niedziela, 2 listopada 2014

Rabczański sztetl - cz. 2

Bożnicę bardzo dobrze zapamiętała rabczanka, Katarzyna Luberda. Oto jej wspomnienia: Widok Żydów w czarnych kapeluszach z pejsami i długimi brodami nie był nam obcy. Często rodzice wysyłali nas po chleb do piekarni Stillera, przez co nasza droga przebiegała obok Bożnicy. Do bożnicy prowadziły schody. Co dwa stopnie był podest na których znajdowały się brązowe ławki z oparciem. Bożnica była dużym budynkiem posiadającym sporo wielkich okien przez które obserwowaliśmy co dzieje się w środku. To była piękna drewniana Synagoga, od wzgórza chroniona murem oporowym. Wybudowana na platformie prostokąta 9 na 15 metrów, na podmurówce z kamienia. Pokrycie tworzyła wartościowa blacha, zrabowana później przez Niemców po dwóch lub trzech latach od wybuchu wojny w trakcie rozbierania bożnicy. Do środka wpadało dużo światła przez przestronne okna z łukami i kolorowymi szybkami w górnej części. Wieczorem kiedy bożnica była rozświetlona widać było, że wszystko tam błyszczało. Bożnica miała babiniec dla kobiet. Wejście znajdowało się od zachodniej strony, prowadziły do niego schodki. Bożnica miała dwa pomieszczenia. W pierwszym przy wejściu była umywalka do obmywania rąk, znajdowały się tam zawieszki na płaszcze, regały z książkami. W drugim była obszerna sala z rzędami ławek, bimą i świętą skrzynią. Przy wejściu do Bożnicy znajdowała się tablica z dziesięciorgiem przykazań. 

Sztetl, rys. Marcin Kitz