskie przysłowie, przedstawiające chyba najplastyczniej główną ideę „narodu wybranego”. Liczyć i liczyć — byle tylko zasadniczy cel spełnić — dorobić się! — Czy i my nie możemy wziąć tych haseł pod rozwagę i podobne idee przejąć w stosunku do tych, którzy kosztem naszym nierzadko zbijają majątki? „Swój do swego po swoje“! Oto nasze hasło narodowe, które wszyscy solidarnie powinni mieć nie tylko na ustach, lecz także dowieść czynem!
Uniezależniając się zaś od obcych elementów, stworzymy trwałe fundamenty gospodarki narodowej!!!
Numer 17 z lutego 1938 roku przynosi nie przebierającą w słowach informację o Rabce jako „żydowskim uzdrowisku”. Warto tu jednak zwrócić uwagę na stwierdzenie, że Rabka pozostała konserwatywną w żydofilstwie.
Co słychać w Rabce?...
W Rabce w dalszym ciągu dopisują dobre warunki zimowe. Gości jeszcze dosyć, a nawet porównując statystyki ubiegłych lat widzi się znaczną zwyżkę.
Niestety w dalszym ciągu, w liczbie przybywających do Rabki gości, przeważają żydzi i to tacy, jakich tylko na starym krakowskim Kaźmierzu, lub warszawskich Nalewkach można spotkać. Dlatego też omijają nasz Zdrój, katolickie Poznańskie, Śląsk, Pomorze, to jest te dzielnice Polski, które obywatelstwu rabczańskiemu na prawdę dałyby zarobić i to dobrze.
Smutne jest, iż Zdrój nasz nosi miano żydowskiego uzdrowiska, którego hasłem: „tylko z żydami i wszystko dla żyda”. (Sic!)
Dziś, gdy ogólnym jest pęd do walki ekonomicznej z obcymi żywiołami i która to walka akcentuje się wszędzie, we wszystkich dzielnicach Polski, Rabka pozostała konserwatywną w żydofilstwie! Niechaj więc powszechny apel: „swój do swego po swoje”, i u nas w Rabce w czyn się zamieni! Niech całe miejscowe katolickie społeczeństwo stanie przykładnie w ordynku akcji nie popierania firm żydowskich, i poprze nasz rodzimy handel i przemysł. Nie bądźmy samotną wyspą wśród ogólnego zrozumienia mas społeczeństwa. Wszak i my potrafimy być samowystarczalni i wiernie stać na straży obrony interesów narodowych.
Tylko rzetelną pracą od podstaw, zwyciężymy i stworzymy własny, rodzimy, katolicki handel i przemysł! - A więc do pracy i czynu!
Wątek ten kontynuowany jest w numerze 18 (marzec 1938 r.), wskazując nawet rozwiązanie problemu odrębności Rabki na tle innych uzdrowisk.
Najazd żydów na Rabkę.
W bieżącym sezonie zimowym, zauważyć się daje w Rabce, poważną zwyżkę kuracjuszy żydów. Rabka jest jedynym bodaj uzdrowiskiem w kraju, gdzie goście Chrześcijańscy są w stałej mniejszości w przeciwieństwie do innych miejscowości klimatycznych, z przewagą zdrowego narodowego elementu.
A gdyby tak lekarze, zalecili p. inż. Doboszyńskiemu, po uzyskaniu wolności, choć czasowy pobyt w naszym Zdroju w celach zdrowotnych?... Przypuszczamy z ręką na sercu, iż przeczyściłaby się nasza Rabka, z niepożądanych gości, ustępując tym samym miejsca chrześcijańskim kuracjuszom!
Adam Doboszyński |
Przypomnę, że inż. Doboszyński zasłynął z akcji, jaką przeprowadził w Myślenicach w nocy z 22 na 23 czerwca 1936 r. Jego bojówki zerwały łączność telefoniczną z Myślenicami, rozbiły posterunek policji, splądrowały i spaliły towary z żydowskich sklepików, a na koniec podjęto nieudaną próbę spalenia synagogi. Najazd miał na celu spopularyzowanie idei handlu narodowego, opartego na polskich kupcach. Doboszyński chciał zarówno sterroryzować żydowskich kupców, jak i zmusić myśleniczan do wyboru polskich sklepów. Za tą akcję skazany został na trzy i pół roku więzienia.
Żaden z przytoczonych powyżej artykułów nie był podpisany, natomiast pod poniższym artykułem z czerwcowego, 19. numeru WR widnieje podpis Mieczysława Żuławskiego, wydawcy i odpowiedzialnego redaktora – dziś nazwalibyśmy go naczelnym. Swój artykuł zatytułowany W walce o ład i porządek kończy tak:
Fakt, że frekwencja gości w porze letniej w Rabce, prawie zawsze dostatecznie dopisuje, nie zwalnia nas bynajmniej od krytyki, która ma na celu nie złośliwe utyskiwania, lecz zdąża do poprawy i uzdrowienia na prawdę chorych stosunków i niedomagań! Uważamy, iż gdy wygląd naszego Zdroju ulegnie poprawie, wzbudzi Rabka bez wątpienia szersze zainteresowanie i to nie tylko u Żydów ciągnących przeważnie do brudów i niechlujstwa, lecz przede wszystkim u tych warstw społeczeństwa Chrześcijańskiego, które stanowczo lepsze mogłyby przynieść korzyści materialne.
W tym samym numerze zamieszczono przedruk artykułu z „Życia polskiego”.
Sądy i oceny.
Wypowiadanie sądów jest rzeczą trudną. Wymaga zdolności obserwacji, kojarzenia okoliczności, warunkujących pewne stany faktyczne itd. I wydawałoby się, że ludzie przed wypowiedzeniem sądu rzeczywiście przedmiot swej oceny wszechstronnie rozpatrzą i rozważą, by ich ocena była dojrzałą, ważką i nieodwołalną.
Tymczasem dzieje się wręcz przeciwnie. Nic częstszego w życiu społecznym jak konieczność — towarzyska konieczność — wysłuchiwania cudzych, nieprzetrawionych poglądów. Czasem to nudzi, często złości. Drugim takim nagminnym objawem społecznym jest tendencja generalizowania pewnych bolączek w życiu polskim. Bolączek. Bo gdy idzie o dobre strony tego życia, pochopny sędzia bliźnych jest jak najdalszy od wszelkich uogólnień. Tę dobrą stronę skłonny jest traktować jako przykrość osobistą, jako coś, co w sposób złośliwy dezorganizuje jego system narzekania, wyrzekania, psioczenia i — co jest biczem bożym — ględzenia na temat "naszych stosunków".
Typowym przykładem dla powyższego tła, jest sprawa kupiectwa polskiego. Taki gderliwy Polak od dziecka — co mówię — z mlekiem matczynym wyssał tę prawdę i tradycję, że jeśli idzie o zaspakajanie jego potrzeb gospodarczych — to jak w dym do Żyda. Tylko tam. I tam go nic nie razi. Ani to, że Żyd często ma obskurny lokal, ani to, że Żyd wymierzy mu towar swą własną, rodzoną, często niedomytą ręką. I jeśli go przy tym jeszcze okpi, to go conajwyżej serdecznie złaje — przy następnej wizycie i ponownym zaopatrzeniu się u niego w towar. Bo wiadomo: „Żyd spekulant“. Okpiwać goja, to coś jakby od Boga jemu dane prawo. Weźmy tego samego "Polaka", który jakimś cudem boskim wpadł do kupca polskiego. Z miejsca nastawia się krytycznie. Wymagania jego wzrosły o 100%. I lokal musi być sympatyczny i ceny niższe, niż gdzie indziej (nad jakością towaru zwykle się nie zastanawia) no i obsługa „panie dobrodziejaszku” jak się patrzy. Niech mu Kupiec nie ukłoni się w pas, niech nóg nie łamie przy obsługiwaniu naszego dobrodzieja, to onże dobrodziej powie, że kupiec „hrabiego odstawia“ i z powrotem smyknie do Żyda.
Daleko jestem od wybielania naszego młodego kupiectwa. Od przypisywania mu w każdym wypadku całkowitego opanowania zawodu kupieckiego, jego tajemnic i subtelności. Prawdą jest, że niejednokrotnie wykazuje on pewne mankamenty, że nie dorównuje on czasem — powtarzam — czasem, swemu semickiemu konkurentowi. Ale tu właśnie leży sedno rzeczy. Przecież Żydzi zajmują się handlem od pokoleń całych i powiedzenie, że handel leży im we krwi nie jest frazesem. Polski kupiec jest człowiekiem nowym. W krwi mu może handel nie leży. Ale ma swoją aryjską, na chrześcijańskiej podbudowie opartą etykę. Ma entuzjazm tworzenia nowych wartości. Polskiego, rzetelnego handlu. A z nim razem bogactwa całkowicie narodowego, A to są wartości olbrzymie. Nie dadzą się wymierzyć tylko w pieniądzu. Wkraczają w granice ideału. I to tworzy przepaść moralnej natury między kupcem polskim a obcym. Tego entuzjazmu nie wolno gasić lekkomyślnym wydawaniem sądów i uogólnianiem, które krzywdzi całość kupiectwa polskiego.
Generalizujemy, ale generalizujmy dodatnie strony polskiego kupca. W ten sposób wytworzymy atmosferę sprzyjającą jego twórczej działalności. Będziemy mogli wówczas z dumą twierdzić, że wszyscy braliśmy udział w tworzeniu gmachu silnego, polskiego handlu
(Życie polskie).
Numer 20. (lipiec 1938 r.) przyniósł jakby odpowiedź na powyższy tekst.
Nareszcie Chrześcijański sklep żelazny w Rabce.
Apel do Chrześcijańskiego społeczeństwa Gminy w Rabce!
W tych dniach, odbędzie się poświęcenie nowopowstałej czysto chrześcijańskiej firmy p.Stanisława Stawskiego (w domu p. Baranowej, przy ul. Wł. Orkana) z towarami żelaznymi, której to brak dotychczas silnie i dotkliwie, dawał się odczuwać mieszkańcom Rabki! Obecnie społeczeństwo miejscowe, będzie mogło korzystać z usług powyższej chrześcijańskiej placówki handlowej, kupując wszelkiego rodzaju wyroby żelazne a to: okucia budowlane, meble i łóżka żelazne, podkowy, młoty, sierpy kosy, naczynia emaliowane, leżaki, wszelkie artykuły gospodarstwa domowego, oraz w końcu narzędzia rolnicze i rzemieślnicze. Podkreślić należy, iż ceny mimo pierwszorzędnej jakości towarów są niższe, niż w firmach żydowskich, gdzie nieraz kupując tanio, nabywa się tandetę i towar wybrakowany.
Znalazła się w tym numerze także pierwsza informacja o bezpośrednim konflikcie pomiędzy katolicką a żydowską częścią mieszkańców Rabki.
Kilka słów o samowoli żydowskiej.
W święto Bożego Ciała i w okresie samej procesji, otwartych było w bazarach rabczańskich cały szereg galanteryjnych i spożywczych sklepów żydowskich. Uważamy, iż w okresie tego największego święta Kościoła, przepisy o zamykaniu sklepów (przynajmniej na czas procesji) winny być przestrzegane, a uchylający się od nich, pociągnięci do surowej odpowiedzialności.
Ostatni artykuł nawołujący do wspierania tego co Polskie i walki z obcym zalewem znalazłem w numerze 24. z grudnia 1938 r.
Związek Polski w Rabce.
W związku z pobytem w Rabce sekretarza generalnego Związku Polskiego w Poznaniu płk. w st. spocz. Antoniego Chocieszyńskiego, zawiązanym zostało ostatnio w naszym Uzdrowisku Związek Polski. W skład Zarządu Zw. P. weszli pp.: prezes płk. w st. sp. Bukowski Wład., sekretarz Stawski Stan., skarbnik Fr. Dziechciowski, oraz Wojtusiak Mateusz jako członek Zarządu. Celem Związku jest stworzenie niepodległości gospodarczej i kulturalnej. W tym celu urządzane być mają zebrania publiczne, na których wygłaszane będą okolicznościowe referaty, zmierzające do bliższego zapoznania się społeczeństwa z celem Związku, oraz usprawnienia walki ekonomicznej z obcym zalewem. Wzywa się tą drogą społeczeństwo polskie na terenie Rabki i jej okolic, do popierania powyższej akcji. „Swój do swego po swoje“, niech będzie hasłem dla wszystkich!
Ten ostatni przytoczony tekst ma szczególną wymowę w zestawieniu z tym pierwszym, o działalności Związku Kupców. Trudno nie oprzeć się tu wrażeniu, że przytoczone teksty miały spełniać rolę edukacyjną, sprowadzającą polską społeczność Rabki na "właściwą, antyżydowską" drogę. Nie jestem historykiem i nie wiem na ile ta akcja się powiodła, jak zmieniła - chyba dobre - stosunki panujące między obiema społecznościami. Mam jednak nadzieję, że przeczytamy o tym w kolejnych częściach tego cyklu.
Piotr Kolecki
Redaktor Naczelny „Wiadomości Rabczańskich”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz