Poniższy artykuł opisuje historię ważnego w historii Rabki domu
"Turbacz" oraz przedstawia losy osób z nim związanych. Jego autorka,
Katarzyna Ceklarz, prowadzi nas po karatach historii tego budynku od
początku jego istnienia, aż po dzień dzisiejszy. Niektóre zdjęcia
znajdujące się w tym artykule są po raz pierwszy publikowane!
Serdecznie dziękujemy autorce tekstu za przesłany artykuł!
Serdecznie dziękujemy autorce tekstu za przesłany artykuł!
Zespół Historia Rabki
Przedruk z Gazety Górskiej nr 2(67)
http://www.gazetagorska.pttk.pl/ |
Przedwojenna reklama restauracji Turbacz |
Tak w 1933 roku reklamowała się najpopularniejsza restauracja w Rabce
prowadzona przez Władysława i Marię Klempkę. Restauracja „Turbacz” znana
była zarówno kuracjuszom przybywającym do Rabki jak i miejscowym
góralom. Miejscowi spotykali się tutaj w różnych celach, aby uczcić
udaną sprzedaż krowy czy konia na pobliskim placu targowym, podyskutować
na temat bieżących spraw popijając okocimskie piwo lub by dowiedzieć
się co nowego wydarzyło się w uzdrowisku. Było to także miejsce spotkań
miejscowej inteligencji skupiającej się w takich organizacjach jak
Polskie Towarzystwo Tatrzańskie czy rabczański Związek Podhalan, do
których należał, i które wspierał, sam restaurator – Władysław Klempka.
Dom Turbacz |
Tradycje rodzinne restauratorów, atmosfera przedwojennej Rabki i w końcu
wybuch II wojny światowej spowodowały, że popularna restauracja i hotel
„Turbacz” w krótkim czasie stały się świadkiem niecodziennych wydarzeń.
Działalność konspiracyjna oraz częste kontakty z Niemcami
przychodzącymi do restauracji odmieniły spokojne i szczęśliwe dotąd losy
rodziny Klempków. Raz zmącony rodzinny spokój powrócił do domu
„Turbacz” dopiero z końcem lat 50. wraz z rozwojem nowej polskiej
rzeczywistości. Dzisiaj tylko niewielka, marmurowa tablica umieszczona
na frontowej ścianie budynku może przykuć uwagę i zasygnalizować, że
warto zapoznać się z historią „Turbacza” i jego mieszkańców.
Tablica pamiątkowa znajdująca się na willi Turbacz |
Okres międzywojenny
Reklamowana restauracja a później także hotel znajdowała się w bardzo dogodnym miejscu, naprzeciwko stacji PKP, przy ulicy Kolejowej 1 (dzisiaj ulica Wąska). Dom ten został wybudowany z początkiem XX wieku (budowę ukończono w 1901r.) przez bogatego rabczańskiego Żyda, z przeznaczeniem na ekskluzywną restaurację wraz z hotelem. Po kilkunastu latach od powstania został zakupiony przez Aniele Gierwas z Rabki i przystosowany pod wynajem. Wkrótce jednak Aniela Gierwas została wdową i wyszła kolejny raz za mąż za wdowca Kwaśniewskiego który miał trojkę dzieci z pierwszego małżeństwa. Postawiona w nowej sytuacji życiowej Aniela Gierwas, nie radząc sobie z gromadka małych dzieci, postanowiła ściągnąć do pomocy swoją chrześnicę Marie Orlicką, późniejsza właścicielkę „Turbacza”.
Sklep Kółek Rolniczych oraz dom „Turbacz” lata 30-te, fot. archiwum prywatne |
Maria Klempka (z domu Orlicka) urodziła się w 1898 roku w Morawskiej
Ostrawie na terenie Czech, gdzie w poszukiwaniu pracy wyemigrowali jej
rodzice pochodzący z Mszany Dolnej. W 1919 roku, w wieku 21 lat Orlicka
przyjechała do Rabki by zajmować się wychowywaniem dzieci. Po kilku
latach pobytu w uzdrowisku rozpoczęła pracę w Zakładzie Krawieczczyzny
Damskiej, który prowadziła samodzielnie aż do 1926 roku. W ramach tej
pracy projektowała i szyła ubrania dla pań oraz prowadziła kursy
krawieckie dla dziewcząt z Rabki i okolicy.
Władysław Klempka |
W połowie lat 20. poznała Władysław Klempkę, który pracował jako subiekt
w Sklepie Kółek Rolniczych znajdującym się w budynku przylegającym do
domu pani Gierwas od strony ul. Orkana (dzisiaj sklep spożywczy
„Turystyczny”). Cioci Gierwasce bardzo się podobał Władysław Klempka,
który był uważany za porządnego, uczciwego człowieka. I właśnie dlatego
jak moi rodzice się pobrali w 1926 roku, ciotka zapisała im, jako
prezent ślubny dom przy ul. Wąskiej 1. Nowożeńcy od razu zamieszkali
w otrzymanym domu, gdzie rozpoczęli przygotowywanie pomieszczeń pod
planowany hotel i restaurację, której w 1926 roku po raz pierwszy,
oficjalnie nadano nazwę „Turbacz”.
Dom Turbacz, na szyldzie napis: Restauracja ze sprzedażą wszelkich trunków |
W pierwszych dniach swojej działalności Klempkowie prowadzili jedynie
pokoje gościnne, w kolejnych latach, po niezbędnych remontach, na
parterze urządzono stylową restaurację a na piętrze pokoje hotelowe oraz
prywatne mieszkanie dla właścicieli. Władysław Klempka, właściciel
restauracji, na co dzień pracował jako bufetowy natomiast jego żona
gospodarzyła w kuchni, gdzie z pomocą kucharek przygotowywała specjały
znane wszystkim kuracjuszom przyjeżdżającym do uzdrowiska.
Sala oraz bufet w restauracji „Turbacz”, fot. archiwum prywatne |
W 1928 roku, Władysław Klempka, wówczas sławny, ceniony i szanowany
restaurator współuczestniczył w powstawaniu oraz rozwoju rabczańskiego
Oddziału Towarzystwa Tatrzańskiego (m.in. czynnie wspierał budowę
schroniska na Luboniu Wielkim w latach 1929-1932 oraz na Starych
Wierchach latach 1932-1933). W ten sposób rozpoczęła się współpraca
rodziny Klempków z organizacją PTT a później PTTK, która istnieje
nieprzerwanie po dziś dzień.
Schronisko Odziału P.T.T. w Rabce na Luboniu Wielkim |
II wojna światowa
Podczas II wojny światowej starano się aby restauracja oraz hotel nadal funkcjonowały normalnie. Pokoje na piętrze wynajmowali częściowo polscy lokatorzy a częściowo Niemcy (m.in. młoda przystojna kobieta Zelma, kochanka Niemca Kurta Steinhauera, która jak się później okazało, była agentką NKWD ). Restauracja tak jak przed wojną, otwarta była dla wszystkich gości, często odwiedzali ją żołnierze Wermachtu stacjonujący w Rabce, gdyż restauratorzy płynnie mówili po niemiecku. Jednocześnie dom „Turbacz” stał się bazą kontaktową dla oddziałów partyzanckich działających w Gorcach i Beskidzie Wyspowym. Przychodzili tu do nas „chłopcy z lasu”, szczególnie z oddziału „Adama”, gdyż mój brat – Mieczysław Klempka, był łącznikiem tego zgrupowania. W pokojach na piętrze odbywały się narady i szkolenia partyzantów a w tym samym czasie za ścianą oraz na parterze przebywali i bawili się w najlepsze Niemcy. Po raz kolejny potwierdziło się stare przysłowie, że najciemniej jest pod latarnią. Partyzanckie szkolenia podchorążych AK dotyczyły głównie taktyki walki oraz posługiwania się bronią.
Żołnierze 1 Pułku Strzelców Podhalańskich AK w Dolinie Dunajca |
Jeden z niemieckich żołnierzy Kurt Steinhauer, zakochany w mieszkającej w
„Turbaczu” Zelmie, zwrócił się pod koniec wojny do Władysława Klempki
aby ten skontaktował go z partyzantami przebywającymi w masywie Lubonia.
Kontakt został bez trudu nawiązany poprzez Mieczysława Klempkę ps.
„Kot” żołnierza AK. Steinhauer był szefem wojskowego magazynu z bronią
przy sanatorium zwanym „Oficerskim Domem Wypoczynkowym” w Rabce. Widząc
nieuchronną klęskę Hitlera chciał ocalić własne życie i być może
pozostać z Zelmą w Polsce. W zamian za kilka skrzyń z amunicją i bronią
(które przez cały dzień, do momentu zabrania przez partyzantów, stały na
restauracyjnym korytarzu po którym spacerowali goście, w tym Niemcy)
został on ukryty w leśnym bunkrze, gdzie doczekał końca wojny.
Władysław Klempka przed willą Turbacz |
W momencie gdy zniknął magazynier oraz skrzynie z ładunkiem Niemcy
rozpoczęli poszukiwania w całej Rabce. Trop jednoznacznie wskazywał na
restaurację „Turbacz”. W noc sylwestrową 1945 roku cała rodzina
(Kempkowie wraz z dwójka dzieci – Mietkiem i Ireną) została aresztowana
przez żandarmów stacjonujących na Nowym Świecie w willi „Horyń”. Po
wnikliwym przesłuchaniu, podczas którego więźniowie zgodnie mówili, że
skrzynie były w korytarzu, ale zabrał je jeden z niemieckich lokatorów,
który niedawno wyjechał z Rabki, Maria wraz z dziećmi, w związku z
brakiem dowodów winy, została wypuszczona. W areszcie pozostał jednak
Władysław, któremu grożono rozstrzelaniem. W tej sytuacji Maria Klempka
zwróciła się z prośbą o pomoc do niemieckiego oficera z Austrii, który
był stałym bywalcem restauracji i dobrze znał całą rodzinę. Jego
wstawiennictwo pomogło i więzień został zwolniony z aresztu. Niemcy
poszukiwali także Zelmy ukrywającej się w domu Klempków. Jak wspomina
Irena Jabłońska: Zelma okazała się agentką sowieckiego wywiadu. Po
wkroczeniu Rosjan do Rabki przyszła do nas w mundurze NKWD i zabrała
swoje bagaże oraz zamurowaną wcześniej pod schodami puszkę ze złotem.
Obecna ulica Orkana, w głębi Hotel Turbacz, stacja kolejowa, Apteka pod Gwiazdą. |
W czasie wojny Mieczysław Klempka ps. „Kot” lub „Mietek” był
podkomendnym por. Jana Stachury „Adama” i wykorzystując znajomość języka
niemieckiego wielokrotnie brał udział w akcjach rozbrojeniowych
niemieckich żołnierzy obronił także budynek dworca kolejowego,
rabczańskie sanatoria oraz budynek poczty przed wysadzeniem. Wspólnie ze
szkolnym kolegą Stanisławem Skowrońskim uniemożliwił żołnierzom z
oddziału Józefa Kurasia „Ognia” wykonanie wyroku śmierci na Józefie
Stalinie – pepeerowskim sekretarzu oraz burmistrzu Rabki, który był
przedwojennym zagorzałym komunistą (o czym może świadczyć choćby zmiana
poprzedniego nazwiska na Stalin). Dobrze znaliśmy tego pana, był
uczciwym człowiekiem tylko zaślepionym ideami utopijnego socjalizmu, w
który święcie wierzył. Mietek ostrzegł go przed wyrokiem, nie dopuścił
do jego wykonania przez „ogniowców” oraz odesłał ich do dowódcy ręcząc
własną głową za Stalina. W zamian za zasługi odznaczony został Krzyżem Walecznych oraz Krzyżem Zasługi z Mieczami.
Partyzanci z oddziału Adama przed schroniskiem na Luboniu Wielkim. Od lewej: kpr.. „Grot” – Kazimierz Grzesiak, strz. „Jurek” – Wojciech Krasucki, nad nimi (na tle okna) strz. „Zbyszek” – Zbigniew Krasucki, pchor. „Witold” – Władysław Rogowiec, ppor. „Morski” – Roman Medwicz, strz. „Jeleń” – Edward Palarczyk, nad nim st. strz. panc. „Pancerny” – Kazimierz Piastowski. |
Po wojnie
Po zakończeniu działań wojennych Klempka wraz z innymi partyzantami ujawnił się jako żołnierz AK i powrócił do szkoły, aby ukończyć przerwaną naukę w gimnazjum. Szybko okazało się, że ogłoszona amnestia służy funkcjonariuszom UB do rozpoznawania i likwidowania podziemia niepodległościowego. Aby schwytać młodych partyzantów: W listopadzie 1945 roku, na krótko po ujawnieniu, gimnazjum rabczańskie zostało otoczone przez UB z Komendy powiatowej w Nowym Targu. Funkcjonariusze UB przychodzą do gimnazjum z gotowa listą byłych akowców. Ostrzeżeni przez kolegów i koleżanki uciekamy w czasie dużej przerwy do pobliskiego lasu i od tego momentu grupa młodzieży z rabczańskiego gimnazjum zaczyna się ukrywać. Koledzy, którzy wówczas wpadli są nieludzko bici i katowani na Komendzie Powiatowej UB w Nowym Targu. Przed nami stoją dwie alternatywy: dać się złapać i pod kije na UB, lub ukrywać się. Wybieramy to drugie i aby nie dać się złapać ukrywamy się z bronią.
Pierwsi powojenni maturzyści szkoły dra Jana Wieczorkowskiego |
Gimnazjaliści po kilku miesiącach życia w ukryciu zdecydowali przedostać
się na zachód. Mieczysław Klempka poprzez Czechy, Niemcy Zachodnie oraz
Włochy dotarł w 1948 roku do Londynu, gdzie zdał maturę i trawiony
tęsknotą za krajem nawiązał kontakt z Delegaturą Zagraniczną Zrzeszenia
Wolność i Niezawisłość (WiN). W tym samym roku otrzymał od szefa
Delegatury WiN - Józefa Maciołka zadanie wykonania misji kurierskiej do
Polski. Po przyjęciu tego trudnego i niebezpiecznego zadania Klempka
rozpoczął szkolenie (prowadzone m.in. przez wywiad brytyjski) oraz
kompletowanie sprzętu. Nikt z osób przebywających w Wielkiej Brytanii
nie zdawał sobie sprawy z tego, że w tym czasie Zrzeszenie WiN w kraju
przestało istnieć i jest w całości podporządkowanie UB jako struktura
prowokacyjna. Od momentu kiedy oficer WiN w Polsce Stefa Sieńko zdradził
bezpiece szczegóły akcji Mieczysława Klempki nadano jej kryptonim
„Cezar”. Jak podaje Maciej Korkuć: Wiosną 1950 roku „Mietek” wyruszył
w drogę”. Dotarł do Pragi. W marcu 1950 roku przekroczył polską
granicę. Misja przebiegała bez zakłóceń. Klempka odbył spotkania
konspiracyjne m.in. w Szczecinie i w Warszawie, gdzie bezpośrednio
spotkał się z agentem Sieńko. Funkcjonariusze bezpieki już wcześniej
podjęli decyzję, że Klempka zostanie aresztowany. Jednakże nie
zamierzali zbyt prostackim posunięciem ujawniać prowokacyjnego
charakteru (…) ani narazić się na dekonspirację operacji „Cezar”.
„Mietka” aresztowano w Czechach już w czasie powrotu z „udanej” misji.
Mieczysław Klempka ps. Kot razem z Januszem Biesem |
W tym samym czasie rodzina „Mietka” pozostająca w Rabce, nie mając
żadnych informacji na jego temat, została aresztowana i przez pięć
miesięcy więziona na ul. Montelupich w Krakowie. W tym więzieniu
znaleźli się wszyscy z wyjątkiem siostry – 16-letniej Ireny Klempki,
względem której prowadzono osobne śledztwo w Nowym Targu, gdzie podczas
kolejnych przesłuchań była bita w stopy i torturowana przez oficera
śledczego Stanisława Zarakowskiego. Na tym jednak śledztwo się nie
zakończyło. Rodzina Klempków kolejny raz trafiła do więzienia w momencie
gdy „Mietek” wyruszał z Londynu. Wobec pewnego już przerzutu M. Klempki, – piszą historycy z IPN - bezpieka
w Polsce postanowiła prewencyjnie pozbawić go zaplecza rodzinnego i
skazać wyłącznie na kontakty przez nią kontrolowane. I dlatego w
styczniu 1950 roku ponownie aresztowano Władysława, który po śledztwie
prowadzonym przez UB w Nowym Targu został skazany na rok więzienia we
Wronkach. Równocześnie aresztowano uczącą się w krakowskim Liceum
Hotelarskim siostrę „Mietka” Irenę. Aresztowali mnie na stacji i
przesłuchiwali w siedzibie UB na Placu Inwalidów. Podczas tego
przesłuchania wybili mi 4 zęby i zmuszali do robienia tak dużej ilości
przysiadów ze padałam z nóg. Na drugi dzień zmienili metodę śledztwa.
Przy biurku siedział bardzo miły pan, który przez cztery dni i noce
wmawiał mi jedno i to samo nie pozwalając zasnąć. Oni się co jakiś czas
zmieniali i bez przerwy podkładali mi gotowe oświadczenia do podpisania.
O „Mietku”, o którym i tak nic nie wiedzieliśmy, nie wspominali. Teraz
po latach dziwię się jak to możliwe, ze byłam wtedy taka twarda i harda,
że nic nie podpisałam i nic ode mnie nie wyciągnęli. W końcu przewieźli
mnie do Nowego Targu, gdzie pamiętam duży korytarz z wieloma drzwiami
zza których dochodziły odgłosy bicia, jęki i krzyki, zastanawiałam się
za którymi drzwiami maltretują mojego ojca. Przetrzymywali mnie tam
tydzień i w końcu wypuścili.
Mieczysław Klempka ps. Kot |
W maju 1950 roku po ujęciu „Mietka” w okolicy Morawskiej Ostrawy,
poddano go okrutnemu, nieludzkiemu śledztwu podczas którego wybito mu 18
zębów a bicie i torturowanie było na porządku dziennym. Wkrótce został
osadzony w niewielkim betonowym, podziemnym bunkrze bez okien w
podziemiach budynku Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie.
Celę można było porównać do wysokiej trumny (60 cm szerokości, 170
cm długości, 180 cm wysokości). Leżał tam początkowo na gołym betonie,
dopiero po dłuższym czasie wrzucono mu tam cienki, zapluskwiony siennik .
W takich warunkach, pozbawiony całkowicie możliwości spacerów,
wypuszczany tylko na kolejne przesłuchania połączone z biciem przetrwał
3,5 roku. W swoich wspomnieniach Mietek napisał, że: Bunkrów takich
jest tam pięć, a ponieważ są pod ziemią wiec nie posiadają okien.
Ponieważ oznaczone są literami os A do E, dlatego więźniowie X
Departamentu nazywali je „literałkami”. (…) Po dwóch latach straciłem
rachubę czasu, nie wiedząc kiedy noc, kiedy dzień, nie wiedziałem jakie
są pory roku i który rok . Aresztowanie Klempki było ściśle tajne ze
względu na trwającą nadal operację „Cezar” (nie istniał w ewidencji
więźniów a tymczasowy nakaz aresztowania wystawiono w trzy lata od
uwięzienia). Nikt z współpracowników z Londynu a tym bardziej rodzina z
Rabki nie wiedzieli co się z nim stało i czy jeszcze żyje.
Mieczysław Klempka z nogą złamaną w czasie akcji GOPR w górach - fotografia z końca lat 60. |
W 1954 roku w stanie skrajnego wyczerpania i wychudzenia (z 70 kg przed
aresztowaniem do 48 kg po zwolnieniu) został przekazany prokuraturze do
dalszego śledztwa i osadzony w izolatce więzienia UB na Mokotowie.
Stamtąd trafił do więziennego szpitala psychiatrycznego gdzie, jak sam
wspomina: Następne lata śledztwa, aczkolwiek lepsze pod względem
metod, gdyż sprawę przejęła prokuratura, zacierają się w mojej pamięci.
Pamiętam tylko, że byłem w Tworkach, gdzie dostawałem elektrowstrząsy,
wstrząsy kardiazdowe oraz insulinę. Potem przez dłuższy czas byłem w
więziennym szpitalu psychiatrycznym na Sądowej we Wrocławiu. Stamtąd
przekazano mnie do Kliniki Akademii Medycznej we Wrocławiu . Dopiero
z kliniki, po pięciu latach od aresztowania, do rodziny dotarła
pierwsza informacja o tym, że Mieczysław żyje i jest w kraju. Z
Kliniki zostałem odebrany przez rodziców z orzeczeniem, że mam jakieś
przewlekłe zaburzenia psychiczne. Jakie nie wiem, bo się na tym nie
znam. Wówczas to, po pięciu latach zawieszono mi śledztwo. Byłem ruiną
człowieka – miałem już prawie 28 lat i nie przypominałem młodego
chłopaka – niegdyś zdrowego i pełnego sił. W Rabce ludzie nie mogli mnie
poznać. Rok 1955 pamiętam słabo. W roku 1956-tym zacząłem przychodzić
do sił i równowagi.
Mieczysław Klempka ps. Kot w gronie znajomych podczas wspólnej wycieczki. |
Po powrocie do Rabki, rozpoczęły się długie miesiące rehabilitacji i
leczenia. Mietek powoli powracał do sił, zaczął działać w harcerstwie,
PTTK, został ratownikiem GOPR rozpoczął także zaoczne studia na Wydziale
Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jednocześnie dowiedział się co
działo się podczas jego nieobecności w domu, który w 1946 roku, przez
trzy miesiące był nieczynny, gdyż służył jako stołówka oraz hotel dla
radzieckich oficerów. Właściciele domu otrzymali z tej okazji stosowne
zaświadczenie od wójta Gminy Rabka – M. Czerwca. W kolejnych latach
przestała funkcjonować restauracja. Na bazie hotelu wkrótce
zorganizowano Stację Turystyczną PTTK, która zaczęła działać i
funkcjonowała pod niezmienioną nazwą „Turbacz” oraz niezmiennym
kierownictwem aż do 1960 roku, w którym zmarła ulubiona przez turystów
gospodyni Maria Klempka nazywana często „Mamą Turbaczową”.
Zaświadczenie wydane przez wójta gminy Rabka, fot. archiwum prywatne |
Wkrótce okazało się, że władze komunistyczne nadal śledzą poczynania Mieczysława Klempki. Brat
był dla nich bardzo niewygodny, nie należał do żadnej partii, zawsze
mówił to co myślał a do tego wspólnie ze swoimi harcerzami święcił
chusty od munduru w kościele co ich bardzo bulwersowało . Na reakcje
długo nie trzeba było czekać Klepmka w 1959 roku został ponownie
aresztowany i osadzony w więzieniu na Mokotowie. Postępowanie karne
przeciw niemu zostało zawieszone dzięki opinii biegłych lekarzy z
krakowskiej Akademii Medycznej, którzy stwierdzili, ze stan zdrowia
oskarżonego nie pozwala na stawanie przed sądem. Mietek powrócił do
Rabki ożenił się i rozpoczął prace wśród osób cierpiących na alkoholizm
(w Krakowie). Zmarł rok przed swoim ojcem, w 1972 roku na zawał serca.
Mieczysław Klempka, fot. zbiory prywatne |
Stacja turystyczna „Turbacz”
Po śmierci Marii Klempki w 1960 roku Stacja Turystyczna PTTK przez dwa
lata działała bez zmian. W 1962 roku przeprowadzono gruntowny remont i
przemianowano budynek ze Stacji Turystycznej PTTK na Dom Wycieczkowy
„Turbacz”. Od tego roku ster wzięła w ręce Irena Jabłońska córka
Klempków, która wraz z ojcem prowadziła dom do 1973 roku (kiedy zmarł
Władysław Klepmka) a następnie samodzielnie aż do dzisiaj.
Maria Klempka |
Wielką pomocą w kuchni Stacji Turystycznej „Turbacz” była Aniela Wójtowicz z Gilówki. Ta
18-letnia, lekko opóźniona w rozwoju dziewczyna zjawiła się w
„Turbaczu” w 1945 roku. Przyszła boso i w jednej lnianej sukience – wspomina Irena Jabłońska – i
więcej już nie wróciła do swojego domu – została u nas na zawsze. Mama
ubrała ją od stóp do głów, wysłała do szkoły, gdzie udało jej się
nauczyć czytać i pisać. Nauczyła się także, podpatrując kucharki,
świetnie gotować i pomagać w gospodarstwie. Pilnowała także często
zmieniające się pokojówki, aby nic nie zniknęło z pokoi. Mieszkała w tym
domu 60 lat wielokrotnie oddając nieocenione przysługi naszej rodzinie.
Pomoc Anielci przydała się szczególnie w 1946 roku, kiedy całą rodzinę
aresztowało UB dokonując jednocześnie jednej z 30 rewizji w domu.
Anielcia również była aresztowana, ale podczas przesłuchania udawała
chorą psychicznie i została zwolniona z nowotarskiego więzienia. Chodząc
bezradnie po rynku w Nowym Targu udało jej się przez przypadek spotkać
gaździnę, która raz w tygodniu przywoziła do nas różne produkty
żywnościowe. Ona ją poznała, wsadziła na furmankę i odwiozła do Rabki.
Tutaj przez pięć miesięcy naszej nieobecności Anielcia opiekowała się
domem, zebrała wszystkie plony, jakie urosły na polu i zajmowała się
zwierzętami. Jak rodzice wrócili z więzienia to świnia był utuczona jak
nigdy wcześniej. Anielcia zmarła w 2007 roku.
Przez lata dom „Turbacz” służył jako miejsce spotkań członków
rabczańskiego Oddziału PTT a następnie PTTK. Tutaj między innymi odbyło
się 30 stycznia 1955 roku uroczyste blachowanie pierwszych ratowników
Rabczańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i stąd wyruszyła
pierwsza górska wyprawa ratunkowa nowo powstałej sekcji. Tutaj także
rozpoczęła się półwieczna już historia „Nieprzetartego Szlaku” czyli
drużyn harcerskich skupiających dzieci i młodzież niepełnosprawną.
„Nieprzetarty szlak” powstał w lutym 1958 roku, kiedy hm. Maria Łyczko –
kierowniczka wydziału Kształcenia Instruktorów Komendy Chorągwi
Krakowskiej na prośbę Resortu Zdrowia i Oświaty zorganizowała w Rabce
pierwszy, trzytygodniowy kurs instruktorów harcerstwa dla wychowawców z
sanatoriów i placówek specjalnych dla dzieci. Kurs ten miał za zadanie
przeszkolić kadrę do prowadzenia drużyn harcerskich dla dzieci
niewidomych, niesłyszących, upośledzonych umysłowo oraz wychowujących
się w zakładach poprawczych. Dom Wycieczkowy „Turbacz” w latach
1958-1985 aż 65 razy gościł w swoich progach instruktorów harcerstwa
oraz kolejne drużyny kursantów. Jak wspominają sami instruktorzy: Na
miejsce kursu wybrano Dom Wycieczkowy „Turbacz” w Rabce, który
prowadzili jego właściciele, doskonale rozumiejący ideę pracy i
harcerskiej służby i z nią się identyfikujący państwo Maria i Władysław
Kempkowie . W kolejnych latach dom otwarty był dla harcerzy za
sprawą ich córki – Ireny Jabłońskiej. Nazwa „Nieprzetartego Szlaku”
wszystkim dzisiaj dobrze znana także powstała w Rabce a dokładnie na
stokach Lubonia Wielkiego w Beskidzie Wyspowym. Wśród licznych
atrakcyjnych zajęć owego kursu była również całodzienna wyprawa n
pobliski szczyt górski – Luboń. W czasie wycieczki jej uczestnicy mieli
zastanowić się nad nazwą dla kursowej drużyny. Mozolny marsz pod górę w
głębokim śniegu, gdy idący przodem przecierali drogę postępującym za
nimi, skojarzył się komuś z trudnościami, jakie napotyka w swojej pracy
każdy instruktor drużyny specjalnej. Padła więc propozycja nazwy
„Nieprzetarty Szlak”. Przyjęto ją jednogłośnie.
Symbol Nieprzetartego Szlaku |
Dom Klempków posiadając renomę gościnnego i zawsze otwartego budynku
odwiedzany był przez znane osobistości. Częstym gościem był m.in.
Władysław Orkan – pisarz i poeta oraz serdeczny przyjaciel pana domu,
prof. Władysław Szafer oraz prof. Walery Goetel, Jalu Kurek – pisarz
związany z Naprawą, Edward Moskała – działacz turystyczny PTT-PTTK a
także dziennikarze, radiowcy i autorzy przewodników górskich (np. Józef
Nyka, Andrzej Matuszczyk, Elfryda Trybowska). W latach 50. zaglądnął tu
także ks. Karol Wojtyła prosząc Władysława Klempkę o radę w sprawie
szlaków turystycznych w Gorcach. Po wielu latach, podczas prywatnej
audiencji w papieskiej bibliotece Jan Paweł II przypomniał o tym
epizodzie uczestnikom rabczańskiej pielgrzymki w tym Irenie Jabłońskiej.
Rodzina Klempków przed willą Turbacz |
Katarzyna Ceklarz
Reprodukcje oraz retusz fotografii ilustrujących ten artykuł zostały wykonane w Pracowni Fotografii Cyfrowej FotoKoliber w Rabce.
http://www.fotokoliber.pl/ |
Takie małe miasto a ma tak wielkich bohaterów i patriotów.Szkoda,że teraz w naszej Polsce patriotyzm to śmieszność.Dziękuję ,za piękną lekcję historii,oby tylko dotarła ona do zagubionej młodzieży a ona czerpała wzorce z takich pozytywnych postaci.
OdpowiedzUsuń/*
Autor: nina
Data: 2009-08-16
Godzina: 22:32:32
Komentarz przeniesiony z poprzedniej strony Historii Rabki
*/
Bohaterska postać Pana Mietka Klempki. Chwała autorowi , że przybliżył nam historię tej Rodziny. Znałam tylko osobiście najmłodszą córkę - Ninę, ale pamiętam Pana Mietka. Rabka może sie szczycić takim bohaterem, nie waham się użyć tego określenia
OdpowiedzUsuń/*
Autor: maria jolanta
Data: 2009-08-16
Godzina: 23:02:45
Komentarz przeniesiony z poprzedniej strony Historii Rabki
*/
Bardzo ciekawy tekst. Rodzinna historia i wielka historia Marek Witkowski
OdpowiedzUsuń/*
Autor: markiz.witkowski
Data: 2010-10-12
Godzina: 17:14:28
Komentarz przeniesiony z poprzedniej strony Historii Rabki
*/
RABKA ! Tam w młodych latach kształtował się mój charakter.Dane mi było znać Pana Mieczysława Klempkę .Wspaniały,prawy CZŁOWIEK! Prowadził obóz harcerski wraz z ks.Mieczysławem Maliński w Zawoi (a może Zubrzycy)w którym brałem udział.Był to rok 1957 a może 1958. Czas zaciera szczegóły! Pamiętam też jak w spędzie licealistów z okazji 1-go maja na stadionie "Wierchów" jakaś oszalała kobieta uderzyła naszego druha Mietka w twarz,który w mundurze harcerskim przemawiał z trybuny. Jakże tragiczne były losy POLAKÓW !!!
OdpowiedzUsuńWspaniała jest ta historia, ale należałoby uwzględnić czasy współczesne. Wspaniała pani Irena godnie kontynuuje tradycje domu wycieczkowego , ,Turbacz" . Wielokrotnie przebywałam tam z młodzieżom. Była bardzo wyrozumiała i stanowcza. Wskazywała nam szlaki, którymi chadzał kardynał Wyszyński i biskup Karol Wojtyła. Bardzo miło wspominam tamte miejsca i czas tam spędzony. Chętnie wybiorę się tu ponownie z wnukami. :-)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Panią powyżej :)
OdpowiedzUsuń